Jak pokonać myśli o byciu słabym rodzicem?

Czy myślisz czasem o sobie, że jesteś słabym rodzicem?

Ja tak.

I za chwilę opowiem Ci jak zacząłem sobie radzić z tymi natrętnymi myślami.

Bo takie myśli co jakiś czas kiełkują mi w głowie. Najczęściej dość szybko je odrzucam, mówiąc sobie, że przecież nie biję dzieci, spędzam z nimi czas, czytam książki o rodzicielstwie – ogólnie rzecz biorąc staram się być lepszym tatą.

Ale czasem, a tak było przez kilka miesięcy tego roku, kiedy miałem słabszy okres – świadomość bycia beznadziejnym rodzicem, który nie potrafi dobrze wychować dzieci, który nie ma czasu na nic i którego wysiłki cały czas idą na marne, ta świadomość nie dawała mi spokoju.

I teraz, gdy najgorsze mam nadzieję już za mną, to gdy pomysł dzielenia się moimi przeżyciami wpadł mi do głowy, od razu go odrzuciłem. Potem jednak zdałem sobie sprawę, że nic się nie dzieje przypadkiem i że to, że ja miałem ciężko i że znalazłem sposoby na radzenie sobie z tymi uczuciami, może też przydać się komuś, kogo najdzie chmura rodzicielskiego cienia.

Aby wysłuchać podcastu na tej stronie, użyj poniższego odtwarzacza. Zobacz jak słuchać podcastów wygodniej.

Jak pokonać myśli o byciu słabym rodzicem? Transkrypcja

Nie bierz zachowania dzieci do siebie 

Pierwszą rzeczą, o której chciałbym powiedzieć, choć tak naprawdę to o czym będę mówił nie ma jako takiej ustalonej kolejności ani ważności jest to, że warto przestać brać zachowania dzieci do siebie i nie odbierać ich osobiście. Innymi słowy – wyluzować nieco.

Czasem sobie myślę, że rodzic, który ma wywalone na dzieci ma pod tym względem łatwiej. Nie przejmuje się tym co robią, jak zachowują się jego dzieci ani tym co robią czy jak reagują. A jak coś mu się nie podoba, to krzyknie lub walnie i jest spokój.

Natomiast gdy chcesz angażować się świadomie w wychowanie dzieci, wspierać je, pomagać im a one robią wszystko na odwrót albo Cię nie słuchają, to ja przynajmniej tak miewam, że brak zrozumienia ze strony dzieci, aktywną niechęć, opór czy też złość z ich strony odbieram osobiście.

Częściowo jako porażkę rodzicielską – że sobie nie radzę, ale równie często, że dzieci robią mi na złość.

I tyczy się to każdego wieku dziecka. To uczucie może wywołać uporczywy płacz malucha, nocne budzenie, zachowania typowe dla tak zwanego buntu dwulatka czy niechęć do pomocy w domu czy sprzątaniu swojego pokoju u starszaków.

Prawda jest jednak w większości taka, że dzieci nie chcą nam robić na złość. One są po prostu odrębnymi ludźmi. Ze swoimi potrzebami, innymi w każdym wieku, ze swoimi emocjami, z którymi nie potrafią sobie poradzić czy też ze zmęczeniem.

Bo przecież, gdy my, dorośli jesteśmy zmęczeni, to też nie jesteśmy przesadnie mili czy skłonni do współpracy.

Z kolei jeśli coś mi nie smakuje, to tego unikam i jeśli dziecko nie chce zjeść warzyw, to nie dlatego, że ja jestem kiepskim rodzicem i rujnuję mu zdrowie nie wciskając mu kolejnej porcji brokułów, tylko może dlatego że mu nie smakują. Może przyjdzie czas, że polubią.

Dlatego gdy tylko narasta we mnie złość czy też frustracja, że dziecko nie chce zrobić tego czego od niego oczekuję, albo że płacze i że zachowuje się w sposób, który często jako rodzice nazywamy wymuszaniem, wtedy to powtarzam sobie w myślach – moja córka nie robi mi na złość. Ona potrzebuje wsparcia.

Dzieci są odrębnymi ludźmi, ze swoimi potrzebami, emocjami, ze zmęczeniem, z którymi nie potrafią sobie poradzić. One nie chcą nam robić na złość, ale potrzebują wsparcia.

Po pewnym czasie takie podejście pojawia się łatwiej, może nawet nieco automatycznie i bardzo pomaga w tym, żeby nie szukać winnych czy to w sobie czy w dzieciach, ale by szukać rozwiązań.

I nie wyssałem tego z palca, ale pomogły mi to uświadomić sobie dwie książki: Dobra relacja, skrzynka z narzędziami Małgorzaty Musiał oraz Hygge – duński sposób na szczęście, które Ci polecam.

A skoro już o tym mowa, to drugim sposobem jest

Czytanie mądrych książek

Te dwie, które wspomniałem wcześniej koncentrują się na rodzicielstwie i pomagają spojrzeć na dzieci i rodzinne zachowania z różnych perspektyw, dając przy tym różne praktyczne wskazówki wychowawcze, ale chciałbym zwrócić też uwagę, że warto czytać książki, które traktują o nas, o dorosłych, o życiu. Choć czasem trudno znaleźć na to czas między pieluchami, pracami domowymi, pracą zawodową i snem.

I taką książką, którą gorąco chciałbym Ci polecić jest Życiologia autorstwa Miłosza Brzezińskiego – psychologa i świetnego mówcy, którego miałem przyjemność spotkać kiedyś osobiście i którego mam nadzieję również gościć w moim podcaście.

Życiologia przedstawia nam życie z perspektywy trzech ogrodów, którymi zarządzamy w naszym życiu.

Są nimi Praca, Dom i Ty.

I od razu uświadamia, że nie da się stworzyć trzech wybitnych ogrodów, ale trzy całkiem niezłe, owszem.

I bez zbędnego moralizowania, z subtelnym humorem pokazuje jak zabrać się do porządkowania każdej z tych trzech sfer życia i jakie zasady wprowadzać, by się nie zajechać, by nie dać się wykorzystywać, by układać życie mądrze i świadomie.

A częściowo także jak te zasady przekazywać dalej, naszym dzieciom.

I zacytuję tutaj jeden z moich ulubionych cytatów z tej książki, który co jakiś czas warto przerabiać:

Strzelam w ciemno, że pierwszym krokiem po tej lekturze będzie rezygnacja z czegoś. Musisz coś sobie w życiu ująć. Robić mniej. Bo czasu nie przybywa nam od właściwego robienia czegokolwiek, ale od robienia czegoś właściwego.

Rób o tyle mniej, aż znajdzie się więcej czasu na spanie. Rób o tyle mniej, aż będziesz mógł normalnie jeść, regenerować się. Wyjść na spacer, aż się znudzisz. Bo nuda to stan, w którym organizm odcina się od tego, co każą mu inni, a zaczyna wsłuchiwać się to, na co sam ma ochotę. Wyjątkowa sprawa.

Bardzo to dobry początek, żeby zabrać innym kierownicę swojego życia i samemu wrócić do prowadzenia.

Miłosz Brzeziński - "Życiologia"

Znajdź czas dla siebie

Z tym cytatem wiąże się kolejny sposób jakim jest znalezienie czasu dla siebie. Wygospodarowanie go, odcięcie czegoś, by spędzić czas ze sobą. I tak, wiem, zdaję sobie sprawę, że mając pracę, obowiązki i dzieci jest to trudne. Bardzo trudne.

Ale konieczne, by zachować równowagę, by mieć czas na rozmowę ze sobą. Albo żeby się zwyczajnie ponudzić.

I dla każdego może być to coś innego. Ja wybrałem bieganie. W pewnym momencie zrezygnowałem nawet ze słuchania muzyki czy podcastów podczas biegu po to, by słyszeć swoje myśli, pogadać ze sobą, przepracować swoje problemy, ale także pomysły i plany.

Możesz też wybrać inne formy aktywności fizycznej – rower, pływanie, siłownia, a nawet spacery. A jeśli ruch Ci nie odpowiada, bądź nie możesz ze względów zdrowotnych, to znajdź jakąś aktywność stacjonarną. Może wróć do dawnego hobby, które od czasu założenia rodziny leży odłogiem.

Ważne, byś coś miał i by Twoja rodzina wiedziała, że to Twój czas. I że nie ma nic złego w tym, że robisz coś sam. I to tak naprawdę w interesie Twojej rodziny, dla ich zdrowia psychicznego i lepszej domowej atmosfery powinni to zaakceptować.

A poza tym, w ten sposób dajemy dzieciom przykład, że bycie dorosłym to nie tylko praca, zmęczenie i nuda, ale że bycie dorosłym może być też fajne i przyjemne.

W interesie całej rodziny jest to, by rodzic miał czas wyłącznie dla siebie.

Rozmawiaj o swoich uczuciach z małżonkiem

A skoro trzeba o swoim własnym czasie zakomunikować rodzinie, to kolejnym sposobem na radzenie sobie z poczuciem beznadziei jest rozmowa. A kto się najlepiej nadaje do wspólnej rozmowy jak nie nasz małżonek czy partner. Przecież razem idziemy przez życie i siłą rzeczy nasze kłopoty, stają się automatycznie wspólnymi problemami.

Razem z żoną ustaliliśmy coniedzielne wieczorne spotkania Domowego Zarządu 😉 Mamy to w wpisane w kalendarzach.

Gdy położymy już dzieci, a przynajmniej tę najmłodszą, spotykamy się przy stole i przy kubku herbaty lub lampce wina zaczynamy rozmowę. Zrezygnowaliśmy z czekania na idealny moment, gdy wszystkie dzieci zasną, bo starszaki są już na tyle samodzielne, że mogą sobie poczytać książki lub pobawić się przed spaniem, wiedząc, co jest bardzo ważne, że mama i tata potrzebują wspólnego czasu.

Czasu by porozmawiać po pierwsze o rzeczach podstawowych jak plan na najbliższy tydzień – logistyka zakupowa, lekarska, spotkania ze znajomymi czy aktywności zawodowe. Kto kiedy potrzebuje samochodu lub kogo wieczorem danego dnia nie będzie w domu.

Ale także o tym co udało się z planu na ten mijający tydzień, czy mamy jakieś wnioski z ostatnich przeżyć.

A potem schodzimy coraz głębiej, do dzielenia się naszymi emocjami i uczuciami.

I choć takie planowe rozmowy mogą wydać się na pierwszy rzut oka nieco sztuczne czy korporacyjne, to jednak ten czas bardzo nam pomaga. Mi, trochę tak stereotypowo, na początku trudno było mówić o sobie, ale gdy nawzajem wiemy co w nas siedzi, to łatwiej sobie wzajemnie pomóc, a często podczas takiej rozmowy problemy same się rozwiązują.

A jak zakończyć taką rozmowę? Można wspólnym filmem, można przygotować się do następnego dnia, a można też zakończyć ją bardzo przyjemnie, jak to na męża i żonę przystało. Wyciszająca rozmowa sprzyja budowaniu zaufania i bliskości, która wzmacnia więzy, zbliża i pomaga także rozbudzać pożądanie.

Wspólna rozmowa sprzyja budowaniu zaufania i bliskości, która wzmacnia więzy, zbliża i pomaga rozbudzać pożądanie.

Porozmawiaj z psychologiem

Czasem jest jednak tak, że nawet pomimo szczerych chęci, wspólna rozmowa nie wystarcza i przydaje się wówczas pomoc kogoś z zewnątrz. Pomoc kogoś kto z wiedzą i doświadczeniem spojrzy na nasze życie z boku. I takim kimś jest właśnie psycholog.

Na wiosnę odbyłem kilka sesji z psychologiem, podczas których uświadomiłem sobie rzeczy, które siedziały we mnie gdzieś głęboko. Zaakceptowałem swoje słabości, przeramowałem moje myślenie o sobie, przestałem tak mocno porównywać się z innymi, co jest jedną z tych rzeczy, która najbardziej mnie dołuje.

I nie jest tak, że po wyjściu z gabinetu problemy znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale dobry psycholog może nas wyposażyć w metody na radzenie sobie z tymi problemami, które najbardziej nas dotykają i które prędzej czy później wrócą, ale my tym razem będziemy przygotowani.

I muszę przyznać, ze przed pierwszą wizytą trochę się denerwowałem, że oto nieznanej mi osobie będę zwierzał się z moich problemów. Może pomyśli że jestem jakiś głupi, bo nie mogę sobie poradzić albo że się roztkliwiam, bo inni mają gorzej.

Nic takiego się jednak nie wydarzyło.

Wprost przeciwnie, dlatego jeśli myślisz, podejrzewasz, że rozmowa z psychologiem mogłaby Ci pomóc, to zrób ten krok i umów się na wizytę.

To nie jest objaw słabości.

To akt odwagi.

Decyzja o rozmowie z psychologiem nie jest objawem słabości, a aktem odwagi.

Dołącz do grupy wsparcia

Czwartą osobą, po sobie samym, małżonku i psychologu z kim warto rozmawiać jest osoba, która jest do Ciebie podobna i która choć być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, przeżywa podobne problemy co Ty, bo też jest rodzicem i człowiekiem.

A najlepiej jeśli tych osób jest kilka. Mogą to być koledzy z dawnych lat, z którymi się spotykasz co jakiś czas. Albo osoby, z którymi wspólnie dzielisz pasję i spotykacie się też na innym gruncie, na wyjazdach czy spotkaniach.

Może to być grupa stworzona sztucznie w Twojej okolicy coś jak klub ojców, klub przedsiębiorczych mam, grupa chustowania, grupa skupiona wokół jakiejś metody wychowawczej na przykład grupa rodzicielstwa bliskości, czy też grupa religijna.

Jeśli nie należysz do żadnej, to poszukaj w swojej okolicy, na Facebooku, w kawiarniach rodzinnych czy przy parafiach.

I gdy już znajdziesz ogłoszenie o spotkaniach to po prostu przyjdź. Tam są tacy sami ludzie jak Ty. A jeśli nie znajdziesz, to może sam załóż. Ludzi poszukujących tego samego co Ty może być więcej.

W moim przypadku, rozmowy z ojcami ze wspólnoty, do której należę, są bardzo cenne. Świadomość, że  inni przeżywają podobne trudności do moich, i to zarówno z dziećmi czy w małżeństwie, pokazuje, że nie jestem tak słaby czy beznadziejny jak mi się czasem wydaje, ale że po prostu takie jest życie i wszystko ma swoje etapy i lepsze momenty na zmianę mieszają się z gorszymi.

Czasem ktoś już przeszedł pewien etap, z którym ja teraz się męczę i może wspomóc dobrą radą. Czasem też wspólnymi siłami, dyskusją, burzą mózgów można znaleźć optymalne rozwiązanie.

I na koniec, choć może zabrzmi to nieco dziwnie, świadomość, że inni mają czasem gorzej niż my pomaga spojrzeć na siebie i swoje problemy nieco łaskawszym wzrokiem.

Zamień zazdrość na podziw

I to właśnie podczas ostatniego naszego spotkania w męskim gronie, gdy rozmawialiśmy o porównywaniu się do innych, co, jak już mówiłem wcześniej, jest jednym z moich problemów, jeden z ojców zaproponował, by słowo zazdrość, czy nawet pozytywna zazdrość, którą kierujemy wobec tych, do których się porównujemy, zastąpić słowem podziw.

Tak się składa, że w gronie moich bliskich znajomych jest kilka osób, o których mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że są ludźmi sukcesu. Dzięki swojej pracy, umiejętnościom, dobrym decyzjom, odnieśli sukcesy zawodowe, mają, tak jak ja troje, a nawet więcej dzieci i są w stanie zapewnić swoim rodzinom warunki, które są poza moim zasięgiem.

Moje porównywanie się do nich, było jednym z wątków mojej pracy z psychologiem i choć brzmi to jak truizm, to zaakceptowałem to, że każdy z nas ma inną drogę, swoją własną, i że nie możemy zmienić przeszłych decyzji, a jedynie mamy wpływ na to, co zrobimy.

Ale ten pomysł mojego kolegi, by zastąpić słowo zazdrość słowem podziw, jest właśnie tą wisienką na torcie, której mi brakowało. Podziwiam ich za to co robią, czy zrobili do tej pory, inspiruję się, pytam o radę, ale nie zazdroszczę, bo każdy z nas ma swoją drogę.

Tak teraz mówiąc, przypomniało mi się właśnie jedno z końcowych zdań książki Michał Szafrańskiego „Zaufanie czyli waluta przyszłości”

Możesz być tylko sobą – każda inna rola jest już zajęta.

Michał Szafrański - "Zaufanie czyli waluta przyszłości"

Odstaw Facebooka i media społecznościowe

W czerwcu tego roku postanowiłem przeprowadzić mały eksperyment. Postanowiłem odciąć się na 3 tygodnie od Facebooka. Nie używam innych mediów społecznościowych, ale gdybym je miał, to też bym się wylogował.

Brak aplikacji i chęci, a może raczej konieczności sprawdzania co się dzieje w świecie tak mi się spodobał, że przedłużyłem sobie detoks do prawie 40 dni. Moimi doświadczeniami podzieliłem się 31. odcinku podcastu zatytułowanym Co się stanie, gdy odłączysz się od Facebooka i nie chcąc zbytnio powielać tego co tam powiedziałem podsumuję, że zyskałem ponad 8h tygodniowo.

8 godzin, które mogłem przeznaczyć dla siebie, dla dzieci, na przyjrzenie się swojej działalności i na nastawienie się z powrotem na dobre tory.

Dlatego też polecam Ci takie małe, niby proste wyzwanie – wyloguj się z fejsa na 3, 4, 5 tygodni a zobaczysz, że zadzieją się ciekawe rzeczy.

Z mojej strony jestem pewien, że raz w roku będę taką akcję powtarzał, a jeśli jesteś zainteresowany jak to wyglądało, jakie jeszcze inne benefity przyniósł mi ten czas i jak samemu się przygotować to posłuchaj lub przeczytaj.

Rezygnując z mediów społecznościowych zyskałem więcej czasu dla siebie i dla rodziny.

Nie oczekuj efektów od razu

Żyjemy w takich czasach, że wszystko byśmy chcieli mieć od razu. Google pokazuje nam wyniki wyszukiwania w ułamku sekundy. Na żywo możemy oglądać wydarzenia z życia zwykłych ludzi z drugiego końca świata.

I takie przyzwyczajenie sprawia, że tak samo od razu byśmy chcieli widzieć efekty naszych działań. Ale na szczęście życie działa inaczej. Działa powoli i zmiany też następują powoli, a na efekty naszych działań, także tych wszystkich, które opisałem trzeba poczekać kilka tygodni, kilka miesięcy, a czasem kilka lat.

I podobnie jest z tym co mówimy i czego uczymy nasze dzieci. Dużą frustrację, w moim nastawieniu w gorącej wodzie kąpanym, sprawia właśnie to, że mówimy do dzieci, prosimy, a one i tak robią swoje.

I z rozmów z innymi rodzicami widzę często podobne odczucia. Tyle gadania, a efektów nie widać. Nie na darmo powstał żart, że jeśli chcesz poćwiczyć bycie rodzicem, to mów godzinę do ściany.

Ale powoli zaczynam zauważać, że nasze słowa działają na dzieci. Te dobre wolniej, te złe niestety szybciej, ale to co mówimy, jaki przykład dajemy swoją osobą  dzieci widzą, przerabiają po swojemu i zastosują w swoim życiu gdy przyjdzie na to czas albo znajdą swoją drogę na bazie naszych doświadczeń.

I tak, jest to frustrujące i to także we mnie budowało to poczucie bycia beznadziejnym rodzicem. Że moje starania i słowa nie przynoszą efektu. Ale wiem teraz, że przynoszą, tylko nie zawsze jesteśmy w stanie je zobaczyć, bo albo jeszcze nie nadeszła pora albo dzieci przy nas tego nie pokazują, ale gdy znikamy za horyzontem, postępują według tego co im przekazaliśmy. 

Potrzeba czasu, żeby zauważyć efekty naszych rozmów z dziećmi.

Spytaj czasem nauczyciela albo znajomych, którzy opiekowali się Twoim dzieckiem na przykład na urodzinkach. Zobaczysz zupełnie inny obraz swojego dziecka. Który z nich jest prawdziwy?

Mów dzieciom, że chcesz być dla nich najlepszym rodzicem na świecie

I na sam koniec chciałbym powiedzieć o jednej ważnej rzeczy, a mianowicie to, że rodzicielstwo z założenia jest relacją. Nie możemy być rodzicami bez dzieci. A relacja bez komunikacji jest jakby martwa.

Dlatego też powiedz swojemu dziecku, że chcesz być dla niego najlepszym rodzicem na świecie. Ono to podświadomie wie i czuje, ale nie zdaje sobie z tego sprawy ile to naprawdę kosztuje.

A im starsze będzie dziecko, tym łatwiej wówczas będzie powiedzieć, że chcę być supertatą, supermamą, ale też popełniam błędy. Z różnych powodów. Stres w pracy, niewyspanie, wzorce od własnych rodziców, czy zwykłe zdenerwowanie.

Otwarte stawanie w prawdzie przed dziećmi, że też popełniamy błędy pomaga i Tobie, i jemu wzmacniać się we wspólnej relacji, rozmawiać o rzeczach trudnych, o porażkach oraz co ważne, wybaczać.

Dodatkowo dzieci mogą rzucić Ci zupełnie inny punkt widzenia na Twoje poczucie. Bo może coś czym Ty się zamartwiasz wcale nie ma znaczenia dla nich, a ważniejsze jest coś innego. To że jesteś i rozmawiasz i że je kochasz.

I że to poczucie bycia beznadziejnym, słabym rodzicem jest tylko poczuciem, które trzeba wyrzucić z głowy. Bo prawda jest zupełnie inna. Jesteś najlepszym rodzicem dla swojego dziecka.

Mów dziecku o tym, że chcesz być dla niego najlepszym rodzicem na świecie.

Mam nadzieję, że gdy będziesz w takiej sytuacji jak ja i czarne chmury zawisną nad Twoim samopoczuciem i oceną samego siebie, to tych kilka sposobów pomoże Ci je przegonić. A jeśli masz swoje sposoby to będę wdzięczny jeśli podzielisz się nimi ze mną w komentarzach do podcastu lub w wiadomości prywatnej.

A teraz, tak jak na początku wspomniałem mam dwa ogłoszenia.

Pierwsze to to, że razem z Tomaszem Smacznym z bloga Tasty Way of Life, którego mogłeś usłyszeć w 30. odcinku Ojcowskiej Strony Mocy założyliśmy grupę Facebookową dla ojców pod nazwą Lepszy Tata – ojcowskie inspiracje, do której serdecznie Cię zapraszam.

Jest to grupa tylko dla ojców, w której dzielimy się inspiracjami do stawania się lepszym tatą. Nie lepszym od innych, bo to nie konkurs, ale lepszym od samego siebie. Każdego dnia.

Drugie ogłoszenie dotyczy Międzynarodowego Dnia Podcastów, który wypada 30 września, a dwa dni wcześniej, w sobotę 28 września w Poznaniu odbędzie się konferencja pod tą samą nazwą dla obecnych podcasterów, dla fanów, a także dla tych, którzy myślą o stworzeniu własnego podcastu. Jeśli więc należysz do którejś z tych grup – ta konferencja może Cię zainteresować.

Zgadzasz się? Chcesz coś dodać?
A może gadam bzdury?

 Podziel się swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej, napisz do mnie

i puść ten post dalej w świat:

Skoro doczytałeś do końca, to chyba Ci się podobało 😉 Pozwól zapoznać się z tym wpisem także Twoim znajomym:

Twoje dziecko ma już telefon? A może dopiero planujesz taki zakup? Dołącz do specjalnej grupy dla rodziców:

O mnie

Nazywam się Jarek Kania i pokazuję jak stać się rodzicem, jakiego sam chciałbyś mieć.

Zobacz więcej

Książki dla rodzica

Wspomniane w odcinku

Miłosz Brzeziński

Życiologia

 

Iben Dissing Sandahl, Jessica Alexander

Hygge. Duński sposób na szczęście

 

Iben Dissing Sandahl, Jessica Alexander

Dobra relacja, skrzynka z narzędziami nowoczesnej rodziny

 

Spis treści

Więcej w temacie

Rodzicielskie wskazówki

Nowym artykułom często towarzyszą dodatkowe materiały z rodzicielskimi wskazówkami. Mogę Ci je wysyłać bezpośrednio na mejla. Chcesz?

Na początek otrzymasz ode mnie 3 soczyste ebooki.

Polub - to nie boli

Więcej inspiracji

Lubisz niespodzianki?

t

Kliknięcie znaku zapytania przeniesie Cię na losowo wybrany artykuł.

Daj się zaskoczyć 😉

Poznaj 6 zaskakujących sposobów, by Twoje dziecko mniej korzystało z telefonu.

Podaj swój adres email i już dziś zacznij zmieniać technologiczne nawyki w swojej rodzinie.

Udało się! Zgadnij kto właśnie napisał do Ciebie mejla ;)