Fonoholizm. Jak radzić sobie z nadużywaniem mediów cyfrowych? – dr Maciej Dębski

Czy istnieje idealny wiek na to, by wręczyć dziecku pierwszy telefon komórkowy? Jaka jest granica między nadużywaniem telefonu a fonoholizmem? Czy nadużywanie telefonów komrókowych dotyczy bardziej dzieci, czy ich rodziców?

Dr Maciej Dębski z Fundacji Dbam o Mój Zasięg opowiada o zjawisku fonoholizmu, które w związku z szybkim rozwojem mediów cyfrowych staje się realnym zagrożeniem dzieci, młodzieży i dorosłych.

W świecie, w którym funkcjonowanie bez komórki jest już niemal niemożliwe podkreśla, że należy wypracować metody nauki korzystania z dobrodziejstw technologii oraz zadbać o fundamentalną kwestię, jaką są silne relacje rodzinne.

Posłuchaj, jak to zrobić:

Aby wysłuchać podcastu na tej stronie, użyj poniższego odtwarzacza. Zobacz jak słuchać podcastów wygodniej.

Przedszkolaki w świecie telefonów

Maciej przygotował dla słuchaczy podcastu listę 10 sposobów na odpowiedzialne wprowadzanie przedszkolaków w świat telefonów komórkowych

Pobierz prezent

Dołącz do newslettera Ojcowskiej Strony Mocy, a już za chwilę otrzymasz go na swojego mejla

Gość odcinka

dr Maciej Dębski

Fundator i Prezes Fundacji Dbam o Mój Z@sięg, socjolog problemów społecznych, wykładowca akademicki, edukator społeczny, ekspert w realizacji badań naukowych, ekspert Najwyższej Izby Kontroli i Rzecznika Praw Obywatelskich.

Spis treści

Fonoholizm. Jak radzić sobie z nadużywaniem mediów cyfrowych? Transkrypcja odcinka

W jakim wieku dać dziecku pierwszą komórkę?

Jarek Kania: Cześć Macieju.

dr Maciej Dębski: Cześć.

Powiedz mi czy pamiętasz, ile miałeś lat, kiedy dostałeś swój pierwszy telefon?

Sam sobie go kupiłem, miałem 19 lat. Oczywiście to był telefon komórkowy a nie smartfon. To był rok 2000, 1999… No, czyli mogę powiedzieć, że dzisiaj mając już 40 lat dokładnie połowę swojego życia korzystam z mediów cyfrowych, z urządzeń mobilnych.

No ja w takim razie trochę mniej niż połowę życia, ale mój telefon dostałem w podobnym wieku, bo na II roku studiów. Rodzice w końcu mi kupili, mieszkałem wtedy w Olsztynie a moi rodzice w Częstochowie i musieliśmy się jakoś komunikować. Natomiast dzisiaj jakbym powiedział mojej córce, że dostanie telefon w wieku 19 czy też 20 lat to by mnie wyśmiała no i najprawdopodobniej oskarżyła o jakiś terror domowy, bo no dzieci dostają telefon szybciej, moja córka dokładnie, kiedy miała 9 lat, kiedy zaczęła sama wracać do domu ze szkoły. I teraz moje pytanie; czy jest jakiś idealny wiek, żeby dać dziecku telefon komórkowy?

Trudne pytanie, myślę, że nie chodzi tutaj o wiek, bo czasem mi takie pytania zadają rodzice na szkoleniach i wprost im mówię, że nie wiem. Nie chodzi tutaj o to, ile dziecko będzie miało lat, ale jaki to będzie telefon i w jaki sposób będzie podany. I z badań, które prowadzimy na Uniwersytecie Gdańskim i w Fundacji Dbam o mój zasięg wynika, że przeciętnie dzieci zaczynają korzystać ze swoich telefonów w wieku 10 lat. W dużych miastach ta średnia tej inicjacji telefonicznej spada do 7-8. Ale też widzę, że dzieciaki które mają 5-6 lat potrafią mieć już bardzo dobry sprzęt, w postaci dobrego smartfona, który kosztuje no niemałe pieniądze.

Natomiast wiek jest jakby drugą kwestią. Najważniejsze jest to w jaki sposób rodzic przygotuje dziecko do posiadania pierwszego telefonu komórkowego, czy smartfonu. Bo jak się okazuje, niestety, wielu rodziców w Polsce nie zdaje sobie sprawy do czego używają telefonów komórkowych do czego korzystają z internetu, do jakich celów. To są odsetki wyobraź sobie co czwarty rodzic, albo co trzeci rodzic, tak wskazują uczniowie, kompletnie nie angażuje się w świat mediów cyfrowych swoich dzieci, a ponad 35% uczniów wskazuje że rodzice nigdy z nimi nie rozmawiali o negatywnych konsekwencjach dotyczących nadużywania, na przykład telefonu, więc dla mnie optymalna sytuacja to sytuacja w której rodzic zanim włączy w świat cyfrowy swoje dziecko, dając mu dobrego smartfona z dostępem do Internetu, przede wszystkim porozmawia z tym dzieckiem co to jest internet?

Jakie są plusy jego wykorzystania?

Jakie są potencjalne zagrożenia?

Dla mnie osobiście, i tak też mówię rodzicom, daj dziecku swojemu telefon z internetem, natomiast rób to dopiero wtedy, kiedy będziesz miał ustalone domowe zasady używania mediów cyfrowych, kiedy dziecko w pewien sposób i już masz pewność jako rodzic, że dobrze używa telefonu komórkowego, czy wcześniej na przykład z tabletów na przykład, prawda?

Czyli jeżeli mamy zasady w domu związane z używaniem mediów cyfrowych w postaci, nie wiem, godzinę dziennie możemy oglądać bajki na tablecie, nigdy nie przed snem, na przykład nie używamy tabletów i różnych urządzeń przy posiłkach i widzimy że nasze dziecko sobie dobrze z tym radzi 6, 7 ,8-letnie, prawda, to nic nie stoi na przeszkodzie że jeżeli my mamy pewność że nasze dziecko przestrzega tych zasad które ustaliliśmy, można zacząć rozważać opcję używania czy kupna telefonu komórkowego z dostępem do Internetu. Więc przede wszystkim dziecko musi być przygotowane do tego, a tutaj jest bardzo duża rola rodziców, którzy niestety bardzo często w ogóle o tym zapominają.

To jest raz, dwa telefon a smartfon to jest zupełnie inna sprawa. Ja osobiście uważam, że pierwszym telefonem dziecka powinien być telefon komórkowy bez dostępu do Internetu bądź z bardzo mocno kontrolowanym czy ograniczonym nawet internetem Jak pytam rodziców, kiedy dają pierwszy telefon swoim dzieciakom, to najczęściej mówią o dwóch takich momentach: kiedy dziecko idzie po raz pierwszy do pierwszej klasy szkoły podstawowej i drugi moment to jest Komunia święta. I to by się pokrywało w tych naszych wynikach badań, prawda, w dużych miastach 7-8, prawda, przeciętnie 10 lat.

I oczywiście rodzice mówią o bardzo istotnych powodach, bardzo słusznych zresztą i nie ma co ich tutaj negować. Czuję się bezpiecznie, kiedy mogę być w kontakcie z dzieckiem, bo jest w szkole i dziecko się czuje bezpiecznie, bo zawsze może po prostu do mnie zadzwonić, no ale jeżeli rzeczywiście takie, że potrzebują do kontaktu, no to akurat smartfon czy sam internet nie jest jakoś specjalnego do kontaktu potrzebny prawda w tak młodym wieku można spokojnie do siebie zadzwonić.

Moje doświadczenia badawcze, naukowe i też szkoleniowe pokazują, że dzieciaki dostają bardzo często pierwszy telefon, nowy, z dostępem do Internetu, nie są do tego przygotowani. A jeśli nie są przygotowani, jeżeli nie wiedzą o zagrożeniach, nie wiedzą też o szansach jak fajnie, kreatywnie używać mediów cyfrowych na przykład telefonu komórkowego z dostępem do internetu, to jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że będą albo nadużywać tych mediów cyfrowych, na przykład z tego smartfona, albo ładować się w jakieś sytuację ryzykowne.

Czyli odpowiadając na Twoje pytanie, nie wiem, nie jestem w stanie powiedzieć 7, 8, 9 lat, bardziej jest to kwestia jaki to telefon, jak dziecko jest przygotowane, czy ma dostęp do internetu, no i też kwestia ważna, w jakich relacjach jesteśmy z własnym dzieckiem?

Czyli nie chodzi o to, żeby dać dziecku telefon tylko żeby jakoś go do tego przygotować. Ale skąd my możemy o tym wiedzieć, skoro nas nikt nie przygotowywał, bo większość z nas dorosłych, obecnych rodziców dostała telefon czy też zakupiła go sobie będąc już dorosłym człowiekiem. Nie używaliśmy ich jako dzieci.

No i tu jest problem, i ja dostrzegam ten problem na szkoleniach. Jesteśmy pokoleniem, które urodziło się w czasach, kiedy nie było internetu. Też mówię o tym rodzicom słuchajcie, zmieńcie optykę myślenia, pomyślcie sobie, że jak my umrzemy to nie będzie już świadków takich którzy mogliby powiedzieć: A pamiętasz jak nie było internetu jak było fajnie, prawda?

Więc jesteśmy ostatnią pokoleniem, które ma ten kontrapunkt życia bez internetu. On rzeczywiście, ten internet, pojawił się w naszych domach w połowie lat 90, nikt nas nie uczył korzystania z internetu, jesteśmy samoukami, oczywiście my wiemy wszyscy i ja, i ty, że ten internet z połowy lat dziewięćdziesiątych, a ten internet dzisiaj to to zupełnie inny internet, więc już nie mówię o tym, że mamy internet mobilny, ale mam internet oparty o algorytmy. Mamy Internet rzeczy, prawda, no zupełnie inny świat.

Więc myślę sobie, że bardzo często rodzic jest pogubiony w świecie cyfrowym, dlatego nie podejmuje takich rozmów, bo, najnormalniej w świecie, znam część rodziców, mówią, że nie podejmują takich tematów z dzieciakami, Bo nie chcą wyjść na cyfrowych idiotów. Dzieci wiedzą więcej, więc i znowu też, to jest ciekawa rada, myślę, jeżeli dzieciaki wiedzą więcej to my, ich rodzice powinniśmy uczyć się ich aplikacji, ich środowisk, żebyśmy z jednej strony nie odstawali od nich za dużo, chociaż dzieciaki tak nas wyprzedzać cyfrowości, bo Taka jest kolej rzeczy, ale z drugiej strony żebyśmy wiedzieli co te dzieci robią po prostu w sieci.

Czym jest fonoholizm?

Wspomniałeś o tym, że przekazanie dziecku telefonu może doprowadzać do nadużywania. Co to znaczy nadużywanie, pół godziny dziennie, godzina?

No i znowu, to też nie jest kwestia i ilość czasu spędzonego w sieci czy z telefonem komórkowym, nie jest dobrym miernikiem tego czy jesteśmy, przepraszam za kolokwializm, przyklejeni do naszych smartfonów, czy nie. Weźmy sobie dziecko które 3 godziny dziennie używa Internetu bo pokazuje jak fajnie gotuje i piecze ciasto z mamą, prawda albo pokazuje i innych uczy Jak grać na gitarze, czy samo się uczy w oparciu o różnego rodzaju aplikacje i weźmy dziecko które 3 godziny bez sensu robi zdjęcia na Snapchacie i przegląda, nie wiem, gra w jakieś głupie gry, prawda?

Pod kątem czasu spędzonego w sieci, można byłoby powiedzieć, że to jest ten sam użytkownik. Natomiast jakość spędzonego czasu, no umówmy się każdy z nas chciałby mieć dziecko, które 3 godziny pomaga dzieciakom, prawda, zbiera pieniądze dla bezdomnych, ratuje zwierzaki niż nie wiem, rozbiera się w sieci czy przeklina.

Ale my, dorośli też nie spędzamy czasu w internecie jedynie twórczo, kreatywnie i mądrze. No bo gdyby tak było to większość portali społecznościowych przestałaby istnieć.

To prawda, to jest kwestia naśladowania, być może jeszcze do tego tematu wrócimy, bo to jest bardzo ważny wątek, o którym my rodzice zapominamy. Dzieci uczą się przez naśladowanie dorosłych, a jeśli tak, to uczą się również wzorów używania mediów cyfrowych przez nas, prawda?

Wracając do tego nadużywania, to jest w ogóle duży problem, bo potocznie sformułowane zostało takie powiedzenie jak fonoholizm, a ktoś kto nadużywa telefonu komórkowego jest fonoholikiem. Oczywiście jest to bezpośrednia alegoria do alkoholika i alkoholizmu. Więc generalnie w obiegu społecznym funkcjonuje zbitka „zobacz on jest uzależniony od smartfona”.

Oczywiście nie ma czegoś takiego formalnie, nie istnieje to jako choroba, jeżeliby rzeczywiście był fonoholizm jako uzależnienie jako jednostka chorobowa, to musiałaby być to jednostka, która widnieje na Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób Psychicznych. Mamy dwie najważniejsze WHO ICD-10 i amerykańska klasyfikacja chorób DSM-5. Nie ma tam nic o uzależnieniu od telefonu komórkowego, a zatem potocznie my mówimy fonoholik o uzależnieniu od telefonu, natomiast powinniśmy mówić o nadużywaniu, o niekontrolowanym używaniu albo o nałogowym używaniu.

Seksoholizmu też nie ma na międzynarodowych klasyfikacjach chorób, prawda, ale wszyscy wiemy, że jest to problemowe uprawianie seksu. Zakupoholizmu też nie ma, ale my wiemy, że potocznie zakupoholizm de facto oznacza kompulsywne robienie zakupów, więc teoretycznie fonoholizmu nie ma, ale praktycznie problem jest.

Czyli to kwestia czasu aż tam się pojawia do tych listach?

Nie wiem, czy się pojawi akurat fonoholizm na listach. Dla mnie nadużywanie telefonu komórkowego jest raczej związane z nadużywaniem internetu jako takiego, a telefon komórkowy jest tylko narzędziem. Podejrzewam, że może się nie pojawić taka choroba jak fonoholizm.

Dlaczego? Bo być może za 20-30 lat w ogóle smartfonów nie będzie. My mamy kontakt ze sobą i mówimy o smartfonach, natomiast w krajach rozwiniętych, w krajach azjatyckich powoli zaczyna się odchodzić od smartfonów na rzecz różnego rodzaju rozwiązań audio sterowanych głosem, na rzecz jeszcze bardziej miniaturyzacji mediów cyfrowych, które są, nie wiem, wpinane w ciało, w koszule, w odzież.

Jak chipy?

Docelowo do chipów nam bardzo niedaleko brakuje, prawda. Młody chińczyk naprawdę trudno mu wyjść bez smartfona z domu, bo on tu w tym smartfonie ma bardzo dużo, a coraz częściej mamy już różnego rodzaju rozwiązania wdrożone, że nie potrzebujemy smartfona tylko potrzebujemy chipa pod skórę i tam mamy wszystkie zapisy, prawda.

I nie trzeba ładować.

I nie trzeba ładować, prawda i nie zgubisz, prawda, ale z drugiej strony pojawia się problem, okej w porządku, a jak ktoś zhakuje i przejmie moje dane? W chipie mam informacje, nie wiem, o karalności, o chorobach, o wypadkach, nie wiem, o rodzinie, o mojej, nie wiem, orientacji seksualnej religijnej i tak dalej i tak dalej.

Takie Czarne Lustro się spełnia trochę.

No powiem ci, że jak oglądam różnego rodzaju odcinki Czarnego Lustra, no to niektóre rzeczy, to nie jest jakaś przyszłość za dziesięć, dwadzieścia lat, te rzeczy się po prostu zaczynają dziać. Wracając do tego fonoholizmu, więc teoretycznie problemu nie ma, ale to, że problemu teoretycznie nie ma, ale to, że problemu teoretycznie nie ma wcale nie oznacza, że nie ma praktycznych skutków tego, że teoretycznie problemu nie ma. Bo rzeczywiście, jeżeli problemu nie ma, to sorry, ale nie ma kasy na finansowanie leczenia. Jeżeli teoretycznie problemu nie ma, to nie ma całej kwestii diagnostycznej.

Czyli na przykład, sprowadzając naprawdę naszą rozmowę do takiego poziomu podstawowego, psycholog i pedagog w szkole nie ma żadnych narzędzi diagnostycznych dotyczących tego, jak dziecko jest ściągnięte w cyfrowy świat w smartfonie, no bo nie ma kryteriów diagnostycznych, prawda, więc jeśli nie ma kryteriów diagnostycznych, jeżeli nie ma problemu no to realnie nie ma kasy. Ale my widzimy, że realnie problem jest i problem narasta. No i teraz pytanie, jak myślisz jaki odsetek młodzieży między 12 a 18 rokiem życia jest uzależnionych od smartfona?

No dajmy na to 50.

Ja stawiam to pytanie rodzicom i nauczycielom i wszyscy raczej mówią 80%, 100%. Moje badania prowadzone w latach 2015/16 i teraz w tej edycji 2017/18 wskazują wprost: osoby, które są skrajnie przywiązane do smartfonów stanowią 2,3% wszystkich badanych osób. To są osoby, które są tak związane ze swoimi smartfonami, że się trzęsą jak ich nie mają, jak alkoholik, który po prostu jest na głodzie, tak

To są osoby, które nie rozstają się z telefonem, to są osoby, które nie wyobrażają sobie życia bez obecności smartfona, a jak jego nie ma, to są rozdrażnieni, lękliwi, apatyczni, potrafią się posunąć do agresji słownej, a nawet agresji fizycznej. Miałem kilka takich przypadków, że po szkoleniu z rodzicami podeszła do mnie mama czy tata i mówi „Proszę pana, co mam zrobić, mój syn pobił mnie, bo zabrałam mu konsole do gier”.

Kwestia konsoli do gry, ale de facto czy to jest konsola do gry czy portal, generalnie moglibyśmy powiedzieć, że obracamy się w problemie szeroko rozumianych e-uzależnień, których znowu formalnie nie ma. Więc można byłoby powiedzieć, że bardzo często my dorośli demonizujemy tę młodzież. 2,5% to mało.

Czyli w klasie 40-osobowej jedna osoba.

No, a w moich badaniach jak przebadaliśmy 30000 to 2,5% to jest około 700 osób. I teraz, te 700 osób, Jarek, to są osoby, które tak jak stoją, powinny iść do psychoterapeuty. Nie ma co czekać. Najlepiej powinni pójść z rodzicami i w mojej opinii większość psychoterapeutów powiedziała by tak: Maciej, Jarek, to nie jest problem uzależnienia od mediów cyfrowych. To jest skutek niskiej jakości więzi i relacji panujących w domu. Więc wyobraź sobie, nie wiem, czy widziałeś dziecko, 2-3 lata rozryczane w restauracji, bo nie może zjeść bez tableta.

Może to bunt dwulatka, trzylatka?

Może to jest błąd rodziców. Oczywiście, ja jestem daleki od tego, żeby wskazywać winnych, ale jeżeli już by myśleć w kategoriach winy, to naprawdę ostatnią osobą winną w tej sytuacji jest dziecko.

Więc wtłaczamy czasem, my rodzice, w sposób totalnie nieświadomy, bo tak naprawdę my mówimy o smartfonach, w wieku 7,8,10 lat, ale przecież dzieciaki z nowych technologii korzystają tak naprawdę już od urodzenia, prawda? Nocniki z wysięgnikiem na tablet, bujaczki z wysięgnikiem na tablet, tableciki, prawda.

Żeby były spokojne, dały trochę odpocząć rodzicom, żeby nie płakały podczas jedzenia, jak już powiedziałeś. Zdecydowanie to jest wygodne.

To jest wygodne, o takich rodzicach mówi się, że to są tabletowi rodzice. To jest ta kwestia, o której już żeśmy wcześniej rozmawiali, jak my, rodzice przygotowujemy dzieciaki do korzystania z mediów cyfrowych. Bardzo często w sposób nieświadomy, w oparciu o to, że mamy niską wiedzę, po prostu wtłaczamy nasze dzieciaki w ten świat, w ogóle nie stoją za ich plecami, albo nawet nie za plecami, nie trzymając ich za rękę. I to jest problem.

Problem, który bardzo często widzę, jak szkolimy rodziców, jak w szkole nauczycieli i szkolę uczniów, to tak naprawdę najbardziej ważną grupą, która wymaga szkolenia, to są przede wszystkim rodzice. Rodziców trzeba dzisiaj szkolić, w mojej opinii, w co najmniej dwóch zakresach.

Po pierwsze, pokazywać im i uczcić ich nowych technologii, jak one są ważne w ogóle dla dzieciaków i jak można budować, mimo wszystko, jakiś kontakt z dzieckiem. Nie mówię, że relacje w oparciu o różnego rodzaju cyfrowe rozwiązania, ale szczerze tego każdy głupi może się nauczyć. Prędzej czy później obczaimy Snapchata, Instagrama, Tiktoka, prawda i różne inne rzeczy.

Natomiast rodzice potrzebują wsparcia również czegoś, czego trudniej się nauczyć. W kompetencjach miękkich. W przytulaniu, w mówieniu, że dzieci są dla ciebie ważne, w podkreślaniu ważności i budowaniu takiego poczucia pewności siebie dzieci, w sposobie spędzania czasu wolnego, kierowaniu tego czasu wolnego, tych podstawowych zadań rodzicielskich. I ja Jarek to zobaczyłem bardzo mocno w tym eksperymencie w Gdyni, co 2 lata temu przeprowadziłem na próbie ponad 100 dzieciaków, gdzie przez trzy doby nie mogli używać mediów cyfrowych. Przeciętnie tym dzieciakom, tej młodzieży w sumie, bo to było 13-17 lat, więc to nie są już dzieci, prawda, to są nastolatki.

No często świadomi użytkownicy już tacy internetu.

No, zdecydowanie im się przeciętnie zwolniło około 4 godzin czasu wolnego w ciągu dnia. Tak o! Nie? Nie korzysta z internetu, z telefonu, z różnych gadżetów, z iPodów, iPadów. No po prostu 4 godziny ci się zwolniło. I co się okazało? Że ani dzieciaki, ani rodzice, w ogóle nie wiedzieli jak ten czas zagospodarować.

Jak za starych dobrych czasów mogli się ponudzić.

Nuda, to pewnie też możemy o tym pogadać, ale naprawdę, żeby się nudzić bez obecności mediów cyfrowych to czasami ludzie nie wytrzymują.

No bo automatycznie bierzesz, nawet w autobusie, na przystanku…

Badania, które prowadzimy, mówią wprost: jeśli się nudzisz, bardzo często zaczynasz w sposób niekontrolowany używać mediów cyfrowych, najczęściej jest to smartfon.

Bo masz go pod ręką.

Wracając do eksperymentu w Gdyni, jeżeli my w Gdyni wyssaliśmy nowe technologie z domów, to wyssaliśmy te nowe technologie razem z kompetencjami rodzicielskimi związanymi ze spędzaniem czasu wolnego? Nie. Tych kompetencji w ogóle tam nie było. I to jest to, że tak naprawdę ja sobie nie myślałem, że po kilku, po pięciu już latach badań zjawiska nadużywania mediów cyfrowych, dojdę i skręcę również w działaniach fundacji, dojdę do takiego stwierdzenia, że im bardziej świat cyfrowy, tym bardziej powinniśmy dbać o relacje.

Właśnie o tę relację bezpośrednią. A zatem, jeśli mamy tę osobę przyklejoną do smartfona, to w jakimś sensie dla mnie jest to wyraz tego, że gdzieś na linii rodzic-dziecko coś poszło nie tak. Innymi słowy, czego my rodzice nie damy dzieciom w pierwszych latach życia i potem, dzieciaki sobie znajdą same w sieci. Tylko pytanie czy to będzie ciepłe, długotrwałe, bezpieczne? Może nie być.

Kluczowa rola silnych relacji rodzinnych

Powiedziałeś o tym, że jeśli ktoś nie wyobraża sobie życia bez telefonu, no to jest już uzależniony. Ja, patrząc na siebie w tej chwili i myśląc o tym, no nie do końca sobie wyobrażam życie we współczesnym świecie bez telefonu, bo po pierwsze kontaktuje się z wszystkimi, jest mi potrzebny do pracy, płacę nim za parking, płacę za zakupy, sprawdzam treningi, planuję sobie dzień, poznaliśmy się przez internet, tak samo my, więc no nie czuję się uzależniony, ale korzystam z niego i jestem użytkownikiem aktywnym. Gdzie jest granica?

Wiesz, podałem kilka symptomów, natomiast rzeczywiście tę granicę trudno wskazać, natomiast myślę sobie, że jest kilka takich czynników, po których możemy powiedzieć, że zaczynamy mieć problem z patologicznym przywiązaniem do smartfona. Kompulsja, czyli wykonywanie pewnych czynności pod wpływem nie dającego się opanować wewnętrznie przymusu.

Jeśli ja wewnętrznie czuję, że nie wyobrażam sobie życia bez telefonu, jeżeli ja wewnętrznie czuję, że, ja muszę go mieć przy sobie i ten wewnętrzny czucie to jest wewnętrzny przymus, czyli jeżeli ja tracę wolność, taką zwykłą wolność w używaniu smartfona, to to jest pierwszy czynnik, na który należy zwrócić uwagę. Czyli wykonywanie czynności, pod wpływem nie dającego się opanować wewnętrznie przymusu.

Dwa, to jest, o tym żeśmy troszkę powiedzieli, to jest wystąpienie objawów abstynencyjnych. Zupełnie inna sytuacja jest, kiedy dziecko dużo korzysta z telefonu komórkowego albo z gry, ale jak mu powiesz słuchaj teraz jest czas na naukę i dziecko odchodzi od klawiatury, od telefonu i się uczy, to jest zupełnie inna sytuacja, niż dziecko zaczyna wrzeszczeć, krzyczeć, tupać nogami. To jest druga kategoria objawów, na który powinniśmy zwrócić uwagę. Trzecia bardzo ważna rzecz, negatywne skutki.

Bo pytanie jest takie, używasz, sam powiedziałeś, że używasz często telefonu komórkowego i de facto nie wyobrażasz sobie życia zawodowego bez telefonu komórkowego.

W dużej mierze tak.

Ale czy to używanie telefonu komórkowego w celach zawodowych przynosi tobie jakieś negatywne skutki? Raczej nie.

No nie o takie, których mógłbym na pierwszy rzut myśli, oka wymyślić.

Właśnie, na przykład takim negatywnym skutkiem jest sytuacja, w której zaniechamy albo zaprzestajemy realizować nasze pasje, hobby, zainteresowania.

Okej. Nie no to raczej nie, nieraz przeciwnie. Mnie telefon mobilizuje do biegania, żeby troszkę więcej potrenować.

No właśnie, więc jeżeli mamy dziecko, które używa telefonu i dzięki temu my widzimy, że się rozwija, na przykład, że chudnie, bo biega, prawda, bo sobie monitoruje czas, bo robi sobie postępy, wykorzystuje telefon do nauki podnosi swoje oceny, to jest okej. Ale jeżeli dziecko traci pasję, hobby, zainteresowania, jeżeli opuszcza się w nauce, jeżeli zamyka się na innych, no to to są już te negatywne skutki.

Kolejna bardzo ważna rzecz, to jest, myślę, że kwestia tolerancji, o której często się mówi. Specjaliści często mówią, my niespecjaliści często o tym zapominamy, wyobraź sobie pracoholika, który w niedzielę musi iść do roboty, prosta sprawa, on jak nie pójdzie do roboty, on jest najgorszym domownikiem.

Załóżmy, że to jest facet i żona w końcu mówi wiesz co, ty idź do roboty i wróć za dwie godziny. Koleś idzie do roboty, za dwie godziny wraca. On jest zluzowany napięciowo, on jest pozbawiony jakiś tam lęków, strachów, obaw, on jest mega super domownikiem do 17-18, bo potem znowu zacznie. Ale co się okazało?

Okazało się, że on potrzebował dwóch godzin, żeby zredukować lęk i napięcie wynikające z tego, że on nie może iść do pracy, że on chce, a nie może. W końcu żona powiedziała idź. Jeżeli to małżeństwo nie będzie nic z tym robiło, to ten koleś, pracoholik, on za 5 lat będzie potrzebował na przykład 5 czy 6 godzin, żeby pójść w niedzielę.

Albo w cug wpadnie.

Albo w cug wpadnie. Czyli mówimy o zwiększonej tolerancji, czyli potrzebujemy więcej jednostki czasu, żeby wyjść podobnie nasyconym z danej czynności.

Czyli to się zwiększa?

To się zwiększa. No i oczywiście bardzo ważna kwestia, myślę, że też o niej warto wspomnieć, a mianowicie nadużywamy smartfona i wiedząc o negatywnych skutkach na nasze życie, cały czas to robimy. Więc to są takie czynniki, po których można powiedzieć, że zaczynamy mieć problem. Choć tak jak mówię, nie ma testów diagnostycznych, my w fundacji pracujemy nad takimi testami diagnostycznymi, ale to jest praca na lata, trzeba robić badania na dużych próbach, trzeba robić badania na próbach nie tylko młodzieży, ale osób starszych, prawda, dorosłych, musimy ponawiać te badania.

Fonoholizm jest, choć teoretycznie go nie ma, ale realnie rzeczywiście mamy część dzieciaków, nie tylko dzieciaków, to jest też ważne, wlampionych totalnie i przyklejonych do smartfonów. No i tu jest ta kwestia ważna. Ja widzę, Jarek, że problem nadużywania smartfonów to nie jest problem dzieciaków i młodzieży. Nie tylko.

To jest w dużej mierze problem dzisiejszych 30-40 latków. Tak jak powiedziałem na początku rozmowy, mija 20 rok jak ja używam telefonu komórkowego. Oczywiście, znowu, tak jak internet dzisiaj, zupełnie inny jest smartfon, prawda, ale można byłoby powiedzieć, że 20 lat to wystarczający czas, żeby naprawdę, jeżeli mamy złe nawyki, jeżeli już byłoby uzależnienie, można byłoby powiedzieć, że to jest wystarczający czas, żeby się uzależnić. Dzieciaki nie są uzależnione. Dzieciaki mają złe nawyki.

Ja zmieniam optykę myślenia. Nie należy mówić o uzależnieniu, tylko należy mówić o higienie osobistej. Ja podaję tę ciekawostkę, ona dla mnie jest zawsze wymowna: ponad 7,5 miliarda osób na świecie, 5 miliardów używa Internetu 4,5 miliarda osób używa szczoteczek do zębów. Zawszę to mówię, to się jakoś, oczywiście to się pewnie będzie zmieniało.

Coraz więcej będzie używać telefonów.

Coraz więcej będzie używać telefonów i coraz więcej osób jest na świecie, prawda, ale stawiam rodzicom pytanie, czy higieniczna jest sytuacja, w której dziecko ciągle czeka na kontakt, aż ktoś do niego napisze zadzwoni? No nie.

Czy higieniczne jest branie ze sobą telefonu wszędzie? No nie.

Czy higienicznie jest używanie telefonu na przejściach dla pieszych? No nie.

Czy higieniczne jest używanie telefonu tuż przed zaśnięciem? Na pewno nie. czy higieniczne jest i tak dalej, i tak dalej. tu nie chodzi o uzależnienie, tu chodzi o zły nawyk. Złe nawyki nie spadają z kosmosu, jak wiemy, prawda, to nie jest tak, że leżę sobie w nocy

To było wypracowane latami.

Dokładnie, są wypracowane latami, miesiącami. No i w dużej mierze albo brak kontroli rodziców, albo też nieodpowiednie używanie mediów cyfrowych czy telefonów przez rodziców powoduje, że dzieciaki łapią te złe nawyki bardzo często od nas, dorosłych.

Jeszcze przed rozmową myślałem, że cię zapytam o to jak odciągnąć dzieci od telefonów, ale widzę, że to pytanie muszę nieco rozszerzyć. Jak odciągnąć dzieci i siebie od telefonów?

Wspólnym byciem. Ja wiem, że to głupio zabrzmi, tak, tak jak bardzo często nauczyciele się pytają: no ale pana, co robić? Przede wszystkim rozmawiać. w przypadku dzieci i młodzieży i nas dorosłych powiem, że wystarczy być. Ale znowu moje doświadczenia badawcze, również tego eksperymentu społecznego Poza Siecią w Gdyni, pokazują, że rodzice często, często ich nie ma przy dzieciach.

Zresztą jak ja byłem mały to też nie pamiętam żeby specjalnie mama z tatą koło mnie tam latali, prawda, też mieli swoje życie w sumie, ale jak budować odpowiedzialność cyfrową, jak odciągać dzieci od mediów cyfrowych? przede wszystkim myślę sobie, że z jednej strony być i doprowadzić do takiej sytuacji, że cokolwiek dziecko nie zrobi, złego, pozytywnego w sieci, najczęściej mówimy o złych rzeczach, to żeby doprowadzić takie do takiej sytuacji, że dziecko ma pełną pewność, że cokolwiek nie zrobi w sieci może liczyć na wsparcie swoich rodziców.To jest jedna rzecz.

Dwa, przepraszam, głupio to zabrzmi, ale wspólne bycie to na przykład wspólne zjadanie posiłków. W 2014 roku, taki odpowiednik GUS-u naszego Głównego Urzędu Statystycznego w Wielkiej Brytanii, jak badał narodowe szczęście młodych dzieciaków, robił takie badania narodowe na temat szczęścia dzieciaków, to od 2014 roku do tego koszyka rzeczy, które budują szczęście dodali bardzo prostą rzecz, wspólne jedzenie posiłków z rodzicami. Więc może głupio zabrzmi, ale…

Niby to oczywista sprawa.

Jeżeli ktoś mnie zapyta, jak się buduje odpowiedzialność cyfrową, to się buduje poprzez bycie i poprzez wspólne jedzenie posiłków chociażby bez mediów cyfrowych, nie? Więc to nie jest takie odjechane w kosmos.

No już na poziomie VIP czy też Premium wspólne przygotowywanie posiłków.

Wspólne przygotowywanie posiłków, ja powiem więcej, planowanie posiłków, prawda, i znowu moglibyśmy powiedzieć, że bardzo fajnym pomysłem, który będzie regulował i będzie na pewno wpływał pozytywnie, jeżeli będzie to wdrożone, na bezpieczne i odpowiedzialne używanie mediów cyfrowych przez nasze dzieciaki, to jest kwestia stosowania domowych zasad. O tym też wiele razy żeśmy rozmawiali, na różnych konferencjach, debatach.

Też się tym zajmowałeś i cały czas zajmujesz, ale nie ma dla mnie, osobiście, odpowiedzialnego używania mediów cyfrowych przez dzieci i młodzież bez stosowania zasad. Oczywiście tu oboje wiemy, ale to trzeba powiedzieć to nie jest tak, że budujemy zasady w ten sposób, weź, masz tutaj, weź sobie coś wymyśl i przestrzegaj. No nie, to trzeba razem zrobić, to trzeba wspólnie przestrzegać i tu jest widzisz problem. jak rozmawiam z dzieciakami i mówię: słuchajcie, jakie macie zasady?

No że nie mamy i tak dalej. Potem się okazuje, że jakieś mają, prawda. Jak im zadaję pytanie: słuchajcie jak taki kodeks domowy gdybyście stworzyli, to wy byście mieli większy problem z jego przestrzeganiem, czy rodzice? Nie no i dzieciaki mówią: proszę pana, ja to bym taki kodeks miała, chętnie, ale mój tata by se z tym nie poradził, na przykład, nie? Więc domowy kodeks, ale po pierwsze wspólnie przygotowany, a przede wszystkim wspólnie tworzony. dlaczego te dwie rzeczy są ważne?

Bo wspólne przygotowanie i wspólne tworzenie, pierwsze co robi, chociaż tego nie widać, podnosi podmiotowość dziecka w rodzinie. Psychologowie nazywają procesem parentyfikacji. Jak ja byłem mały to bardzo często słyszałem nie, bo nie,

Dzieci i ryby głosu nie mają.

Co wolno wojewodzie to nie tobie, smrodzie. Pamiętamy to doskonale. Niestety cały czas tacy rodzice niektórzy są. Ale poziom parentyfikacji, to jest czy w ogóle proces parentyfikacji, to jest proces włączania dziecka w podejmowanie decyzji i stanowienie o tym co się dzieje w domu.

Jeżeli damy możliwość dziecku współtworzenia pewnych zasad, wymyślania tych zasad, jeżeli damy dziecku obraz, że nie tylko ono musi się borykać z tymi zasadami, ale również czasem stanowi to problem dla rodziców, żeby te zasady przestrzegać.No to ten proces parentyfikacji bardzo mocno powoduje upodmiotowienie dziecka w rodzinie. A to jest bardzo ważne, żeby dziecko, które jest z nami, jest naszym dzieckiem, mieszkamy pod jednym dachem, miało wpływ, miało pełne poczucie, że ono decyduje o losach tego, co jest ważne w życiu rodziny.

No i bardzo ważna kwestia w przypadku wspólnego tworzenia. jeżeli dziecko przestaje przestrzegać zasad, zawsze możemy powiedzieć: Ty no słuchaj Antek, przecież to nie są moje zasady, prawda, razem je ustaliliśmy, pamiętasz tę sobotę, tę niedzielę?

Więc jeśli dopuszczamy dzieci do tworzenia zasad, automatycznie podnosimy ich nie tylko podmiotowość, jako dzieci, ale powodujemy, socjologicznie to zabrzmi, zwiększone poczucie tożsamości z wypracowanym dokumentem. On po prostu

Traktuje jak swój.

Dokładnie tak. I ma pełne prawo. dlaczego? no bo przecież sam to pisał, tworzył i tak dalej. No nikt go nie zmuszał, prawda, bo osobiście no wykluczamy te wszystkie sytuacje, w których rodzic każe mu napisać jeszcze wciska dziecku kit, że dziecko to samo zrobiło. więc to jest kolejna rzecz w kontekście odciągania. Chociaż słowo odciąganie mi w ogóle nie pasuje, nie? Chociaż i tak jest lepsze niż bezwzględny zakaz.

To chyba jest nierealny do wypracowania obecnie już? I tak że chyba jest bez sensu.

Wiesz co, ja ci powiem tak. W Ośrodku Szkolenia Nauczycieli, w pewnym mieście na południu Polski, prowadziłem szkolenie dla katechetów świeckich i zakonnych i w przerwie przychodzi do mnie mama z tatą, oboje katecheci i mówią:

Proszę pana bardzo się cieszę, że pan przyjechał. Nie, my nie mamy w ogóle takich problemów, o których pan mówi. Ja mówię: wow, jak to się stało? jak wy żeście to zrobili?

Nie mamy dzieci?

Nie, moje dziecko nie ma dostępu do telefonu, do internetu i nie ma konta na portalach społecznościowych i nie ma swojego telefonu komórkowego? A ile ma lat? 17.

Dla mnie w społeczeństwie cyfrowym są to zachowania noszące znamiona przemocy. nie w świecie cyfrowym, Jarek.

Ja podejrzewam, że chyba tak naprawdę, jak ten syn czy też córka. No za parę lat wyjdzie z domu, czy też pojedzie na studia, czy po prostu już stanie się samodzielnym człowiekiem dorosłym, to to może przyjąć odwrotne skutki i po prostu rzuci się w wir technologii.

Ja myślę, że ten syn na pewno ma portale i skitrany telefon u kolegów i to jest żenujące. Ale to jest oczywiście jeden przykład, prawda, takich przykładów można byłoby pewnie mnożyć. Natomiast ja to widzę w szkołach. Szkoła mówi tak: Panie Macieju. bo przecież też jeździmy po szkołach i prowadzimy zajęcia, my nie mamy żadnych problemów, mamy bezwzględny zakaz przynoszenia telefonów do szkoły. Ja mówię, czyli dzieciaki nie mogą korzystać w sposób kreatywny na zajęciach? No nie, nie mogą.

A przed szkołą Pokemony.

A przed szkołą łapią Pokemony. Więc to jest bez sensu. Najgorsze rozwiązanie, jakie można w szkole zafundować uczniom, to jest bezwzględny zakaz używania smartfonów, którego nikt nie jest w stanie przestrzegać i który tylko o dziwo dotyczy dzieciaków.

A takie szkoły widzę, że bezwzględny zakaz korzystania na przerwie, a nauczyciel sobie chodzi na przerwie i tam, nie wiem, nie. Ja prowadzę zajęcia z uczniami. Wolę, jak nauczyciel znika z klasy, ja sobie z dziećmi poradzę. One się bardziej wtedy otwierają, prawda i tak dalej. „O człowiek z zewnątrz przyjechał to możemy sobie pogadać.”

Ale czasem jest tak, że nauczyciel uprze się i mówi: Ja chcę być na pana zajęciach, a bo ja niestety muszę być na pana zajęciach, sobie siądę z tyłu i najczęściej jak nauczyciel siada z tyłu co robi?

Odpala telefon?

Odpala telefon. I to jest kuriozum i ja prowadzę 90 minut warsztat dzieciakami, a nauczyciel najczęściej babeczka siedzi i słychać tylko przychodzące na Messengerze wiadomości, widać, że po prostu dziewczyna siedzi i jest cała zanurzona w świat portali społecznościowych.

Ja przychodzę do niej i mówię: Przepraszam Niech pani ściszy ten telefon. Więc ryba psuje się od góry. Nie bezwzględne zakazy, a zasady. Obecność, a konto nieobecności, prawda. Wspólne spędzanie czasu, oczywiście ja jestem świadomy, ja mogę z moim Antkiem, który ma 6 lat wspólnie spędzać czas. Moja córka, która ma 16 nie chce swojego wolnego czasu spędzać ze starym, no proszę cię.

Ja wiem, że przyjdzie taki moment i każdy rodzic wie i powinien wiedzieć, że przyjdzie taki moment, że w pewnym czasie dziecko nie będzie chciało z nim i wyjechać na wakacje, do niego przytulać, bo dziewczyna 16, 17 ,18 lat będzie szukała, nie wiem, swojego chłopaka, no różne rzeczy, prawda?

Staje się dorosłym człowiekiem.

Staje się dorosłym człowiekiem, więc tym bardziej zawsze nawołuje. Jeżeli mam zajęcia z rodzicami, którzy mają naprawdę małe dzieciaczki w okresie przedszkolnym albo szkolnym, mówię, kurczę łapcie te chwile, kiedy dziecko chce się do was przytulać.

Pytasz się jak się buduje odpowiedzialność cyfrową. No to ci powiem w ten sposób: byłem świadkiem tego i strasznie mnie to ubodło. U mojego kolegi siedzimy razem coś tam na komputerze robimy, a szukaliśmy nart na wyjazd na narty i przychodzi do niego jego synek, który ma tam 4 lata czy 5, wdrapuje mu się na kolana, a mój kumpel mówi: Nie widzisz, że teraz pracuję z wujkiem? Musisz mi teraz wchodzić? Dziecko 2 razy taki komunikat usłyszy, za trzecim razem nie przyjdzie.

To jest a odpowiedzialność cyfrowa. Sorry, odkładasz komputer, przytulasz dziecko i mówisz: słuchaj, kocham cię bardzo, ale rozmawiam z wujkiem. Daj nam 10 minut, jak chcesz weź zabawki, przyjdź, chodź się pobaw, zaraz do ciebie przyjdę. No i oczywiście idziesz za te 10 minut, prawda, a nie że po prostu odpychasz dzieciaka, nie?

Jak się buduje odpowiedzialność cyfrową? Jeżeli prowadzisz samochód i piszesz sms-y i twoje dziecko ma dzisiaj, nie wiem, 8-9 lat, siedzi z tyłu, ono za 10 lat będzie kierowcą. Jeżeli ty cały czas będziesz pisał sms-y i na szczęście co daj Boże, nic się nie stanie, dożyjesz, to twoje dziecko, ono idąc na prawo jazdy, ono będzie święcie przekonane, że pisanie sms-ów jest czymś normalnym. Dlaczego? No bo mój ojciec przez ostatnie 10 lat prowadził i pisał sms-y.

Kiedy my spisywaliśmy nasz domowy kodeks właśnie używania telefonów, ustaliliśmy zasady dla dzieci, znaczy dla córki i też dla nas, dla dorosłych, dla mnie i dla żony. Właśnie jednym z nich było to, że nie będę korzystał z telefonu bez zestawu głośnomówiącego. Po to, żeby pokazać, że my też mamy zasady do przestrzegania.

I to jest ważne, nie? Bo ja się kiedyś wiele lat zajmowałem bezdomnością. Dlaczego bezdomni, którzy mieszkają poza placówkami, bardzo często przebywają w tej ulicy po trzy, cztery, pięć osób rzadko sami? bo są towarzyszami niedoli. Czyli jeżeli ja byłbym bezdomnym i ty byłbyś bezdomnym i byśmy się spotkali na ulicy, sorry Jarek, ale bym się cieszył, że ci się nie udało. Że ty też jesteś bezdomnym.

Myślałem, że tu chodzi o to, żeby sobie pomóc?

Wiesz, pomóc sobie, oczywiście, jak najbardziej, oni też się gromadzą po to, żeby nie czuć się samotni, żeby sobie pomóc, ale jeżeli widzisz, że nie tylko ty jesteś ofiarą losu i że ci się życie nie udało, ale jest jeszcze kilku facetów, którzy też podobnie mają, po prostu jest ci łatwiej.

To jest to właśnie towarzyszenie w niedoli. I wydaje mi się, że zasady używania mediów cyfrowych, one w większości przypadków mogą być postrzegane jako taka niedola dziecka, prawda? O że ktoś przychodzi i mi ogranicza. Więc jeśli rodzic bierze na siebie również zobowiązania, on jest towarzyszem niedoli dziecka, prawda? Oczywiście, trzeba to dobrze sprzedać dziecku, żeby nie czuło się towarzyszem niedoli, tylko żeby przyszło do klasy i podziało: słuchajcie, ja już nie jestem taki mały.

Dlaczego nie jesteś mały? Bo ja już mam domowe zasady używania telefonów. Tak? ale jak to się stało? No więc to jest cały proces, nie? Jak stworzyć takie zasady i w jaki sposób je stworzyć, żeby dziecko przyszło w poniedziałek do przedszkola i powiedziało: słuchajcie, a ja mam zasady, haha, super, fajnie, się cieszę. A nie żeby przyszło i płakało: Słuchajcie, mam zasady, nie?

Dbam o Mój Z@sięg. Fonolandia. Idą Święta.

Wspominałeś już o gdyńskim eksperymencie, kiedy to setce młodzieży zabraliście telefony na 3 dni.

Żeby było tak, nikt nikomu nie zabierał, natomiast uzgodniliśmy na zasadzie umowy społecznej, że oddają swoje media cyfrowe rodzicom. Nie mamy powodów, żeby myśleć, że nas okłamali w jakiś sposób, nie? Ale nikt nikomu nic nie zabierał.

Więc był ten eksperyment społeczny, mówiłeś już o warsztatach dla nauczycieli, warsztatach dla rodziców. Wszystko to dzieje się w ramach fundacji Dbam o mój zasięg. I jakie jeszcze działania prowadzicie w tym celu, żeby poprawić te higienę korzystania z mediów cyfrowych w rodzinach, w domach?

Aktualnie robimy dwie ważne rzeczy. Jedna to jest taka rzecz, którą dopiero żeśmy zaczęli, ale chcemy, żeby ona była cykliczna. to jest kampania społeczna „Idą święta nie o sms-ie, lecz o kartce pamiętaj”.

Chcemy stworzyć w ogóle w Polsce takie przekonanie, że jak przychodzi czas Świąt Bożego Narodzenia, że jednak wracamy do tej analogowej tradycji i że wspólnie wypisujemy, tworzymy, kleimy kartki świąteczne, potem je wysyłamy. Mnóstwo fajnej radości może być przy tym. I to rozpoczynamy ten projekt, on będzie trwał, on się zakończy razem ze świętami, ale chcemy go kontynuować, bo już widzimy, że po prostu ten projekt można strasznie mocno rozwinąć. Więc to jest kampania społeczna.

Natomiast jesteśmy w przededniu, praktycznie już się ukazała, Fonolandia, czyli materiał edukacyjny wymyślony przeze mnie i przez moich kolegów, koleżanki, właśnie skierowany do 5-6 latków i do uczniów klas 1, 2, 3, gdzie nauczyciel w oparciu o specjalnie przygotowany boks dla nauczyciela, gdzie ma różnego rodzaju pomoce dydaktyczne, będzie mógł przeprowadzić 15 zajęć z dzieckiem w przedszkolu, bądź uczniem wczesnej edukacji, właśnie o higienicznym używaniu telefonów komórkowych i mediów cyfrowych.

Więc nauczyciel ma swój boks, a dziecko, uczeń, ma swój zeszyt ćwiczeń podzielony na trzy obszary: dom, szkoła albo przedszkole w zależności czy to jest 5-6 latek czy uczeń 1,2,3 i trzeci obszar to przestrzeń publiczna. nie używamy słów uzależnień, cyberprzemoc, hejt, prawda, i tak dalej, bo to nie czas i nie miejsce, ale poszczególne zajęcia dotyczą rozwiązywania konfliktów, które są związane z nadużywaniem telefonów.

Dlaczego nie przed snem?

Dlaczego nie podczas posiłków?

Dlaczego ważna jest wspólna zabawa, prawda?

Co się stanie, jeżeli bierzesz telefon i idziesz z nim przez jezdnię, prawda, przechodzisz? więc tutaj, to o czym żeśmy coś mówili.

Odchodzimy od uzależnienia, mówimy o higienicznym używaniu. Kiedyś ktoś mi zadał pytanie, co będzie sukcesem Fonolandii? no bo oczywiście ten sukces można jakoś nie rozumieć. Natomiast ja myślę sobie tak: Że jeżeli ten materiał rzeczywiście ma być dobry, to on będzie dobry wtedy, kiedy dziecko zwróci uwagę rodzicowi, który prowadzi samochód i pisze sms-y, i powie tak: tata, mama, wiesz co, nie używaj telefonu jak prowadzisz, bo ja miałem takie zajęcia i tam mi pani powiedziała, że jak jedziesz 70 km/h to przez 7 sekund, a tyle czasu potrzeba na sprawdzenie średnio długości sms-a przejeżdża 136 m.

To jest sukces Fonolandii. Dlaczego materiał dla 5-6 latków i dla klas 1, 2, 3? Bo osobiście uważamy, że jeżeli będziemy po raz pierwszy rozpoczynać rozmowę ze starszymi dzieciakami niż 10, 11 czy 12 lat, to jesteśmy bardzo mocno spóźnieni. Postawy, nie tylko wobec używania mediów cyfrowych, one kształtują się od najmłodszych lat. więc 5-6 lat uznaliśmy, że to jest dobry moment, żeby zacząć rozmawiać z dzieciakami na temat higienicznego i bezpiecznego używania mediów cyfrowych. Taka jest Fonolandia.

To się będzie odbywało w każdej szkole?

To się będzie odbywało w szkole, która zakupi tą Fonolandię. To jest projekt płatny. wiele rzeczy robimy jako fundacja bezpłatnych, natomiast też myślimy o swojej działalności statutowej, chcemy zebrać pieniążki na kolejne nasze różne ciekawe pomysły.

To jest projekt płatny, najczęściej boksy zestawy dla nauczycieli kupują szkoły, natomiast zeszyty ćwiczeń bardzo często zamawiają rodzice z pieniędzy rad rodziców, prawda, z własnych środków, żeby te koszty jakoś podzielić, prawda, ale jeżeli ten materiał trafi do dziecka i do szkoły to naprawdę on jest tak sensownie ułożony przez ekspertki, które napisały zeszyty ćwiczeń dla dzieciaków, że naprawdę można rok fajnie przepracować tym materiałem edukacyjnym i nie ma takiego materiały edukacyjnego.

Ja pamiętam jak w 2016 roku pisałem ekspertyzę dla Najwyższej Izby Kontroli na temat tego jak gminy i szkoły są przygotowane do rozwiązania problemu e-uzależnień. I jednym z wniosków, który tam sformułowałem na zasadzie pracy swojej eksperckiej, był wniosek taki: w Polsce brakuje długofalowych programów mówiących o bezpiecznym używaniu mediów cyfrowych.

Najczęściej, jeżeli do szkoły przychodzi ktoś i mówi o bezpiecznym używaniu internetu, to umówmy się, bardzo często jest to pojedyncza pogadanka. Jeżeli jest zrobiona fajnie przez eksperta zewnętrznego, to jeszcze jak cię mogę, ale bardzo często to rzeczy są celowane na wychowawcę i są jakieś po prostu dziwne lekcje krzaki robione na godzinach wychowawczych, w zakresie bezpieczne, na szybkiego, to nic nie daje.

Więc ten materiał, Fonolandia, jest przede wszystkim pomyślany na roczną pracę i na pracę skierowaną do dzieciaków małych. Oczywiście my myślimy o tym jak ją rozbudować i jaki moduł do stawić dla 4, 5, 6-klasistów, prawda, 7, 8-klasistów, a zupełnie inaczej trzeba pracować z licealistami, prawda, w liceach trzeba więcej mówić o relacjach, o więzi, o bliskości, o asertywności, o tym że kontakt bezpośredni jest ważniejszy niż relacja interface to interface na przykład, ale dzisiaj kupujemy dużego sukcesu, ale coś takiego, chcemy poruszyć polskie szkoły w zakresie takiego właśnie systemowego podejścia do rozwiązywania tego problemu i ja osobiście uważam, że na poziomie siatki godzin powinien pojawić się przedmiot, nie wiem, odpowiedzialność cyfrowa na przykład, nie, albo edukacja medialna.

Myślę, że jest wiele takich przedmiotów, o których my sobie w tej chwili nawet nie wyobrażamy, albo nie myślimy, a które warto, żeby w szkołach były. To mówisz o odpowiedzialności cyfrowej, Michał Szafrański proponował edukację finansową tak samo, która nie istniała i do tej pory nie istnieje. A my wiemy będąc dorosłym jak to jest ważne.

Jak to jest ważne, no pytanie na ile to w modelu nie wiem no pruskiej szkoły, która cały czas dominuje w Polsce jest możliwe do osadzenia. wydaje mi się, że jest, choć na dzień dzisiejszy to osadzenie będzie raczej ruchem oddolnym od stowarzyszeń, fundacji. Właśnie sam wiesz, że dużo w internecie teraz dzieje się edukacji, jest zadawanie z sensem, prawda, jest eduzmieniacze, edumoc

To są akcje oddolne.

Więc są superbelfrzy, są nie wiem, Budzące się szkoły Marzeny Żylińskiej, prawda więc ja tutaj upatruję bardzo dużego poruszenia właśnie w ruchach oddolnych. I też taka jest Fonolandia, która powstała jako ruch oddolny.

Głównymi bohaterami jest Antek i Ida. To są moje dzieci, tak się nazywają. więc mogę też powiedzieć, że przy powstawaniu tej Fonolandii w jakiś sposób moje dzieciaki osobiste brały udział, może nie mówiły, jak, co mają wyglądać, ale doskonale wiesz, bo sam masz trójkę dzieciaków, że dzieci są najlepszymi nauczycielami i tak naprawdę ja mogę mnóstwo książek przeczytać, a i tak najwięcej wyniosę z tego, co mi moja córka, czy mój syn powie, czy nauczy, czy po prostu otworzy mi oczy tak, że aż mi wiesz wyjdą z orbit, nie? Nie przeczytasz tego w żadnym podręczniku co ci dziecko może zafundować, nie?

Pułapka nadopiekuńczości

Zgadza się. to tak już na koniec naszej rozmowy mam do ciebie ostatnie pytanie. Gdybyś, skoro jesteśmy przy temacie książek, miał polecić swoim dzieciom, kiedy one już będą dorosłymi, kiedy staną się rodzicami, jedną książkę, co by to było?

Wydaje mi się, a nawet nie wydaje mi się. Z całą stanowczością poleciłbym pozycję „Pułapka nadopiekuńczości”.

To jest propozycja wydawnictwa Dobra Literatura z 2018 roku, zresztą w ostatnim jakimś rankingu została uznana za książkę roku z zakresu psychologii w Polsce. To jest temat, pewnie też się z nim borykasz i to jest temat na ile my rodzice nie skaczemy wokół dzieci i na ile my nie pozwalamy im popełniać różnego rodzaju błędów, na ile my rodzice chcemy chronić dzieci dla ich dobra i dzięki temu chronieniu, nie wiem, dziecko nie może się przewrócić, nie może nie wiem, popełnić właśnie błędu, nie możesz zabłądzić i tak dalej i tak dalej.

Pułapka nadopiekuńczości” to książka napisana przez kobietę, która pełniła przez wiele lat taką funkcję. To jest w ogóle z świetna, świetne rozwiązanie dla uniwersytetów. ta kobieta autorka pełniła funkcję takiego dziekana pierwszego roku na Uniwersytecie Stanforda, ale nie zajmowała się nauką. Ona była tak naprawdę dla tych wszystkich pierwszaków, którzy przychodzili na studia, ona była dla nich matką. To była osoba, do której ludzie młodzi wiedzieli, że mogą przyjść i po prostu rozmawiać

Opiekun roku.

Opiekun roku, ale wiesz, taki z prawdziwego zdarzenia, nie? I bardzo często jest tak, że dzieciaki z Uniwersytetu Stanforda, umówmy się to jest 2-3 uniwersytet na świecie. Jeżeli chodzi o rankingi

Elita.

Elita elit, prawda. więc tam dzieciaki przychodziły tak zaniedbane emocjonalnie, że tak naprawdę jak mieli po powiedzieć słowo „mama”, to raczej mówili o tym opiekunie roku, niż o swojej matce. I właśnie ona kreśli całą ideę bycia takim nadopiekuńczym rodzicem.

To jest książka, którą ja kończę czytać, którą bardzo wszystkim polecam i gdybym miał ją polecić swoim dzieciakom, jako pozycję do przemyślenia, to byłaby to właśnie „Pułapka nadopiekuńczości”.

Dziękuję ci serdecznie za tę rozmowę i życzę wszystkiego najlepszego fundacji, żeby się jak najlepiej rozwijała.

Dzięki bardzo.

Cześć.

Cześć.

Zgadzasz się? Chcesz coś dodać?
A może gadam bzdury?

 Podziel się swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej, napisz do mnie

i puść ten post dalej w świat:

Skoro doczytałeś do końca, to chyba Ci się podobało 😉 Pozwól zapoznać się z tym wpisem także Twoim znajomym:

Twoje dziecko ma już telefon? A może dopiero planujesz taki zakup? Dołącz do specjalnej grupy dla rodziców:

O mnie

Nazywam się Jarek Kania i pokazuję jak stać się rodzicem, jakiego sam chciałbyś mieć.

Zobacz więcej

Gość odcinka

dr Maciej Dębski

Fundator i Prezes Fundacji Dbam o Mój Z@sięg, socjolog problemów społecznych, wykładowca akademicki, edukator społeczny, ekspert w realizacji badań naukowych, ekspert Najwyższej Izby Kontroli i Rzecznika Praw Obywatelskich.

Książka dla rodzica

Polecona przez Macieja

Julie Lythcott-Haims

Pułapka nadopiekuńczości. Czy wyrządzamy krzywdę swoim dzieciom, starając się za bardzo?

Zobacz więcej polecanych książek

Spis treści

Więcej w temacie

Polub - to nie boli

Więcej inspiracji

Lubisz niespodzianki?

t

Kliknięcie znaku zapytania przeniesie Cię na losowo wybrany artykuł.

Daj się zaskoczyć 😉

Poznaj 6 zaskakujących sposobów, by Twoje dziecko mniej korzystało z telefonu.

Podaj swój adres email i już dziś zacznij zmieniać technologiczne nawyki w swojej rodzinie.

Udało się! Zgadnij kto właśnie napisał do Ciebie mejla ;)