Dobrym ojcem zostaje szczęśliwy facet. Krystian Hanke i jego Tatowanie

Myślę, że dobrym ojcem zostaje szczęśliwy facet.

Tak w swojej książce „Tatowanie” twierdzi mój dzisiejszy rozmówca.

Czy zgadasz się z tym zdaniem?

Gościem 60. odcinka podcastu jest Krystian Hanke, dziennikarz radiowy prowadzący jeszcze do niedawna poranną audycję Projekt Tata 3 w radiowej Trójce. Muszę przyznać, że jestem bardzo tym nagranie podekscytowany, bo to ja wcześniej byłem gościem u Krystiana na Myśliwieckiej w Warszawie. Tym razem role się odwróciły i mam okazję gościć w swoich skromnych progach profesjonalnego, zawodowego dziennikarza kultowej niegdyś stacji.

Partnerem dzisiejszego odcinka jest Wydawnictwo Literackie, nakładem którego już 14 października 2020 ukaże się książka Krystiana pod tytułem „Tatowanie. Jak ostałem lekko odklejonym ojcem”.

Aby wysłuchać podcastu na tej stronie, użyj poniższego odtwarzacza. Zobacz jak słuchać podcastów wygodniej.

Gość odcinka

Krystian Hanke

Pomysłodawca i prowadący kultowej audycji Projekt Tata w radiowej Trójce. Autor książki Tatowanie. Tata Tośka i Alicja. Fan Pearl. Jam.

  

Książka dla rodzica

Napisana przez Krystiana

Tatowanie

 

Spis treści

Co dalej z Projektem Tata 3?

Cześć Krystianie.

Cześć Jarku.

Jestem dzisiaj podekscytowany z tego względu, że spotykamy się w odwrotnej roli. Kilka razy miałem przyjemność spotkać się z Tobą na Myśliwieckiej 3/5/7 w Warszawie i wtedy Ty mnie przepytywałeś. Było to dla mnie niezwykłe doświadczenie, bo dla mnie Projekt Tata 1, 2, 3 to był taki ojcowski głos w Twoim domu. Mam szansę powiedzieć coś, co może dotrzeć do ogromnej liczby słuchaczy, ponieważ byłeś słuchany przez tysiące ludzi każdego dnia. Czytałem na Internecie, że niektórzy wiedzieli, że jeśli Krystian Hanke pojawia się w radiu to znak, że trzeba myć zęby i zaraz wychodzić z domu

No tak, powinienem dostać medal od Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego.

Zachwycało mnie zawsze w tych audycjach, że to Ty oddawałeś głos swoim gościom, dopowiadałeś, mówiłeś, pytałeś, ale zawsze to goście byli na pierwszym miejscu. W tym momencie, ja chciałbym zrobić to samo dla Ciebie. Krystian, jakbyś na początku mógł powiedzieć kim Ty w ogóle jesteś? Jak to się stało, że Projekt Tata zaistniał?

Kim ja jestem? To jest najtrudniejsze pytanie. Jak znasz odpowiedź kim Ty jesteś to ja Ci serdecznie gratuluję. Jestem człowiekiem, który ciągle czegoś szuka, ciągle jest czegoś ciekawy, spełnionym ojcem, mężem. W zasadzie to trochę słodki obraz z tego wychodzi, ale tak naprawdę jestem człowiekiem ogarniającym chaos każdego dnia. Ostatnio to już nawet w każdej godzinie, może nawet w każdym kwadrancie, ale ja chyba inaczej nie potrafię. Uporządkowane życie jest dla chętnych, ja dziękuję. Trudne pytanie na początek wybrałeś i w zasadzie mogłoby to być jedyne pytanie i możemy sobie rozmawiać i rozmawiać.

Jestem przede wszystkim człowiekiem, który chce coś w życiu fajnego zrobić i w którymś momencie wpadł na to, że tym czymś fajnym byłoby nawet nie zorganizowanie ojców (bo ja nie mam aż tak bardzo ambicji przywódczych i organizatorskich), ale pokazanie, że współcześni ojcowie się zmieniają, że są wokół nas, że naprawdę robią dużo fajnych rzeczy i kiedy tego nie pokażemy innym (a ja miałem taką możliwość jako dziennikarz) to właściwie nie dowiemy się o wielu fantastycznych sprawach.

Te przygody, pomysły zostaną gdzieś w czterech ścianach, będą się nimi cieszyć tylko niektórzy (dzieci, mama, tata), natomiast gdzieś chciałbym, aby to było inspiracją dla innych. To znaczy nikt nie musi mieć nazwiska znanego w całym świecie, natomiast zdecydowanie to co robię (a jeżeli to co robię jest fajne), jeśli jest to ciekawe i ktoś może powiedzieć:

– Wow, super, ekstra, ja też tak chcę i ja też tak zrobię,

to trzeba się tym koniecznie dzielić.

No i tak w zasadzie doszliśmy do trzeciej edycji Projektu Tata, pomijając pierwszą i drugą. Ale skoro pytałeś to ja krótko powiem, bo ja tą historię dość mocno opisałem, ale jeśli porządkujemy wszystko i chronologicznie opowiadamy to pierwsza część to było takie spojrzenie faceta na ciążę kobiety. To były czasy kiedy jeszcze blogosfera raczkowała. Ja dopiero dziś dowiaduję się, że działaliśmy w zasadzie równolegle o sobie nie wiedząc ponad 10 lat temu. Ale działaliśmy tak troszkę po omacku.

Matki już dawały czadu na tych wszystkich forach internetowych, natomiast ojcowie byli raczej tylko takim towarzystwem. Trochę coś czytali, a niektórzy pisali, ale to też tak nieśmiało i ja nieśmiało mówiłem o tym w radiu, że ta ciąża to jest kosmos. Przez to trzeba po prostu przejść, ale ja miałem to szczęście, że się dzięki temu przygotowałem do urodzin mojego syna, który jako starsze moje dziecko otwiera całą tą drogę.

Ja się przy okazji uczyłem, więc można powiedzieć, że na pytanie kim jestem – jestem szczęściarzem, że mi to wszystko tak gładko poszło, że oprócz szkoły rodzenia miałem programy w radiu, do których się musiałem przygotować, z którymi obcowałem przez cały tydzień przygotowując ten materiał, więc to była dla mnie właściwie edukacja.

Przecież nie od dziś wiadomo, że najlepiej uczysz się jak piszesz ściągi w domu. To taka uwaga, bo być może jeszcze są wśród nas ojcowie, którzy ganią za pisanie ściąg – nie wolno! Podczas pisania ściąg uczymy się najwięcej, ja też się uczyłem najwięcej. W 90% przypadków potem nie korzystałem z tych ściąg, bo to wszystko było w głowie właśnie.

Więc jak to wszystko pisałem, nagrywałem, montowałem to po prostu nauczyłem się o sprawach ciąży, tym bardziej, że to było robione z przymrużeniem oka. To było też dla wszystkich, również dla tych, którzy na sztandarze napisali „Jestem singlem”, ale wiem, że też słuchali i często myśleli np., że dobrze, że ich to nie dotyczy.

Rozmawianie o rodzicielstwie z innymi, pozwoliło mi się dużo o nim nauczyć

Ale moi słuchacze to również ojcowie i matki, którzy uważają, że ten projekt jest fajny i potrzebny. Potem zaczęli do mnie pisać z pytaniami:

– Co ja mam z tym zrobić?.

Natomiast ja się nie czułem absolutnie żadnym ekspertem, bo też się uczyłem, więc tutaj troszkę powstał problem. Chyba to też zaważyło na tym, że kiedy pierwsza edycja się skończyła, bo mój syn się urodził i musieliśmy się z żoną zająć nim to jednak audycja poszła troszkę w odstawkę. Ale potem wróciła jak pojawiła się moja córka, zaczęły się interakcje, zaczęliśmy rozmawiać ze sobą i pojawił się taki pomysł, że ta komunikacja z dziećmi to jest coś tak fantastycznego w tym ojcostwie, że trzeba to pokazać i zachęcić ludzi do obserwowania tej komunikacji i rzeczywiście ta druga edycja dotyczyła komunikacji z dzieckiem, wszystkich werbalnych aspektów i porozumiewania się.

A trzecia edycja to już była jazda bez trzymanki. Codziennie rano trzeba było takiego Jarka Kanię ściągnąć do Warszawy któregoś razu, przepytać go na mnóstwo tematów. Muszę Ci powiedzieć, że zawsze byłeś świetnie przygotowany i praca z Tobą to była świetna sprawa. Zawsze podczytując trochę to co piszesz, podstawiałeś mi znakomite tematy.

Pamiętam jak rozmawialiśmy o tacie na wycieczce, który pomaga nauczycielowi – to genialny temat. Chodziło mi to po głowie, bo ja nie jestem taki skory, żeby się pchać do obsługi innych dzieci na wycieczce, bo wiem co myślą sobie inni rodzice jak patrzą na to jak inni zwracają uwagę ich dzieciom, a ja bym pewnie zwracał uwagę. Nie jestem surowy, ale pewnie czułbym tą odpowiedzialność. „Chłopaki nie płaczą” to również fantastyczny odcinek, który nagraliśmy, o tym czy chłopaki mogą płakać czy nie. Teraz byłem w kinie z córką w niedzielę i oczy u mnie były wilgotne.

Czy wyczerpująco odpowiedziałem na Twoje pytanie? Bo gdybyś Ty mi tak długo odpowiedział to bym wieczorem siedział do północy, musiał to montować do 02:00 i bym przeklinał cały świat i mówił – po co mi było?.

Na szczęście nade mną nie stoi żaden redaktor naczelny, więc tak naprawdę ile będziemy mówić tyle się puści. Skoro jesteśmy przy redaktorach prowadzących to co dalej z Projektem Tata? To pytanie też się często pojawia u Ciebie na fanpagu. Była jedynka, dwójka, trójka, w tej chwili sytuacja w radiowej trójce jest jaka jest, zmienia się z jednej strony na drugą, natomiast nie zanosi się, żeby jakaś poprawa (przynajmniej z perspektywy słuchaczy) nadeszła. Więc co dalej? Czy jeszcze będzie można Cię gdzieś usłyszeć?

Myślałem, że Ty już najtrudniejsze pytanie zadałeś na początek, a Ty widzę masz w zanadrzu jeszcze kilka.

Mówiąc poważnie, stało się jak się stało. Boleje nad tym, tak jak słuchacze boleją, ale myślę sobie, że koniec czegoś jest zawsze początkiem czegoś następnego. To jest coś co mi ostatnimi czasy, wyznacza bardzo mocno życiową drogę. Nie poddaję się, jeśli chodzi o Projekt Tata, chociaż oczywiście sam Projekt Tata musi zmienić nazwę, jeśli opuści Myśliwiecką 3/5/7. Natomiast gdzie pójdzie Projekt Tata?

To jest naturalne dziś, że pójdzie do Internetu i tam staram się być. Nawet obiecałem, że będę wciąż aktywny. Jestem aktywny na ile mi pozwala czas. Ja muszę tutaj zostawić takie lekkie niedomówienie, licząc na inteligencję słuchaczy, bo tak to jest, że koniec czegoś jest początkiem czegoś nowego. Natomiast wybacz, z całą ogromną sympatią nie mogę Ci jeszcze powiedzieć jak to będzie wyglądało dokładnie, bo pracuję nad tym, ale zagwarantować mogę, że będzie fajnie. Choć jeszcze trzeba trochę poczekać. Teraz jestem w formie internetowej szczątkowej, żeby podtrzymać więź, dopytać co tam u Was i trochę coś napisać krótko, ale to się niebawem skończy.

Projekt Tata będzie kontynuowany. Czas pokaże w jakiej formie

Trzymamy za słowo, bo myślę, że wiele osób na to właśnie czeka.

Mam nadzieję, że będziemy mogli dalej współpracować, bo to jest absolutnie rzecz dla mnie kluczowa. Siłą tego wszystkiego jest to, że znamy się w dużej grupie i ciągle poznajemy się w nowszych konfiguracjach z ojcami kolejnymi, żeby to miało ręce i nogi i można to było pociągnąć.

Bo idą nowe pokolenia ojców. Ci, którzy mają 30-40 na karku powoli już robią się starszymi ojcami, a tu przychodzą nowi 20-latkowie.

Masz już Tik Toka?

Nie, jeszcze nie.

Widzisz to błąd, bo powinniśmy. Zaraz będzie, że Facebook i Instagram to już Projekt Dziadek.

Zostawmy w takim razie Projekt Tata 3 za nami. Co będzie to będzie, mam nadzieję, że za niedługo będziemy mogli się już dowiedzieć.

Jak zostałem odklejonym ojcem?

Chciałbym teraz przejść do Twojego drugiego projektu, chyba troszkę mniej znanego – Odklejki. Na fanpagu masz takie krótkie cytaty z rozmów z Twoimi dziećmi, które jak to rozmowy z dziećmi bywają bardzo komiczne. Tam zachęcasz do tego, żeby to robić. W jakim celu powinniśmy kolekcjonować takie rzeczy?

Mogę Ci odpowiedzieć na kilka sposobów.

W celu takim, że to jest najlepszy dokument dzieciństwa naszych dzieci, że to co sobie zapamiętamy z naszych rozmów będzie chyba najtrwalszym elementem, dużo trwalszym niż zdjęcie.

Zdjęcia możemy mieć w pamięci, natomiast zdjęcia cyfrowego np. w moim przypadku leżą w czterech nieużywanych telefonach w szufladzie i ja już tam nie sięgam. Bardziej sumienni zgrali je na twarde dyski, zaglądają sobie. Ja też czasami na to trafiam, oglądam, rozczulam się jak weteran wojenny, jak patrzę jak te małe szkraby raczkowały, albo leżały w szpitalu, ale nie wracamy do tego.

Natomiast dużo bardziej w głowie tkwią mi te cytaty, to co oni wymyślili, powiedzieli, wykombinowali, odpowiedzieli mi. To nie chodzi o to, że to mają być jakieś super mądre przemyślenia, bo przeczytał 7 książek i jest bardzo mądry, albo że jest sprytny, bo mi tak trafnie odparł. Czasami tam się nawet mogą pojawić rzeczy, które parędziesiąt lat temu byłyby uznane w bluźnierstwo w ustach takiego 6-latka.

Słowa naszych dzieci są dużo trwalszą pamiątką niż zdjęcia

Dla mnie to jest sól tego ojcostwa, bo to jest feedback tego co ja najpierw im dałem. Dostaje to z powrotem, dlatego wszystko co powiesz przy dziecku do Ciebie wróci i będzie jeszcze przeciwko Tobie wykorzystane. Natomiast to nie jest też tak, że to są wyłącznie cytaty moich dzieci. Tak było na początku, do tego zachęcili mnie przyjaciele. Bardzo im dziękuję i w którymś momencie się zebrałem, wymyśliłem nazwę i dałem radę.

Jakoś to poszło i za chwilę się dołączyli rodzice. Ja teraz codziennie dostaje jakieś Odklejki od rodziców. To jest fantastyczne, że mi zaufali, że ja tworzę takie mini archiwum. Mam tego już ponad tysiąc i jak patrzę na reakcję czytelników to też jestem zdziwiony, bo nie zawsze mamy ten sam gust, nie zawsze nas to samo wbija w fotel albo śmieszy, ale ja się bardzo cieszę, bo to jest dla mnie sprawdzian z czego się śmiejemy.

To jest taka sympatyczna reakcja, raczej śmiejemy się z siebie, jacy byliśmy kiedyś nieroztropni mówiąc coś, co teraz do nas wróciło i to jest fajne. Natomiast ta dokumentacja dzieciństwa naszych dzieci to jest bardzo ważne. Ja to traktuję priorytetowo, zwłaszcza, że moje dzieci są gadułami. Nie wiem po kim, ale są, więc mam tego strasznie dużo na co dzień. Uważam, że dzieciom trzeba cały czas odpowiadać na pytania i mówić do nich, ale już się męczę. Bywały takie sytuacje, że błagałem, żeby przez chwilę nie mówiły. Wtedy ugryzę się w język i mówię:

– „Co Ty robisz człowieku, to jest nienormalne. Jak możesz dziecku zabraniać mówić? Ty hamujesz jego rozwój.”

Ale to jest kwestia tego przestymulowania o 20:00 kiedy już naprawdę nie mam siły słuchać kolejnej opowieści czy historii.

Z ust dzieci często słyszymy to, co wcześniej sami powiedzieliśmy

Warto to mieć, choć to nie jest oryginalny pomysł. Wielu rodziców spisuje i publikuje te cytaty na własnych profilach w mediach społecznościowych, ale ja się bardzo chętnie do nich odzywam i pytam czy mogę użyć takie cytaty. Współpraca między nami jest fantastyczna i bardzo mnie to cieszy mimo, że jest to mniejsze moje dziecko medialne, chociaż przez pewien czas w Projekcie Tata, moja koleżanka redakcyjna Beata Michniewicz, która rozmawia z politykami, została przeze mnie namówiona i zgodziła się, żeby czytać Odklejki.

Wybrałem taki motyw, który był w miarę dziecinny i Beata czytała te Odklejki na antenie, więc troszkę to też było tak, że te rzeczy są w radiu i one też się pojawiały. Natomiast tam rzeczywiście były tylko cytaty moich dzieci, bo prośba o zgody to już było ponad moje siły. Musiałbym mieć sztab ludzi do pomocy, którzy by to wszystko ogarnęli.

Ale takie archiwum jest super i ja się bardzo z tego cieszę, że to mam, że ludzie mi zaufali i czekam na jeszcze.

A od Ciebie nic nie dostałem.

To tak na szybko sobie przypominając. Wczoraj po basenie, moja najmłodsza córka (4-latka) powiedziała:

– Tato, widziałeś jak dzisiaj pływałam?

– Widziałem.

– I się nie utopiłam.

Brawo, oczywiście, że tak. Dzieci potrafią się cieszyć z takich rzeczy. Dla nas to jest niesamowite. No właśnie i to zapamiętasz. Jeszcze jedną rzecz chcę tylko Ci powiedzieć – ludzie przestali sobie opowiadać dowcipy, bo mamy memy. Jeżeli mamy przynajmniej takie opowieści to wreszcie do siebie mówimy. Nie tylko komunikacja elektroniczna, tylko wreszcie jest okazja, żeby dwa słowa zamienić. To dawaj Twoją drugą Odklejkę.

Druga bardzo krótka.

Może Ciebie zapytam – jakie najkrótsze zdanie powiedziały Twoje dzieci?

Moje dzieci nie mówią krótkich zdań, nie ma takiej opcji niestety.

U mnie było podczas jedzenia truskawek:

– Tati, am bam.

Czyli spadła truskawka na podłogę. To jest to, będziesz to pamiętać do końca życia.

Zgadza się. Świetnie mówisz o tym, że my robimy te zdjęcia, jesteśmy nimi naładowani. Pamiętam jak w przedszkolu zawsze na jakiś przedstawieniach telefony, dzieci zamiast rodziców widzą telefon. Małym dzieciom robi się zdjęcia pierwszych kroczków, w lewo, w prawo. To jest super, bo my chcemy mieć tą pamiątkę, ale tak naprawdę zapominamy o tym, żeby mieć ten kontakt z dzieckiem i że słowa też są ważne. Często kłócimy się o to co było pierwsze – powiedziała „mama” czy powiedziała „tata”? A potem całej reszty już jakoś nie pamiętamy. A warto zwrócić uwagę na to co nasze dzieci mówią, bo mi moi rodzice czasami przypominają, że np. na moją siostrę Kasię mówiłem Kawa, albo mówiłem „tłaktoł” zamiast traktor. Albo jak byłem u babci to mówiłem „babcia kum”. Babcia w ogóle nie wiedziała o co chodzi, a moi rodzice powiedzieli, że nie powiedzieli babci, że chodzi o to, że chciało mi się pić.

To teraz jesteś bardziej zrozumiały, na szczęście. Masz trudne pytania, ale przynajmniej wiem o co chodzi.

Czym jest Tatowanie?

To w takim razie mamy już jedne Twoje medialne dziecko za nami, drugie również, więc przejdźmy może do trzeciego, które premierę ma 14 października. Na świat wyjdzie „Tatowanie. Jak zostałem lekko odklejonym ojcem?”. Mi się wydaje, że to, że napisałeś tą książkę to można zamknąć usta wszystkim, którzy pytali dlaczego Ty nie masz czasu, bo napisanie książki to chyba jednak trochę czasu zajmuje, nie jest to taka prosta sprawa.

Czy to jest książka, w której opowiadasz historię swojego ojcostwa czy to jest zbiór opowiadań Projektu Tata 3? Czym ta książka jest?

Była kiedyś taka reklama i tam pewien znany aktor mówił:

– To jest taki mix.

To mniej więcej to jest taki mix. To o to chodziło, tzn. przepisywanie odcinków Projektu Tata nie miało sensu, układanie ich w fabularną strukturę byłoby karkołomne, więc pomyślałem sobie, że najłatwiej będzie mi opowiedzieć swoją historię wzmacniając ją doświadczeniami innych ojców. Więc oczywiście to jest książka, której narratorem jestem ja, natomiast to nie są wszystko moje pomysły. To są pomysły, które ja chłonąłem jak gąbka z otoczenia, które Wy mi podpowiedzieliście Wy i ja jestem za to bardzo wdzięczny. Tak naprawdę chciałbym, żeby to miało znamię wspólnego dzieła.

Wiem, że ja jestem autorem, świecę na okładce, ale to jest takie nasze wspólne dzieło. Może to jest świetny moment, żeby podziękować Tobie i wszystkim moim rozmówcom, wszystkim tym którzy do mnie napisali. To nie jest tak, że jestem jakimś geniuszem ojcostwa po 7 kursach i zaznaczam od razu, że to nie jest poradnik. Raczej takie bezradnik, pokazuje, że się nie udało, ale próbowałem. W związku z czym szukam natychmiast jakiegoś innego rozwiązania, sposobu na zażegnanie kryzysu, bo jak wiadomo kryzysy są najczęstsze.

Stąd to zarządzanie chaosem, kryzysami, o których mówiłem na początku, bo to się zdarza. To jest coś co daje adrenalinę, pokazuje czym jest życie, jak się nie poddawać, na co być przyszykowanym każdego dnia, że strefa komfortu jest dla słabszych. W związku z czym to jest nasze dzieło, wspólne dzieło nas wszystkich. Nie tylko nawet ojców, bo mamy też słuchały Projektu Tata i potem się przyznawały, że podpowiadały mężom pewne kwestie. Także mam też trochę wrogów wśród ojców.

Tatowanie to poradnik zarządzania chaosem

Fantastyczna robota nas wszystkich. Spisanie tego to była dość trudna praca, natomiast była ogromną przyjemnością. A ja jestem niestety człowiekiem, który lubi poprawiać pierwszą wersję 17 razy i potem niestety wrócić do pierwszej wersji, za to często koledzy i koleżanki z pracy często chcieli mnie unicestwić.

Fantastyczna Pani redaktor z Wydawnictwa Literackiego pomogła czasami wyjść z tarapatów dość szybko, więc bardzo chcę jej podziękować – Pani Kasiu jest Pani złotą osobą, że wytrzymała Pani podczas pracy nad tą książką, bo to nie było łatwe. Wytrzymali również moi domownicy, którzy wiedzieli, że czasami trzeba dać mi spokój.

To może jest taki sposób, jak chcesz mieć trochę spokoju to powiedz rodzinie, że piszesz książkę. Będą Cię wysyłać, żebyś mógł odpocząć. To jest dobry tip.

Myślę, że wielu ojców już wpadło na to. Są takie małe warsztaciki, garaże, gdzie ojcowie znikają popołudniami, robią coś dużego, przynajmniej tak to ogłaszają temu swojemu małemu światu w domu. Trzeba mieć odrobinę spokoju. To nie chodzi o strefę komfortu, tylko trzeba mieć to swoje ja, swoje królestwo, miejsce, które pozwala Ci się zresetować, przypomnieć kim jesteś i to nie jest nic złego, że się wkurzamy, że czasami mamy dość, że coś pod nosem czasem rzucimy – tacy jesteśmy.

Nie wiem czy to jest dobre z punktu widzenia psychologii, żeby te emocje złe dusić w sobie. Czasami lepiej tupnąć i wtedy też dzieci widzą, że to są emocje. Trzeba im też pozwolić te emocje wyrzucić. Wytłumaczyć potem, dlaczego tak się stało. Być może można jakoś inaczej reagować.

Drobnym sukcesem było to jak moja 6-letnia córka, najpierw wybucha, a potem już widzę, że pracuje nad sobą, stara się rozwiązać te swoje problemy i to naprawdę działa. Ostatnio przesuwała szafę w przedpokoju i do siebie powiedziała:

– Przesuniesz tą szafę, to jest tylko kwestia pewności siebie.

Mogła się poddać, ale dała radę. Albo zaczyna płakać, ale potem zaczyna szukać rozwiązania. Dzisiaj też miała jakiś problem rano, już się spodziewałem dramatu, ale znalazła rozwiązanie. To jest najlepsza nagroda jak dziecko samo sobie potrafi rozwiązać problem, ale trzeba dać mu przejść przez wszystkie etapy i nie robić wszystkiego za nie, bo wtedy hodujemy sobie małe robociki, które i tak nie mamy pewności, że będą robić to co im każemy jak będą już nastolatkami i hormony zaczną dominować.

Więc nie liczmy na to, pokazujmy im możliwość rozwiązywania problemów i co fajne – kooperacja. Jak się da ten problem rozwiązać w grupie to tego nam brakuje w kraju. To jest coś co mi się bardzo podobało, jak pandemia wybuchła i przeczytałem, że Jarek Kania z innymi rodzicami natychmiast ruszyli z akcją z przyłbicami.

Naprawdę można się dogadać. Rady rodziców można ogarnąć, tylko na czele musi stanąć lider. Gry kooperacyjne, planszowe zawsze są mile widziane u nas, żeby współpracowali, dogadywali się. Rywalizacja też jest potrzebna, ale często się kończy tym, że nikt nie chce grać.

Grajmy z dziećmi w kooperacyjne gry planszowe, które uczą współpracy i pracy w grupie

My najwięcej w gry gramy z moimi starszymi dziewczynami (10 i 12 lat). To już jest taki etap, że dużo tych klasycznych planszówek (Osadnicy, Carcassonne, Pociągi) ogarniamy. To są rzeczywiście gry, gdzie ktoś musi wygrać, ale jak się zaczęła pandemia to zagraliśmy w pandemię, czyli te grę, w której walczy się o to, żeby świat uratować od 4 wirusów. Bardzo fajna gra i to była pierwsza gra kooperacyjna, w którą graliśmy i dziewczyny zaczęły inaczej funkcjonować, bo musiały zobaczyć, co robi ktoś inny. Na razie jest to jedyna kooperacyjna gra, w którą graliśmy, ale spodobała nam się i myślę, że na pewno nie jest ostatnia, bo zupełnie inaczej pokazuje funkcjonowanie. Albo wszyscy wygramy, albo wszyscy przegramy.

Ja jestem fanem. Gry planszowe dotykają tych kwestii edukacyjnych. Mamy taką prostą grę karcianą „WIRUS”, którą 5-latki już ogarniają całą mechanikę i instrukcję. Są też gry dla dorosłych. Nie wiem czy słyszałeś o „Antyszczepionkowcach”? To jest już taki element ironii, wygrywa ten kto jest największym antyszczepionkowcem.

To jest za poważna gra dla dzieci, ale już u starszych można pięknie pokazać ten mechanizm ironii, sarkazmu, tego co mój syn uwielbia jeśli chodzi o płaskoziemców. To jest niesamowite, jak on wszedł w temat oceniania tych argumentów płaskoziemców. To nie chodzi o to, że on wierzy, że ziemia jest płaska, wręcz przeciwnie. Właśnie uwielbia wytykać błędy w myśleniu, co jest nie tak.

Z drugiej strony, płaskoziemcy i antyszczepionkowcy nam nie są potrzebni, bo tylko szkodzą, ale jeżeli już są to można to wykorzystać edukacyjnie w bardzo ciekawy sposób, bo on przez to się dowiedział tak dużo o fizyce, o tym co rzeczywiście sprawia, że jednak jest udowodnione, że Ziemia jest kulą.

Ostatnio, gdy jechaliśmy samochodem, moja córka próbowała jakieś prawo fizyki podważyć, w związku z niezrozumieniem tematu, więc jasno powiedziałem, że teorie, że antyszczepionkowcy i płaskoziemcy są ok, nie przechodzą i natychmiast zatrzymujemy się i wysadzamy takiego pasażera. Taki element, żeby wrócić do podstaw, natomiast pokazanie ironii i tego, że ludzie mogą się różnić. Jednak jest pewna granica, poza którą robi się już niebezpiecznie.

Chyba na Projekcie Tata tego nie poruszałeś, ale wydaje mi się odnośnie płaskiej Ziemi, że warto sprawdzić czy rzeczywiście to jest prawda, że Ziemia jest okrągła. Ja z wykształcenia jestem geodetą, więc co nieco o Ziemi wiem, ale po studiach, które wspólnie z moją żoną skończyliśmy stwierdziliśmy, że jednak trzeba sprawdzić czy ta Ziemia jest okrągła i wybraliśmy się w podróż poślubną dookoła świata. Wyjechaliśmy z Gdyni na wschód i wróciliśmy od zachodu.

Cywilizacji znaleźliśmy po drodze bardzo dużo, bardzo fajnych i to nam też pokazało, że my nie jesteśmy pępkiem świata. Zupełnie inaczej na świat patrzą w Syrii, inaczej w Iranie, Tajlandii, Nowej Zelandii czy Peru. Każdy ma swoje zupełnie inne problemy, więc Twój syn może zacząć myśleć o tym, w które kraju pojedzie i jaką trasę sobie zrobi, żeby udowodnić, że Ziemia nie jest płaska.

Powiem Ci, że to jest bardzo dobre myślenie i właściwie moje dzieci już mają chyba plan. Alicja sobie zażyczyła zawieszenie mapy świata na ścianie w swoim pokoju nad łóżkiem. Wieczorem ją ogląda i ostatnio siedziała z żoną i moja żona pokazała gdzie jest Mount Everest.

Alicja mówi:

– A kiedy tam idziemy?

To jest coś co może wymknąć się spod kontroli.

Pokazujmy dzieciom, że ludzie mogą mieć różne poglądy, ale pokazujmy także , że warto umieć uzasadnić swoje zdanie

Jak realizować swoje pasje będąc ojcem?

Wspominałeś o byciu szczęśliwym ojcem. Chciałbym przejść przez 3 cytaty z książki, które mi się spodobały, kiedy ją czytałem.

„Może jest inaczej, niż za kawalerskich czasów. Piwo nie wypite, ale radość ogromna. Poczucie, że nie trzeba zrezygnować z ulubionych rozrywek dodaje skrzydeł. Ojcostwo nie zamyka w czterech ścianach i nie wpędza w depresję.”

To pisałeś, kiedy jechałeś ze swoim synem na koncert Pearl Jam, który 5 lat wcześniej Cię ominął z tego powodu, że Twój syn się na ten świat pchał nieco szybciej niż planowaliście.

Jak to jest z tym zamykaniem się w czterech ścianach? Można realizować, być spełnionym ojcem czy jednak musimy się ograniczyć?

Jechałem z synem na koncert Pearl Jam, ale on jeszcze wtedy był za mały, żeby wejść ze mną na koncert, więc został z rodziną w hotelu, natomiast mamy bilety na ten koncert, który będzie za rok. Tu jest już szeroko zakrojony plan i nie ma ściemy.

Ponieważ akurat ta moja ulubiona grupa przyjeżdża do Polski dość regularnie, więc daje nam dużo okazji, żeby przynajmniej o tym pogadać czy spróbować pójść. Zaczęło się rzeczywiście od koncertu Pearl Jam i tego, że ja miałem jechać sam i nie wyszło. To jest historia bardzo osobista, ale pokazująca, że nic w życiu nie jest przypadkowe, wszystko jest po coś, że to ojcostwo w moim przypadku też było po coś.

Może rzeczywiście piwo nie wypite, przez chwilę trzeba być bardziej zwartym i gotowym, ale jak idziesz do nowej pracy to też na początku nie jest od razu super. No chyba, że jestem prezesem, a na dodatek szefem Rady Nadzorczej jest Twój tata to wtedy ok. Ale zasadniczo to trzeba na początku te sznurki potrzymać, kropki połączyć i na moment się to odsuwa, ale też nie do końca, bo przecież te dziecko kiedyś śpi i można znaleźć sobie ten moment, aby obejrzeć mecz. Jasne, że całego meczu się nie obejrzy, nie z taką intensywnością wszystkie swoje pasje się realizuje. Gdzieś tam może łezka w oku się kręci, jak widzimy swój motocykl i chcielibyśmy gdzieś pojechać, ale nie zawsze się da itd.

Ale to za chwilę wraca ze zdwojoną siłą. Najfajniejszą, bo można z dzieckiem zacząć realizować pasje. Oczywiście, trochę zmienia się charakter, może nie jeździmy z taką intensywnością z kumplami na wyprawy, ale jeżeli sobie dobrze zorganizujemy nasze życie to jesteśmy w stanie dogadać się z naszą żoną, partnerką:

– Słuchaj, masz ochotę sobie jechać gdzieś, coś zrealizować – proszę bardzo, ja przejmuję opiekę, a potem ja znikam na 2-3 dni.

Tak jak pojechaliśmy z moimi przyjaciółmi na 3 dni na Mazury. Fantastyczna przygoda i też to wszystko się udało. Choć akurat żeglarstwo nie jest moją pasją, ale po tym zaczęło być jakąś małą śrubeczką, która zaczęła się kręcić się w głowie. Na wszystko można znaleźć czas.

Będąc rodzicem można dalej realizować swoje pasje. Trzeba tylko dostosować się do panujących warunków

Można z dzieckiem kibicować polskiej reprezentacji siatkarskiej, piłkarskiej, tłumacząc pokrótce zasady.

Dzieci bardzo są przywiązane do barw narodowych, do Polski i tutaj jest realizacja tego. Gdzie dziecko ma się zrealizować z tym swoim patriotyzmem? Przed pomnikiem? Ok, można wytłumaczyć kto to jest ten Pan i dlaczego zasłużył na pomnik, ale to dla nich jest abstrakcja. A jak ma tutaj 11 biało-czerwonych, którzy dokopują Niemcom to to jest fantastycznie. Oczywiście tłumaczymy, że to nie jest tak, że teraz nienawidzimy przeciwnika, tylko to jest rywalizacja, potem podają sobie ręce.

Koncerty to jest to, co nas czeka, chociaż akurat pandemia zastopowała koncerty, ale byliśmy w miniony weekend na przedstawieniu grupy MoCarta. Troszkę muzyki klasycznej z ogromną dawką humoru. Tosiek już zaczyna łapać takie żarty dla dorosłych. Jest zachwycony, u dziecka widać radość, jak złapie żart dla dorosłych. Alicji trzeba było wytłumaczyć i dać jej potańczyć, bo uwielbia taniec. Ale to rzeczywiście, musi się skończyć ta pandemia i wrócić sytuacja do normalności, żeby ta pasja koncertowa w ogóle mogła być realizowana.

Nawet moi przyjaciele znajomi, którzy nie mają dzieci też boleją strasznie nad tym, że nie mogą jechać na koncert, nie mogą podróżować po Europie, więc można powiedzieć złośliwie, że trochę nam ojcom, którzy muszą swoje pasje sprofilować na młodszych, ta sytuacja pomogła. To jest absolutnie do zrobienia. Nie podchodził bym też do tego tak, że:

– No i co z tego, że urodzi mi się dziecko. Ja będę dalej robić to co robię.

Można się potem rozczarować. Rozczarowania są słabe i wpędzają potem w depresję. Lepiej się przygotować, że trzeba będzie przystopować, ale potem będzie można do tego wrócić. To jest uczciwe postawienie sprawy i na pewno wrócisz. Chyba, że masz taką pasję, że już nie tylko nie przystoi ojcu, ale też mężowi, więc to już trzeba zakończyć.

Gdy rodzi się dziecko, lepiej na początku przystopować z pasjami, a potem do nich wracać. W ten sposób unikniesz niepotrzebnych rozczarowań

Nie wiem czy Ty to miałeś, ale mężczyzna z wózkiem jest człowiekiem, który bardzo łatwo zawiera znajomości na placu zabaw. Więc jeżeli komuś brakuje nowego towarzystwa to to jest bardzo dobry sposób, żeby poznać mnóstwo ludzi. Jest też dużo życzliwości. Naprawdę ja się spotkałem z tym, że jak urodziły się dzieci i gdzieś z nimi idę to się mniej boję. To jest niesamowite, że dzieci są takim bezpiecznikiem, ludzie patrzą życzliwie. Oczywiście, jak masz dziecko, które na środku sklepu Ci zaczyna wyć to zupełnie inaczej ludzie patrzą, ale też wiele patrzy ze współczuciem i już się trochę to zmieniło.

Oczywiście jakaś jedna, druga osoba spojrzy, ale to właściwie ze wszystkim tak jest. Tak jak ze słynnym karmieniem piersią w miejscach publicznych to to już jest absurd. Ale wierzę, że przynajmniej mentalnie idziemy dalej. Ja też staram się wychwytywać wszystkie takie pozytywne rzeczy, które pokazują, że rozwijamy się jako społeczeństwo, potrafimy współpracować, podać sobie rękę, organizować się, nie konkurować w każdej dziedzinie, odpuścić ten wyścig szczurów.

Może już też jesteśmy bliżej tego, do czego ja też bardzo chciałbym dążyć, żeby dzieci moje robiły to co chcą w życiu, a nie to co muszą. Tak naprawdę zawód, który miał być intratny jak ja zaczynałem studia to dzisiaj już niekoniecznie. Jest duża konkurencja, wcale nie jest tak, że żyła złota.

Ja akurat skończyłem prawo, wiedziałem, że nie będę prawnikiem, ale zawsze gdzieś tam z tyłu głowy było, że może jednak. Natomiast potem, jak już zacząłem pracę dziennikarza to słyszałem, że najlepiej iść na informatykę. Rzeczywiście, coś w tym jest, ale też zwróć uwagę na to, że coraz więcej ludzi samemu się uczy. Języki kodowania, programowania zaczynają być dostępne. HTML zaczyna być prostszą rzeczą, są już narzędzia, które pozwalają tworzyć Ci aplikacje.

A wchodzimy już na taki poziom rodziców 30-latków. To są Ci, którzy jak ja zaczynałem pracę to mieli 10 lat. Oni już wtedy z Internetem się zapoznawali. Jak im się to kółko kręciło jak im się e-mail otwierał. Ja też tak ćwiczyłem cierpliwość i może to też było coś takiego, co dzisiaj we mnie wykształciło odrobinę cierpliwości, że jak mówię do dzieci 7 razy o tym samym, a one nie reagują, że jednak nie wybucham, ale czasami wybucham.

Ale żeby sprawa była jasna, jak mi się wyrwie coś ponad granicę to staram się potem przeprosić z nadzieją, że jak dziecku się wyrwie coś to też przeprosi. Na razie się jeszcze nie udaje, ale trzeba być cierpliwym. To jest bardzo ważna cecha. Cierpliwość się przyda nam wszystkim, wszędzie na każdym etapie. To nie chodzi o to, że trzeba się poddawać dyktatowi mniej mądrych. Jak ktoś Ci gada głupoty, wysłuchaj go, nie przerywaj bo się zdenerwuje. I widzę, że to stosujesz, bo ja mówię, a Ty w ogóle mi nie przerywasz.

Bo mądrego to miło posłuchać.

Tak mówią.

Z tą cierpliwością to rzeczywiście jest tak, że rodzicielstwo uczy bardzo mocno cierpliwości. Jeśli Cię nie uczy to znaczy, że się chyba na tym nie koncentrujesz i nie skupiasz się na tym, żeby być rodzicem.

Cierpliwość to podstawowa rodzicielska cnota

Czy dzieci nas zmieniają?

Zastanawiam się na ile ta cierpliwość, którą w sobie posiadamy jest naszą cechą wrodzoną czy wyuczoną? Tu być może w kontekście drugiego cytatu z książki:

„10 lat temu moje życie zmieniło się w sposób diametralny. Zmieniłem się ja i jeśli zachowałem coś ze swojego prawdziwego mnie to znaczy, że jest tego mnie kwintesencja. Reszta to były pozory. Czy to nie piękne odkrycie, które dało mi ojcostwo?”

Więc jeżeli my się teraz stajemy kimś, widzimy w sobie jakieś cechy, czy one były zawsze? Wykreowane w nie nas ojcostwo czy ono tylko spowodowało, że musieliśmy w sobie pewne cechy wyrobić? Jak sądzisz, jak to jest?

Ja myślę, że właśnie dojrzały w nas te cechy, które były, ale one musiały przejść jakieś testy przez całe życie i właśnie one zostały w nas. Ja wbrew pozorom byłem zawsze takim człowiekiem, który być może miał poczucie tego, że nie jest głupi, ale miał w sobie dużo nieśmiałości. Ale też z drugiej strony zawsze byłem skłonny do pracy zespołowej i np. na koloniach nigdy nie miałem problemu z pracą zespołową, zawsze starałem się wnosić coś od siebie, czyli być trybikiem w zespole, żeby to sprawnie funkcjonowało.

Też z lekkimi cechami przywódczymi, tzn. kiedy czułem się swobodnie to miałem coś takiego, że chciałem iść te pół kroku z przodu. Oczywiście jak gdzieś za bardzo dyrygowałem to mnie usadzali. Właśnie to jest chyba to, że ja też tworząc Projekt Tata, chciałem być o te pół kroku przed, czyli opowiadać o tym co się dzieje, wyciągać od Was te historie, ale nie mówić, że jestem mądrością życia tylko, że fajnie, że mam okazję Wam o tym opowiedzieć.

Myślę, że to są te cechy, które ładnie się wygładziły. Nie byłbym jakimś prezesem, do tego się nie nadaje, więc tu nie ma żadnych nowości. Ojcostwo odrzuciło pewne rzeczy, które być może uznałem za swoje, jakieś pasje, hobby, bez których mogę żyć, ponieważ to nie była moja bajka. Bardzo się cieszę, że tego spróbowałem i np. jak moje dziecko powie, że chce spróbować na surfingu to będę to popierał, ponieważ warto spróbować.

To jest fajne, bo moje dzieci czasami wykazują ciągoty do takich zajęć, do których mnie nie ciągnie, np. pająk na placu zabaw. Moje dzieci weszły na sam szczyt, ja bym nie wszedł, mam lęk wysokości, aczkolwiek 3 razy w życiu udało mi się go pokonać i też jestem dumny z tego. Jak jest taka sytuacja, że będzie kryzys, że będę musiał przezwyciężyć się to to zrobię, ale jak nie muszę to nie będę na siłę udawał, że jestem teraz wielkim siłaczem czy będę trenował triathlon.

Ojcostwo pomogło odrzucić rzeczy, które nie są integralną częścią naszej osoby i zostawić te najważniejsze, decydujące o tym, kim jesteśmy

Ja się na to nie rzucam, to nie jest moja historia, ale pewne drobne rzeczy, gdzieś tam po drodze sobie wykształciłem i dzisiaj mi się w tym ojcostwie przydają bardzo mocno. Trochę z tego co powiedziałem zabrzmiało, że doszliśmy do finału życia, a ja bym nie chciał, żeby to tak brzmiało. To się teraz trochę uspokoiło i być może jest czas na następne pasje do spróbowania, właściwe starszym osobom. Chociaż ja się nie czuję stary, czuję się takim „dzieciuchem” w środku.

Czasami aż nie wypada, o jeden żart gdzieś tam za dużo. Czasami w towarzystwie trzeba pogadać, a ja się niepotrzebnie wychylam z jakimś śmiesznym cytatem. Ale w kontaktach z dziećmi bardzo mi to pomaga. Rapowanie, wymyślanie historii absurdalnych… Wiesz, dzieci mają czasami takie głupie myśli w głowie, układają jakieś nadzwyczajne historyjki. Ja to czasami podłapuję, próbuje to dalej pociągnąć i wymyślamy coś dalej. Jest śmiechu co niemiara i myślę sobie, że jeśli ma to powodować śmiech dzieci, kreatywne myślenie to choćby to było głupie, nierozsądne do końca – próbujmy.

Wymyślanie żartów i absurdalnych historii uczy kreatywnego myślenia

To tak samo jak z brzydkimi słowami, że brzydkie słowa są dla ludzi, tylko oczywiście nie może to być przecinek, nie można tym słowem obrażać kogoś, ale masz potrzebę wyrażenia emocji to ok. Kiedyś usiedliśmy i wymyślaliśmy brzydkie wyrażenia dzieciom.

– Słuchajcie, wymyślmy sobie takie najbrzydsze wyrażenia, tylko nie te, które znacie.

Była to zabawa na pół drogi w samochodzie.

– Zgniła parówka.

– Śmierdzący gofr.

– Do diabelskiego anioła.

To jest ten test. Potestujemy tu, żeby nie było problemu w towarzystwie i wiedzmy, że to jest brzydkie. Kiedy dzieciom da się trochę pofolgować to wtedy znają te granice. Przynajmniej tak było w przypadku mojego syna, który ostatnio szedł z kolegą ze szkoły i z siostrą młodszą. Kolega jak to kolega, dzieci posługują się teraz językiem ogólnodostępnym i nie oszukujmy się, że ten język ogólnodostępny jest nafaszerowany przerywnikami na „k”, „p”, „h”. Tosiek w pewnym momencie powiedział do niego:

– Wiesz co, nie klnij, bo przecież moja młodsza siostra idzie.

To jest rzeczywiście coś takiego o co nam chodzi. Potem oczywiście jeszcze 7 razy mnie zdenerwował do wieczora wieloma bzdurnymi rzeczami, ale to są takie rzeczy, które być może rzeczywiście działają. Warto próbować szukać rozwiązań i to wymaga sił. Zdaję sobie doskonale sprawę, że zapracowany Jarek Kania robi bokami, ale jeszcze swoim córkom, wszystko co mądre opowie, ale zapracowany X z innej miejscowości już nie ma tyle w sobie siły. Myślę sobie, że ja to rozumie, przecież wszyscy jesteśmy ludźmi.

Ale może spróbuje, może coś go natchnie i rzeczywiście się pobawi w jedną czy drugą zabawę, którą opisuje w „Tatowaniu”. To jest taki trochę zbiór podpowiedzi, jak można czasami szybko rozmowę na inny tor przenieść, albo wymyślić jakiś inny temat. U dzieci to to działa bardzo, szybko zmienisz temat, coś podrzucisz to zapominają o tym, co wydawało by się jeszcze sekundę temu dramatem tego świata. Trzeba próbować, to jest nieuniknione.

Łatwo sobie mówi redaktorek, bo jeszcze z tego żył i fajnie ma. Ja to przyjmuję na klatę, tak jestem szczęściarzem, ale teraz, żeby było trudniej to redaktorek musi sobie znaleźć robotę, więc każdego z nas dogoni jego przeznaczenie. Więc nie wiem jakie było pytanie, ale tak.

Tatowanie to zbiór podpowiedzi. Próbuj i stosuj te, które zadziałają u Was

Szczęśliwy facet jest dobrym ojcem

Zmierzając już powoli do mety, ostatni cytat z „Tatowania”, który chciałbym tutaj poruszyć, bardzo ładnie się splata z tym, że powiedziałeś, że jesteś szczęściarzem. Tylko pytanie czy szczęściarz, a szczęśliwy to to samo? Bo cytat brzmi:

„Myślę, że dobrym ojcem zostaje szczęśliwy facet.”

Czy Krystian Hanke, czyli ojcowski głos w Twoim domu jest dobrym ojcem?

To jest pytanie do całej czeredy, która w szkole gdzieś tam zasuwa.

A czy jest szczęśliwym facetem?

Ja jestem szczęściarzem i jestem szczęśliwym facetem. To na pewno.

Czy jestem dobrym ojcem? Dopytamy.

Wiesz, w Stanach Zjednoczonych to już są procesy dzieci, które skończyły 18 lat wobec swoich rodziców, wobec których mają wiele zastrzeżeń na temat tego jak ich wprowadzali w dorosłość przez te wszystkie lata, co publikowali w Internecie. Ja też mam z tyłu głowy, ileż tam będzie niespodzianek jak za lat kilka nasze dzieci się dowiedzą co o nich mówiliśmy, pisaliśmy.

Mam nadzieję, że do tego czasu wypracujemy mechanizm obronny, tzn. że uznamy, że to jest nasza wspólna nauka. Te dzieci nasze na tym zyskały, bo myśmy się też uczyli. Ja będę tak starał się to wytłumaczyć. Natomiast szczęściarz to jest rzeczywiście ktoś, komu to szczęście sprzyja w takich sytuacjach czasami punktowych, ale myślę, że to jednak tworzy takiego szczęśliwego faceta.

Natomiast czy szczęśliwy facet musi być szczęściarzem? Nie, szczęśliwy facet może być człowiekiem, który zrealizował to co chciał, o czym marzył w życiu, ale zrealizował to ciężką pracą, okupił to wieloma poświęceniami i on nie był szczęściarzem. Ciężko sobie na to zapracował, dziś jest szczęśliwy, więc ja wolę być szczęściarzem niż szczęśliwym, czego serdecznie Ci również życzę i życzę Wam wszystkim. Bo rzeczywiście szczęśliwy facet jest dobrym ojcem.

Taki spełniony też jest dobrym ojcem, choć może tego ojca było w nim mniej. Może ten szczęśliwy szczęściarz ma więcej okazji do tego, żeby się wykazać. Dlatego kibicuje Wam, abyście realizowali to co chcecie i żeby Wam sprzyjało szczęście. Wtedy jest się dobrym człowiekiem w ogóle. Bo jest się ojcem, mężem albo partnerem, ale szczęśliwy facet jest dobrym człowiekiem, a tego nam brakuje w relacjach dookoła.

Szczęśliwy facet jest dobrym ojcem, ale przede wszystkim dobrym człowiekiem

Wyjdziemy gdzieś tylko na chwilę i już od razu jest złość, hejt. Ale ja też się wkurzam jak ktoś jedzie 10 km/na godzinę przede mną, a ja się spieszę do szkoły, ale to jest naturalne. Natomiast dzieciom staram się pokazywać, że złoszczę się, bo ten człowiek mógłby zjechać na prawy pas, albo włączyć kierunkowskaz, że szuka miejsca. Wtedy mnie łatwiej byłoby go wyminąć, w ten sposób ogarniamy też przepisy ruchy drogowego oraz kulturę jazdy, czego na kursach prawa jazdy często brakuje. Tej kultury, wzajemnej życzliwości trochę brakuje, ale chyba ojcom jest też łatwiej, jak te brzdące się gdzieś kręcą to jest fajnie. Wiesz o tym najlepiej. Tak sobie myślę, że jak wychodzisz z trzema córkami to to jest takie wow. Jest czy nie?

Jest jest. Było jeszcze bardziej, kiedy najmłodszą musiałem trzymać na rękach, kiedy np. wpadałem na basen i szliśmy w trójkę i dwie starsze się kąpały na zmianę, miały zajęcia, a ja z malutką potem to wtedy to było patrzenie z podziwem. Mam kolegę, który mieszka w Hiszpanii na stałe, jest Polakiem i też ma 3 córki. Mówi, że jak on wraca do Polski to na lotnisku jest witany jak bohater jeśli jadą sami, bez żony. Wszyscy mu pomagają, otwierają drzwi, ustępują miejsca, w kolejce przepuszczają, pełna kultura. Także ojciec rzeczywiście z trójką czy dwójką dzieci budzi zupełnie inne reakcje niż matka. Co jest troszkę smutne z perspektywy tej, że dodatkowo się wymaga, bo to jest dla niej naturalne, a nam się czerwony dywan rozwija.

Myślę, że warto dodać, że ojciec, który jest z dzieckiem nawet jednym, ale zaangażowany i sympatycznie się do tego dziecka odnoszący to robi różnicę, niż ojciec, który jest nawet z trójką dzieci, ale jest dowódcą batalionu. Dzisiaj już chyba inaczej na to patrzymy.

Ojciec nie może być tylko kumplem, to jest jasne i nie ma sporu. Są sytuacje, kiedy mówimy STOP i dobrze, żeby to było dobrze zrozumiałe, bo teraz jest sytuacja niebezpieczna, albo taką w której jedna osoba przejmuje kontrolę, bo trzeba coś szybko załatwić.

Natomiast ja pracuję nad tym, żeby czasami nie wyskakiwać z jakimś zbyt ironicznym tekstem do dziecka, bo mam to w genach, że bywam ironiczny, a dziecko czasami ironii też nie złapie, albo brzmi to niegrzecznie z mojej strony wobec dziecka. Muszę nad tym bardzo jeszcze pracować, więc moja misja nie jest jeszcze kompletna. Tutaj jeszcze jest dużo do zrobienia.

Ojciec zaangażowany czy dowódca batalionu? Wybór należy do Ciebie!

Życzę Ci, żeby na tej drodze jak najwięcej sukcesów było w tej misji, żeby na końcu można było sobie, kiedy już się zostanie tym dziadkiem, zawiesić order – wypełniłem dobrze moje zadania. Życzę tego Tobie, żeby też dzieci jak wrócą ze szkoły, jak ich zapytasz czy jesteś dobrym tatą, powiedziały Ci, że nie jesteś dobrym, tylko najlepszym.

Wow, piękne słowa na koniec. Bardzo Ci dziękuję, za zaproszenie również i za to, że mogłem się wygadać w obliczu tego, że ostatnio nie mam za bardzo gdzie pogadać.

Dziękuję serdecznie i życzę, żeby Twoje projekty jak najszybciej się zrealizowały, żeby „Tatowanie” znalazło swoje miejsce w polskich domów. Tak jak Twój głos był rano słyszalny, tak żeby to co napisałeś również przyniosło radość, bo książka też jest pełna humoru.

Zacząłem się zastanawiać czy się cieszyłeś czy nie?

Tak, cieszyłem się. Dzięki Ci jeszcze raz za rozmowę i do jak najszybszego zobaczenia.

Bardzo dziękuję, do zobaczenia, pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję.

Zgadzasz się? Chcesz coś dodać?
A może gadam bzdury?

 Podziel się swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej, napisz do mnie

i puść ten post dalej w świat:

Skoro doczytałeś do końca, to chyba Ci się podobało 😉 Pozwól zapoznać się z tym wpisem także Twoim znajomym:

Twoje dziecko ma już telefon? A może dopiero planujesz taki zakup? Dołącz do specjalnej grupy dla rodziców:

O mnie

Nazywam się Jarek Kania i pokazuję jak stać się rodzicem, jakiego sam chciałbyś mieć.

Zobacz więcej

Gość odcinka

Krystian Hanke

Pomysłodawca i prowadący kultowej audycji Projekt Tata w radiowej Trójce. Autor książki Tatowanie. Tata Tośka i Alicja. Fan Pearl. Jam.

  

Książka dla rodzica

Napisana przez Krystiana

Tatowanie

 

Spis treści

Więcej w temacie

Rodzicielskie wskazówki

Nowym artykułom często towarzyszą dodatkowe materiały z rodzicielskimi wskazówkami. Mogę Ci je wysyłać bezpośrednio na mejla. Chcesz?

Na początek otrzymasz ode mnie 3 soczyste ebooki.

Polub - to nie boli

Więcej inspiracji

Lubisz niespodzianki?

t

Kliknięcie znaku zapytania przeniesie Cię na losowo wybrany artykuł.

Daj się zaskoczyć 😉

Poznaj 6 zaskakujących sposobów, by Twoje dziecko mniej korzystało z telefonu.

Podaj swój adres email i już dziś zacznij zmieniać technologiczne nawyki w swojej rodzinie.

Udało się! Zgadnij kto właśnie napisał do Ciebie mejla ;)