Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem? Mikołaj Marcela

Czy można w dzieciach rozbudzić chęć do samodzielnej nauki?
W jaki sposób wspierać ich autonomię i pomóc rozwinąć własny potencjał?
I dlaczego warto uczyć dzieci bycia szczęśliwym?

Gościem dzisiejszego podcastu jest Mikołaj Marcela – autor bestsellerowej książki „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku”, którego kolejna pozycja „Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem” ukazuje się właśnie nakładem Wydawnictwa Muza.

Na podstawie naukowych badań, doświadczeń edukacyjnych z innych krajów oraz licznych opracowań i książek Mikołaj przekonuje, że można tak pokierować edukacją, by dzieci same chciały zdobywać wiedzę i by były przygotowane na wyzwania jakie niesie przyszłość.

Jak to robić? Od czego zacząć? I jakich błędów unikać?

O tym wszystkim usłyszysz w poniższej rozmowie

Aby wysłuchać podcastu na tej stronie, użyj poniższego odtwarzacza. Zobacz jak słuchać podcastów wygodniej.

Gość odcinka

Mikołaj Marcela 

Nauczyciel akademicki, pisarz, autor tekstów piosenek. Prowadzi zajęcia m.in. na kierunkach sztuka pisania, filologia polska oraz projektowanie gier i przestrzeni wirtualnej na Uniwersytecie Śląskim. Autor  bestselleru „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku”, dwóch vege kryminałów dla dzieci oraz dwóch horrorów dla dorosłych.

  

Spis treści

Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem? Transkrypcja podcastu

Jak zmusić dziecko do nauki?

Cześć Mikołaju.

Cześć.

Na początku chciałem Ci pogratulować kilku rzeczy. Po pierwsze, tego wielkiego sukcesu, jaki Ci się udało odnieść książką, o której rozmawialiśmy w styczniu, czyli „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku„. Widziałem, że bardzo długo ona się utrzymywała na listach bestsellerów.

Drugiej rzeczy, której chciałbym Ci pogratulować to takiej erudycji, którą posiadasz. Teraz czytam Twoją kolejną książkę „Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem” i ilość książek, badań, metod i filmów na które tam się powołujesz jest naprawdę imponująca.

Trzecia rzecz to tego wyczucia czasu, bo ta książka, o której właśnie za chwilę będziemy rozmawiać, w dużej mierze jest potrzebna rodzicom tu i teraz. Kto wie, być może za chwilę znowu zacznie się nauczanie zdalne i będziemy musieli znowu zmuszać nasze dzieci do nauki, a Ty w swojej książce mówisz, że dzieci mogą się same chcieć uczyć i rozwijać. Także wielkie gratulacje, bo naprawdę robisz świetną robotę i zanim przejdziemy do odpowiedzi na pytanie, jak to zrobić to chciałbym się Ciebie zapytać, jak oceniasz nauczanie zdalne, które podczas tej pandemii się odbywało? Czy system edukacji zdał egzamin?

Odniosę się do gratulacji. Przede wszystkim dziękuję. Tak krótko, ale wydaje mi się, że to wszystko jest ze sobą powiązane. Przede wszystkim dziękuję Ci bardzo za te miłe słowa, ale ta erudycja z wielu badań plus wyczucie czasu, jeszcze w tak bestsellerowych książkach, wydaje mi się, że to jest połączone ze sobą pod tym kątem, że wszyscy potrzebujemy trochę inaczej zacząć mówić o edukacji, prezentować właśnie trochę inną narrację, opowieść – co próbuję cały czas robić.

Jesteśmy w takim trudnym momencie dla wszystkich, dla rodziców przede wszystkim, dla nauczycieli, dla osób, które są związane z oświatą, a przede wszystkim dla wszystkich uczniów, młodych ludzi, którzy są w systemie edukacji.

Więc z jednej strony cieszę się, że mogę trochę pomóc w tej sytuacji, ale z drugiej strony jest mi przykro, że ta sytuacja tak wygląda jak wygląda. Bo jak pytasz o zdalne uczenie to bardziej mieliśmy, w wielu przypadkach do czynienia ze zdalnym nauczaniem i to co też powiedziałeś, że za chwilę będziemy starać się zmuszać dzieci do tego, żeby się uczyły to moją główną tezą tej książki jest to, że nikogo nie da się zmusić do uczenia.

Możemy zmusić kogoś do tego, żeby coś zapamiętał, żeby wykazał się na krótką metę znajomością jakiegoś materiału, żeby zdobył jakąś ocenę, natomiast na pewno nikogo nie zmusimy do uczenia się. Możemy ewentualnie go zachęcić i stwarzać mu warunki do tego, żeby on się uczył.

Możemy zmusić kogoś, by coś zapamiętał, ale nikogo nie da się zmusić na uczenia

To jest w ogóle cały problem z naszym podejściem do uczenia się i z podejściem do uczenia zdalnego. Oczywiście nie da się ocenić tego, tak zero-jedynkowo, bo były miejsca w Polsce, byli nauczyciele, szkoły, które świetnie się wywiązały z tego zadania. Głównie to byli nauczyciele, którzy byli po prostu przygotowani do pracy w środowisku cyfrowym, w Internecie. Mają dobrze opanowane narzędzia.

To też jest taka trochę ironia, że w momencie, kiedy wydawałem swoją książkę to rozmawialiśmy na temat tego, czy w Polsce nie zakazać w niektórych szkołach używania telefonów na lekcjach. Dosłownie 2 tygodnie później, bez smartfonów, telefonów, tabletów – nie ma uczenia, a co gorsze jest wykluczenie cyfrowe, które nie pozwala na zdalne uczenie się. Jesteśmy w zupełnie innym miejscu. Najgorsze, że niestety bardzo wielu nauczycieli, nie było na to gotowych.

Można się było tego nauczyć, ale ani szkoły specjalnie, ani Ministerstwo, właściwie wszyscy traktowali po macoszemu technologie i efekt jest taki, że zdalne uczenie zamieniło się w zdalne nauczanie. Przenieśliśmy ten cały model nauczania (o którym pisałem w poprzedniej książce) do Internetu.

Efekty są dość mizerne, w tych przypadkach, gdzie starano się to zrobić 1:1, gdzie to się sprowadziło do wysyłania kart pracy, rozwiązywania olbrzymich ilości ćwiczeń bez tłumaczenia, gdzie ten trud uczenia został przerzucony w bardzo wielu miejscach na barki rodziców i oni musieli nagle odnaleźć się w tej sytuacji i poprowadzić taką edukację domową.

Ale oczywiście nie wszędzie i to jest super, że też były takie szkoły i tacy nauczyciele, którzy pokazali jak wielki jest potencjał w narzędziach cyfrowych. Ja sam brałem udział w różnych lekcjach zdalnych, np. w Międzynarodowej Szkole Podstawowej w Zabrzu przy Akademii Montessori i w Katowicach, gdzie mam zaprzyjaźnione nauczycielki, które mnie zaprosiły na lekcje. Widziałem po pierwsze, że dzieciaki były naprawdę zachwycone czasem spędzonym w szkole, pomimo że to było uczenie zdalne. Bardzo dużo korzystały z tego czasu i to wszystko da się zrobić.

Tylko po pierwsze, teraz właściwie panuje chaos, nie ma żadnych stałych wytycznych, tylko to się zmienia co chwilę i cały czas są nowe pomysły. Żałuję, że nie odpuściliśmy po prostu trochę. Na początku tej pandemii, nie wzięliśmy przykładu z państw europejskich, w których w bardzo wielu miejscach powiedziano, że: „jest to sytuacja, z którą nigdy nie mieliśmy do czynienia. Zajmijmy się dobrem psychicznym dzieci i odpuśćmy sobie taką tradycyjną szkołę. Zobaczymy co będzie w przyszłości. Zastanowimy się co z tym zrobić i jakie potem podjąć kroki.”

My w ogóle nie przepracowaliśmy tego czasu. Tak mi się wydaje, że bardzo wielu nauczycieli, dyrektorów i przede wszystkim osób w Ministerstwie, nie przepracowało tego czasu i nie zastanowiło się, jak po prostu skorzystać z tego, żeby zmienić ten system dotychczasowy i jak wykorzystać te narzędzia, z których i tak musimy korzystać długofalowo.

W jaki sposób stopniowo może wprowadzać taki system mieszany do szkół, tam gdzie to by było możliwe, co by mogło też np. trochę odciążyć szkoły pod względem ilości uczniów, którzy przebywają w tym samym czasie w budynku i wtedy może też byłyby bardziej komfortowe warunki do uczenia się.

Ale tego nie zrobiliśmy, więc ja szczerze mówiąc, ten ostatni czas oceniam dość krytycznie, jeśli chodzi o ogół. Natomiast jestem zachwycony tymi poszczególnymi przypadkami, które pokazywały jak wiele można zrobić w tej nowej sytuacji. To też jest ciekawy prognostyk na przyszłość, na ile my się nauczymy od tych osób, które pokazały, że można pracować bardzo efektywnie i ciekawie w warunkach zdalnych.

W wielu przypadkach, podczas zdalnego nauczania, trud uczenia został przerzucony na barki rodziców

Motywacja wewnętrzna w procesie uczenia się

Ok, to może w takim razie idźmy tym tropem. Też tym, co powiedziałeś wcześniej, że nikogo się nie da zmusić, żeby się chciał uczyć, a ewentualnie można go zmusić, żeby coś zapamiętał. Jakie elementy, sztuczki czy metody możemy zastosować my rodzice będąc w domu, żeby nasze dzieci chciały się uczyć? Na podstawie tego, co widziałeś gdzie indziej, ale także na przykładzie tych wielu przykładów, które opisujesz także w książce.

Wydaje mi się, że przede wszystkim powinniśmy wyjść od naszej natury i od tego, jak my jesteśmy skonstruowani pod względem biologicznym i do czego jest przygotowany nasz mózg. Trochę o tym pisałem w poprzedniej książce. Tutaj poświęciłem jeden cały rozdział temu, w jaki sposób działa nasz mózg i układ poznawczy.

Jak popatrzymy na te badania z zakresu neurobiologii to tutaj można stosować jakieś sztuczki, ale najlepiej jest po prostu bazować na takich procesach, a te naturalne procesy zaczynają się przede wszystkim od emocji i entuzjazmu. My się uczymy tego, co po prostu nas interesuje, co budzi naszą ciekawość. To wiąże się z tym, że nasz mózg ewolucyjnie stworzony do rozwiązywania problemów, które napotkamy jako ludzie, ale takich realnych problemów.

Znacznie efektywniej się uczy, kiedy uczymy się matematyki poprzez np. zarządzanie bankiem, który sobie stworzymy w ramach szkoły, a znacznie słabiej się uczy tej matematyki, kiedy mamy wykonywać mechanicznie ćwiczenia na ten sam wzór, to samo zagadnienie.

To jest zasadniczy problem dla naszego mózgu, że my nie za bardzo lubimy wykonywania takich żmudnych, często bezsensownych dla nas ćwiczeń. Natomiast jeśli nas coś zainteresuje, coś obudzi w nas emocje to wtedy już zupełnie inaczej do tego podchodzimy i tutaj nie ma żadnej filozofii, bo Ty to znasz, ja to znam. Jak mamy jakąś rzecz, która nas po prostu rajcuje to możemy nad tym spędzić bardzo wiele godzin. Nikt nad nami nie musi stać, żebyśmy się czegoś nauczyli i czemuś poświęcili swój czas. Tak samo jest z dziećmi.

Znacznie efektywniej uczymy się czegoś, co nas interesuje, co obudzi w nas emocje niż żmudnych, powtarzalnych rzeczy.

Szkoła pod tym względem, niestety jest takim wynalazkiem, który zupełnie do nas nie pasuje. Zupełnie nam nie leży, jest czymś sztucznym. Jest właśnie taką instytucją, która bardziej wymusza na nas pewne rzeczy, uczy nas posłuszeństwa, gdzieś tłumi nasze naturalne potrzeby w imię czegoś, co uznajemy za wyższe dobro, ale wcale nie jest to wyższe dobre, bo my jesteśmy bardzo indywidualnie nastawieni do świata

Mamy bardzo indywidualne potrzeby, indywidualne talenty, mocne strony, różne typy inteligencji, więc my w tej szkole różnie się odnajdujemy i różnie się w niej sprawdzamy. Więc jeśli chcemy jakoś zachęcić do nauki, albo chcemy stworzyć takie warunki do uczenia się to po pierwsze trzeba pamiętać, że motywacja wewnętrzna bazuje na trzech filarach.

Jeśli wzięlibyśmy jeden z najlepszych modeli motywacji wewnętrznej, stworzony przez Ryana i Deciego, to tam właśnie są trzy filary motywacji wewnętrznej:

  1. Autonomia.
  2. Cel.
  3. Mistrzostwo.

Aby coś zrobić i chcieć coś zrobić to po pierwsze, musimy mieć umiejętności, zdolności do tego, żeby coś zrobić (przynajmniej na pewnym poziomie). Potem musimy mieć dowolność działania, czyli musimy sami móc zdecydować o tym, jak to zrobić, jakich użyć narzędzi, kiedy to zrobić. A po trzecie, musimy znać cel, tego po co coś robimy. Czyli musimy widzieć sens, musimy chcieć to zrobić, bo jest to nam do czegoś potrzebne, albo po prostu czujemy, że warto to robić.

Aby pomóc dzieciom się uczyć, powinniśmy wspierać w nich motywację wewnętrzną

Problem z nauką jest taki, że np. młodym ludziom nikt nie tłumaczy, po co coś mają zrobić. Nie wiesz po co masz się nauczyć wszystkich królów i książąt polskich, kiedy panowali itd. To jest zupełnie coś, czego wiele osób nie rozumie, kiedy idzie do szkoły. Myślę, że tutaj jest jeden z podstawowych problemów, że my nie tłumaczymy po co nam dana wiedza, nie próbujemy zadbać o to, żeby widzieć w tym jakikolwiek sens, tylko po prostu uczymy, bo trzeba się tego nauczyć.

Więc wydaje mi się, że to jest jedna z takich najważniejszych rzeczy, a także autonomia. To jest kolejna rzecz, o której zupełnie nie ma mowy w przypadku uczenia się, że my po prostu mamy zadane jakieś zadanie i musimy je zrobić w tym i w tym czasie. Zamiast rozłożyć je sobie, albo wybrać moment, w którym chcielibyśmy to zrobić, albo tempo pracy też dobrać odpowiednie do naszych umiejętności. Oczywiście, w różnych modelach edukacyjnych to wygląda rozmaicie.

Dzieci powinny widzieć sens tego, czego się uczą

Na przykład Plan Daltoński pozwala na dobranie odpowiedniego tempa pracy indywidualnego. Daje znacznie więcej autonomii, więc można takie elementy wprowadzać, w domu czy w szkole. To wszystko jest dostępne i właściwie mamy te modele, one funkcjonują już od kilkudziesięciu lat. Natomiast w ogóle z tego wszystkiego nie korzystamy. Tak samo jak nie zastanawiamy i to jest też duży problem całego naszego podejścia do nauki, jakie tak naprawdę są potrzeby dzieci i młodych ludzi.

My traktujemy ich, jakby to były roboty, które są zdolne do wykonania pewnego algorytmu, czy do wykonania pewnego programu. Natomiast my nie jesteśmy robotami, maszynami tylko jesteśmy istotami żywymi, które mają potrzeby, emocję, całą warstwę psychiczną, którą bardzo łatwo jest zniszczyć i naruszyć. Ale np. dla procesu uczenia, o czym piszę też w tej książce, nie ma nic gorszego niż takie podejście, które wyznaje część nauczycieli: „Ja wam pokażę, że nic nie potraficie. Dla waszego dobra, żebyście się nauczyli jak najszybciej”.

Przywołuję tam taką sytuację, że jak chcemy przejść na dietę i wybieramy jakąś dietę to jak po tygodniu nie ma żadnego efektu, albo przytyjemy to wiadomo, że rzucimy tą dietę. Ale jeśli po tygodniu tej diety, będziemy mieć 1 kg mniej to będziemy się trzymać tej diety i będziemy się stosować rygorystycznie do zaleceń, bo mamy jakiś sukces.

Więc na przykład z perspektywy uczenia się, jeśli chcielibyśmy, żeby ktoś zaczął się uczyć dla przyjemności to niezbędne są jakieś małe sukcesy, małe zwycięstwa, które pomagają budować takie dobre samopoczucie. Kiedy mamy sukces, czujemy się lepiej, jesteśmy zadowoleni i możemy dalej działać. Natomiast jeśli na samym wstępie poniesiemy porażkę, albo odczujemy, że czegoś nie potrafimy zrobić to wiadomo, że w dłuższej perspektywie będziemy do tego zrażeni.

To jest taka rzecz, o której warto pamiętać (czy w domu czy w szkole), żeby właśnie gdzieś motywować, stawiać wyzwania, ale też zapewniać takie możliwości to odnoszenia jakiś małych sukcesów, które pokazują, że warto nad sobą pracować.

Efektywną naukę wspierają drobne sukcesy, możliwość samodzielnego wyboru metody nauki oraz wiara w sens i przydatność przyswajanej wiedzy

Nauka i zabawa

Z tym takim motywowaniem małymi rzeczami to myślę, że moglibyśmy się bardzo dużo nauczyć z gier komputerowych. Kiedy łapiesz flow w grze (np. w przygodówce) to rozwijasz swoją postać i mała rzecz, którą zrobisz daje Ci jakiś bonus, punkt, stajesz się silniejszy, mocniejsze. Potem te wyzwania stają się coraz trudniejsze. Czy da się jakoś taką grywalizację przenieść na warunki domowe, edukacyjne?

Gry komputerowe, wiemy jaką mają prasę. Ja akurat mam to szczęście, że obracam się w środowisku moich znajomych z Uniwersytetu, którzy zajmują się badaniem gier. Bardzo dużo mi pokazują, jak gry wpływają pozytywnie z jednej strony na nasze samopoczucie, a z drugiej strony jak potrafią wpływać na nasz proces uczenia się.

Rzeczywiście super, że pokazałeś taki przykład na grach komputerowych i możemy to przenieść. Najważniejsza rzecz powinna być taka, że w systemie edukacji na lekcjach powinniśmy mieć różne poziomy trudności dla różnych graczy. Uczniowie powinni móc wybierać różne ścieżki, w zależności od tego jakimi są graczami. Mógłby być poziom niski, średni i zaawansowany danej ścieżki edukacyjnej.

 

Mechanizmy znane z gier świetnie sprawdzają się w edukacji

Moglibyśmy też, w bardzo prosty sposób, zapewniać jakieś elementy grywalizacyjne czy gamifikacyjne (trochę o tym pisałem w poprzedniej książce), ponieważ one jak najbardziej sprzyjają. Chyba miesiąc temu, prowadziłem takie szkolenie dla nauczycieli polonistów z gamifikacji. Tam sobie dyskutowaliśmy nad różnymi rzeczami, np. proste quizy dotyczące czytanych tekstów na zajęciach.

Jeśli np. trzy razy, ktoś odpowie dobrze na ten quiz, czy dostanie określoną liczbę punktów to dostaje przedmiot, który pozwala mu ominąć jeden sprawdzian czy inne wyzwanie, rzucone przez nauczyciela i może się na jeden czy dwa zajęcia nie przygotować dzięki magicznemu przedmiotowi, który otrzymuje.

Tutaj z jednej strony, wprowadzenie czegoś takiego, przede wszystkim odbiera elementy stresogenne w czasie zajęć, które są bardzo problematyczne, bo jednak stres jest dla nas paraliżujący w długiej perspektywie. Tak jeśli popatrzymy na to, jak wygląda nasz system edukacyjny to my głównie operujemy w nim groźbami, stresem i taką aurą, że może Ci się stać coś złego jeśli czegoś nie zrobisz. Zamiast tego, piszę w tej książce, jak ważna jest zabawa i podejście, gdzie jest więcej śmiechu niż nieustannej powagi.

Większość zwierząt stosuje zabawę do tego, żeby się uczyć. My również najlepiej się uczymy, kiedy się bawimy. Kiedy po prostu dobrze się czujemy, mamy te hormony szczęścia, które gdzieś nas motywują do działania i wtedy możemy robić rzeczy, o których nigdy nam się nie śniło.

Natomiast kiedy z kolei jesteśmy w takiej sytuacji, w której jest dużo stresu (i o tym też piszę, jak paraliżujący jest stres dla nas, jeśli chodzi o uczenie się) to ten stres nie tylko upośledza proces uczenia się, ale też wpływa bardzo negatywnie na całe nasze ciało, psychikę, emocje. To też potem się odbija w naszym stosunku do siebie.

Zabawa pozwala zredukować stres, który utrudnia nam naukę i negatywnie wpływa na nasz umysł, ciało i stosunek do siebie

Przywołuję różne najnowsze badania, które znów pokazuję, że jesteśmy, jeśli chodzi o młodych ludzi w Polsce w bardzo złym miejscu. W sensie takim, że ich stosunek do siebie, do swojego ciała, do tego jak siebie postrzegają jest na bardzo niskim poziomie w stosunku do ich rówieśników z innych krajów. To też się odnosi do tych, jednak cały czas bardzo wysokich statystyk, jeśli chodzi o depresję i myśli samobójcze.

Czy dzieci powinny się nudzić?

Do szczęścia, o którym teraz powiedziałeś, chciałbym jeszcze wrócić za chwilę. Ale najpierw kwestia autonomii, bo ona mi bardzo się spodobała w książce. Później, jak sobie przypomniałem, że tak naprawdę, jak robiłem sobie talenty Gallupa to na pierwszym miejscu mam indywidualizację, więc ta autonomia jest dla mnie bardzo ważna. Wśród rzeczy, o których wspominałeś w książce, na które warto zwrócić uwagę dzieciom, które warto w nich wykształcać, a z którymi my sami mamy problemy – znalazłem trzy:

  1. Autonomia, o której już wspomniałeś.

  2. Nuda i odpoczynek, czyli żebyśmy pozwolili dzieciom się ponudzić.

  3. Przyznawanie się do niewiedzy, które dla mnie, w pewnym momencie życia, było nie do pomyślenia, że mógłbym powiedzieć, że czegoś nie wiem. Na szczęście, stało się to dla mnie wartością, że często mówię, że czegoś nie wiem i dzięki temu wiem więcej.

Także, jakbyś mógł rozwinąć kwestię, dlaczego powinniśmy jeśli chcemy, żeby dzieci czegoś się uczyły, pozwolić im się ponudzić?

Te trzy punkty są istotne, ale mogę zacząć oczywiście od nudy. Mam takie wrażenie, że my idziemy do szkoły i zapominamy o wszystkim tym, co nas spotyka poza szkołą. W szkole funkcjonujemy w jakimś zupełnie abstrakcyjnym trybie, który odsuwa od nas wszystkie naturalne procesy, które my znamy z naszej codzienności. Okazuje się, że kiedy my się uczymy to z jednej strony jest bardzo istotny stan skupienia, czyli ten moment, w którym skupiamy się na poznawaniu nowej informacji.

Właściwie pobieramy dane, przetwarzamy je w informacje, a następnie próbujemy je przetworzyć w wiedzę, bo tak właśnie funkcjonuje nasz mózg. Nam się wydaje, że my czytając podręczniki, obcujemy z wiedzą – my obcujemy tylko z przedstawieniem pewnej wiedzy, którą nasz mózg musi dopiero przetworzyć z tych danych, które pobiera na informację. Następnie tą informację, musi przetworzyć w wiedzę.

Każdy z nas dlatego ma zupełnie inną wiedzę, niż inny człowiek. Nie ma jakiejś jednej wiedzy, tylko my sami konstruujemy przy pomocy naszego umysłu wiedzę, z której następnie korzystamy i to jest nasz indywidualny twór. Natomiast, żeby to w ogóle mogło nastąpić to nie wystarczy się skupić na czytanym tekście czy na jakiejś obserwacji i dokonać tego wszystkiego, tylko bardzo istotny jest stan rozproszenia.

 

Czas skupienia powinien być przeplatany czasem rozproszenia i odpoczynku

Następnie kiedy skupiamy się przez długi czas, musimy odpocząć i w trakcie tego odpoczynku, okazuje się, że to nie jest tak jak się wydaje rodzicom czy nam wszystkim, że jak ktoś odpoczywa to nic nie robi. Właśnie okazuje się, że wtedy umysł pracuje najintensywniej, ponieważ w momencie rozproszenia, kiedy odwracamy uwagę od tego co nas szczególnie interesowało, mózg wykonuje bardzo dużo roboty.

Właśnie to całe przetwarzanie i próbuje to wszystko sobie ułożyć tak, żeby stworzyć z tego wiedzę, czy coś z czego będziemy mogli w przyszłości korzystać. Dlatego takie bardzo mocne motywowanie dzieci do tego, żeby one cały czas pracowały, uczyły się itd. jest kontraproduktywne. Ono nie przynosi na dłuższą metę, żadnych korzyści bo po pierwsze powoduje bardzo duże zmęczenie i paraliżuje proces uczenia się, a po drugie nie pozwala przetworzyć tych informacji w wiedzę i tworzenie spójnej całości, z tego czego się uczymy.

Ciągłe i mocne motywowanie dzieci do nauki może przynieść odwrotny skutek

Zresztą przytaczam tam dużo ciekawostek, dotyczących np. Salvadora Dali czy Thomasa Alva Edisona, którzy właśnie stosowali krótkie drzemki do tego, żeby rozwiązać swoje problemy. Czy artystyczne, w przypadku Salvadora Dali czy problemy z wynalazkami, w przypadku Thomasa Alva Edisona. To jest akurat jest bardzo ciekawe, także dla kreatywności i dla uczenia się, ten moment odpoczynku, nudy jest właściwie niezwykle istotny i bez tego nie ma prawdziwego uczenia się. Więc można powiedzieć rodzicom, że jeśli chcą, żeby dzieci się lepiej uczyły to niech pozwolą im się ponudzić i poodpoczywać, bo to jest niezbędne do uczenia się.

Jeśli chcesz, by Twoje dziecko lepiej się uczyło, pozwól mu odpocząć

Natomiast te pozostałe rzeczy, o których mówiłeś, czyli z jednej strony autonomia. Już trochę o niej powiedziałem, ale okazuje się, że dla naszego mózgu jest bardzo istotna możliwość decydowania o tym, kiedy coś robię i jak coś robię.

Jeśli mam możliwość decydowania o tym, to jestem znacznie bardziej efektywny w pracy. Dzisiaj jest to jedna z ważniejszych kwestii, jeśli chodzi o cały rynek pracy. Zresztą świetnie o tym pisze Daniel Pink w książce „Drive. Kompletnie nowe spojrzenie na motywację”.

Jest też jego wystąpienie na TED, w którym pokazuje, jak istotna jest autonomia, jeśli chodzi o przyszłość pracy i podejścia do pracy. W jego wystąpieniu jest taki fragment, w którym przywołuje Google. Okazuje się, że Google miał taki pomysł, żeby 20% czasu pracy oddać pracownikom i pozwolić im pracować nad tym, nad czym tylko by chcieli pracować, nie musieliby nic robić, czego wymagałaby od nich firma i m.in. w tym czasie powstał Gmail.

Mieli czas wolny, pracowali nad czym chcieli i tak powstał jeden z najlepszych produktów Google, bo nikt inny by ich nie wymyślił, gdyby z jednej strony nie mieli autonomii, a z drugiej strony by nie mieli trochę wolnego czasu, trochę takiej nudy, odpoczynku od typowej pracy. Więc to pokazuje, jak to są istotne kwestie jeśli chodzi o uczenie się i kreatywność, innowacyjność.

Czas na odpoczynek i możliwość decydowania o wolnym czasie zwiększają naszą kreatywność i produktywność

Czy powinniśmy przyznawać się przed dziećmi do niewiedzy?

Trzecią rzeczą jest przyznawanie się do niewiedzy. Historia, którą przytaczam w książce – pamiętam, że byłem na Śląskim Kongresie Oświaty w Katowicach i mieliśmy to szczęście, że był transmitowany wykład Kena Robinsona, który w tym samym czasie, łączył się z konferencją w Warszawie.

On tam przytaczał taką historię, która zupełnie mnie wzruszyła i pokazała na czym polega pokora, względem uczenia się. Przytoczył historię Dalajlamy, który został zapytany na jednym spotkań przez jednego z dziennikarzy o jakąś kwestię i tak milczał najpierw kilkadziesiąt sekund, potem minutę, potem drugą minutę i wszyscy zaczęli się zastanawiać, czy coś mu się nie stało, czy może nie trzeba mu pomóc. Dalajlama jeszcze chwilkę pomilczał i w końcu powiedział: „nie wiem”.

Ken Robinson wtedy sobie pomyślał, że skoro Dalajlama nie wie to kto może wiedzieć. Ale z drugiej strony, zachwyciło go to, że tak światła osoba, która ma tak niezwykły umysł i podejście do wielu spraw, potrafi się przyznać do niewiedzy i potrafi powiedzieć: „nie wiem, muszę się nad tym zastanowić. Muszę coś przeczytać, dojrzeć do tego. W tym momencie nie mogę Ci udzielić odpowiedzi, albo po prostu jest to poza moim zasięgiem na ten moment”.

Idąc dalej, warto przytoczyć też historię opisaną przez Harariego w „Sapiens”, w którym on pokazuje, że tak naprawdę ta nasza ewolucja, jeśli chodzi o naukę, wzięła się po prostu z naszej niewiedzy.

Aby zdobyć wiedzę, musimy wpierw zdać sobie sprawę z naszej niewiedzy

Dlatego chciałbym to zgłębić, odkryć jakie mechanizmy za tym stoją i zaczynam swoje badania. Natomiast jak weźmiemy pod uwagę znów szkoły i edukację to największym dramatem jest to, że my się uczymy wszystkiego tego, co już wiadomo i co bardzo często, gdzieś tam już przeczytaliśmy, widzieliśmy.

Dzisiaj mamy tak wiele możliwości, mamy platformy cyfrowe, e-learningowe, kanały na YouTube, podcasty takie jak ten i bardzo możliwe, że poszczególni uczniowie, już wcześniej słyszeli o jakimś zagadnieniu i co gorsza, spotkali się z nim w znacznie ciekawszej formie niż w szkole w postaci wykładu (np. był to filmik, w którym było to prowadzone w sposób showmeński, były ciekawe przykłady).

Więc dla nich szkoła często jest takim miejscem, w którym oni idą, słyszą o tym, co może już gdzieś było, albo słyszą o czymś nowym, przedstawionym w sposób bardzo nieinteresujący. Dla nich to nieszczególnie ma znaczenie, ale gdybyśmy pytali ich, o to czego jeszcze nie wiadomo, stawiali jakieś realne wyzwania, próbowali rozwiązać realne problemy, z którymi w ogóle się mierzymy, a przy okazji zdobywali wiedzę na rozmaite tematy to wtedy już byśmy zupełnie inaczej funkcjonowali.

To szkoła by pełniła dawną funkcją. Trzeba by pełniła tą funkcję poznawania świata i próby jego zrozumienia, takiego autentycznego. Nie przyswajania sobie tego, co już wiemy i gdzieś wykazywania się informacjami, które często nie mają dla nas znaczenia, tylko aktywnego poznawania przez praktykę, badania, ale też przyznawanie się do tego, że czegoś nie wiemy.

Szkoła powinna być miejscem aktywnego poznawania rzeczy, których nie wiemy

Ja też jestem nauczycielem, jestem człowiekiem, który pracuje na Uniwersytecie i tak jak mówisz o tym, że się bałeś przyznawania do błędów to to jest typowa rzecz dla ludzi, którzy pracują na Uniwersytecie. „Ja nie wiem. Nie czytałem tego jeszcze” jeśli ktoś Ciebie zapyta to to jest ciężkie do wypowiedzenia, ale dobrze jest się tego nauczyć i dobrze jest praktykować taką niewiedzę w takim sensie, żeby przyznać się, że czegoś nie wiem i poszukać odpowiedzi.

Ja się tego cały czas uczę, bo niestety szkoła nie była łaskawa i też się zawsze stresuję, kiedy ktoś mnie o coś pyta i ja powinienem powiedzieć „nie wiem” i się tak chwilę zastanawiam, czy powiedzieć „nie wiem”, czy udzielić jakiejś wymijającej odpowiedzi. Ale na szczęście, coraz częściej mówię „nie wiem” i szukam, potem udzielam ewentualnie odpowiedzi, albo zachęcam do poszukiwania odpowiedzi, tej osoby, która pyta.

Nie bójmy się mówić „Nie wiem”

Jak moje córki mnie o coś pytają i realnie nie znam odpowiedzi, albo wiem, że coś tam dzwoni, ale nie wiem w którym Kościele to staram się odpowiedzieć „nie wiem, choć sprawdźmy” i używamy tego narzędzia, które pewnie przez wielu jest krytykowane, czyli wyciągam telefon, odpalam, szukam tej informacji. Tak teraz można najszybciej coś zweryfikować. Wydaje mi się, że one będą miały troszkę łatwiej, dzięki temu, że ja potrafię powiedzieć to słowo „nie wiem”.

Ale cały czas są takie osoby (i to słyszeliśmy my w domu i też dużo ludzi na Internecie o tym pisało), że podczas lekcji zdalnych, kiedy nauczyciel zadawał pytania, zdarzało się, że było słychać w tle podpowiedzi rodziców, którzy mówili dzieciom, co mają odpowiedzieć.

To mi się wydaje bardzo trudne do zmienienia, taka mentalność, troszkę pokoleniowa, bo u nas jeszcze było trudne to przyznanie się do niewiedzy, bo to był synonim tego, że jesteś głupi albo niedouczony. Ja musiałem przez to przejść, przepracować i to wydaje mi się bardzo trudne. Jak można spróbować zmienić tę mentalność? Jeżeli ktoś nie ma tej chęci szukania informacji, zdobywania wiedzy, uczenia się. Jak można zacząć, żeby przerwać to błędne koło?

Przede wszystkim, to co powiedziałeś jest bardzo istotne, bo to też jest ciekawa sprawa, że bardzo dużo młodych ludzi korzysta z Internetu, ale np. nie potrafi wyszukiwać w nim informacji. To jest z jednej strony ciekawe zjawisko, a z drugiej wydaje mi się całkiem naturalne. Bardzo wielu rodziców uważa, że Internet to jest domena młodych ludzi i oni po prostu sobie wejdą do tego Internetu i wszystko w nim będzie dla nich jasne. A tak naprawdę to jest jedna z takich kompetencji, których właśnie rodzice, powinni uczyć swoich dzieci od najmłodszych lat.

Tak żeby z jednej strony wprowadzić je do przestrzeni sieci, która czy tego chcemy czy nie, raczej będzie coraz bardziej istotna w naszym życiu i ważne jest, żeby przygotować młodych ludzi do tego, żeby funkcjonować w Internecie i nowych mediach w sposób bezpieczny, świadomy. Żeby nie stać się też łatwym celem algorytmów i stojących za nimi korporacji, które próbują wyzyskać nasz czas i pieniądze, targetując dla nas reklamą

Z drugiej strony, żeby młodzi ludzie mieli kompetencje do tego, żeby korzystać z Internetu, jako niesamowitego narzędzia do zapamiętywania informacji i poszukiwania danych na dany temat. Więc tutaj bardzo ważna jest rola rodziców.

Zadaniem rodziców jest uczenie dzieci poruszania się w świecie technologii i informacji

Super, że tak robisz i wspólnie szukacie, próbujecie znaleźć odpowiedź na dane pytania. Jeśli chodzi o ludzi, którzy nie są do tego przygotowani, czy mają taki problem, który wynieśli ze szkoły, że boją się niewiedzy to wydaje mi się, że w dzisiejszym świecie, coraz częściej są w takiej sytuacji, w której po prostu nie wiedzą, bo świat tak szybko idzie do przodu, mamy takie przyspieszenie cywilizacyjne, naukowe, że koniec końców, mogą odesłać dzieci same do Internetu, ale też fajnie byłoby na to spojrzeć, jako na taki czas, który możemy wspólnie spędzić.

My nie musimy koniecznie zawsze spędzać czasu na spacerach czy na zabawie na dworze, ale taki czas można spędzić razem na przeszukiwaniu Internetu czy wspólnym graniu w gry i przekonywaniu się do tego, że te nowe media nie są takie straszne, jak je wszyscy malują.

One są przede wszystkim straszne, kiedy ich nie znamy, kiedy nie wiemy jak się w nich znaleźć. Fajnie jest też pokazać, jeśli chcemy się czegoś nauczyć, właśnie wchodząc w ten świat młodych ludzi, gier, Internetu, potraktować ich jako nauczycieli, a samemu też coś dać przy okazji, kiedy trochę lepiej to poznamy, przedstawimy trochę inne spojrzenie, coś nam się uruchomi, otworzy w głowie.

Media cyfrowe są straszne, kiedy ich nie znamy i nie wiemy jak się w nich znaleźć

Jak ja się zastanawiam, dlaczego ja się cały czas uczę to zaraz na początku pisania książki, przyszło mi do głowy, że ja po prostu cały czas obserwuję swoich rodziców, którzy mimo wielu lat na karku, cały czas się uczą. Moja mama, jak byłem mały to zawsze ją obserwowałem, jak pracowała nad doktoratem, pracując na dwóch etatach Jak potem przez kolejne lata, cały czas czytała jakieś artykuły w Internecie, rozwijała się pod kątem swoich kompetencji medycznych. Teraz cały czas rozwiązuje jakieś quizy i ciągle mnie czymś zaskakuje.

Mój tata z kolei, połowa tych rzeczy erudycyjnych o których mówisz to są wystąpienia, które mój tata mi podesłał w mailu. Albo np. dzwoni do mnie i mówi: „dzisiaj oglądałem bardzo ciekawe wystąpienie, konieczne musisz to obejrzeć, wysłałem Ci w mailu”. To jest też człowiek, który nieustannie czyta nowe książki, np. część rzeczy z Harariego to dzięki niemu, bo jego książki to nowe zainteresowanie mojego taty, więc bardzo dużo na ten temat rozmawiamy.

Jeśli chcemy, żeby nasze dzieci się uczyły to one też muszą mieć jakieś wzorce do uczenia się. Taki mem miałem na Internecie, że siedzą dwie matki i jedna czyta książkę i dziecko czyta książkę, a druga siedzi na telefonie i dziecko siedzi na telefonie. Ta matka z telefonem pyta tą matkę z książką: „jak Pani to robi, że Pani dziecko czyta?”.

Generalnie dzieci robią to co ich rodzice, więc jeśli rodzice się uczą, jeśli są skłonni do przyznawania się do błędów, niewiedzy, kiedy rodzice są otwarci i skłonni do obdarzania autonomią i kiedy też zaszczepiają pewne wzorce, godne do naśladowania to wiadomo, że te dzieci będą to postrzegały jako naturalny sposób działania.

Natomiast jeśli rodzice będą starali się podpowiadać, narzucać pewne rzeczy i zmuszać do działania, zamiast prowadzić otwarty dialog to wiadomo, że te dzieci też potem w przyszłości, nie będą otwarte, skłonne do nauki, a raczej będą próbowały rozwiązać wszystko albo oszukując czy szukając drogi ominięcia danej przeszkody, albo będą próbowały rozwiązać coś siłą czy kłótnią. Więc warto o tym pamiętać, bo to nie jest żadna magia.

Jeśli będziemy przyznawać się do błędów, obdarzać dzieci autonomią i wciąż uczyć się nowych rzeczy, to dla naszych dzieci to będzie naturalny sposób działania

My jako ludzie, mamy tak skonstruowany umysł, że nasz mózg, bardzo wiele uczy się poprzez obserwacje. Najważniejsze rzeczy, uczymy się od naszych rodziców w pierwszych latach, czy od osób, które są nam najbliższe. Te wzorce zachowań stają się naszymi wzorcami zachowań, które uważamy za naturalne. Więc jeśli chcemy, żeby dzieci się uczyły, sami się uczmy i sami bądźmy otwarci na nową wiedzę, umiejętności, kompetencje. Pokazujmy, że to jest coś, co trwa przez całe życie, a nie jest tylko związane z okresem edukacji szkolnej.

Ten przykład Twojego taty, który podsyła Ci różne rzeczy, ciekawostki to dla mnie naprawdę jest taki budujący i chyba sam zacznę (oczywiście teraz nie, bo są wakacje i dam im odpocząć) podsyłać im jakieś rzeczy. Zresztą chyba tak się nawet dzieje, bo one podczytują moje książki. Nawet wtedy, kiedy ich o to nie proszę, co czasami kończy się tym, że czasami mówią: „Tata, ale w książce było napisane, że nie możesz nas tak traktować, nie możesz tak do nas mówić”. Więc są już mądrzejsze niż czasami sam bym tego chciał.

Jak nauczyć się szczęścia?

Chciałbym teraz przejść do tematu, o którym już trochę zaczęliśmy, czyli o szczęściu. Tematowi szczęścia i tak naprawdę nauki szczęścia, poświęcasz cały rozdział w książce. Tak na początku jak zacząłem czytać to pomyślałem, że brzmi to trochę coachingowo, a jednak pokazujesz w tym bardzo naukowe podejście, że można nauczyć się być szczęśliwym i że warto właśnie ze względu na to, żebyśmy się potrafili dobrze uczyć. Czy mógłbyś ten temat też jakoś rozwinąć?

Mi się wydaje, że to jest temat, do którego podchodzimy trochę po macoszemu, bo mamy takie myślenie coachingowe. Zresztą ja oczywiście nie mam nic przeciwko coachingowi z mocnymi podstawami. Wiadomo, że mamy różnych coachów i ten coaching w ostatnich latach został zdeprecjonowany mocno.

Natomiast samo podejście coachingowe, tak samo jak bardzo mi się podoba z drugiej strony tutoring, mentoring to są wszystko metody uczenia się, które fajnie jest wykorzystywać na różnych poziomach edukacji. Mi się wydaje, że takie podejście coachingowe, będzie nam coraz bardziej potrzebne w życiu i też takie poradnictwo.

To nie jest przypadek, że coraz więcej jednak sprzedaje się poradników, bo właśnie szkoła, słabo nas przygotowuje do życia. Ludzie, którzy kończą edukację, nie wiedzą co zrobić z życiem, jak się odnaleźć i potrzebują coraz częściej, wziąć książkę i przeczytać jak się znaleźć w tym i w tamtym i dostać jakąś rzetelną wiedzę do zastosowania w praktyce. Ze szczęściem jest podobnie.

Coraz większa sprzedaż poradników potwierdza, że szkoła słabo nas przygotowuje do życia

My jesteśmy najbogatszym pokoleniem w historii, mamy najlepsze możliwości do rozwoju, bardzo wysoki dobrobyt, jeśli chodzi o społeczeństwa zachodnie. Z drugiej strony, można odnieść takie wrażenie, że jesteśmy jednym z najbardziej nieszczęśliwych pokoleń w historii. Ludźmi, którzy cały czas są niezadowoleni z tego miejsca, w którym są. To samo dotyczy dzieci. Dzieci też teraz bardzo często wpadają w depresję, mają bardzo niską samoocenę, nie widzą swojej wartości, coraz częściej myślą o samobójstwie. Wydaje mi się, że dzisiaj nauka szczęścia jest bardziej istotna, niż kiedykolwiek wcześniej.

To oczywiście wynika też z tego, że my żyjemy w zupełnie innym świecie niż jeszcze nasi rodzice, czyli jesteśmy w takim świecie, w którym już wszystko nie jest takie proste. Kiedyś wystarczyło skończyć szkołę, zdać studia, pójść do pracy i to był szczyt szczęścia. Natomiast dzisiaj to już nie jest takie proste. Chcemy skończyć jakąś fajną szkołę, studia, które nam dadzą coś rzeczywiście. Potem chcemy pracować w pracy, która ma dla nas sens, a jak nie ma sensu to idziemy do innej. Możemy też zacząć swój własny biznes.

Cały czas nie wiemy dokąd zmierzać i co jest naszym celem. Więc to szczęście jest bardzo istotne, tym bardziej jeśli chodzi o zmienność rynku i tego co za chwilę może się wydarzyć, bo jednak pandemia będzie miała swoje rozmaite reperkusje i też o tym piszę. Przecież z jednej strony, psychologowie zakładają, że najbliższe 5 lat to będzie przepracowywanie traumy, którą teraz bardzo wiele ludzi doświadczyło. Jak popatrzymy na badania to to był bardzo traumatyczny czas dla dzieciaków.

Już nie mówię o tych osobach, które musiały być zamknięte w domach, w których dochodzi do przemocy. Ale przecież dla wielu dorosłych, a co dopiero dzieci to zamknięcie było czymś bardzo trudnym. Więc odnalezienie szczęścia będzie taką najważniejszą rzeczą dla nas w najbliższej przyszłości.

Żyjemy w czasach, kiedy bycia szczęśliwym, trzeba będzie się nauczyć

Tego da się uczyć i z jednej strony mamy już sprawdzone sposoby, które są związane ze skandynawskim trybem życia, czy to duński, norweski, szwedzki czy fiński. Ale mamy też na szczęście całą psychologię pozytywną, która od kilkudziesięciu lat zajmuje się szczęściem, dobrostanem. Na gruncie głównie psychologii pozytywnej, zostało wypracowanych kilka bardzo prostych sposobów.

Takim najprostszym, który mogę tak od razu przywołać to można prowadzić dziennik wdzięczności. Zarówno rodzice jak i dzieci mogą to robić. Albo po prostu codziennie pod koniec dnia lub na początku dnia, zastanowić się nad trzema rzeczami, za które dzisiaj jestem wdzięczny swojemu życia. Ja np. to praktykuję każdego dnia. Często rano, jak idę z moim pieskiem na spacer to sobie robię taki rachunek wdzięczności i zastanawiam się za co jestem dzisiaj wdzięczny i co dobrego mnie spotkało poprzedniego dnia. Jest udowodnione, że to już nas wprowadza w bardzo dobry nastrój.

Jeśli do tego sobie przypomnimy jakieś wspomnienie, które jest radosne to nasz mózg wchodzi w stan bardzo przyjemnego rozluźnienia i to bardzo mocno sprzyja poczuciu szczęścia. To jest coś, co jeśli będziemy praktykować każdego dnia to bardzo mocno poprawia dobrostan.

Najprostszą metodą nauki bycie szczęśliwym jest uświadamianie sobie, za co jesteśmy wdzięczni

Z drugiej strony, coś co wydaje się być nieprawdopodobne, ale znów psychologia pozytywna udowadnia, że jest coś takiego jak autentyczne szczęście, ale te autentyczne szczęście jest bardzo trudne do osiągnięcia i osiągamy je niezwykle rzadko. Jeśli chcemy być szczęśliwymi ludźmi to musimy nauczyć się produkować syntetyczne szczęście. Innymi słowy, nauczyć się mocnej racjonalizacji tego co nas spotyka.

Na przykład nasze dziecko nie zdaje matury, z jednej strony możemy na to spojrzeć jak na coś strasznego, całkowitą porażkę, która może być początkiem samych nieszczęść. Ale z drugiej strony, równie dobrze może się okazać, że to może być początek ciekawej przygody, np. jeśli będzie chciało to zda ją jeszcze raz w przyszłym roku, a np. w tym roku, może spróbować swoich sił na rynku pracy, może znaleźć coś ciekawego w swoim życiu, odkryć swoją ścieżkę, której do tej pory nie dostrzegało.

Nie jest wcale powiedziane, że zdanie matury jest drogą do szczęścia. To jak my postrzegamy poszczególne rzeczy, często z perspektywy czasu się zmienia. Ja też często przywołuję swoje porażki życiowe, np. jak nie udało mi się wyjechać na staż do Stanów Zjednoczonych to wydawało mi się to bardzo przykre, bo byłem blisko tego i to było coś dla mnie bardzo ważnego. Ale z drugiej strony dzisiaj jak na to patrzę to uważam, że nawet dobrze się stało, bo dzięki temu miałem trochę więcej czasu, żeby poczytać i rozwinąć swoje zainteresowania i napisałem „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku”, a gdybym wyjechał na ten staż to prawdopodobnie nigdy bym nie napisał tej książki. Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście tak by było, ale z perspektywy mojego dobrostanu i komfortu psychicznego, lubię sobie tak to opowiadać i czuję się z tym dobrze.

Inną metodą nauki szczęścia jest racjonalizowanie naszych doświadczeń

Tego samego można nauczyć dzieci, aby opowiadały swoje doświadczenia w taki sposób, żeby im było z tym dobrze i nie dołowały się danymi kwestiami, tylko zawsze poszukiwały pozytywów, ewentualnie jakiś dróg czy wyciągania lekcji na przyszłość. Wydaje mi się, że to jest jeden z najważniejszych rozdziałów tej książki, taki który mi się najciekawiej pisało i bardzo lubię do niego wracać.

Mam nadzieję, że on też pomoże bardzo wielu osobom, bo też tam piszę np. o pracy nad poczuciem własnej wartości, ale też nad bardzo konkretnymi sposobami, jak wprowadzić lekcje szczęścia do szkoły, bo to się dzieje i w Indiach, Holandii. Podaję tam takie typowe rozwiązania dla nauczycieli, którzy chcieliby to zastosować u siebie w szkole. Takimi elementami, które warto jest chyba praktykować i niektórych szkołach w Polsce są praktykowane to jest medytacja, jako elementy zajęć, ale też coś co jest mało obecne w szkołach, czyli przerywanie zajęć ćwiczeniami fizycznymi czy jakimś ruchem.

To jest rzecz, którą warto by było wprowadzić na dłużej, czyli robienie 5-minutowych przerw w trakcie zajęć, żeby dzieciaki się poruszały, wykonały jakieś proste ćwiczenia i wróciły do zajęć. Taki ruch jest bardzo potrzebny z jednej strony naszemu ciału, które nie jest przystosowane do długotrwałego siedzenia (siedzenie w ławkach przez cały dzień jest bardzo obciążające dla nas), a z drugiej strony dla naszego umysły, bo okazuje się, że zrobienie codziennie bardzo krótkich 30-minutowych ćwiczeń, sprawia że nasz mózg działa znacznie bardziej efektywnie, znacznie więcej zapamiętuje i jest znacznie bardziej gotowy do pracy, niż gdyby nie wykonał tych ćwiczeń.

Czyli warto się ruszać, a także jak to mówił Monty Python „Always look on the bright side of life”, czyli warto się cieszyć i patrzeć dobrze, optymistycznie na życie.

Wiadomo, są takie sytuacje, w których ciężko jest to zrobić, ale dzisiaj właściwie większość osób, które zajmują się rezyliencją (odpornością psychiczną) mówi, że to jest coś, czego my naprawdę powinniśmy się nauczyć i możemy się nauczyć.

Jak ktoś jest zainteresowany to znajdzie bardzo wiele ciekawych wystąpień na TEDzie, np. osoby, która uczy odporności psychicznej i pokazuje w jaki sposób radzić sobie z traumatycznymi przeżyciami i być szczęśliwą osobą, np. po stracie dziecka w wypadku. Ona pokazuje, jak to jest istotne, żeby jednak stosować takie techniki.

To jest osoba, która w ogóle zawodowo zajmowała się, jeszcze przed stratą dziecka rezyliencją i odpornością psychiczną. Pokazuje w jaki sposób potem, ta jej wiedza i ćwiczenia pomogły jej wyjść z tego strasznego doświadczenia i dalej kontynuować swoje życie. Bardzo często doświadczamy czegoś strasznego i warto jest wiedzieć, że mamy bardzo konkretne rozwiązania, które mogą nam pomóc wrócić do życia i cieszyć się tym życiem, mimo tego co nas spotkało.

Odporność psychiczna pomaga nam przetrwać trudne momenty w życiu

Uczenie się, oduczanie i uczenie na nowo

To jest bardzo optymistyczne, że można się rzeczywiście tego nauczyć i tutaj odsyłam do 8. rozdziału w książce. Skoro już ją trzymam w rękach i rozmawiamy już ponad 50 minut to chciałbym zmierzać do końca i tu chciałabym przeczytać jeden z akapitów futurologa Alvina Tofflera, który zamieściłeś: „Analfabetami XXI wieku nie będą Ci, którzy nie potrafią czytać i pisać. Będą nimi te osoby, które nie będą zdolne nie tylko do uczenia się nowych rzeczy, ale także oduczania się starych i uczenia się ich na nowo”.

Przez całą naszą rozmowę, w dużej mierze kroczymy wokół uczenia się rzeczy na nowo. W jaki sposób, my rodzice (jako system, społeczeństwo), możemy przygotować się na zbliżające się wyzwania nowej edukacji, która (nie tylko z powodu epidemii, ale także z powodu rozwoju technologii) przyjdzie? Od czego powinniśmy zacząć?

Od oduczenia się wszystkiego, co sądzimy, że wiemy o edukacji. Biorąc pod uwagę obecny stan, badania z rozmaitych dziedzin, jeśli chodzi o proces uczenia się, głównie badania psychologiczne, pedagogiczne, neurologiczne, dotyczące rozmaitych dziedzin z socjologii itd. to w szkole właściwie wszystko jest źle i to jest przerażające dla mnie. Więc jeśli chcemy się przygotować na przyszłość to musimy się oduczyć tego, co do tej pory bierzemy za pewniki.

Po pierwszej książce, bardzo wiele głosów było takich, że to co przedstawiam w tej książce to jest jakaś utopia, rzeczy, które są nie do wprowadzenia w naszym systemie. Dlatego w tej książce, wziąłem sobie trochę za punkt honoru, żeby przywołać przynajmniej część nauczycieli, którzy pokazują, że to o czym pisałem w „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku” to nie tylko jest coś do czego powinniśmy dążyć, ale co już się właściwie dzieje w polskich szkołach. Tam wymieniam nauczycieli z różnych poziomów – ze szkoły podstawowej, średniej. Pokazuję publiczne szkoły, w których są wprowadzone rozmaite rozwiązania, tj. tutoring. Szkoły, w których stosuje się rozmaite metody, pozwalające uciec od oceniania, zadawania zadań domowych itd. To wszystko da się zrobić, tylko musimy przyjąć taką perspektywę, że nic nie wiemy na temat uczenia i uczymy się na nowo. Szukamy tych informacji. Jesteśmy gotowi na wcielenie ich w życie i uczenie się od innych.

Aby przygotować się na wyzwania przyszłości warto oduczyć się tego, co bierzemy dziś za pewniki

Cały właściwie jeden rozdział poświęciłem na to (to było też dla mnie ważne) jak zmieniać szkoły, żeby zmienić. Co można robić, jakie zastosować mechanizmy. Tam taką najważniejszą rzeczą, o której piszę to jest to, że bardzo ciężko jest zmieniać ludzi, bo my jesteśmy ludźmi, którzy się kierują pewnymi przekonaniami, ideami. Często te idee są bardzo mocno zamrożone i musimy dopiero odmrozić nasze myślenie i pokazać, że można inaczej. Znacznie łatwiej jest zmieniać środowisko, zapewniać warunki do zmiany i do uczenia się.

Pokazuję w tym rozdziale jak to robić i myślę, że to jest dobry rozdział, żeby zacząć myśleć o tym, jak siebie zmieniać i to środowisko, w którym funkcjonujemy z jednej strony w szkole, z drugiej strony w domu. Natomiast też bardzo istotne dla mnie jest to, żeby pokazywać te jasne punkty, o których dużo piszę, czyli z jednej strony nauczycieli, szkoły, które już wcielają takie rozwiązania, które przygotowują bardzo dobrze uczniów na przyszłość, a z drugiej strony takich rodziców, którzy gdzieś mi zaimponowali.

Często są to rodzice anonimowi, np. opisuję taką historię, która na mnie zrobiła piorunujące wrażenie, w rozdziale poświęconym miłości bezwarunkowej i edukacji bezwarunkowej (które też są mi bardzo bliskie). Przywołuję tam taką mamę, która w Miejskim Domu Kultury, który jest dosłownie 50 m od mojego domu, czekała ze swoją córką, która bardzo była niepogodzona z tym, że miała wracać do domu.

Wysłuchiwała jej lamentów i pozwala jej się wypłakać, powiedzieć co jej się nie podoba i nie zmuszała ją do żadnych zachowań przez dosłownie pół godziny. Ja w tym czasie, przeszedłem się z moim pieskiem, coś jeszcze zrobiłem, wyniosłem śmieci i wyjechałem gdzieś dalej, a ona cały czas stała i bardzo cierpliwie słuchała swojego dziecka, czekając aż będą mogli spokojnie pójść do domu. Dla mnie np. to było niezwykłe.

Dużo można mieć szacunku do młodego człowieka, wiadomo, że każdy rodzic mógłby wziąć za rękę, pociągnąć do samochodu i powiedzieć, że jedziemy bo nie ma czasu. Natomiast to była dla mnie sytuacja, zupełnie anonimowej matki, którą postanowiłem uwiecznić. Fajnie się uczyć od innych, szukać rozwiązań wokół nas, bo one cały czas się pojawiają i przede wszystkim dowartościowywać tych nauczycieli, którzy robią dobrą robotę.

Nie jest ich aż tak dużo i fajnie, żeby rodzice dawali im dużo dobrej energii, żeby im się po prostu jeszcze bardziej chciało i żeby mieli jeszcze więcej paliwa do działania. Znowu oni już czują i wiedzą, co trzeba robić. Natomiast my, przestańmy kierować się takim myśleniem, że to sukcesy powodują szczęście dzieci. To jest dla mnie taka rzecz, która dla mnie jest bardzo ważna w tej książce, tylko skupmy się na tym, co czyni nasze dzieci szczęśliwymi, jakie są mocne strony, jakie są ich talenty. To jest coś na czym będzie bazować.

Skupmy się na tym, co czyni nasze dzieci szczęśliwymi

Najprawdopodobniej, to już futurolodzy przewidują, że w przyszłości jednak ta rewolucja następna, która będzie to nie będzie kolejna rewolucja technologiczna, tylko to będzie rewolucja ludzka, pod kątem wykorzystania potencjału ludzkiego. Widzisz, Ty sobie zrobiłeś test Gallupa, ja sobie zrobiłem test Gallupa, ale czy którekolwiek z dzieci sobie zrobiło test Gallupa?

Nie, a gdyby one znały te swoje mocne strony, gdyby znały swoje talenty, mogły je jakoś rozwijać i my jako dorośli moglibyśmy im pomagać lepiej korzystać z tego, w czym się czują dobrze to pomyśl sobie, jakie one by miały możliwości i jak wiele by mogły zdziałać. To jest taka rzecz, na którą warto zwracać uwagę i to jest kolejny rozdział, który ja poświęcam, czyli odkrywanie mocnych stron, bazowanie na nich.

Gdybyśmy nie przywiązywali wagi do słabych stron, ani swoich ani młodych ludzi, tylko żebyśmy jednak (w kontekście tych zwycięstw) wzmacniali te mocne strony i pokazywali młodym ludziom, że mają bardzo wiele możliwości, tylko muszą w siebie uwierzyć i się rozwijać i korzystać ze swojego potencjału. Jeśli to będą robić to wydaje mi się, że będą po pierwsze szczęśliwi, a po drugie znacznie łatwiej odnajdą się w rzeczywistości, będą zadowoleni z siebie i też będą wiedli takie życie, które będzie miało dla nich wartość. Będą robić to co ma dla nich znaczenie.

O wiele ważniejsze jest rozwijanie mocnych stron niż ciągła walka ze słabymi

Dzięki Ci serdeczne za ten dość potężny zestaw, dobrych rad na początek. Już tak kończąc, chciałbym Ci życzyć, żeby książka „Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem„, której premiera już będzie za chwilę, odniosła równie duży, jeśli nie większy sukces niż poprzednia. Ponieważ tak jak pisałem dzisiaj na fanpage’u, po przeczytaniu jej, stwierdziłem, że jest jak druga część Ojca Chrzestnego – równie dobra, jeśli nawet nie lepsza, jak ta pierwsza. Także gratuluję Ci jeszcze raz, życzę wszystkiego dobrego.

Do usłyszenia, do zobaczenia.

Zgadzasz się? Chcesz coś dodać?
A może gadam bzdury?

 Podziel się swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej, napisz do mnie

i puść ten post dalej w świat:

Skoro doczytałeś do końca, to chyba Ci się podobało 😉 Pozwól zapoznać się z tym wpisem także Twoim znajomym:

Twoje dziecko ma już telefon? A może dopiero planujesz taki zakup? Dołącz do specjalnej grupy dla rodziców:

O mnie

Nazywam się Jarek Kania i pokazuję jak stać się rodzicem, jakiego sam chciałbyś mieć.

Zobacz więcej

Gość odcinka

Mikołaj Marcela 

Nauczyciel akademicki, pisarz, autor tekstów piosenek. Prowadzi zajęcia m.in. na kierunkach sztuka pisania, filologia polska oraz projektowanie gier i przestrzeni wirtualnej na Uniwersytecie Śląskim. Autor  bestselleru „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku”, dwóch vege kryminałów dla dzieci oraz dwóch horrorów dla dorosłych.

  

Książka dla rodzica

Napisana przez Mikołaja

Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem?

 

Spis treści

Więcej w temacie

Rodzicielskie wskazówki

Nowym artykułom często towarzyszą dodatkowe materiały z rodzicielskimi wskazówkami. Mogę Ci je wysyłać bezpośrednio na mejla. Chcesz?

Na początek otrzymasz ode mnie 3 soczyste ebooki.

Polub - to nie boli

Więcej inspiracji

Lubisz niespodzianki?

t

Kliknięcie znaku zapytania przeniesie Cię na losowo wybrany artykuł.

Daj się zaskoczyć 😉

Poznaj 6 zaskakujących sposobów, by Twoje dziecko mniej korzystało z telefonu.

Podaj swój adres email i już dziś zacznij zmieniać technologiczne nawyki w swojej rodzinie.

Udało się! Zgadnij kto właśnie napisał do Ciebie mejla ;)