5 cyfrowych nawyków, których warto nauczyć dziecko (i siebie też)

Jak uporządkować swoje cyfrowe życie, by mniej nas przyciągało przed ekran smartfona?

Jak uczyć dzieci dobrych cyfrowych nawyków, by lepiej radziły sobie z technologią?

I jak zamienić doświadczenia cyfrowe w rzeczywiste?

Każdego dnia spędzamy kilka godzin korzystając z urządzeń i mediów elektronicznych. Nasze cyfrowe nawyki mogą nam w tym pomagać, ale też i utrudniać. Dziś opowiem o kilku sposobach na uporządkowanie cyfrowego życia, dzięki czemu funkcjonowanie w wirtualnym świecie staje się prostsze.

Tim Ferris napisał kiedyś, że ludzie coraz częściej mają dwa ukryte marzenia – aby mniej ważyć i aby dostawać mniej emaili. Dietą dziś nie bedziemy się zajmować, ale naszą podróż przez cyfrowe nawyki rozpoczynamy właśnie od porządkowania poczty elektronicznej.

Aby wysłuchać podcastu na tej stronie, użyj poniższego odtwarzacza. Zobacz jak słuchać podcastów wygodniej.

Kod rabatowy 60% na fotokalendarze od Partnera odcinka

Skorzystaj z promocji dla słuchaczy podcastu na wiszące kalendarze A3 (30×40) i A4 (20×30).

Przejdź na EmpikFoto i przy składaniu zamówienia podaj kod OSM

Kod ważny do 24.12.2019.

5 cyfrowych nawyków, których warto nauczyć swoich dzieci. Transkrypcja

1. Pusta skrzynka odbiorcza

Wyobraź sobie swoją skrzynkę na listy. Tę prawdziwą, którą masz w domu lub też na klatce.

Czy po wyjęciu i po przeczytaniu przesyłki wkładasz ją z powrotem do skrzynki? Pewnie nie.

Listy, który wymagają od nas jakiejś akcji, np. wybrania się do urzędu czy zapłacenia rachunku tracą swoją wartość po przeczytaniu i zrealizowaniu działania. Pocztówki pokazujemy domownikom, albo wieszamy na lodówce lub wkładamy do skrzynki z pamiątkami, a reklamy często nawet bez czytania wyrzucamy.

Nie ma więc najmniejszego sensu wkładać ich z powrotem do skrzynki na listy.

Dlaczego więc z naszą skrzynkę mejlową postępujemy w ten właśnie sposób, że po przeczytaniu wiadomości zostawiamy ją nietkniętą, by z czasem przykryła ją kolejna warstwa mniej lub bardziej ważnych emaili?

Policzyłem sobie, że z mejla korzystam od około 19 lat, ale dopiero w ubiegłym roku zacząłem stosować prostą, lecz niezwykle efektywną metodę Inbox zero, propagowaną przez wielu piewców produktywności.

Zakłada ona, że skrzynka odbiorcza naszego konta email jest zawsze (lub prawie zawsze pusta).

Po co?

Chociażby po to, że wiadomości, których cel został zrealizowany, są już nam zwyczajnie niepotrzebne, a zajmując miejsce i świecąc do nas tytułami, rozpraszają nas i odciągają nas od tego, co mamy robić, za każdym razem, gdy logujemy się na konto pocztowe.

Usuwając stare wiadomości, pozbawiamy się rozproszeń, których i tak mamy ogromną ilość, dzięki czemu oczyszczamy naszą głowę z niepotrzebnego balastu.

Metoda Inbox Zero w dużym skrócie polega na traktowaniu skrzynki mejlowej jak skrzynki na listy – opróżnianiu jej i trzymaniu pustej w oczekiwaniu na nowe wiadomości.

Wprowadzenie zasady Inbox zero, co szczerze polecam, można podzielić na dwa etapy.

Pierwszym jest ogarnięcie dotychczasowych wiadomości. Drugim, bieżące pilnowanie porządku.

W chwili obecnej korzystam z trzech adresów email. Najstarszy z nich, swoją historią sięgał początków XXI wieku i gdy zagrzebałem się w historię odnalazłem tam wiadomości z czasu studenckich, które, jak można się domyślić mocno straciły na aktualności.

Zacząłem od usuwania najstarszych wiadomości, ale proces ten był na tyle żmudny, że postanowiłem go odwrócić.

Zadałem sobie pytanie:

Które wiadomości są dla mnie ważne i które chcę zostawić.

Stosując filtry odszukałem mejle od żony i rodziców, te związane z pracą, rachunkami i podatkami. Stworzyłem odpowiednie foldery i zarchiwizowałem w nich wiadomości. Archiwizacja oznacza, że wiadomości nie są usuwane z konta, ale nie wyświetlają się już w oknie skrzynki – można je odnaleźć korzystając z wyszukiwarki.

A potem, potem nastąpił kulminacyjny moment – Zaznacz wszystko i Usuń.

W ten sposób moja skrzynka odbiorcza przeżyła katharsis.

Podstawowe pytanie brzmi: które wiadomości są dla mnie ważne?

Drugim krokiem utrzymywania Inbox zero jest bieżące podejmowanie decyzji co zrobić z każdą otrzymaną wiadomością. Możliwości jest kilka.

Po przeczytaniu wiadomości od razu wykonujesz akcję – odpowiadasz, jeśli wymaga tego sytuacja i nie zajmuje to więcej niż 2 minuty, a następnie archiwizujesz jednym kliknięciem myszy.

Jeśli nie musisz odpowiadać, archiwizujesz od razu, a jeśli odpowiedź wymaga czasu do namysłu lub zajmie dłużej niż wspomniane 2 minuty, odkładasz mejla na później –  jeśli korzystasz z Gmaila, to jakiś czas temu pojawiła się opcja „Odłóż”, dzięki której wiadomość znika ze skrzynki odbiorczej i pojawia się w niej w ustalonym przez Ciebie czasie. Bardzo przydatna sprawa.

Oprócz wiadomości prywatnych otrzymujemy także dużą ilość reklam oraz newsletterów. Na tym etapie, po otrzymaniu każdej wiadomości podejmujesz szybką decyzje – czy chcesz dalej otrzymywać oferty i jeśli nie, wypisujesz się korzystając z linka, który przeważnie znajduje się na dole wiadomości.

Dzięki tej jednej decyzji zostawiasz sobie rzeczy, które są dla Ciebie wartościowe i które chcesz czytać, a dodatkowo eliminujesz mnóstwo decyzji w przyszłości, jeśli postanowisz wypisać się z listy jakiegoś sklepu.

Proste i skuteczne.

Tak jak mówiłem wcześniej, z mejla korzystam już prawie 20 lat i dopiero niedawno odkryłem tę metodę. Gdy dziś patrzę na to jak wygląda moja skrzynka odbiorcza, to dziwię się jak mogłem funkcjonować wcześniej w takim bałaganie.

Mam nadzieję, że gdy moje dzieci zaczną korzystać z mejla, uda mi się od razu wpoić im zasadę Inbox zero, dzięki której oszczędzą sobie mnóstwo czasu, łapiąc od początku dobre nawyki.

Nauczenie dzieci metody Inbox zero pomoże im wejść w życie cyfrowe z dobrymi nawykami.

2. Wyłączanie powiadomień

W 2019 roku, po raz pierwszy więcej osób korzystało z internetu w telefonach, niż na komputerach. Trend ten jest jeszcze silniejszy wśród dzieci i młodzieży, dla których smartfon jest naturalnym narzędziem do funkcjonowania w sieci, co oznacza, że w kieszeni trzymają cały swój świat.

A ten świat lubi o sobie co chwila przypominać ikonkami, alertami czy też wibracjami.

I pewnie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że ciągłe powiadomienia wybijają nas z naszych bieżących aktywności, a świadomość, że na ekranie pojawił się alert o nowej wiadomości często nie pozwala nam się skupić na tym co robimy.

Kto pisał, co pisał, czy ominęło mnie coś ważnego? Jaki item mogę odblokować w grze? Czy pojawił się jakiś nowy poziom? Czy ktoś ze znajomych pobił mój rekord? Kto robi lajwa, czy są nowe stories albo nowy film na jutub?

Dziesiątki powiadomień każdego dnia próbują przyciągnąć nas do aplikacji używając do tego naszej naturalnej słabości jaką jest ciekawość oraz chęć przynależności do grupy i pozostania z innymi jej członkami w kontakcie.

Ale prawda jest taka, że

Większość powiadomień dotyczy rzeczy kompletnie nieistotnych.

To odkrycie było dla mnie przełomowe. I świadomie piszę większość, bo są przecież rzeczy ważne i ważniejsze i nie chodzi o to, by zostać pustelnikiem. Sęk w tym, że to my sami, a nie producenci aplikacji, powinniśmy zdecydować o tym co jest dla nas ważne.

Większość powiadomień wyskakujących na telefonie dotyczy rzeczy zupełnie nieistotnych.

A jak to zrobić?

Po pierwsze – wyłączając wszystkie powiadomienia z wszystkich aplikacji i włączając je tylko tam, gdzie uważamy to za konieczne.

A po drugie, wyznaczając czas w ciągu dnia, kiedy nie odczytujemy wiadomości z mediów społecznościowych, aplikacji czy też gier.

I ten drugi punkt jest o wiele trudniejszy do wprowadzenia, gdyż wymaga dużo samodyscypliny. I nie będę ukrywał, że nie zawsze udaje mi się przestrzegać własnych ustaleń, dlatego też co jakiś czas, modyfikuję je i dostosowuję do bieżącej sytuacji.

Aby potrenować, warto zacząć od prostych rzeczy, na przykład nie zaglądam do telefonu podczas oglądania filmów albo odstawiam telefon i media społecznościowe po godzinie 22.

Pierwszy punkt, a więc usuwanie powiadomień, w chwili obecnej jest natomiast o wiele łatwiejszy do przeprowadzenia i warto poświęcić mu chwilę, by pozbyć się niepotrzebnych rozproszeń poprawiając jednocześnie jakość swojego cyfrowego życia.

Wyłącz wszystkie powiadomienia, a następnie aktywuj te, które uważasz za potrzebne.

Z menu głównego Androida należy wejść wpierw w Ustawienia, następnie w Aplikacje i powiadomienia,  a potem w Informacje o aplikacjach. W tym miejscu, dla każdej z zainstalowanych już aplikacji, możemy zdecydować czy Android ma blokować nam jej powiadomienia czy też nie.

A w przypadku nowo instalowanych aplikacji możemy zdecydować o wysyłaniu powiadomień podczas instalacji, przy czym warto potem sprawdzić w ustawieniach czy na pewno dobrze zaznaczyliśmy.

Z automatu blokuję u siebie  wszystkie powiadomienia od aplikacji niesłużących do komunikacji – czyli w moim przypadku Whatsapp, SMS, Telefon i email. Mesendżera nie używam, bo zauważyłem, że bateria za szybko mi padała. Wszystkie pozostałe aplikacje są wyciszone.

W Whatsappie z kolei mam wyciszone wszystkie czaty grupowe (np. Grupa rodziców z klasy) oprócz grupy rodzinnej, której używamy do codziennej komunikacji. Te czaty należy już wyciszyć wewnątrz aplikacji.

A gdy nadchodzi czas, gdy nie chcę, żeby cokolwiek mi przeszkadzało, wówczas wyłączam kompletnie wszystkie powiadomienia ściszając telefon do trybu „Nie przeszkadzać”.

Jest jeszcze jedna opcja, w Androidzie, a mianowicie „Automatyczne reguły”, dzięki którym możemy wyciszyć powiadomienia w określonych godzinach dnia lub podczas wydarzeń z kalendarza. Nie korzystałem z niej, bo póki co mój system u mnie się sprawdza, ale zakładając, że działa poprawnie może być przydatna, o ile będziemy pamiętać o tym, że jest ustawiona.

Wyłączanie powiadomień jest bardzo prostym trikiem, który ma duże przełożenie na nadużywanie telefonu, bo brak migającej diody, wibracji czy plakietek sprawia, że rzeczy mało ważne wiedzą gdzie ich miejsce nie przyciągając nas co chwila do smartfona, a rzeczy ważne nie giną w zalewie nieistotnych alertów.

A co z dziećmi?

Pokazując im jak działa mechanizm powiadomień i że same mogą decydować o tym co ważne, pomożemy zbudować w nich poczucie sprawczości, tego że ich decyzje mają wpływ na ich życie – począwszy od rzeczy małych aż po wielkie.

Dodatkowo jeśli takie nawyki budować będziemy od małego, wówczas zwiększamy szansę, że będą one umiejętnie radzić sobie z technicznymi nowinkami, bo w przyszłości alerty i wibracje zostaną zastąpione innymi przypominaczami, z którymi trzeba będzie sobie radzić.

Ale zasada pozostanie ta sama – to ja decyduję, co jest dla mnie ważne.

To ja sam decyduję, co jest dla mnie ważne.

3. Porządkowanie zdjęć cyfrowych

Pamiętasz mit o 12 pracach Heraklesa? Jednym z zadań tego greckiego herosa było oczyszczenie ogromnych, nigdy niesprzątanych stajni Augiasza, króla Elidy, w jeden dzień.

Skoro zatem już starożytni mieli problemy z ogarnięciem niekontrolowanego bałaganu, to być może leżą one w naszej ludzkiej naturze, przy czym dziś bałagan nie panuje w stajniach, a w galeriach naszych telefonów.

Każdej minuty, powtarzam każdej minuty na Instagramie ląduje ponad 46 tysięcy zdjęć. I są to dane z ubiegłego roku, więc teraz jest pewnie ich jeszcze więcej, bo liczba użytkowników mediów społecznościowych wciąż rośnie.

To, że nosimy coraz lepsze aparaty w kieszeni sprawia, że chętniej robimy zdjęcia i częściej je udostępniamy. A usługa Google Photo, dzięki której za darmo możemy przechowywać nieskończoną ilość zdjęć w chmurze sprawia, że nic nas już nie powstrzymuje przed klikaniem kolejnych fotek.

Tylko, czy to ma sens? Czy jesteśmy w stanie się w tym wszystkim odnaleźć?

Przeglądając galerię swoich zdjęć, a także gdy ktoś czasem chce nam coś pokazać, przebijamy się przez dziesiątki takich samych ujęć jednej rzeczy oraz przez niezliczone ilości fotek zupełnie niepotrzebnych czy też nieudanych.

Galerie telefonów są wypełnione powtarzającymi się lub nieudanymi zdjęciami, których przeglądanie męczy, zamiast sprawiać przyjemność.

W naszej rodzinie do robienia zdjęć używamy telefonów. Aparat cyfrowy wyciągamy coraz rzadziej – tylko przy dużych uroczystościach lub wyjazdach. Mamy jednak duże archiwum zdjęć  z ostatnich kilkunastu lat, a na bieżąco dorzucamy głównie zdjęcia z telefonu, które nie lądują już na komputerze ale od razu lecą do guglowej chmury.

I pomimo że mogłoby się wydawać, że nie ma potrzeby porządkować zdjęć, na które, jak twierdzi Google, zawsze będzie miejsce, to ja jednak wierzę, że warto dbać o swoje wspomnienia i swoje życie, to cyfrowe jak i prawdziwe.

Zacznijmy jednak od zdjęć, których na dysku Google jeszcze nie ma, czyli w naszym przypadku tych z aparatu sprzed kilku a nawet kilkunastu lat przechowywanych na dysku.

Pierwszym krokiem jaki wykonałem podczas porządkowania naszego archiwum było uporządkowanie ich folderami według roku, a następnie według miesięcy. W przypadku gdy nasza podróż trwała dłużej, wówczas wprowadzałem podział na poszczególne miejsca. Podobnie rzecz się ma z uroczystościami rodzinnymi czy ważnymi momentami. Utwórz też jeden folder roboczy – przyda Ci się już za chwilę.

Wówczas przychodzi ten najważniejszy, ale i najtrudniejszy moment – selekcji. Ale nie selekcji negatywnej, czyli co wyrzucić, ale selekcji pozytywnej. Wybierz zdjęcia, które chcesz zostawić – ze względu na osoby, które na nim są lub widoki czy momenty, które przedstawiają. Ustal sobie regułę, że nie zaznaczysz więcej niż 50% w każdym folderze.

A gdy dojedziesz do końca folderu wytnij wybrane zdjęcia, wklej je w utworzonym wcześniej folderze tymczasowym, a następnie usuń te, które zostały. Bez sentymentów.

Wróć teraz do folderu tymczasowego i przyjrzyj się zdjęciom jeszcze raz – jeśli są nim sceny, które się powtarzają – wybierz tę jedną najlepszą. Jest duża szansa, że nie widziałeś tych zdjęć od paru lat, więc nie przejmuj się tym, że na każdym zdjęciu coś wygląda lepiej niż na drugim. Następny raz obejrzysz je pewnie znów za parę lat. Jeśli więc masz duże wątpliwości, które zostawić, bo na każdym jest coś nie tak – usuń oba. Każde, na którym ktoś wygląda nieatrakcyjnie, głupio, niefajnie także – zdjęcia mają dawać radość i przywoływać dobre wspomnienia. Jeśli tego nie robią – lepiej, by ich nie było.

Znów pozaznaczaj zdjęcia, które chcesz zostawić, stosując selekcję pozytywną i przenieś je do folderu docelowego, od którego zacząłeś usuwając te, których nie wybrałeś.

I zacznij od jak najstarszych zdjęć – im dalej, tym słabsze w nas emocje i łatwiej nam usuwać zdjęcia nieidealne i łatwiej nam rozumowo ocenić wartość każdej fotki. Z biegiem nabierzesz wprawy.

Wybieraj zdjęcia, które chcesz zostawić, a nie te, które chcesz usunąć.

Mi ta operacja zajęła kilka dni po kilka godzin dziennie – trudno jest przysiąść od razu, uporządkować wszystko, a potem jeszcze usuwać, zwłaszcza jeśli takich zdjęć trzaskaliście dużo. Ale naprawdę warto. Przy okazji to także dobra metoda na buszowanie we wspomnieniach.

Taką operację można powtarzać co rok na tych samych zdjęciach – za każdym razem odkryjesz, że są tam foty, które już do Ciebie nie przemawiają i można je usunąć. Z każdym rokiem będzie łatwiej.

A gdzie trzymać zdjęcia?

Możesz wybrać zewnętrzny dysk SSD – ja korzystam z pancernego, z wojskowymi certyfikatami firmy Transcend. Można je też wrzucić w chmurę Google licząc się jednak z tym, że jakość zdjęć może ulec zmniejszeniu.

 I skoro jesteśmy już przy Google Photo, czy też po polsku Zdjęcia Google, to w tym wypadku najlepiej sprawdziło mi się usuwanie zdjęć, gdy były pogrupowane tygodniowo – okazywało się wówczas, że miałem wiele zdjęć powtórzonych lub takich, które były mi potrzebne tylko w danej chwili w pracy lub w szkole dzieci (np. zdjęcie ogłoszenia o festynie) i są już nieaktualne. Bywały też tam zdjęcia niemoje, które jakimś sposobem (czy to prze MMS czy WhatsApp trafiły do głównego folderu) oraz zupełnie bezsensowne zdjęcia zrobione przez dzieci.

Ja ogólnie nie robię dużo zdjęć telefonem, ale zdarzało mi się, że z danego tygodnia usuwałem ponad 80% zdjęć, jeśli więc masz tendencje do częstego fotografowania rzeczywistości telefonem, będziesz miał co robić.

I też nie jest to robota na jedno posiedzenie, bo skrolując wstecz zdasz sobie sprawę jakie potężne archiwum cyfrowe udało Ci się stworzyć przez lata. Ale możesz wykorzystać czas, który często spędza się na mediach społecznościowych, np. w transporcie miejskim czy kolejce u lekarza do porządków w swojej Galerii Augiasza.

A gdy już idąc od zdjęciowej prehistorii, dojdziesz do dnia bieżącego, to ustal sobie jeden dzień w miesiącu, gdy przejrzysz ostatnie 4 tygodnie i pozbędziesz się śmieci. Po pewnym czasie będziesz sobie wdzięczny.

I taki porządek przyniesie Ci też dwa dodatkowe bonusy.

Pierwszy to taki, że pokazując komuś zdjęcia, szybciej je znajdziesz, bo nie będziesz się przebijał przez setki niepotrzebnych fot i nie będziesz się obawiał czy za chwilę nie wyskoczy jakieś kompromitujące zdjęcie z łazienki, które zrobiło Twoje dziecko, a z którego istnienia nie zdawałeś sobie sprawy.

Drugi to taki, że zaczniesz bardziej szanować kadry, zanim naciśniesz spust smartfonowej migawki siedem razy z rzędu, zastanowisz się czy zwyczajnie warto.

I tej zasady również będę chciał uczyć dzieci, bo ogrom informacji, których one dostarczą Googlowi w swoich zdjęciach będzie przeogromny, warto więc by dbały o porządek w swoich archiwach, by pewnego dnia światła dziennego nie ujrzały zdjęcia, których by nie chciały, a także po to, żeby przeglądanie zdjęć w przyszłości nie było dla nich przebijaniem się przez tysiące bezsensownych ujęć.

Porządkowanie zdjęć jest trudne na początku, ale z czasem nabiera się wprawy.

4. Porządkowanie filmów

Po zdjęciach, nadszedł czas na filmy. I jeśli wizja przebrnięcia przez tysiące zdjęć wydawała Ci się niemożliwa, to obejrzenie tysięcy filmów jest jeszcze bardziej wymagające. Nie wiem czy sam Herkules by podołał.

Nawet jeśli filmów mamy mniej, to ich przejrzenie zajmuje więcej czasu, z powodu czasu ich trwania. Problem z filmami jest też taki, że o ile do zdjęć zdarza nam się wracać, o tyle do filmów, po kilku dniach od nagrania, rzadko kiedy już sięgamy. A one tam są.

Jak więc je uporządkować?

Po ostatnich wakacjach, gdy objętość filmów z dwóch telefonów, aparatu i GoPro wyniosła ponad 150GB, stwierdziłem, że nie ma szans, by w jakikolwiek sposób to obejrzeć, zwłaszcza że część filmów to widoki z autobusu, z plaży, które trwają po kilkadziesiąt sekund i są zwyczajnie nudne i słabe. ich oglądanie jest katorgą, a pokazywanie komuś może nosić znamiona tortur.

Większość filmów nagranych na telefonie jest odtwarzana w kilka dni po nagraniu, po czym idzie w zapomnienie.

Postanowiłem wtedy, że z każdego wyjazdu będę montował kilkuminutowy film (lub kilka takich filmów jeśli były to ciekawe miejsca), a źródłowe materiały będę usuwał.

I w tym miejscu muszę się przyznać, że na tym polu sukcesy mam póki co najmniejsze.

Do tej pory udało mi się zrobić takich filmów pięć. Myślę, że przede mną co najmniej pięćdziesiąt, ale jest to jednak trudne i pracochłonne  zadanie i znalezienie na nie czasu, graniczy często z cudem, bo zawsze znajdzie się coś co jest ważniejsze.

Mam jednak nadzieję, ze przyjdzie dzień, kiedy będę mógł przysiąść do naszego filmowego archiwum i zmontować z tych szarpanych obrazów filmy, które po latach będzie się przyjemnie oglądało w gronie rodzinnym.

Ale filmy pamiątkowe to nie wszystko. Mamy także filmy zapisane we wspomnianym już wcześniej serwisie Google Photo, które podobnie jak zdjęcia zapisują się każdego dnia.

I tutaj zasada jest podobna ja przy zdjęciach.

Cofnij się maksymalnie w przeszłość i przeglądaj filmy w trybie tygodniowym. Okaże się, że wiele filmów postawi Ci nad głową wielki znak zapytania “Co ja miałem na myśli nagrywając taki film?”

Część filmów to będą także śmieci w stylu jednosekundowe pomyłki aparatu z filmem czy też materiały, których bohaterowie nie wypadają w najlepszym świetle. Zrób więc wtedy to, co sam chciałbyś, by ktoś zrobił z filmami, na których Ty wychodzisz słabo. Po prostu usuń.

Najtrudniejszym wyzwaniem, jakie Cię spotka będą filmy z Twoim bombelkiem. No bo jak to usunąć przeurocze filmiki z bobaskiem, który tak słodko się uśmiecha/płacze/gaworzy (niepotrzebne skreślić).

Ano można. W większości wypadków wystarczy jedno nagranie. Reszta jest taka sama. Wybierz więc to, które chcesz zostawić stosując selekcję pozytywną, a reszta – do kosza. Bez sentymentów.

A potem, gdy już dobrniesz do aktualności, to stosuj tę samą metodę co przy zdjęciach. Nie rzadziej niż raz w miesiącu rób przegląd. Oglądanie filmów stanie się potem o wiele łatwiejsze.

O wiele przyjemniej ogląda się zmontowany kilkuminutowy film z wakacji niż wielominutową serię nudnych nagrań.

5. Zmień doświadczenia cyfrowe w rzeczywiste

Ostatnią rzeczą, o której chciałbym powiedzieć jest przenoszenie świata cyfrowego do realnego. Chodzi o to , by nie ograniczać się do przeżywania życia tylko w internecie, by emocje, których doświadczamy w sieci mogły zostać zweryfikowane przez te prawdziwe i by dobrodziejstwa, które są wytworem naszego cyfrowego życia, nabrały realnych kształtów.

Takie działanie możemy przeprowadzić na wielu płaszczyznach. Na przykład jeśli oglądasz teledyski zespołu na Youtube czy słuchasz ich na Spotify, to postaraj się wybrać na ich koncert. Zobacz ich na żywo. Posmakuj ich muzyki innymi zmysłami.

Jeśli cenisz jakiegoś artystę, standupera, twórcę internetowego, autora, którego wizerunek znasz tylko z sieci, to spróbuj ogarnąć jakieś z nim spotkanie, występ, prelekcję, konferencję. Być może uda Ci się z nim nawet chwilę porozmawiać i będziesz miał okazję zweryfikować jego kreację w sieci z tym jaki jest w bezpośrednim odbiorze.

A z kolei jeśli lajkujesz na fejsie zdjęcia czyichś wschodów lub zachodów słońca nad morzem  to zainspiruj się i pojedź zobaczyć to samemu. Doświadcz tego swoimi zmysłami.

Przenoszenie aktywności z internetu do prawdziwego świata pozwala doświadczać życia wszystkimi zmysłami.

Nasza córka swojego czasu zafascynowała się przepisami z jutubowego kanału So Yummy. Mogła je oglądać w kółko. Postanowiliśmy więc to wykorzystać i kilka z tych przepisów zrealizować. Podobnie z treściami z innego kanału jakim był 5-Minute crafts, swojego czasu również lubiany przez naszą córkę.

 

Pozostając jeszcze w temacie rodzicielskim Z innej strony, tej nieco bardziej rodzicielskiej, jeśli Twoje dziecko wdaje się w konflikt w internecie – czy to bezpośredni z jedną osobą, czy w to na jakiejś klasowej grupie, zrób co tylko możesz, by przenieść konflikt ze świata online do offline. Spory na komunikatorach to bardzo niewdzięczna metoda komunikacji, bo każdy może inaczej zrozumieć słowo pisane, pozbawione emocji, a poszczególne wypowiedzi wysyłane są w różnych momentach dnia.

 

Przy bezpośrednim spotkaniu  może się okazać, że konflikt da się zażegnać łatwo i szybko, bo prawdziwa rozmowa daje o wiele więcej niż czat.

 

Dziecięce konflikty online o wiele łatwiej rozwiązać offline.

Doświadczenia cyfrowe możesz zmienić na rzeczywiste także w sposób jak najbardziej fizyczny.

A najłatwiej zrobić to ze zdjęciami. I nie musisz się ograniczać tylko do klasycznych odbitek.

Wykorzystaj zdjęcia ze swoich podróży, uroczystości czy nawet dnia codziennego do ozdobienia gadżetów codziennego użytku,

Fotografia cyfrowa oraz technologia druku są dziś na tyle zaawansowane, że możesz wydrukować swoje zdjęcia w wysokiej jakości na kubkach, magnesach różnego rodzaju ubraniach czy nawet etui na telefon, dzięki czemu wspomnienia radosnych chwil z bliskimi czy piękne ujęcia niezwykłych miejsc mogą towarzyszyć Ci każdego dnia.

Coraz częściej pamiątką uroczystości chrztu czy też pierwszej komunii jest fotoksiążka, którą można obdarować także dziadków czy chrzestnych. My zrobiliśmy dla siebie kilka fotoksiążek z naszych podróży, a od dłuższego czasu planujemy zrobić fotoksiążkę z każdego roku – po jednej sztuce dla nas i po jednej dla każdej z córek, żeby miały pamiątkę, którą łatwiej będzie przeglądać niż albumy w Google Photos.

Nasze cyfrowe zdjęcia mogą stać się ozdobą przedmiotów codziennego użytku, ubrań i domów.

Twoje zdjęcia mogą także zdobić ścianę w formie plakatów, obrazów czy kalendarzy, które są dobrym prezentem dla bliskich. W końcu więcej radości dziadkom przyniesie kalendarz ze zdjęciami wnuków niż z randomowymi pejzażami.

Większość z rzeczy, które przed chwilą wymieniłem możesz zamówić i samodzielnie zaprojektować na stronie Partnera dzisiejszego odcinka, czyli EmpikFoto, który specjalnie dla słuchaczy Ojcowskiej Strony Mocy przygotował 60% zniżkę na kalendarze wiszące w rozmiarach A4 i A3. Aby ją otrzymać, przy składaniu zamówienia podaj kod OSM, czyli skrót od Ojcowskiej Strony Mocy.

Kod jest ważny do wigilii, ale jeśli chcesz mieć pewność, żeby Twoje prezenty doszły na święta, złóż zamówienie do 15 grudnia przed największym przedświątecznym szczytem.

Partner odcinka – EmpikFoto – przygotował dla słuchaczy kod na 60%  zniżkę na fotokalendarze.

Mam nadzieję, że tych kilka pomysłów, które Ci dziś przedstawiłem, pomogą Ci uporządkować cyfrowe życie, a jeśli masz jeszcze jakieś swoje patenty, dzięki którym Ty i Twoje dzieci lepiej funkcjonujecie z technologią, to podziel się nimi w komentarzu poniżej.

Kod rabatowy 60% na fotokalendarze od Partnera odcinka

Skorzystaj z promocji dla słuchaczy podcastu na wiszące kalendarze A3 (30×40) i A4 (20×30).

Przejdź na EmpikFoto i przy składaniu zamówienia podaj kod OSM

Kod ważny do 24.12.2019.

Zgadzasz się? Chcesz coś dodać?
A może gadam bzdury?

 Podziel się swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej, napisz do mnie

i puść ten post dalej w świat:

Skoro doczytałeś do końca, to chyba Ci się podobało 😉 Pozwól zapoznać się z tym wpisem także Twoim znajomym:

Twoje dziecko ma już telefon? A może dopiero planujesz taki zakup? Dołącz do specjalnej grupy dla rodziców:

O mnie

Nazywam się Jarek Kania i pokazuję jak stać się rodzicem, jakiego sam chciałbyś mieć.

Zobacz więcej

Spis treści

Więcej w temacie

Rodzicielskie wskazówki

Nowym artykułom często towarzyszą dodatkowe materiały z rodzicielskimi wskazówkami. Mogę Ci je wysyłać bezpośrednio na mejla. Chcesz?

Na początek otrzymasz ode mnie 3 soczyste ebooki.

Polub - to nie boli

Więcej inspiracji

Lubisz niespodzianki?

t

Kliknięcie znaku zapytania przeniesie Cię na losowo wybrany artykuł.

Daj się zaskoczyć 😉

Poznaj 6 zaskakujących sposobów, by Twoje dziecko mniej korzystało z telefonu.

Podaj swój adres email i już dziś zacznij zmieniać technologiczne nawyki w swojej rodzinie.

Udało się! Zgadnij kto właśnie napisał do Ciebie mejla ;)