Na czym polega rodzicielstwo bliskości? – Agnieszka Stein

Co kryje się pod nazwą rodzicielstwo bliskości?
O jaką bliskość tutaj chodzi?
I kto jest ważniejszy w rodzinie – dzieci, czy rodzice?

O rodzicielstwie bliskości rozmawiam z Agnieszką Stein, autorką książek i warsztatów omawiających i pokazujących jak stosować rodzicielstwo bliskości w praktyce.

Aby wysłuchać podcastu na tej stronie, użyj poniższego odtwarzacza. Zobacz jak słuchać podcastów wygodniej.

Gość odcinka

Agnieszka Stein

Psycholog specjalizująca się w nurcie Rodzicielstwa Bliskości. Pomaga rodzicom zagubionym w gąszczu obecnie dostępnych, często wzajemnie sprzecznych porad i zaleceń i pomaga im czerpać radość z rodzicielstwa i osiągać równowagę między potrzebami wszystkich członków rodziny.

Spis treści

Na czym polega rodzicielstwo bliskości? Transkrypcja.

Czym jest rodzicielstwo bliskości?

Jarek Kania: Cześć Agnieszka!

Agnieszka Stein: Cześć!

Spotkaliśmy się dzisiaj tutaj, żeby porozmawiać o rodzicielstwie bliskości i dzisiaj zadałem na moim fanpageu pytanie o to i podobno mnóstwo ciekawych i odpowiedzi czym jest, czym nie jest dla ludzi rodzicielstwo bliskości. Natomiast jedna odpowiedź mi się bardzo spodobała i ją tu zacytuję: „To jest taki mały test projekcyjny. Każdy rozumiem pod tym coś innego. Rzuć hasło, a od razu się dowiesz. Jedni utożsamiają to jest bezstresowym wychowaniem, karmieniem do 18 i pozwalaniem dziecku na wszystko, a dla innych to synonim zwykłość i codzienności, dla innych nieosiągalne źródło kompleksów, bo często jest źle rozumiane. „Muszę karmić piersią, muszę stawiać dziecko na pierwszym miejscu. Jeszcze dla innych coś konkretnego, współspanie i chustowanie.” Jak to jest, czym tak naprawdę jest rodzicielstwo bliskości?

To nie jest proste pytanie do odpowiedzenia, ponieważ myślę, że jak nawet różni profesjonaliści się zajmują rodzicielstwem bliskości, to różnie mogą trochę to rozumieć, no mam poczucie że w Stanach Searsowie mają trochę prawo do tego żeby mówić czym jest rodzicielstwo bliskości, bo wymyślili ten termin, ale jest coś takiego, co się nazywa API, czyli Attachment Parenting International i oni się w pewnym momencie jakoś trochę ich drogi z Searsami rozeszły i na przykład nie jest tak, że wszystko oni co mówią i Searsowie to jest tak samo, mam poczucie że Searsowie bardziej się zajmują małymi dziećmi, na przykład, a to API jednak też i starszymi, więc to nie jest proste powiedzieć tak dokładnie.

Natomiast no ja trochę mam poczucie, że ja trochę mogę mówić o tym, co się dzieje w rodzicielstwie bliskości w Polsce i jak to to wygląda, jakby tu ci ludzie, którzy się tym zajmują, to jakby co się dzieje, nie, bo to jest taki obszar, o którym najwięcej wiem i najlepiej go znam. To trochę tak jest jakbyśmy brali nie wiem, jakieś podejścia terapeutyczne, nie wiem terapia systemowa, terapia jakaś tam, to też jest tak że jest jeden autor i jeden twórca tego, przeważnie ktoś kto wymyślił tą nazwę, no ale potem się ta dziedzina, jakby wiedzy, czy to podejście rozwija i no nie wiem, są różne odnogi, szkoły i nie jest tak, że wszyscy dokładnie idą za tym, co ta pierwsza osoba powiedziała i robił dokładnie wszystko to, co ta osoba powiedziała, bo wtedy wy wszyscy stali w miejscu.

Zwłaszcza jak mówimy o jakimś podejściu, które jest na tyle długo, że ten autor już na przykład, ta pierwsza zaprzestaje już na przykład coś wymyślać, nie, zawsze się taki proces dzieje. Czasem powstają jakieś stowarzyszenia międzynarodowe, które się danym podejściem opiekują i wtedy one mają trochę taki element, że to my tutaj trochę decydujemy, nie, my tu oddzielamy co jeszcze jest tym właściwym podejściem, a co już nie jest, nie, jest takie proste.

To zadam jeszcze wtedy jeden cytat z tej dzisiejszej rozmowy, że „rodzicielstwo bliskości stosuje 80% rodziców, większość nieświadomie, bo jest to rodzicielstwo miłości. Jeśli kochasz i dbasz o swoje dziecko, to siłą rzeczy je stosujesz.”

No to trochę dane naukowe pokazują, że bezpieczny styl przywiązania ma 50-60% ludzi.

Co to znaczy bezpieczny styl przywiązania?

To znaczy taką więź, która jest oparta na zaufaniu do rodzica i poczuciu, że rodzic jest dostępny i odpowiada na potrzeby dziecka.

Czyli to, że rodzicielstwo bliskości nie ogranicza się tylko do tej bliskości fizycznej, to ważniejsza jest bliskość emocjonalna?

Powiedziałabym, że bliskość fizyczną, dziecko małe zwłaszcza, trochę wymusza, bo się go nie da obsługiwać bez fizycznej bliskości, to zdecydowanie nie jest wystarczające do takiego rozwoju emocjonalnego dziecka. Ja też myślę sobie, że rodzicielstwo bliskości to nie jest takie podejście, które się zajmuje ocenianiem rodziców i szufladkowaniem ich: ty to masz prawo się tak nazywać, ty to nie masz prawa się nazywać.

Rodzicielstwo bliskości nie ocenia i nie szufladkuje rodziców.

I jak przychodzi rodzic na warsztaty, nie wiem, chce się rozwijać, uczyć to w ogóle ja nie stosuję takiej kategorii, żeby komuś mówić, że to ty możesz tutaj, albo jesteś wystarczająco jakieś tam bliskościowy a ty nie, nie? Że to nie chodzi o to, żeby ludzi dzielić i oceniać, no ale że tak jakby obiektywnie patrząc na różne dane, to no nie wiem, my dorośli, jak byliśmy wychowywani, to widać, jak dostawaliśmy w różnych rzeczach wsparcia, albo jak często nie dostawaliśmy wsparcia i jak dużo jest rzeczy, które dzisiejsi rodzice się uczą jako dorośli ludzie, ponieważ nie dostali ich od rodziców. A nie dostali, bo nie było takiej wiedzy.

Jak rozpocząć rodzicielstwo bliskości?

To, gdyby ktoś teraz, rodzic, rodzi się dziecko, bądź jest tuż przed porodem i stwierdza: „Okej, kiedy ja byłem małym dzieckiem nie dostałem, na przykład, wystarczająco dużo uwagi emocji i od moich rodziców i chcę robić to inaczej.” to od czego powinien zacząć, jeżeli myśli o tym, że rodzicielstwo bliskości może być drogą dla niego?

To trochę to jest tak, że ja mogę powiedzieć o tym, co bym zrobiła jako pierwsze, ale to nie jest takie proste, że dla wszystkich to będzie wystarczające. Pierwsze poszukam wspólnoty, czyli poszukałabym innych rodziców, którzy podobnie podchodzą do dzieci, chociażby po to, że rodzicom bardzo jest potrzebne, żeby nie czuć się samym, żeby móc o swoich emocjach, o tym co jest dla nich trudne, co jest dla nich ważne, gdzieś z kimś pogadać. I to jest taka sytuacja, w których takie to jak to jest w przyrodzie, że tak powiem, że takie międzypokoleniowe i wewnątrzrodzinne wsparcie nie działa, ponieważ właśnie jakby nie było tego w poprzednim pokoleniu.

Znajdź rodziców, którzy maja podobne podejście do wychowania jak Ty. Razem stworzycie wspólnotę.

Ale grupę wsparcia taką bardziej realną, gdzie się można spotkać, czy taka internetowa wystarczy?

Mi się wydaje, że to zależy od zasobów i możliwości ludzi i jakby znowu nie chce trochę mówić co wystarczy, bo najlepiej jest jak się ma i takie, i takie, ale nie każdy ma taką możliwość.

A takich grup jest dużo? Takich realnych? Nie mówię o internecie, takich na przykład w każdym większym mieście, czy jak to działa?

Taka grupa to jest czasem dwójka czy trójka, czy czwórka rodziców, którzy mieszkają gdzieś koło siebie, gadają ze sobą, pomagają sobie, to są bardzo różne sytuacje. Ja nie mówię to tylko takie zorganizowanych grupach, ale takie rozejrzenie się dookoła i zobaczenia, czy nie ma wokół ludzi, rodziców, z jakimś takim podobnym podejściem, z którymi można o czymś pogadać, których się można o coś spytać, albo można nawet sobie pobyć razem.

Rodzicielstwo jest bardzo taki momentem, kiedy się szuka takiej wspólnoty. I tu jest taki kawałek, że jeżeli ja, na przykład, jako taki młody rodzic opowiadam mojej matce, że nie spałam, bo dzisiaj się dziecko 15 razy budziło w nocy, no to kłopot jest taki, że tak wygląda nasza tradycja i doświadczenie, że ta matka moja powie mi albo po co żeś sobie to zrobiła, trzeba było go nauczyć zasypiania, albo mi doradzi, albo mnie skrytykuje, albo powie o matko droga, ja z wstawałam dałam radę, ale czemu ty nie dajesz?

Czyli że zrobi takie rzeczy, które nie do końca są wspierające i ja nie mówię tutaj o tym, że nie ma takiej matki, która powie no tak, słyszę, że ci ciężko, jak ci mogę pomóc? Ale statystycznie to się bardzo rzadko zdarza.

Czyli wspieranie nie tylko w takich metodach wychowawczych, ale też w tych trudach?

No ja bym powiedziała, że przede wszystkim wspieranie, takie ludzkie wsparcie to jest takie słowo, które oznacza po prostu bycie przy drugim człowieku. I to jest coś czego naprawdę często nasi rodzice nie potrafili i czego my się uczymy dopiero, kiedy się rodzą dzieci i kiedy nam jest trudny i zaczynamy szukać dla siebie wsparcia i pomocy, i zaczynamy sobie jakoś to w głowie porządkować, o co w ogóle w tym chodzi, czego my potrzebujemy od innych, czego może takie dziecko od nas potrzebować?

Wspomniałaś o spaniu i to jest chyba jedno z takich rzeczy, które najbardziej elektryzuje rodziców i dzieli też, bo no nie ma rodzica wyspanego, tak mi się wydaje i każdy z nas przez to przeszedł.

No też bez przesady…

Ale no każdy z nas przyszedł przez jakieś tam nocne wstawania.

No tak wstawania oczywiście.

I część z nas odkrywa, że jeżeli rzeczywiście weźmiemy to dziecko do łóżka, to ono mniej płacze, mniej jest, powiedzmy drażliwe, ale z kolei powstaje to ryzyko, no przyzwyczaimy je i będzie z nami spało zawsze, pozbawiamy się intymności małżeńskiej.

I naprawdę poważnie, że będzie zawsze spało.

Przed osiemnastką się wyniesie, natomiast jak to jest z tym spaniem? Czy to jest na plus, że dziecko śpi z nami, czy jednak na minus?

Spanie z kimś jest dla naszego gatunku normą biologiczną, czyli tak nasz gatunek wyewoluował, że ludzie spali razem, nie spali sami. Bo kto spał sam, na sawannie, czy gdzieś tam, gdzie ludzie w plemiennych warunkach spali, ten się nie budził.

No tak, ale czasy się zmieniły.

I było to bezpieczne, ale nasza biologia nie i dziecko nie wie, że się czasy zmieniły, więc rozumiem, że to jest taka sytuacja, w której to różnie bywa i różnie to działa w każdej rodzinie, ale mówi się też o tym, że do szóstego miesiąca życia dziecko powinno spać w zasięgu zmysłów rodzica, czyli fizycznie blisko, nie mówię na tym samym łóżku, ale co najmniej w tym samym pomieszczeniu, ze względu na bezpieczeństwo.

No tak, to bezpieczeństwo i szybkość reakcji, to jestem to jak najbardziej. Natomiast właśnie to jest kwestia tego długiego spania w łóżku, to bardzo mocno dzieli rodziców, czyli to jest, za czy przeciw?

Ja bym powiedziała, że to jest trochę taka, nie wiem, czy chcesz to puszczać, gównoburza, dlatego że większość rodziców śpi z dziećmi, tylko się do tego nie przyznają. Jak nawet nie śpię regularnie, to śpią od czasu do czasu, jak dziecko do nich przychodzi albo choruje, albo się źle czuje.

Są badania, które pokazują, że nawet jak się ludzi na gra na kamerę, to co się w nocy dzieje, to oni mówią, że nie śpią, a potem się okazuje w nocy, że chodzą do dzieci, albo dzieci do nich przychodzą i że śpią.

A to ciekawe, czyli nie przyznajemy się do tego?

Nie, bo się wstydzimy, wydaje, że to jest takie be. I też jesteśmy jedyną kulturą, zostało zbadane chyba 190 kultur różnych na świecie, jesteśmy jedyną, która w ogóle ma taki pomysł, żeby dziecko spało w odległości takiej dużej od matki.

Znaczy kulturą, to mówimy o naszej, europejskiej w tej chwili?

Tak, zachodnia Europa i Stany Zjednoczone. Wszystkie pozostałe i ile zostało zbadane i we wszystkich, przynajmniej, przez pierwszy rok życia, półtora, dziecko śpi bardzo blisko rodzica, bardzo blisko matki.

Czy dziecko musi być z nami cały czas?

Okej, bliskością też jest chustowanie I to jest też kolejna rzecz, która się pojawia w tych komentarzach, że to jest jednym z filarów rodzicielstwa bliskości. I teraz już nie wchodząc w temat, czy to jest dobre dla kręgosłupa, bioderek i tak dalej, bo to jest to kwestia bardziej ortopedyczna, to czy rzeczywiście to dziecko musi być z nami cały czas? Czy ono też nie potrzebuje trochę czasu dla siebie? I my również?

No ale ja bym chciała powiedzieć, że to nie jest tak, że rodzice dziecko w chuście naszą całą dobę.

No tak można by czasami zrozumieć, że dobrze z dzieckiem bliskość zachować, to no to 24 na dobę musi być.

No to jak ono by się nauczyło raczkować, jak by jadło? Jak by się można było wykąpać? Nie jest całą dobę. Znaczy ja bym też chciała powiedzieć, że chustują nie tylko rodzice, którzy rodzicielstwo bliskości stosują, bo są rodzice, którzy się jak wyłącznie kawałkiem chustownia zainteresowali i jakby się ich spytać, to oni po prostu używają chusty. Ale chcę też powiedzieć, że każdy rodzic nosi dziecko na rękach.

Tak, mniej lub więcej tak.

No właśnie, no to rodzice, którzy noszą dziecko w chuście, no to nie muszą trzymać go rękami, bo jest chusta.

Czyli tu wchodzi kwestia, czyli już takiej wygody i taka pragmatyczność, że to jest to bardziej praktyczna. My chustowaliśmy całą trójkę naszą.

Oczywiście, że jak się ma taką łatwą opcję, że jak wsadzę do chusty, to za 3 minuty zaśnie, czy tam coś. No to jak zamiast wozić w wózku, ja pamiętam jak mój syn był mały i sąsiedzi opowiadali, że trzeba było tak dziecko bujać w wózku, że się te paski od wózka rwały, bo tak dziecko potrzebował bujania. No to jak se pomyślę o rodzicu, który tak buja wózkiem, albo rodzicu, który wkłada dziecko do chusty i za chwilę to dziecko śpi, to to naprawdę jest czysta wygoda.

Dobra, a trzecią rzeczą, która się często pojawia przy rodzicielstwie bliskości, znaczna część się przewijała w tych komentarzach, to jest karmienie piersią. Dla mnie dość naturalna rzecz taka, że dzieci potrzebują tego i jest to naturalne, natomiast czy jest jakiś, powiedzmy, wiek określony, że się powinno, albo potem to już może zaszkodzić?

WHO mówi o tym, żeby karmić dziecko do drugiego roku życia i dalej tak długo jak matka i dziecko tego potrzebują i o tym, żeby powyżej 6 miesiąca życia rozszerzać dietę o pokarmy uzupełniające. Czyli do szóstego miesiąca życia wyłącznie piersią, potem dalej podana jest ta granica dwóch lat, no ale jak dziecko w wieku półtora roku zrezygnuje samo z karmienia piersią, co się zdarza, to go nikt do tego nie zmusza. I mówię, tak długo jak matka i dziecko tego potrzebują. To są ogólnoświatowe zalecenia WHO, czyli światowej organizacji zdrowia, to nie są zalecenia rodzicielstwa bliskości.

Ja bym chciała powiedzieć, w ogóle, że w tym tak zwanym rodzicielstwie bliskości nie ma praktycznie rzeczy, które są stricte wymyślone w rodzicielstwie bliskości. To są wszystko rzeczy, które wiadomo z wiedzy, nauki, z badań naukowych, z różnych podejść terapeutycznych, z tego co ludzie na terapii mówią o tym co ich boli, nie wiem z neuropsychologii.

Nie ma czegoś takiego jak jakaś wiedza, która jest tylko rodzicielstwem bliskości jako takim, tylko to jest wszystko, tak to się robi, że ja na przykład, nie wiem, patrzę, śledzę co mówią różne badania, co mówią różni specjaliści na temat rozwoju, na temat potrzeb, na temat potrzeb człowieka, na temat emocji, na temat regulacji i to wszystko zbieram tak jakby, żeby pokazać rodzicom co mogą robić i jak się mogą wspierać.

Rodzicielstwo bliskości dla dorosłych

Mówiliśmy o rzeczach fizycznych, czyli to na karmienie piersią, chustowanie, spanie.

I o rzeczach, które dotyczą małych dzieci.

A później to dzieci dorastają i jak to wygląda ze starszymi, czyli powiedzmy, wiek przedszkolny a później nastolatki. Czy rodzicielstwo bliskości aplikuje się też, czy też ma jakieś wytyczne swoje własne założenia do tego wieku starszego, który nie jest już takim romantycznym fragmentem życia, gdzie jest mały pucołowaty bobasek, który się wiecznie uśmiecha?

Ja myślę, że ma do wszystkich, do każdego wieku, bo też rodzicielstwo bliskości to jest właśnie taki kłopot, że używamy nazwy rodzicielstwo bliskości, a robimy różne rzeczy, które tak naprawdę dotyczą nie tylko relacji z dzieckiem, ale w ogóle bycia w relacji i bycia w relacji ze sobą, ja bym powiedziała głównie.

Ja jak prowadzę warsztaty, to ja się głównie zajmuję uczeniem dorosłych tego, jak ogarniać siebie.

To znaczy?

No jak sobie radzić ze sobą, że swoimi emocjami, jak dbać o swoje potrzeby, jak rozpoznawać swoje granice, jak dbać o swoje poczucie własnej wartości, jak akceptować i kochać siebie, jak się wyrażać tak jasno, żeby ludzie rozumieli.

Czyli to nie dzieci potrzebują wsparcia tylko my, rodzice?

Rodzice się wspierają i rodzice się ogarniają, to oni sami potrafią dzieciom dawać wsparcie, nie trzeba ich tego uczyć.

Bo to co mówisz jest bardzo fajne i ciekawe, ponieważ jednym z kolei też z zarzutów, które padły wobec i które też słyszałem wcześniej już wobec rodzicielstwa bliskości, jest to, że ono się na maksa koncentruje na dziecku i całkowicie pomija potrzeby rodzica.

No to ono się koncentruje na maksa na rodzicu, dlatego że jak się zadba o rodzica, to rodzic będzie w naturalny sposób umiał zadbać o dziecko. Także w ja się zajmuję naprawdę w 90% zajmuje się uczeniem dorosłych jak zadbać o siebie. I oni sami jakby wiedzą, przez analogię, do tego czego sami potrzebują, co im samym służy, co służy dzieciom.

Trochę gadamy o rozwoju, trochę szukamy jakichś pomysłów na konkretne sytuacje, czy rozwiązań, ale głównie zajmuje się tym uczeniem rodziców jak zadbać o siebie.

A z czego wynika ten brak wiedzy, czy też umiejętności tego zadbania takiego psychicznego, emocjonalnego o siebie?

Dlatego, że my jako dzieci byliśmy głównie uczeni jak dbać o wszystkich dookoła i uczeni byliśmy, że sami jesteśmy nieważni.

Okej, czyli teraz, żeby powiedzmy, nie zafundować dzieciom naszym tego samego, to powinniśmy przekazywać coś, no 180 stopni odwrotnego, czyli że tylko ty jesteś ważna, a cała reszta nie? Przejaskrawiam i mam nadzieję, że się mylę.

Pierwsza rzecz, która mi przyjdzie do głowy, to że ja jestem dla siebie najważniejsza, bo nikt nie ma tak bliskiej relacji ze mną jak ja sama ze sobą, więc ja jestem najważniejsza dla siebie, a moje dziecko jest dla siebie sobie najważniejsze, a mój partner dla siebie i to jest jakby pierwszy kawałek i drugi kawałek jest taki, że jeżeli ja dbam o siebie, to nie oczekuję od dziecka, że mi w tym pomoże i że mnie w tym wesprze, bo to myślę, że jest kłopot i nieporozumienie związane z rodzicielstwem bliskości.

Najbliższą relację posiadamy sami ze sobą.

Jak się mówi o dbaniu o dzieciach, to ludzie mają takie wyobrażenie, no że to dziecko powinno się jakoś odwdzięczyć odwzajemnić za to i że ono powinna jakoś wziąć pod uwagę rodzica. I to jest dla mnie jasne, że to jest niemożliwe. I że jak uczę się dbać o siebie jako rodzic, to uczę się dbać w relacji, na przykład, z innymi dorosłymi, uczę się jak sobie sieć wsparcia tworzyć, a nie oczekuje od malutkiego dziecka, że ono będzie robić tak, żeby mi było dobrze.

Czyli muszę zacząć od siebie jako rodzic?

No nie muszę, ale to myślę, że to jest najskuteczniejsze.

Ja jestem najważniejsza dla siebie, moje dziecko jest dla siebie sobie najważniejsze, a mój partner dla siebie. Jeżeli ja dbam o siebie, to nie oczekuję od dziecka, że mi w tym pomoże i że mnie w tym wesprze.

Czy rodzicielstwo bliskości, NVC i pozytywna dyscyplina to jest to samo?

Na początku wspomniałaś jeszcze takie coś jak NVC, czyli porozumienie bez przemocy i jeszcze jest coś takiego jak pozytywna dyscyplina. To się wszystko jakoś tam przenika. Czy to są bardzo duże różnice? Czy to jakoś, wchodząc w jeden temat, automatycznie bierzesz kolejny, czy to jest tak, że można wziąć jeden, a tych pozostałych dwóch nie?

To znaczy pozytywna dyscyplina, ja trochę nie chcę, bo czuję że ona jest trochę z innej bajki, nie. Natomiast z porozumieniem bez przemocy jest tak, że myślę że to jest jakieś takie podejście, które jest bardzo bliskie rodzicielstwu bliskości, tylko jakby trochę focus jest na czymś innym, dlatego że w porozumieniu bez przemocy focus jest na, no jakby na takim kawałku, że ludzie są wszyscy do siebie podobni, mają podobne potrzeby, podobne emocje, a w rodzicielstwie bliskości Focus jest trochę bardziej na takim kawałku rozwojowym, czyli na takim, że jednak z rozwojem różne rzeczy się dzieją takie, które powodują że małe dziecko się różni od dorosłego, ale tak naprawdę mówimy o tej samej rzeczywistości, bardzo często tym samym językiem, bardzo często właśnie używając tych samych narzędzi.

Więc takie integrowanie jakby jednego z drugim, tego kawałka związanego z rozwojem i tego kawałka związanego z komunikacją bardziej, kontaktem, tak, czyli to jest to jest gdzieś taki kawałek, który w porozumieniu bez przemocy jest najbardziej obecny. No to to jedno z drugim jakoś tworzy dla mnie taką spójną całość.

No tutaj też pojawiło się jeszcze jedno pytanie, które zacytuję, na tym moim wpisie, „czy wychowanie bez kar i nagród to też rodzicielstwo bliskości? Czy komunikacja bez przemocy też, bo mi się to już trochę u chrzani.” Więc jak to jest?

Znowu myślę sobie, że jakby rodzicielstwo bliskości jest dla mnie pewnym sposobem myślenia o rzeczywistości, o relacjach z ludźmi, natomiast rzeczywiście rodzicielstwo bliskości chyba dalekie jest takie podejście oparte na karach i nagrodach, dlatego że kary i nagrody to jest podejście oparte na władzy i przewadze siły.

Rodzicielstwo bliskości oparte jest na założeniu o jakieś podstawowej równości godności wszystkich ludzi.

Ale jak to jest, ja rozumiem, że jako ludzie wszyscy jesteśmy równi i ten szacunek nam się wspólnie należy. Natomiast w rodzinie jednak jest tak, że jest to małe dziecko półroczne, roczne, niemowlak, które nie ma żadnego doświadczenia i nie potrafi sobie poradzić i jest 30-letni rodzic, który to doświadczenie już ma życiowe, utrzymuje całą rodzinę, więc no tutaj chyba nie może być takiej równości, że każdy ma takie same prawa i obowiązki, no bo jednak to się różnimy.

Ja bym się w ogóle nie zajmowała prawami i obowiązkami, bo to też jest z takiego podejścia, jakiegoś z poziomu władzy, ja bym powiedziała, że każdy w rodzinie ma inne kompetencje i każdy tych swoich kompetencji innych może używać. Dziecko ma na przykład takie kompetencje, że rozpoznaje swoje potrzeby i sygnalizuje je.

I wtedy naszą kompetencją co jest?

No wtedy ja mogę skorzystać ze swoich kompetencji, żeby to dziecko wesprzeć. Trochę mam poczucie, że jak mnie nie wesprę, to dostanę tego konsekwencje później i efekty.

A jeżeli nie umiem ich wesprzeć, jeżeli to nie jest moją kompetencją? Bo zakładam, że kompetencje to jest umiejętność, którą posiadamy.

No dobra, nie umiem wesprzeć potrzeb dziecka, to mogę, na przykład, mogę szukać pomocy, na przykład u innych dorosłych.

Czyli dalej wracamy do tego, że to my rodzice musimy się rozwijać?

Nie musimy, bo są ludzie, którzy się nie rozwijają.

Znaczy w skrócie musimy, czyli jeżeli chcemy dawać to dziecku, no to musimy jednak rozwijać się.

Trudno jest dać coś, czego się nie ma. Trudno jest nauczyć czegoś, czego się nie umie. Aby nauczyć dziecko radzić sobie z emocjami, musimy zacząc od siebie.

No tak, trudno jest komuś dać coś, czego się nie ma. Trudno jest nauczyć kogoś czegoś, czego się nie umie. Więc jak rodzice mówią: chcę nauczyć dziecko radzić sobie z emocjami, no to jest pytanie, a jak ty sobie radzisz z emocjami? Nie da się pominąć tego kawałka kontaktu ze sobą, relacji ze sobą, uczenia się siebie i tak dalej.

Bardzo, bardzo mi się to podoba to co właśnie taki wniosek, do którego doszliśmy.

No mi też się podoba.

Że to właśnie nie jest tylko skupianie całej swoje uwagi na dziecku, ale że bardzo dużo, no bardzo dużo też pracy nad samorozwojem, czy też nad rozwojem rodzica. To jest bardzo, bardzo fajne.

Ja myślę, że taki pomysł skupiania uwagi na dziecku, to jest takiego tradycyjnego podejścia, które mówi, że właśnie nieważne co ja mam w sobie i co się ze mną dzieje, tylko jest pewna procedura do wykonania i metoda do zastosowania, jak się to procedurę właściwie wykona, to będzie dobrze.

No i jak ktoś przechodzi od procedury pod tytułem kara, nagroda i tak dalej, do procedury karmienie, spanie i nie wiem, i noszenie, to dostaje właśnie takie coś. Tylko to nie o to w tym chodzi, że to nie chodzi tylko o wykonanie jakiejś odpowiednich zachowań i zastosowanie odpowiedniej metody, też trochę jak ja w tej relacji jako rodzic, jak ja się właśnie mogę odnaleźć.

Rodzicielstwo bliskości przy wielu dzieciach

A ostatnie pytanie odnośnie do dzieci mam. Taki powrót mały. Jak jest jedno, to jestem w stanie sobie wyobrazić, że da się to zastosować w stu procentach wszystko, natomiast w momencie, kiedy pojawia się więcej dzieci w domu, pojawia się też więcej konfliktów, pojawia się troszkę więcej jakich emocji i ten czas, powiedzmy, no musimy troszkę rozdzielić między dzieci. Jak zacząć, powiedz, kiedy pojawia się kolejne dziecko w rodzinie, jak dość gładko, wiadomo, że to jest bardzo trudne, ale jak w miarę płynnie przejść do tego, żeby no objąć siebie, wszystkich tym rodzicielstwo bliskości tak i mądrym, mądrym podejściem?

Kilka rzeczy mi przychodzi do głowy po pierwsze przychodzi mi do głowy to, że dzieci się w rodzinie nie pojawiają, tylko że się je robi, tak? Czyli że ktoś się zdecyduje na kolejne dziecko, ponieważ czuje, że ma przestrzeń i zasoby na to, żeby kolejnego człowieka w tej rodzinie przyjąć. I bierze za to odpowiedzialność, że taką podjął decyzję. Jeden ma przestrzeń na jedno dziecko, a drugi na pięcioro.

Tak samo jak się zastanawia jak te dzieci wykarmi, tak samo się zastanawia jak te dzieci będzie w stanie wspierać emocjonalnie. Oczywiście zdarzają się różne losowe wypadki, tak, ale to nie jest tak, że te dzieci same się pojawiają.

Nie no tak, oczywiście, natomiast jest tak, że mam dobre chęci i chce i świadomie podejmuje się drugiego dziecka i sprowadzamy je wspólnie na świat, no ale tu zaczyna się właśnie taka codzienność, kiedy to wszystkie te nasze założenia siadają, jest trudno.

No oczywiście, że jest trudno i rodzicielstwo w ogóle jest takim zadaniem, które jest najtrudniejszym zadaniem na świecie, bo wychować człowieka od urodzenia, od malutkiego dziecka do dorosłego człowieka, to jest ogromne wyzwanie. No i też takie w którym nie ma właściwie gotowych wzorców, nie ma gotowych recept, każda relacja jest unikalna, oprócz tego każdy jest jakoś poraniony, tak jakby poza wszystkim, że to jest trudne zadanie, to jeszcze każdy jest prawie poraniony.

Rodzicielstwo jest ogromny wyzwaniem. To najtrudniejsze zadanie na świecie, w którym nie ma gotowych wzorców, gotowych recept, a kazda relacja jest unikalna.

Więc to naprawdę jest niełatwa sytuacja. Ja bym też powiedziała, że jakby patrząc po tym jak ludzie, którzy się zajmują rodzicielstwem bliskości, nie wiem, doule, doradczynie laktacyjne, ludzie, którzy uczą chustonoszenia, nie wiem, ludzie, których spotykam, którzy na przykład prowadzą taką edukację dla rodziców, jakbym popatrzyła jaka tam jest średnia ilość dzieci w rodzinie, no to no naprawdę jest 2,3,4 dzieci. Oni mają kupę dzieci.

Czyli da się to zastosować.

No rozumiem, że to nawet by pokazywało dla mnie, że jak ja gadam z tymi ludźmi, to mam poczucie, że właśnie rodzicielstwo bliskości dało im taką przestrzeń i narzędzia do tego, żeby to kolejne dziecko przyjąć i się nim zaopiekować. Też jest tak trochę, że ja mam jedno dziecko pierwsze, to się przy pierwszym dziecku uczę różnych rzeczy, potem rodzi się kolejne dziecko i to, co ja się nauczyłam przy tym pierwszym, ta relacja, którą zbudowałam, są jakieś tam owoce są tego co zbudowałam do tej pory.

Więc raczej mam poczucie po tym co widzę dookoła siebie, że raczej rodzicielstwo bliskości się sprawdza ludziom z dziećmi, kilkorgiem rozumiem, jak po czwartym decydują się na piąte, tak, czy po trzecim, nie wiem, czy po drugim na trzecie zależnie od tego, na co kto ma przestrzeń i zasoby.

Na początku Wspomniałaś o Searsach, o autorach…

…którzy mają ośmioro dzieci swoich plus dziewiąte adoptowane.

To mi rozbili bank.

Ci najstarsi są lekarzami, więc mają po 40 parę, mają swoje dzieci, bo oni wszyscy tam family business prowadzą, także to też jest tak, że oni nie są tacy malutcy. Można zobaczyć co z nich wyrosło.

Ale gdybyśmy chcieli, gdyby ktoś chciał, na przykład, zgłębić ten temat, bo nawiązałem do nich odnośnie do książki, to czy jest sens czytać te książki amerykańskie? Czy lepiej jednak przeczytać coś polskiego, czy to byłaby twoja książka, czy jakieś inne opracowania?

Bardzo dużo jest różnych książek i ja myślę, że można czytać i wybierać, też te książki się trochę różnią tym trochę o czym są, nie wiem, Searsów książki są bardziej o małych dzieciach. Jest też Gonzalez, który jest Hiszpanem, on pisze o małych dzieciach, więc jakby nie jest to tylko amerykańskie, jest Gosia Musiał, która pisze też o dzieciach w Polsce, są moje książki, nie, jak to się czytać coś polskiego, o starszych dzieciach są specjaliści też którzy, nie wiem, jak Alfie Kohn jest który pisze o rodzicielstwie bez nagród i kar, jest Daniel Siegel jest sporo jego książek jest Juul, który jest Danii, który też pisze o starszych dzieciach. Więc jest tego naprawdę dużo i myślę, że trochę można wybierać co komu, nie wiem, jak to powiedzieć, co komu lepiej wchodzi, co komu lepiej pomaga, lepiej służy, można szukać książek na konkretny temat, zależnie od tego czego ktoś potrzebuje. No jest myślę dużo możliwości teraz jak o siebie zadbać.

Twój syn jest już chyba pełnoletni o ile mnie pamięć nie myli?

No jest nastolatkiem

I to, kiedy on stanie się sam rodzicem, jaką książkę o rodzicielstwie ty byś mu poleciła?

Nie wiem, tak naprawdę podobnie zresztą jak z rodzicami, ja nie jestem pewna czy tak jest, że tylko przez czytanie książek wszyscy muszą, są nie są blogi, są różne kursy online, są filmy na YouTubie, nie wiem czy on akurat będzie człowiekiem, który będzie chciał akurat czytać książki na ten temat.

Jest taka możliwość, żeby mieć właśnie wspólnotę i myślę, że takie dzieci, które rosną w takich wspólnotach, bo są częścią tych wspólnot jako dzieci, to ja mam taką nadzieję, że jak ci ludzie będą w dorosłe życie wchodzić i mieć swoje dzieci, to oni jakby, że stanie się coś takiego, że ta wspólnota będzie miała taką ciągłość i taką wielopokoleniowość.

Że on się nie będzie potrzebował pytać tylko ludzi w swoim wieku o różne rzeczy, tylko będzie mógł też gadać z ludźmi, którzy są, no nie wiem, takimi teraz dorosłymi, albo trochę starszymi dorosłymi od niego. Ja liczę na to cały czas się fantastyczne książki ukazują, więc ja liczę na to, że będzie czytał takie książki fantastyczne, które się jeszcze ukażą i że tych książek jeszcze nie ma.

To już tak na koniec, gdyby ktoś chciał dowiedzieć się czegoś więcej o rodzicielstwie bliskości, a także o tobie, to gdzie w internecie można te informacje znaleźć?

Jest fanpage Agnieszka Stein i jest strona, są grupy rodzicielstwo bliskości na Facebooku, są ludzie inni, którzy o rodzicielstwie bliskości różne rzeczy robią, piszą, nie wiem, jest Gosia Stańczyk, jest Gosia Musiał, jest Anita Janeczek-Romanowska, takiego bloga ma Być bliżej. Jest coraz więcej tych rzeczy, mam poczucie i też są takie osoby, które się zajmują jakim konkretnym kawałkiem, konkretną dziedziną, nie wiem, wspierają w karmieniu piersią, albo właśnie, nie wiem, jakiś takim szkolnym obszarze, każdy troszeczkę się czymś innym zajmuje, także myślę, że teraz już jest tylko całkiem sporo.

Wszystkie te miejsca, które wymieniłaś będą podlinkowane w notatkach do tego odcinka i dziękuję ci serdecznie za rozmowę, za twój czas.

Dzięki.

Zgadzasz się? Chcesz coś dodać?
A może gadam bzdury?

 Podziel się swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej, napisz do mnie

i puść ten post dalej w świat:

Skoro doczytałeś do końca, to chyba Ci się podobało 😉 Pozwól zapoznać się z tym wpisem także Twoim znajomym:

Twoje dziecko ma już telefon? A może dopiero planujesz taki zakup? Dołącz do specjalnej grupy dla rodziców:

O mnie

Nazywam się Jarek Kania i pokazuję jak stać się rodzicem, jakiego sam chciałbyś mieć.

Zobacz więcej

Gość odcinka

Agnieszka Stein

Psycholog specjalizująca się w nurcie Rodzicielstwa Bliskości. Pomaga rodzicom zagubionym w gąszczu obecnie dostępnych, często wzajemnie sprzecznych porad i zaleceń i pomaga im czerpać radość z rodzicielstwa i osiągać równowagę między potrzebami wszystkich członków rodziny.

Książka dla rodzica

Napisana przez Agnieszkę

Autor

Spis treści

Więcej w temacie

Rodzicielskie wskazówki

Nowym artykułom często towarzyszą dodatkowe materiały z rodzicielskimi wskazówkami. Mogę Ci je wysyłać bezpośrednio na mejla. Chcesz?

Na początek otrzymasz ode mnie 3 soczyste ebooki.

Polub - to nie boli

Więcej inspiracji

Lubisz niespodzianki?

t

Kliknięcie znaku zapytania przeniesie Cię na losowo wybrany artykuł.

Daj się zaskoczyć 😉

Poznaj 6 zaskakujących sposobów, by Twoje dziecko mniej korzystało z telefonu.

Podaj swój adres email i już dziś zacznij zmieniać technologiczne nawyki w swojej rodzinie.

Udało się! Zgadnij kto właśnie napisał do Ciebie mejla ;)