5 zdań, których Twoje dziecko nie powinno usłyszeć od Ciebie – Patrick Ney

Czy zwracasz uwagę na to, co mówisz do swoich dzieci?

Okazuje się, że wiele na pozór niewinnych zdań używanych przez nas rodziców, może negatywnie wpływać na dziecięcą psychikę

Dziś dowiesz się, których z nich lepiej unikać.

Gościem dzisiejszego podcastu jest Patrick Ney, trener metody All About Parenting, który opowiada o pięciu zdaniach, które jako rodzice często automatycznie powtarzamy swoim dzieciom. Ten podcast jest zapisem lajwa, na którym wspólnie z Patrickiem rozmawialiśmy o tym właśnie temacie – pod spodem znajdziesz wersję do czytania, do słuchania i do oglądania 😉

Aby wysłuchać podcastu na tej stronie, użyj poniższego odtwarzacza. Zobacz jak słuchać podcastów wygodniej.

Gość odcinka

Patrick Ney

Z urodzenia Brytyjczyk, z wyboru Polak. Przedsiębiorca, pisarz, bloger, vloger, trener metody All About Parenting.

        

Spis treści

Kim jest Patrick Ney?

Cześć Patricku.

Cześć, witam wszystkich. Jestem wielkim fanem podcastów i również podcastu Jarka. To dzięki Jarkowi dużo nauczyłem się, więc jestem słuchaczem, odbiorcą, fanem i bardzo się cieszę, że jestem z Wami dzisiaj. Nic nie jest gorsze dla mnie niż podcast mało wartościowy, więc przede wszystkim drodzy słuchacze mam nadzieję, że dzisiaj pomagam Wam mieć lepsze relacje z Waszymi dzieciakami, ale nie tylko – z innymi ludźmi też. 

Naszym tematem jest pięć zdań, których Twoje dziecko nie powinno od Ciebie usłyszeć. Temat dość tajemniczy, enigmatyczny, będziemy się straszyć o jakiś strasznych rzeczach, które mówimy naszym dzieciom, które niszczą im psychikę. Natomiast zanim jeszcze o tym będziemy mówić: Patrick skąd Ty się w ogóle wziąłeś w naszym kraju nad Wisłą?

Dobre pytanie. Kiedyś ktoś mnie zapytał: ile lat mieszkałeś poza Polską? To był dla mnie taki zaszczyt, bo ktoś pomyślał, że się urodziłem w Polsce i spędzałem jakiś czas poza Polską. Ja się urodziłem w Wielkiej Brytanii, w ogóle nic nie wiedziałem o Polsce.

Dopiero w 2007 r. jak miałem 25 lat, poznałem Polkę w Londynie. Zakochałem się najpierw w niej, potem w Polsce. Przyjeżdżałem do Polski dosyć często i w 2010 r. zdecydowaliśmy przeprowadzić się na stałe. Rozstałem się z tą dziewczyną, ale trafiłem na kolejną, która stała się z czasem moją żoną.

No i właściwie mieszkam na stałe od prawie 10 lat i nawet pokazałem Jarkowi chwilę temu, że zostałem w tym roku polskim obywatelem i po 4 miesiącach trafił do mnie dowód. 

Gratulujemy.

Dziękuję. Prezydent nadał mi obywatelstwo tuż przed wyborami to chyba to była jedna z najlepszych decyzji przed kampanią wyborczą. Tak naprawdę, pomimo tego, że mówię z akcentem, próbowałem nauczyć się polskiego, żyć jak Polak, być wśród Polaków, zintegrować się, asymilować ile się da i myślę, że jakoś tak mi się udało, bo głównie działam tutaj w Polsce. 

Pierwszy raz usłyszałem o Tobie jak robiłeś filmy gloryfikujące naszą historię. Dużo później, kiedyś przypadkiem dowiedziałem się, że mówisz również o rodzicielstwie, a spotkaliśmy się wspólnie online na debatach ojcowskich w Fundacji Share The Care. Także zanim przejdziemy do tematu, jakbyś chwilkę mógł tylko o tych dwóch rzeczach powiedzieć, czyli o tej Twojej działalności na YouTubie, a potem o All About Parenting.

Dzięki Jarku. Muszę przyznać, że jestem tak podekscytowany, bo ja taki mały anglik Patrick Ney wreszcie się pojawił u Jarka. Życzę Wam wszystkim taki zaszczyt. Fajne koncepcje naprawdę i te rozmowy np. z Maciejem Dębskim z Fundacji Dbam o Mój Z@sięg, zrobiło na mnie takie wrażenie, zmieniło trochę moje podejście do technologii, rzeczy, które właściwie teraz ja uczę ludzi na spotkaniach itd., więc mega wartościowe. Chwalmy Jarka naprawdę, bo to jest kawałek roboty, sam wiem jak to jest.

Rzeczywiście, trochę jestem znany w Polsce przez to, że przez kilka lat produkowałem filmy o polskiej kulturze, historii i dużo czasu, pieniędzy, energii poświęciłem na to. W ostatnich 2 latach coraz mniej, bo tak naprawdę chcę skupić się na pomaganiu rodzicom. Czasami ludzie zadają mi pytanie: jak to jest możliwe, że możesz być jednocześnie filmowcem i doradcą rodzicielskim? Ja to zawsze widzę, jako taka ciągła linia. Tak jest, nikt nie wie o polskiej historii, poza Polską tak naprawdę – poświęcenie, bohaterstwo, cierpienie itd.

Jednocześnie uważam, że ja dużo nauczyłem się od polaków. Jestem o wiele bardziej pracowity, bardziej skupiony, sfokusowany i jestem innym człowiekiem, odkąd mieszkam w Polsce. Ta pracowitość Polaków, można tak powiedzieć bohaterstwo, bo to co się stało w tym kraju w ostatnich 30 latach jest niesamowite. Jak dowiedziałem się w jakim stanie była Polska w 1990 r. i gdzie jesteśmy dzisiaj, jeżdżąc na tych nowych drogach i nie tylko mówiąc o strukturze, ale też zmiany naszych charakterów.

A jednocześnie mam oczywiście perspektywę Anglika, przynoszę ze sobą cały ten ciężar, bagaże emocjonalne z Wielkiej Brytanii. Pierwszy film, który zrobiłem to był „Czym jest Polska”, gdzie prezentowałem Polskę z mojego punktu widzenia. Trafił do serca Polaków i dużo filmów kręciłem. Natomiast dla mnie, dużo mówią o przeszłości, a teraz ja chcę mówić bardziej o przyszłości, a przyszłość Polski to nasze dzieci. 

Przyszłość Polski to nasze dzieci

Co to jest All About Parenting?

Ok, czyli w ten sposób przechodzimy do Twojej drugiej działalności, czy też obecnie głównej, czyli All About Parenting. O co w tym chodzi?

Oczywiście będę chwalił All About Parenting, naprawdę jest super inicjatywą. W 2016 r. urodziła się moja pierwsza córka Zofia. Po dwóch latach przeszliśmy na taki okres terrible twos i ja byłem typowym rodzicem, czyli nie miałem zielonego pojęcia jak wychować dzieci i wszystko co mówiłem mojej żonie, moje wszystkie sugestie, rady czy decyzje to były na podstawie tego, jak ja zostałem wychowany przez swoich rodziców.

Ewentualnie pamiętałem, że Supernianie w Wielkiej Brytanii poleciły jakieś karne jeże, więc może tak spróbujemy? 99% rodziców (nie tylko w Polsce, ale na całym świecie) tak działa, bo nie ma szkoleń, prawda? 

To jest działanie na żywym organizmie.

To jest niesamowite, bo przyszłość człowieka leży w głównej mierzy w naszych rękach. Żeby zostać pilotem, lekarzem, kierowcą samochodu – trzeba zdać egzamin, przejść jakiś proces, uczyć się od innych instruktorów. Aby zostać rodzicem, wiemy co trzeba robić i tyle. Właśnie te problemy zaczęły się pojawiać.

Znalazłem się w sytuacji, że po prostu stojąc nad płaczącym dzieckiem, nie miałem pojęcia, a mało tego – kłóciłem się z żoną, która miała swoją, polską perspektywę na wychowanie dzieci, a jednak różnice między Wielką Brytanią a Polską są ogromne. Nie mówię, że jeszcze jakieś brytyjskie modele wychowania dzieci, ale niektóre oczekiwania, normy społeczne, sposoby, zdania, które mówimy dzieciom kompletnie inaczej wyglądają, co jest ciekawe.

Jeśli działamy odruchowo to zawsze pierwsza rzecz, która wraca do naszej głowy jest taka: co mama lub tata mówił nam dziesięć tysięcy razy jak byliśmy młodzi? 

Aby zostać pilotem, musisz dużo się uczyć. Aby zostać rodzicem – nie. Ale jeśłi się nie uczysz rodzicielstwa, zaczynają się pojawiać problemy

W każdym razie, trafiłem na założycielkę All About Parenting, jest to taki system wychowawczy. Tak w skrócie, All About Parenting jest to taki kurs online, który ma około 350 tys. słów, czyli to jest takie pół Biblii.

System wychowawczy, który zajmuje się wszystkim rzeczami związanymi z wychowaniem dzieci, więc jest dosyć ogromny, bo problemów jest sporo. Chociaż zdaję sobie sprawę, że te problemy często wracają. Właściwie dzięki Uranii (która jest ciekawą postacią, od 12 lat pomaga rodzicom w Rumunii, Grecji i innych krajach), nauczyłem się tego systemu i zdecydowałem, że fajnie byłoby pomagać innym, to jest taka moja misja życiowa. Korzystałem z rad, zacząłem to praktykować, więc zdecydowałem się wprowadzić All About Parenting do Polski. Działamy od prawie 2 lat, najpierw zacząłem z małymi warsztatami, potem z dużymi warsztatami, aż do momentu, że mieliśmy kilkaset osób w salach w różnych miastach.

Nasza misja jest taka, żeby wprowadzić darmowe bezpłatne spotkania, warsztaty z około 100 tys. polskich rodziców w ciągu następnych 5 lat, czyli działamy masowo.

Nie prowadzimy takich klasycznych warsztatów, to są bardziej takie duże spotkania, seminaria, które trwają 4 godziny, no ale oczywiście COVID-19 namieszał. W Katowicach zamiast 100, było 5 osób. Wszyscy się bali, więc od tego momentu przenieśliśmy się na webinary i do tej pory ok. 25 tys. osób korzystało z naszych bezpłatnych spotkań, warsztatów, webinarów, seminariów. No i oczywiście również oferujemy ludziom płatny kurs, w którym każdy może wziąć udział.

All About Parenting to system wychowawczy, który czerpiąc z różnych formatów, zajmuje się wszystkimi aspektami związanymi z wychowaniem dzieci.

Wkrótce ruszymy również z super aplikacją dla rodziców z wieloma funkcjami darmowymi oraz kursem All About Parenting plus ja wprowadzę All About Parenting do wszystkich anglojęzycznych krajów naraz. To jest taki ogromny projekt – do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii. All About Parenting jest to tak naprawdę system wychowawczy oparty na wielu różnych formatach, np. pozytywna dyscyplina, Susan Fowler, John Demartini, bardzo dużo jest tam wątków, teorii, metodologii pod jednym dachem, ale głównie jest na oparciu teorii autodeterminacji.

Czyli?

Dobre pytanie. Teoria autodeterminacji została sformułowana w 80-tych latach przez dwóch amerykańskich psychologów i jest bardzo nieznana w Polsce. Jest często stosowana w Stanach Zjednoczonych w różnych korporacjach. Marzę o tym, żeby została wprowadzana do systemu edukacji w Polsce, bo jest to mega ciekawe.

Została sformułowana przez Richarda Ryana i Edwarda Deci. Proszę Państwa, jeśli wygooglujecie to znajdziecie tam teorię autodeterminacji, jest kilka artykułów w języku polskim. Ryan i Deci spojrzeli na teorię B.F. Skinnera, którą pewnie każdy zna. Skinner przedstawił teorię, że jedyne dwa mechanizmy, które popychają człowieka do danego zachowania to kary i nagrody. Do dziś w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii, w Polsce, sporo z naszych technik, te rzeczy o których mówimy, to co robimy z naszymi dzieciakami są na podstawie kar i nagród, bo działają. Na krótką metę. Ja kiedyś zawsze zadawałem pytanie uczestnikom naszych darmowych spotkań, ilu z waszych rodziców korzystało z metod karanych?

Od 60 do 70%. Jarek ja nie pamiętam czy w Twoich podcastach odpowiedziałeś na to pytanie czy Twoi rodzice dawali Ci klapsa czy coś takiego?

Czy było takie pytanie? Nie, ja takich pytań raczej nie zadawałem u siebie, czy rodzice dawali klapsy czy nie, bo często to są pytania bardzo ciężkie i ludzie mają różne doświadczenia w tej kwestii. Miałem podcast, w którym rozmawiałem z Anną Golus o klapsach, która mówiła o historii przemocy wobec dzieci, bardzo taki przejmujący podcast. 

A Twoi rodzice używali?

Kilka razy oberwałem i cały czas to pamiętam. Pamiętam każdy raz. Mam to szczęście, że nie byłem katowany w dzieciństwie, dostałem tylko kilka razy, natomiast ja żyję z tą filozofią, że moim dzieciom klapsów dawać nie będę. 

Dokładnie, bardzo dobrze. Jakoś tak to pozostaje w naszej głowie. Są różne inne metody, które możemy stosować, żeby karać nasze dzieci nie dotykając, nie krzyczeć, nie stosować szantażu emocjonalnego.

No tak, krzyk, stawianie w kącie, karne jeżyki, izolacja, zabraniane czegoś – dużo takich rzeczy jest. Małgorzata Musiał bardzo dobrze mówi o wychowaniu bez kar i nagród. Właśnie też miałem z nią podcast, który jest jednym z bardziej słuchanych, więc rzeczywiście ten temat karania i nagrody widać, że wśród rodziców jest ważny. Czasami nie chcemy powielać schematów, które były kiedyś, ale nie wiemy jak to robić.

To nie jest tylko problem w Polsce. To samo jest w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych. Do jeszcze niedawna to naprawdę była taka jedyna sugestia od psychologów. Tak się robi, bo działa, oczywiście moglibyśmy bić nasze dziecko i przestanie oglądać Psi Patrol, nie? Tylko kogo wychowujemy w ten sposób?

Ryan i Deci tak spojrzeli na tą teorię i zauważyli, że tam coś nie jest tak. Przecież robimy sporo rzeczy dla samego siebie, nikt nas nie bije ani nie daje nam cukierków, żebyśmy uczyli się jak jeździć na rowerze, albo jak czytać książkę, albo interesować się piłką nożną. Po prostu robimy dla naszych wewnętrznych potrzeb. Po wielu badaniach i na dzień dzisiejszy to jest najbardziej wykładaną teorią motywacyjną na wszystkich Uniwersytetach na całym świecie.

Odkryto, że każdy z nas ma trzy podstawowe potrzeby psychologiczne – potrzebę relacji, kompetencji i autonomii. Relacji czyli bliskiego kontaktu fizycznego, dobrego czasu razem, co jest naruszone w dużej mierze telefony i nie tylko.

Kompetencje czyli potrzeba nauczenia się, wzrost wiedzy, rozwój. Rzeczywiście, dzieci mają tą pasję nauczenia się. Autonomia to jest taka potrzeba kontroli, podejmowanie własnych decyzji dla samego siebie, być źródłem swoich decyzji. To jest ta potrzeba, która jest najczęściej naruszona przez rodziców. Pewnie będziemy dzisiaj o tym bardzo dużo mówić, dzięki tym zdaniom. Spójrzcie na tą teorię, bo jest to niesamowicie ciekawa struktura, na której wszystkie techniki All About Parenting, ale nie tylko, bardzo dużo ekspertów mają podobne teorie – naprawdę działa, kiedy zaspokajamy te potrzeby psychologiczne. Jednocześnie konsekwentnie zmniejszą się liczby kłótni, agresji, odrzucenie, zignorowanie i te wszystkie negatywne zachowania, które niestety mają miejsce u każdego z nas.

All About Parenting jest oparta na teorii autodeterminacji, czyli zapewnieniu trzech podstawowych potrzeb człowieka: relacji, kompetencji i autonomii.

Porównywanie dzieci z innymi dziećmi

W takim razie, jakie to jest tych 5 zdań, które według tych wszystkich mądrych teorii i doświadczeń Twoich i szeregu All About Parentingowych trenerów, których 5 zdań nie powinny nasze dzieci słyszeć?

Właściwie mówiliśmy już o jednym zdaniu i przypuszczam, że przeciętna osoba słuchająca tego podcastu raczej nie mówi tych zdań. Z drugiej strony, mogą się pojawić w wielu różnych formach, więc zastanówcie się czy używaliście tych zdań w przeszłości czy miały miejsce np. w Twoim dzieciństwie czy słyszysz od innych rodziców, a może Twój partner/partnerka mówi tymi zdaniami, albo różne warianty tych zdań.

Chciałbym żebyśmy pamiętali, jak wróciliśmy ze szkoły, dostaliśmy ocenę, mówiliśmy naszym rodzicom: „dostaliśmy czwórkę”. A pierwsze pytanie, które słyszymy od naszego taty czy mamy: „Czemu nie piątka?” albo: „Co Filip dostał?”. Czyli od razu, nie ważne co dziecko osiągnęło, porównujemy je do kogoś. Może to być np. brat: „Popatrz, w Twoim wieku Artur już jeździł rowerem, Artur dostawał same piątki, a Ty nie”.

Albo porównujemy dziecko do jego kolegów, albo np. jesteśmy w parku na placu zabaw, nasze dziecko rzuca łopatki na ziemię i krzyczy wniebogłosy i pierwsze słowa, które padają z naszych ust to: „Popatrz na te inne dzieci, one się ładnie zachowują, a Ty nie” albo „Te dzieci wszystkie mają czapki na głowie, ale Ty nie”.

Myślę, że to jest jeden z tych wielu przykładów zdań, które słyszeliśmy od naszych rodziców, którzy używali je nie zdając sobie sprawy jakie są konsekwencje. Konsekwencje mogą być np. takie, że jak dziecko ma 3-6 lat, wraca ze szkoły i mówi, że chce tablet, bo inni też mają, a mówiliśmy, że ma być taki jak inni. Jak dziecko ma 15 lat, jeżeli np. przez pierwsze 15 lat swojego życia zostało zachęcane do tego, żeby się porównywać albo być podobnym do innych to będzie właściwie podejmować poważniejsze decyzje.

Ja nie wiem o Tobie Jarku, ale jak moi kumple pili alkohol czy palili papierosy, nigdy nie przyszło mi do głowy, żebym miał wybór, że mogłem zdecydować i wybrać inne zachowanie, po prostu zachowywałem się jak oni. Z biegiem czasu wpływ grupy rówieśników jest bardzo duży i nasz wpływ jako rodziców jest bardzo mały, więc dlatego w tych pierwszych kilku latach jest to tak ważne, żebyśmy przestawiali oczekiwania, które mamy od dziecka na zawsze.

Dzieciom ciągle porównywanym do innych trudniej posiadać i obronić własne zdanie

Mówiąc, że jesteś unikalną osobą, każdy jest w czymś dobry i każdy jest w czymś gorszy. Ja często słyszę to porównywanie w różnych sytuacjach, nie tylko jak dziecko negatywnie się zachowuje, ale np. kiedykolwiek ja zadzwonię do mojej mamy, żeby mówić o moich dzieciach to prawie pierwsze zdanie jest: „a kuzyn czy mój bratanek jeszcze tego nie robi, albo zrobił to rok temu”.

Albo jak Ty byłeś w ich wieku to już coś tam robiłeś.

Dokładnie. Ciągle musimy porównywać się z innymi ludźmi. Jarku, używałeś tego zdania?

Zamiast porównywać dzieci z innymi, powinniśmy zapewniać je, że są wyjątkowe i unikalne

Tak, używałem. Teraz tak myślę, czy jeszcze mi się zdarza porównywać – staram się nie, ponieważ dla mnie mega ważne jest poczucie bycia odrębną indywidualną jednostką. Jak zrobiłem sobie kwestionariusz Gallupa to na pierwszej pozycji mam indywidualizację, czyli tak naprawdę ważne dla mnie jest to, że każdy z nas jest inny. Staram się w trzech dziewczynach widzieć inne rzeczy i nie porównywać typu „Zobacz tamta się tak bawi, czy Ty tak nie możesz? Tamta się tak nie odzywa, czy Ty tak musisz się odzywać?”. Każdy ma inne potrzeby i staram się dostrzegać to, że mamy różne. Chociażby jak spojrzycie na mnie to w miarę się wyróżniam z tłumu, więc nie mam takiej wewnętrznej potrzeby bycia zasymilowanym wobec wszystkich, a raczej być może odwrotnie, mam potrzebę wyróżnienia się. Więc, odpowiadając na Twoje pytanie, zdarzało mi się używać tego zdania, ale staram się nie używać i to zarówno w stosunku do moich dzieci, ale też do innych. 

Czasem mam wrażenie, że to wywołuje konkurencje i pogoń. To widać na forach mamowych. To jest powód, dla którego siadamy na Instagramie i patrzymy na Modnego Tatę: „Popatrz, bogaty, przystojny, dobrze zbudowany, nie mam jego ciała”. Na Instagramie tacy influencerzy spędzają cały dzień w siłowni, żeby tak wyglądać w wynajętych mieszkaniach. Problem jest taki, że oni spojrzą na zagranicznych influencerów i myślą: „Kurcze, jego mieszkanie jest dwa razy większe czy ma dom z basenem, a ja nie mam”.

To porównywanie to błędne koło, które prowadzi nas smutku, bo zawsze jest ktoś bogatszy, lepszy, zdrowszy, ładniejszy i to pozostało w nas, ponieważ to działa. Myślę, że to jest taka jedna z wielu manipulacji, które są efektywne w pierwszej kolejności i myślimy sobie, że to działa więc będziemy korzystać więcej. Nie wiem jak to wyglądało 30 lat temu, bo mnie nie było w Polsce, ale widzę, że jednak w naszej polskiej kulturze to jest taki mocny nawyk. 

Dzieci porównywane w dzieciństwie, porównują się również jako dorośli, a to jest błędne koło, bo zawsze się znajdzie ktoś, przy kim wypadniemy na gorsze osoby

Nie wiem czy miałeś okazję czytać książkę „Imperium” Ryszarda Kapuścińskiego. To był taki jeden z guru dziennikarstwa (nie tylko polskiego, ale i europejskiego) reportaży. On w książce „Imperium” opisywał Rosję, kiedy tam podróżował. Tam był taki przykład, że ludzie nie zadawali pytań, nie mówili, bo jak ktoś się zaczynał wyróżniać z tłumu, ktoś zaczął się czegoś doszukiwać to znaczy, że być może ma coś na sumieniu i być może mu się stanie krzywda za chwilę, ktoś go zaraz złapie. Dodatkowo, jeśli ktoś taki był to ludzie się od niego odsuwali, bo sami nie chcieli mieć problemów. Więc jest gdzieś w nas, być może w tym starszym pokoleniu jeszcze bardziej, zakorzenione poczucie, żeby się nie wyróżniać, czyli porównujemy się do innych i robimy tak samo, bo tak jest bezpieczniej. Być może rzeczywiście kiedyś tak było, nie twierdzę, że nie. Natomiast w tej chwili wydaje mi się, że już takiej potrzeby chyba nie mamy. 

Ciekawe, widzę na ulicach warszawskich dużo takich fajnych samochodów. Podobno jest więcej Ferrari tu w Warszawie, niż w całej Belgii (kraju, który jest dosyć bogaty). Bardzo dużo naszych decyzji, jako dorosłych są na podstawie dobrej opinii innych, bo chcemy pokazać, że udało nam się. To jest głównie na oparciu tego, że porównujemy się z innymi ludźmi. Każdy jest w czymś dobry i każdy jest w czymś gorszy. Nie będę wstydzić się Ciebie za to, że nie jesteś w czymś dobry.

Zapewniajmy dzieci, że nie będziemy się za nie wstydzić, jeśli nie będą w czymś dobre

Szantaż emocjonalny

Ok, może przejdziemy do drugiego zdania.

Drugie zdanie – “jeśli ze mną nie pójdziesz, ja Cię zostawię tutaj”. Pewna Pani, z którą rozmawiałem powiedziała, że często mówi, swojemu synowi: „nie kocham Cię w tej chwili”.

To już jest ciężkie.

Do dziś jak mówię o tym to mam ciarki na ciele, bo nie przyszło mi do głowy, że ktoś mógłby mówić takie rzeczy. A jednak. Słyszę różne warianty takich zdań, dosyć często na ulicach. Szantaż to jest uwarunkowanie miłością, czyli jeśli robisz to co ja chcę to dostaniesz ode mnie miłość, ale jeżeli np. przekroczysz jakąkolwiek granicę to nie masz prawa do tych potrzeb i uczuć i ja mogę skorzystać z Twojej wewnętrznej, naturalnej potrzeby na miłość ze mną, żeby Cię szantażować.

Myślałem, że wiele osób słuchających od razu zrozumieją w czym jest rzecz, ale pamiętajmy, że każdy z nas może interweniować w takiej sytuacji, ale nie polecam. 

Szantażowanie emocjonalne to warunkowanie miłością – będę Cię kochać, tylko jeśli spełnisz moje wymagania

Teraz spójrzmy na to z punktu widzenia dwuletniego dziecka. Osoba, którą najbardziej kocham na świecie (tata, mama), mogłaby mnie zostawić kiedykolwiek. Może być tak, że wychodzę ze żłobka do szatni, czy w przedszkolu i taty czy mamy nie ma na zawsze. Tak nie wygląda miłość bezwarunkowa, tak wygląda uwarunkowanie miłością! I właściwie ta Pani chwaliła, że jak grozi swojemu synowi to to działa.

Działa na krótką metę, ale wychowuje osobę, która wierzy w coś, że np. nie zasługuje na miłość od drugiego człowieka i prawdopodobnie przenosi takie podejście do związków. Ja nie pamiętam, żeby to było używane w moim dzieciństwie.

Myślę, że gdzieś w naszych głowach i sercach, mamy takie uczucie, że nie zasługujemy na miłość, albo że musimy robić to co druga osoba chce, aby dostać miłość od drugiej osoby. Jak dziecko jest starsze to widzi, że tato się ukrył za rogiem i że wraca, czyli tu też ma miejsce brak zaufania, ale myślę, że to drugie zdanie, warunkowanie miłością, że „ja Cię nie kocham w tej chwili” jest jeszcze gorsze.

Szantażowanie dzieci działa tylko na krótką metę

Kiedyś widziałem taką sytuację na ulicy, że ojciec mówi: „No idź, nie chcesz iść ze mną to ja Cię zostawię”. Właśnie tak patrzyłem, wtedy moja córka miała roczek i byłem zszokowany tym co się dzieje, bo pierwszy raz taką brutalną akcję widziałem i wtedy chyba jedyny raz podszedłem do kogoś. Jak on tam się schował za kioskiem, mówię: „Panie, co Pan robisz w ogóle? Przecież on tam płacze”. Powiedział mi, żebym sobie poszedł, ale dla mnie to było szokujące takie coś. Z mojej perspektywy, dwa błędy jeszcze bym dodał do tych co Ty powiedziałeś. Po pierwsze, ono uczy kompletnego braku konsekwencji, bo wiadomo, że Ty tego dziecka nie zostawisz, więc skoro mówisz mu, że je zostawisz, a potem dziecko rzeczywiście postawi na swoim i nie chce czegoś zrobić, a Ty i tak po nie wracasz to tak naprawdę kopiesz pod sobą duży dołek i robisz sobie pod górkę, bo nie dotrzymujesz słowa. Już potem dziecko będzie miało „w pompie” to co Ty mówisz, bo i tak zrobi to co ono zechce. A drugi problem (bardziej w kwestii nastoletniego dziecka) to przyzwyczajamy być może też dzieci to tego, żeby mieć czyjąś miłość, musisz spełniać czyjeś polecenia, standardy, zachcianki. W tym momencie nasze dorastające dzieci, mogą paść ofiarą takiego szantażu: „Słuchaj, ja Cię kocham, ale musisz ze mną iść do łóżka. Idziemy uprawiać seks, pomimo tego, że Ty nie chcesz, ale to jest taki dowód, że Ty mnie kochasz. Musisz mi go dać. Jak to ja odejdę”. To będzie taki schemat, który dziecko będzie znało i w ten sposób łatwiej w niego wejdzie, więc chociażby z tych dwóch powodów wydaje mi się (oprócz tego co powiedziałeś), że to jest ciężkie zdanie. Dlatego warto to jak najszybciej usunąć. 

Trafne uwagi. Właściwie na temat interweniowania, czasami nie lubią chodzić na ulicach, bo słyszę tyle takich rzeczy… Pamiętajmy, że każdy z nas może mieć ogromny wpływ na dzieci innych, a nawet jeśli to jest kwestia tylko taka: „Ej słuchaj, jest fajny podcast, warto posłuchać Jarka Kani albo chodzić na warsztaty”.

Nie jest tutaj już brak w dzisiejszej Polsce – warsztatów, spotkań, ekspertów, książek itd. Więc zachęcam Was, jeżeli kiedykolwiek macie np. koleżankę czy kolegę, którzy stosują wszystkie te rzeczy, o których dzisiaj mówimy albo w innych podcastach Jarka, żeby zastanowić się jak możecie pomóc.

Dzieci tych rodziców będą pierwszymi partnerami lub przyjaciółmi naszych dzieci. Dlatego nam zależy w All About Parenting, żeby dotrzeć do jak największej liczby osób. Strasznie się cieszę Jarek na zaproszenie. Mamy nasze kompleksy polskie i te rzeczy będą przenoszone na przyszłe pokolenia, jeżeli dzisiaj tu i teraz nie pracujemy nad nimi. 

Tu jeszcze pojawił się komentarz, że dziecko straci zaufanie i szacunek do rodzica, czyli to jest to, że ten szacunek nie mamy z automatu, że będziemy zawsze rodzicami, ale pytanie od Karoliny takie: to co mówić w takim razie? Wydaje mi się, że warto w ogóle zacząć od zmiany swojego podejścia, że naszym celem nie jest tylko to, żeby dziecko wypełniało nasze polecenia tylko żeby wejść z nim w te relacje, żeby z nim współpracować. 

Bardzo dobre pytanie, zanim odpowiem na to, chciałbym bardzo polecić książki „The Whole-Brain Child” i „No-Drama Discipline” Daniel Siegel i Tina Payne Bryson. Ja bardzo dużo czytam w tej chwili na temat neuronauki, teorii poliwagalnej, która została zaproponowana mniej więcej w tym samym czasie jak teoria autodeterminacji, ale dzięki neuronauce jest coraz bardziej udowodnione, że przede wszystkim, szczególnie w pierwszych latach, bardzo ważne jest dla dziecka poczucie bezpieczeństwa, a kiedy przez dietę, brak snu, zachowanie rodziców, warunki genetyczne, dziecko traci to bezpieczeństwo to układ nerwowy dziecka jest permanentnie nastawiony na zagrożenie, czyli reaguje na zagrożenie.

W pierwszych latach rozwoju dziecka powinniśmy zapewniać mu poczucie bezpieczeństwa

To może być dźwięk, słowo, światło. Tutaj wchodzi w grę bardzo dużo różnych bodźców sensorycznych i to doprowadzi dziecko to tzw. ucieczki albo walki, zachowań negatywnych z naszego punktu widzenia. To są rzeczy bardzo ciekawe, również polecam książkę „Beyond Behaviors” Mona Delahooke. Została wydana w zeszłym roku na podstawie teorii poliwagalnej . Strasznie ciekawe jest, dlatego ja do swojego słownictwa z moimi dziećmi dodałem dwa słowa, które mówię codziennie jako mantra. Nie tylko, że kocham Cię na zawsze i zawsze będę Cię kochać do końca Twoich dni, nie ważne kim Ty jesteś, bo to jest miłość bezwarunkowa. To jest jak najbardziej odpowiedź na to pytanie, co można mówić.

Ja dodam dwa słowa: „Jesteś bezpieczny”. Z nami jesteś bezpieczny, pod tym dachem jesteś bezpieczny. Myślę, że niektóre negatywne zachowania mojej pierwszej córki były spowodowane przez to, że mieliśmy dosyć traumatyczny pierwszy rok. My po prostu nie mieliśmy pojęcia co robiliśmy. I drugi rok tak naprawdę. 

Zapewniajmy dzieci, że są z nami bezpieczne

W każdym razie, wracając do pytania, tutaj mamy taką sytuację, że np. dziecko nie chce wracać z parku. Pytanie: jak wyglądają nasze relacje z naszym dzieckiem? Jest takie słynne zdanie, że “the quality of your rules is only as good as your relationship” czyli „jakość Twoich reguł jest na tyle dobra jak jakość Twoich relacji”. Jeżeli naruszamy potrzebę relacji, kompetencji, autonomii to prawdopodobnie dzięki temu naruszeniu, dziecko będzie skłonne do odzyskania kontroli nad swoim życiem i odmowa, według metod All About Parenting są głównie na podstawie tego, że stara się odzyskać kontrolę i podejmować decyzję dla samego siebie.

Więc pytanie co zrobić w danej sytuacji zawsze jest dla mnie bardzo ciekawe, ponieważ my jako rodzice jesteśmy mega skłonni do skupiania się na problemach, efektach, zamiast na powodach.

Jakość Twoich reguł jest tak dobra, jak jakość Twoich relacji

W All About Parenting staramy się pomagać ludziom, żeby zrozumieć, że to że dziecko nie chce wracać z parku jest problemem, ale również są powody. Po pierwsze – dziecko lubi się bawić, to jest wyższy stan bycia dzieckiem. Czy jesteśmy rodzicem autorytarnym czy rodzicem przyzwalającym jest bardzo ważne w tym kontekście, bo rodzic autorytarny po prostu wstaje z ławki i mówi: „Dobrze, wracamy do domu, koniec zabawy”. To jest taka osoba, która jest bardzo skłonna do mówienia: „Ja Cię zostawię tutaj, bo mam dosyć, idę do samochodu”. Rodzic przyzwalający to taki typ, który stoi i mówi: „Czy możemy wracać do domu kochanie? Nie? No dobrze ok” i siedzi dalej na ławce z telefonem w ręce, aż dziecko się zmęczy. 

Staramy się pomagać ludziom, żeby zostać rodzicami zrównoważonymi. Osoba, która np. wie z góry, że ma z wyprzedzeniem mówić dziecku, że za 15, 5, 10 minut i jednocześnie technika, której jestem wielkim fanem to jest zaoferowanie opcji w granicach, czyli: „Kochanie, ja rozumiem, że chcesz bawić, szanuję to, nie śmieje się z tego. Możesz zdecydować, bo teraz musimy wracać do domu, czy chcesz jechać autobusem czy idziemy na piechotę – to Twoja decyzja”. To jest bezpośrednio połączone z tą autonomią, która prawdopodobnie jest powodem, dla którego dziecko chce dalej pozostać, poza tym, że zabawa zaspokoi te wszystkie trzy podstawowe potrzeby. 

Mógłbym więcej mówić, ale myślę, że już nadgadałem to. Dawanie opcji w granicach działa doskonale, wyprzedzenie również. Może być tak, że konsekwencje będą, czyli: „Jeśli zdecydujesz, że chcesz pozostać dłużej dzisiaj w parku to jutro będziesz miał mniej czasu w parku. To Twoja decyzja”. To tak naprawdę nie jest dyscyplina, to jest tylko konsekwencja Twoich decyzji i staramy się uczyć dziecko odpowiedzialności. 

Dawanie dziecku wyboru pomaga uniknąć szantażu i dodatkowo wypełnia potrzebę autonomii

Tak jest. Tutaj dużo ciekawych propozycji pada od naszych widzów, np. że oprócz tego, żeby mówić dzieciom, że się je kocham i wzajemnie to mówimy dzieciom, że zawsze mogą na nas liczyć. To jest sygnał i niezależnie jak by się jego życie potoczyło to my jesteśmy. Jeśli będzie nas potrzebować. Tu rzeczywiście mówiąc dziecku, że kochasz go tylko wtedy, jeśli ono za Tobą pójdzie pokazuje, że nie jesteś dla niego zawsze. 

Tak i to ma miejsce cały czas, bo syn wraca i mówi, że jest gejem albo córka wraca, że nie zdała egzaminu i mówimy: „Wyjdź stąd, nie kocham Cię”. Niestety takie sytuacje mają miejsce codziennie w naszej Polsce.

Idź do swojego pokoju

To co przechodzimy do numeru trzy?

Numer trzy – “idź do swojego pokoju”. Pamiętam Supernianie w Wielkiej Brytanii, potem oglądałem na TVN tu w Polsce jak przyjechałem do Polski, nawet nie znając języka polskiego i myślałem, że tak się robi. Tak się robi, ponieważ to jest technika polecana przez ekspertów, którzy korzystają z teorii behawioryzmu B.F. Skinnera, że kara. „Idź do swojego pokoju, żebym nie musiał na Ciebie patrzeć” albo karny jeżyk, jakby dziecko zastanawiało by się nad jego zachowaniem, a co dziecko robi w pokoju? Bawi się. 

Jeśli pójdzie do zamkniętego pokoju to albo będzie płakać, bo nie wie co się dzieje, a jeśli to już będzie któryś raz i jest przyzwyczajone to rzeczywiście będzie się bawić.

W niektórych szkołach i niektórych domach i Supernianie w Wielkiej Brytanii to poleciło, że dziecko powinno iść do pokoju, gdzie nie ma zabawek. W Stanach Zjednoczonych do dziś stosują tą metodę. Włożą tam dziecko, może to zrobić jakaś asystentka, bo szkoły w Stanach Zjednoczonych są super, ponieważ jest o wiele więcej asystentek niż w polskich szkołach.

Z zaleceniem, że ta asystentka lub inna osoba, musi nic nie mówić dziecku i znowu mógłbym więcej mówić o teorii poliwagalnej ale myślimy tylko o relacji, czyli Twoje potrzeby, Twoje uczucia, cokolwiek teraz się dzieje w Twojej głowie, nie jest to ważne. Masz po prostu zapomnieć o tym. Ja nie wiem o Tobie, ale wiele takich sytuacji miałem w moim życiu w różnych miejscach, że: „Idź do swojego pokoju, nie chcę Ciebie słyszeć, nie chcę na Ciebie patrzeć, zejdź z oczu”. Myślę, że to jest temat dosyć poruszany na Twoich podcastach.

Tak, bo to jest taka lekka forma przemocy, którą często nie nazywamy przemocą tylko dyscyplinowaniem itd., ale rzeczywiście ono odcina dziecko w momencie kiedy najbardziej potrzebuje tej rodzicielskiej miłości, zrozumienia, empatii, pomocy, bo być może ono nie radzi sobie ze swoimi emocjami, jest za małe. My wtedy się od niego odcinamy, nie dając mu tej pomocnej dłoni. 

Właśnie, jak możemy oczekiwać, że dziecko 4-6 letnie będzie miało więcej samoregulacji niż my sami, bo ile razy my stracimy kontrolę nad sobą? Ile razy nie wiemy jak reagować, krzyczymy na naszych partnerów? Na początku przez COVID tyle stresu było, nie wiedzieliśmy co się dzieje i nerwy były tak napięte i bardzo jestem fanem mindfulness, żeby zdać sobie sprawę w jakim stanie jestem w tej chwili. Jakie np. negatywne przemyślenia czy słowa się pojawiają w mojej głowie?

Jest dosyć dużo nienawiści, agresji w nas i jest bardzo mało samoregulacji z jednego dobrego powodu, że nasi rodzicie nie pomogli nam z tym. Co mówić? Pozostańmy przy naszych dzieciach, zaspokajajmy potrzebę relacji w pierwszej kolejności, dzięki przede wszystkim empatii. Nie, że mówię: „Ok, możesz rzucać rzeczy na podłogę”. Konsekwencja, dyscyplina, na podstawie konsekwencji jak najbardziej, ale nie, że idziesz do swojego pokoju, bo ja nie mogę na Ciebie patrzeć. Natomiast, jeżeli to jest jakieś narzędzie z którego Ty skorzystasz, żeby się uspokoić, albo ja skorzystam, żeby się uspokoić to też może mieć miejsce.

Ale nie, że np. idziesz do swojego pokoju, krzyczysz na mnie, że Cię nie kocham, ja idę do kuchni i i zapomnijmy o sprawie, bo wtedy to wisi. Też jest stres, który pozostaje w nas i prędzej czy później będziemy znowu krzyczeć na nasze dzieci, naszych partnerów albo w pracy, bo ten stres pozostaje. Więc zależy nam na rozwiązaniu tej sytuacji i pomaganiu naszemu dziecku korzystać z tej niefortunnej sytuacji.

Czy nam się podoba czy nie, każdy błąd, kłótnie, konflikt, negatywne zachowanie to doskonała okazja, żeby pomagać naszym dzieciom uczyć się: „Hej, jest ok. Ja rozumiem, że potrzebujesz tego, w naszej rodzinie mamy takie i takie zasady” i właściwie prowadzenie takiej rozmowy z dzieckiem. Pokój pełen zabawek nie może być za karę.

Każdy błąd i negatywne zadanie to dobra okazja, by pomóc dzieciom uczyć się swoich emocji

Patrzę na to jeszcze z takiej perspektywy, że odwracam sytuację i patrzę na to, jak ja bym się poczuł, gdyby ktoś mi powiedział: „Idź do pokoju i się uspokój, bo mnie wnerwiasz”. Na przykład w pracy, w której są różne ciśnienia, jeśli ktoś by tak powiedział to ja bym się poczuł, tak jak bym się poczuł. Mam takie moje narzędzie rodzicielskie, że zanim coś czasami zrobię to zastanawiam się czy ja chciałbym, żeby ktoś mnie tak potraktował. 

Doskonale.

Patrząc jeszcze np. na przemoc, czy powinniśmy takie rzeczy stosować czy nie to musimy sobie też uświadomić pewną rzecz, że o wiele szybciej, jakiekolwiek konwencje międzynarodowe, prawa lokalne itd. zabraniały przemocy, tortur wobec dorosłych, o wiele później wobec dzieci, nie? Wydaje mi się, że my powinniśmy wyjść na przeciw temu i tak naprawdę chociaż wyjść z kurczakiem, że nie ma dzieci, są ludzie i traktujmy nasze dzieci jak ludzi. Ludzi, którzy są troszkę mniejsi, mają problemy, ale pomagajmy im.

Wspomniałeś o tym, że parę pokoleń wstecz dzieci wyglądały inaczej, to prawda. Na przykład prawo zwierząt w Stanach Zjednoczonych weszło wcześniej niż prawo dziecka. Pamiętajmy, że nasi rodzice zostali wychowani przez naszych dziadków, a jak nasi dziadkowie zostali wychowani to dzieci wyglądali kompletnie inaczej, np. kobiety nie miały aż tyle praw, chociaż Polska była jednym z najbardziej zaawansowanych krajów pod tym kątem.

Zrobiłem fajne ćwiczenie na naszych warsztatach, gdy prosiłem, żeby każdy uczestnik stanął i działał w parach. Było powiedzmy 150 osób, czyli 75 par. Jedna osoba miała udawać rodzica, a druga osoba miała siadać na krześle jako dziecko. Ci którzy znają te ćwiczenie, wiedzą jak to wygląda. Rodzic miał krzyczeć na dziecko np. „Idź do swojego pokoju, nie chcę na Ciebie patrzeć” i dziecko miało tylko siedzieć, a potem była zamiana miejsc.

To zawsze było pod koniec eventu i to było niesamowite, ile płaczu było, jak ludzie zdali sobie sprawę, jak świat wygląda z perspektywy dzieci. Mam ciarki na ciele, bo pamiętam tyle kobiet i mężczyzn stanęli i pomyśleli: „To już jest koniec, nie będę krzyczeć na moje dzieci, przynajmniej w ten sposób, bo wiem jak to wygląda”. Jakieś wyższe oczekiwania mamy od małych 4-letnich dzieci niż od samego siebie i „Idź do swojego pokoju” to rzeczywiście, gdyby szef nam tak mówił w trakcie spotkania to byłby to jeden z najgorszych dni naszego życia.

Postawienie się w sytuacji dziecka i usłyszenie swoich własnych słów względem niego, pomaga uświadomić sobie nasze postępowanie i je zmienić

Uspokój się

Czwarte zdanie – “po co tak płaczesz? Uspokój się!” Byłem w samolocie, wracałem z Anglii do Polski jeszcze niedawno i jakiś chłopak po prostu miał zły dzień i w pewnym momencie mama straciła cierpliwość i krzyczała na niego, żeby się uspokoił. Kto ma się uspokoić w tej sytuacji? Takie słowa jak „chłopcy nie płaczą” albo „dlaczego tak przesadzasz”. 

Chłopaki nie płaczą, nie wiem czy już przerobiłeś film „Chłopaki nie płaczą” czy nie.

Tak.

Ja sobie zawsze porównuję „chłopaki nie płaczą” z tym, że Fred mówił, że chłopaki nie płaczą. Tylko pytanie – jak Fred skończył w tym filmie? Nie doczekał końca, a ten który jednak miał w sobie jakiegoś uczucia i relacje to wyszedł na tym o wiele lepiej. Ale rzeczywiście takie sytuacje samolotowe, my dużo z dziewczynami lataliśmy swojego czasu i naoglądałem się tego bardzo dużo i zawsze tak naprawdę mi jest szkoda rodzica, który tak naprawdę rozkłada ręce bo już mu brak siły, jest zmęczony, brak mu narzędzi, umiejętności i po prostu czasami ten krzyk na to dziecko jest ostatnią deską ratunku, która jak się okazuje i tak nie działa. 

Ale też są Ci rodzice, którzy trafili na bardzo fajne narzędzie, wystarczy dać dziecku tablet i telefon i oni mogą również siadać na tablet i telefon. Wiem, że to jest temat mega poruszany na Twoim podcaście i strasznie mi się podobają te rozmowy, bo pomagają rodzicom z tym.

Pomyślmy sobie jakie będą konsekwencje, jeśli tak zawsze będzie przez następne 20 lat, czyli moje dziecko nie będzie wiedziało jak zachować się w restauracji, samolocie czy bez tej technologii. Dzięki rezonansom magnetycznym to jest udowodnione od dłuższego czasu, że kiedy mówimy o naszych uczuciach, wyrażamy nasze uczucia to czujemy się już lepiej.

To nie tak, że np. jeśli mówimy, że mamy depresję to nagle jest to gorsze, bo znaleźliśmy jakieś nazwy na to. Kiedy mówimy, że jesteśmy zestresowani, zirytowani, źli na kogoś to od razu poziom hormonu stresu się zmniejsza. Nie, że rozwiązany jest na zawsze, ale jest pokolenie naszych rodziców, mężczyzn, którzy nie mówią o swoich uczuciach.

Jaki jest efekt tego? Czują się źle. Zachęcam Was do mowy o własnych emocjach, żebyście przyznali się Waszym dzieciom: „Hej, mama w tej chwili jest zestresowana”, „Twoje zachowanie nawet irytuje mnie i czuję agresję we mnie”. Jest to niesamowite ile dzieciaków nie potrafi wyrazić swoich emocji, albo np. jedyne narzędzie, które mają do wyrażenia to jest jakiś fizyczny ruch. Pamiętajmy moi drodzy, że nie tylko, że dziecko ma problem z wyrażeniem swoich uczuć, ale też to może być spowodowane przez czynniki biologiczne.

Nauczmy się rozmawiać o emocjach, zamiast je odrzucać

O teorii poliwagalnej nie będę dużo mówił dzisiaj bo odkryłem ją dopiero w ostatnich miesiącach i staram się zagłębić w ten temat, ale że w sytuacjach, w których prowadzimy dzieci typu samolot, zestresowana mama albo rodzic, który w ogóle nie interesuje się dziećmi, jedyne co chce zrobić to otworzyć gazetę i czytać w spokoju – to prowadzi dziecko do momentu, gdzie czuje się niebezpiecznie. Staramy się zawsze zajmować się powodami zamiast efektami.

Nie mówiłem o teorii autodeterminacji, ale jeśli okazujemy empatię to zaspokajamy potrzebę relacji. Kolejna książka do polecenia to „Samoregulacja” Stuarta Shankera. Dwubiegunowo-mózgowe wifi, strasznie mi się podoba jego określenie. Ja się dobrze czuję w Twoim towarzystwie z moimi własnymi emocjami, więc spokojnie możecie wytłumaczyć własnym mocom, ponieważ dziecko uczy się z tego, że jest ok i każde uczucie ma swoje miejsce. Nie ma czegoś takiego jak negatywne uczucie, które powinniśmy unikać.

Ja rozumiem, że jesteś w tej chwili zestresowany. Staram się wzbogacić słownictwo naszego dziecka. W naszej rodzinie mamy takie i takie oczekiwania. Coś w tym rodzaju.

Podpisuję się pod tym obiema rękami, bo ja sam miałem strasznie duże problemy. Do tej pory czasami jeszcze mam, z okazywaniem i mówieniem o swoich emocjach. Zawsze jakoś starałem się to trzymać w sobie, nie pokazywać na zewnątrz, żeby ktoś mnie zranił czy żeby nie pokazać swoich słabości. W momencie kiedy wchodzisz w związek, relacje, masz żonę, dzieci to tak naprawdę wyniszcza w środku, nie? Dla mnie oczyszczające i bardzo mocno pomagające w budowaniu jakiś relacji rodzinnych było to, że ja sam sobie dałem prawo do tego, żeby być na coś zły czy zdenerwowany. Zdarza się, że np. mówię dziewczynom: „Słuchajcie, nie teraz proszę, bo jestem zły na coś tam”,  czy to było w kwestii pracy, czy coś mi nie wyszło, czy jestem głodny, bo to jest też czasami taka rzecz, że kwestia bycia zdenerwowanym czy nie kontrolowania swoich emocji, ma bardzo fizjologiczne podstawy – nie wyspałeś się, nie wysikałeś się, nie najadłeś się. Dając sobie samemu prawo do tego, że możesz mieć takie emocje i świadomie nie używam „złe” emocje, bo emocje do nas przychodzą i potem to co my z tym robimy, to jest tak naprawdę już druga rzecz. Czyli przychodzi do nas złość, zaakceptujmy ją, dajmy sobie prawo do bycia złym, nazwijmy to, bo nazwanie jest pierwszą metodą poradzenia z tym sobie, więc dając samemu sobie prawo, mi jest o wiele łatwiej zaakceptować potem, taki stan moich dzieci. To jest w stanie rozwiązać naprawdę o wiele szybciej problemy.

Zwróciłem szybko uwagę na pytanie Karoliny, natomiast presja otaczających nas rodziców była spora. Mowa jest o tym, że dziecko chciało loda. Karolina, lód stworzony jest cukru, a cukier to jest jak narkotyk, który działa dosyć dobrze na nas. Sam wczoraj zjadłem po cichu żelki, hipokryzja rodziców znowu, że: „Ty nie możesz, a ja mogę, bo ja też jestem uzależniony od cukru”. Ale właściwie to, że bardzo interesujemy się dobrą opinią innych, nawet nieznajomych ludzi jest dla mnie strasznie ciekawe. Dziecko źle się zachowuje, a my zamiast okazać empatię, wyrazić nasze uczucia to jedynie spoglądamy czy inni patrzą na nas i od razu się stresujemy, bo zależy nam na dobrej opinii innych ludzi. 

Okazując dzieciom zrozumienie, łatwiej nam będzie zaakceptować towarzyszące im emocje

Nie ma czegoś takiego jak złe uczucie. Niektórzy piszą do mnie w warsztatach czy webinarach, że „Hej, czekaj, jeśli ja mówię, że jestem zły to czy ja będę zachęcał dziecko do bycia złym na mnie, albo mówić, że to jest do zaakceptowania?”. A ktoś na tym świecie nie zostanie zły od czasu do czasu? Albo agresywny i zirytowany? Ile jest synonimów na słowo złość? Masę! Ile dzieci 3-5 letnich potrafią dzięki rozmowom ze swoimi rodzicami, wyrazić swoje uczucie? Mało. 

Bo sami tego nie umiemy, dlatego dawajmy sobie prawo do tego, żeby przyznawać się do swoich uczuć, np. jeżeli mamy z tym obawy to proponuję takie ćwiczenie: przyznać się do nich, kiedy nikogo nie ma. Powiedzieć sobie samemu na głos: „Jestem zły, dlaczego jestem zły? Bo w pracy ktoś mnie ochrzanił. Dlaczego mnie ochrzanił? Bo nie wysłałem maila” i dojść do tego dlaczego jestem zły. Przejście takiej drogi pomaga i co fajniejsze jeszcze to później pomaga o wiele łatwiej przeżywać też te szczęśliwe momenty, bo szczęście wspomagamy. Mówiąc o szczęściu: „Jestem szczęśliwy bo np. dzisiaj pojechałem z dziećmi na plażę i było super”. W ten sposób też sobie razem wzmacniamy te pozytywne uczucia. 

Mówimy o tych uczuciach, od razu czujemy się lepiej. To jest udowodnione dawno temu, więc to koniec tego, że chłopcy nie płaczą. Płaczą. Kiedy ostatni raz płakałeś Jarku?

Bardzo często podpłakiwuje sobie, oczy mi się szklą na filmach, kiedy oglądam z dziewczynami. Nawet na bajkach, kiedy są fajnie story zrobione i kiedy właśnie bardzo mocno pokazują się relacje. Nie płaczę np. w momentach rozstań, tylko płaczę kiedy wszystko się dobrze kończy, wszyscy się przytulają, jest fajnie i miło. Miałem też taki ciężki moment, kiedy dojrzałem do tego, żeby płakać. To było po tym kiedy 5 lat temu mieliśmy mały wypadek z powodu mojej głupoty taki, że na Sylwestra wybuchły mojej córce i mi fajerwerki w rękach. Ja byłem przerażony tym, że jej ręce urwało. Długo miałem flashbacki, jadę samochodem obwodnicą i nagle coś się dzieje, bo znowu widzę dym, ciemność i to było dla mnie straszne. Kiedyś po pracy zajechałem na parking pod blokiem i znowu do mnie to wróciło i postanowiłem iść z tym dalej i po prostu zacząłem ryczeć w tym samochodzie. Ryczałem jak bóbr, nie wiem ile, może z 10 minut. Wybaczyłem sobie potem to wszystko i naprawdę było mi dużo lepiej. Także płacz naprawdę pomaga i to, że chłopaki nie płaczą to jest tak naprawdę bullshit. 

Wzruszyłem się jak mówiłeś o tej historii…

Etykietowanie dzieci

Ok to przejdźmy może do piątego zdania – „jesteś roztrzepany jak Twój tata”, albo „starszy jest ten mądry”, „młodszy jest ten przystojny”. Bardzo często też rodzice mówią o swoich dzieciach, że „starszy jest najtrudniejszym dzieckiem”, albo „Ty jesteś agresywny”. Staje się z czasem faktem. Ile razy musimy mówić nie, zanim nasze dzieci uczą się od nas słowa „nie”. Mówimy słowo „nie” naszym dzieciom bardzo często, a jednocześnie korzystamy z etykiet. Ja właściwie zostałem ofiarą tego nawyku i przez 2 lata mojej córki, mówiłem jej cały czas, że jest cheeky monkey.

Ciężko przetłumaczyć na język polski, tłumaczenie to „bezczelna małpa”, ale to nie jest to, bo „cheeky” może być pozytywne, zabawne, super fajne, ale też może przekroczyć granice. Państwo nie będą się dziwić, że w pewnym momencie moja córka zaczęła się zachowywać. Z mojego punktu widzenia postaram się mówić o negatywnych zamiast o złych zachowaniach. Zwróciła się do mnie z uśmiechem i mówi: „jestem cheeky monkey”, czyli stało się to co ja powiedziałem. 

Samospełniająca się przepowiednia.

Dokładnie. Jeśli mówimy w obecności naszych dzieci, ile razy mamy rozmowy o naszych dzieciach w ich obecności i mówimy, że „on jest agresywny, jest najtrudniejszym dzieckiem” to one zaczynają w to wierzyć. Jestem naprawdę fanem tej teorii, że każde słowo się liczy. Każde zdanie jest zapamiętane, zapisane gdzieś tam w naszych głowach i mózgach i spełniamy oczekiwania naszych rodziców, dobre i złe. 

Dzieci zapamiętują jak o nich mówimy i z biegiem czasu stają się takimi, jak ich etykietujemy

Rozwiązaniem jest to, żebyśmy naprawdę zastanowili się kogo chcemy wychować w skali 100-letniej czy 25-letniej i żebyśmy pracowali nad tym, zwracali uwagę na te cechy pozytywne, zachowania jeszcze bardziej, które chcemy zobaczyć od naszych dzieci. To może być tak, że kiedy ubierają się same to mówimy, że „bardzo fajnie, że dbasz o Twoje ciało”, albo jak sprzątają połowę pokoju, ale kilka zabawek zostanie to doceniajmy, że bierze odpowiedzialność za swój pokój i sprząta, bo takie są oczekiwania. Albo jeżeli np. zbierają śmieci z lasu – „bardzo mi się podoba, kiedy dbasz o swoje społeczeństwo, bo ja chcę wychować osobę, która dba o innych”. Może być tak, że mówimy o lojalności czy o życzliwości wobec innych, postarajmy się korzystać z tych słów i rezygnujmy z tych negatywnych etykiet, które na bank stają się faktem.

Odnośnie etykiet, przyszło jedno tłumaczenie „zuchwała małpka”, nie wiem jak Ci się podoba?

Dziękuję, wreszcie trafiłem na dobre tłumaczenie! To było pozytywne i ja pamiętam, że moja mama mówiła takie rzeczy i dzieci właściwie uczą się głównie od nas. Nauczyciele, dziadkowie mają ogromny wpływ, ale my mamy największy, bądźmy szczerzy. 

Tutaj też jest taka pułapka, bo o ile łatwiej jest nam zrozumieć etykietowanie takimi słowami jednoznacznie kojarzącymi się negatywnie, czyli „jesteś zły, jesteś bałaganiarzem, jesteś flejtuchem”, o tyle negatywnie może wpłynąć na dziecko czy nas, etykietowanie pozytywnymi słowami typu „zobacz jaki on jest zdolny, nie musiał się dużo uczyć, świetnie sobie radzi”. Tu mówię w dużej mierze na własnym przykładzie. Jest problem z przyznawaniem się do błędów i niewiedzy, bo skoro wszyscy Cię przez lata ładują w domu, w szkole, że jesteś zdolny i radzisz sobie świetnie to potem kiedy nagle sobie z czymś nie radzisz to wstyd się przyznać, przecież wszyscy mówią, że jestem taki zdolny. Więc uważajmy naprawdę na etykiety, bo czasami w dobrej wierze możemy też dziecku zaszkodzić.

Jak najbardziej, bo życie nie jest łatwe i nie wszystko wychodzi nam łatwo. Jeśli mówimy, że jesteś najlepszy w tym to tak jak z Instagramem, zawsze znajdziemy kogoś kto jest lepszy, bogatszy, zdrowszy, młodszy, piękniejszy. Konstruktywny feedback, zwróćmy uwagę na to co dziecko dobrze robi, zgodnie z naszymi regułami i zasadami, które jeżeli jeszcze nie ustaliliśmy to powinniśmy to zrobić.

Pierwszy krok zawsze to empatia, drugi krok to ustalenie reguł i zasad. Wtedy dajmy dziecku konstruktywny feedback, czego oczekujemy w przyszłości. Zdecydowanie nie mówimy, że łatwo będzie, albo łatwo mi było jeździć na rowerze. To wszystko jest połączone. To jest Twoja indywidualna podróż życiowa. Dla mnie to było łatwo, ale dla Ciebie trudniej przyszło. W przyszłości to może być coś innego.

W Anglii jest bardzo dużo się mówi „awesome, super, cool, jesteś fantastyczny, wszystko idzie Ci dobrze”. Jak to działa na motywację, o motywacji nie mówiliśmy dużo dzisiaj, ale strasznie interesuje się tym tematem, bo tak naprawdę nie trzeba motywować dziecko tymi pustymi pochwałami do uczenia się, ma tą wewnętrzną potrzebę sam w sobie. 

Zamiast etykietowania, dawajmy dzieciom konstruktywną informację zwrotną

5 zdań, których lepiej nie mówić dzieciom

Jakbyś mógł jeszcze raz przeczytać tych 5 zdań, które są tematem naszej dzisiejszej rozmowy, których dzieci nie powinny usłyszeć.

  1. Porównywanie do innych – „Jaką ocenę dostał Filip?”, „Popatrz na te dzieci, one dobrze się zachowują, a Ty nie”.
  2. „Jeśli ze mną nie pójdziesz, ja Cię zostawię”, „Ja Cię nie kocham w tej chwili” – szantaż, uwarunkowanie miłością, handlowanie miłością.
  3. „Idź do swojego pokoju”, „Zejdź mi z oczu”.
  4. „Po co tak patrzysz?”, „Uspokój się” – negowanie i odmawianie uczuć i emocji.
  5. „Jesteś roztrzepany”, „Jesteś XYZ” – etykietowanie.

Etykietowanie, jak w sklepie się etykietuje towar na półce, więc nie róbmy tego naszym dzieciom, naszym małżonkom, dziewczynom, chłopakom, partnerom, bo to tak naprawdę szkodzi.

Myślę, że tak, te rzeczy mają miejsce, kiedy stracimy kontrolę nad sobą, samoregulacją. Zgodnie z teorią poliwagalną, Jarku może wrócę za kilka miesięcy i chciałbym to przedstawić, bo to jest niesamowicie ciekawe. Działamy odruchowo, głównie na podstawie tego jak my byliśmy wychowani, więc zastanów się kim byli Twoi rodzice, co mówili Ci w dzieciństwie, bo to są te zwyczaje i nawyki pozytywne i negatywne, które będą wracały w ostrych momentach, kiedy stracimy kontrolę nad sobą.

Ok, Patrick dziękuję Ci serdecznie za tę rozmowę. Wyszła nam godzinka bardzo intensywnej i z tego co tu ludzie pisali, bardzo treściwej rozmowy, która będzie do odsłuchania w formie live’a na fanpagu. Będziesz też w formie podcastu, taki eksperyment dzisiaj robimy, więc będzie do odsłuchania też na Ojcowskiej Stronie Mocy. Dziękuję wszystkim za obecność z nami, za słuchanie, komentowanie, bo robimy to wszystko właśnie i dla Was i dla Waszych dzieci, aby wszystkie rodziny były jak najbardziej szczęśliwe, żeby dzieci były szczęśliwe i rodzice, bo szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dzieci. Także dziękuję wszystkim serdecznie za uwagę, dzięki Patrick, pozdrawiam Warszawę.

Dzięki, chcę tylko dwie rzeczy dodać. Po pierwsze, zapraszam na www.allaboutparenting.pl . Zapraszam do wzięcia udziału w naszych bezpłatnych warsztatach i webinarach, bo jest ich sporo. Również chcę podziękować Jarkowi. Słuchajcie, ja wiem ile jest pracy i rzeczy, które trzeba wkładać, żeby to konstruować i ja chcę chwalić Jarka za to naprawdę. Jarku ja korzystałem z Twoich podcastów, słucham i są super. Robisz kawałek dobrej roboty naprawdę, będę kibicować w przyszłości.

Bardzo bardzo Ci dziękuję i pojawisz się już w najbliższym odcinku.

Do usłyszenia. Cześć.

Cześć.

 

Zgadzasz się? Chcesz coś dodać?
A może gadam bzdury?

 Podziel się swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej, napisz do mnie

i puść ten post dalej w świat:

Skoro doczytałeś do końca, to chyba Ci się podobało 😉 Pozwól zapoznać się z tym wpisem także Twoim znajomym:

Twoje dziecko ma już telefon? A może dopiero planujesz taki zakup? Dołącz do specjalnej grupy dla rodziców:

O mnie

Nazywam się Jarek Kania i pokazuję jak stać się rodzicem, jakiego sam chciałbyś mieć.

Zobacz więcej

Gość odcinka

Patrick Ney

Z urodzenia Brytyjczyk, z wyboru Polak. Przedsiębiorca, pisarz, bloger, vloger, trener metody All About Parenting.

        

Spis treści

Więcej w temacie

Rodzicielskie wskazówki

Nowym artykułom często towarzyszą dodatkowe materiały z rodzicielskimi wskazówkami. Mogę Ci je wysyłać bezpośrednio na mejla. Chcesz?

Na początek otrzymasz ode mnie 3 soczyste ebooki.

Polub - to nie boli

Więcej inspiracji

Lubisz niespodzianki?

t

Kliknięcie znaku zapytania przeniesie Cię na losowo wybrany artykuł.

Daj się zaskoczyć 😉

Poznaj 6 zaskakujących sposobów, by Twoje dziecko mniej korzystało z telefonu.

Podaj swój adres email i już dziś zacznij zmieniać technologiczne nawyki w swojej rodzinie.

Udało się! Zgadnij kto właśnie napisał do Ciebie mejla ;)