Jak uchronić dziecko przed depresją? – Lucyna Kicińska

w 2018 roku 97 chłopców i dziewcząt poniżej 18. roku życia popełniło w Polsce samobójstwo. To tak jakby w ciągu roku zniknęły 4 25-osobowe klasy w szkole.

Do tego aktu rozpaczy bardzo często doprowadza depresja. Niezdiagnozowana. Niezauważona. Zbagatelizowana przez nas. Dorosłych.

Statystyki byłyby zapewne wyższe gdyby nie Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 116111, który od 10 lat bywa ostatnim miejscem, gdzie dzieci i młodzież znajdują zrozumienie i pomoc.

W 26. odcinku podcastu Ojcowska Strona Mocy zapraszam Cię do wysłuchania rozmowy z kordynatorką Programu Pomocy Telefonicznej, Lucyną Kicińską z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, która odbyła tysiące rozmów z dziećmi i na podstawie tych doświadczeń ma nam, rodzicom, kilka ważnych rzeczy do przekazania:

Aby wysłuchać podcastu na tej stronie, użyj poniższego odtwarzacza. Zobacz jak słuchać podcastów wygodniej.

Objawy depresji u dzieci i nastolatków

Dla słuchaczy podcastu Lucyna przygotowała broszurę pomagającą rozpoznać symptomy depresji u dzieci i młodzieży

Pobierz prezent

Dołącz do newslettera Ojcowskiej Strony Mocy, a już za chwilę otrzymasz go na swojego mejla

Gość odcinka

Lucyna Kicińska

Koordynatorki Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111 oraz Telefonu dla Rodziców i Nauczycieli w sprawie Bezpieczeństwa Dzieci 800 100 100. Członkini Polskiego Towarzystwa Suiscydologicznego. Autorka narzędzi edukacyjnych dotyczących bezpieczeństwa dzieci i młodzieży.

    

Spis treści

Jak uchronić dziecko przed depresją. Transkrypcja

Dlaczego rodzice nie zauważają depresji u swoich dzieci?

Jarek Kania: Cześć Lucyna!

Lucyna Kicińska: Cześć!

Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży, 116 111. Średnio w roku otrzymujecie 14 wiadomości dziennie, dotyczących myśli i prób samobójczych dzieci. Ja sobie to przeliczyłem i daje mi to ilość ponad 5 tysięcy rocznie. To brzmi trochę przerażająco. Jak i dlaczego, tak naprawdę, dzieci nie mogą porozmawiać z kimś bliskim, z rodzicami, z rodzeństwem, ze znajomymi? Przecież do mamy tylu znajomych na Facebooku, żyjemy w świecie bardzo społecznym obecnie. Dlaczego musimy szukać pomocy u kogoś obcego?

No rzeczywiście, tak wyglądają nasze statystyki, natomiast obawiam się, że one mogłyby wyglądać jeszcze bardziej przerażająco, gdybyśmy my mieli możliwość odebrania wszystkich połączeń od dzieci i nastolatków, które takiej rozmowy potrzebują.

Niestety mimo tego, że w 2018 roku odebraliśmy blisko 100 tysięcy telefonów, wiemy, że tych połączeń było o wiele więcej. Też niestety domyślamy się, że dzieci które mają myśli samobójcze, które mają depresję, obniżony nastrój, mogą nie próbować dodzwonić się, jeśli usłyszą, że w tej chwili wszyscy konsultanci prowadzą rozmowę, no bo ten stan psychologiczny, w którym one się znajdują właśnie będzie im to utrudniał, więc o tyle o ile to są przerażające statystyki, to one rzeczywiście rosną, to wydaje mi się, że obraz tego zjawiska jest jeszcze bardziej niepokojący i to trochę potwierdzają badania, które prowadzi nasza fundacja.

Bo na koniec 2018 roku publikowaliśmy takie duże badanie Ogólnopolska diagnoza problemu krzywdzenia i wiktymizacji dzieci i młodzieży i w tej diagnozie pytaliśmy też o to, ile młodych osób z grupy wiekowej od 11 do 17 roku życia podejmowało próby samobójcze i 7% zadeklarowało. Dla próby reprezentatywnej to jest 210 tysięcy przypadków. Więc te 5 tysięcy dzieci, które do nas się z myślami i próbami samobójczymi zgłasza, to rzeczywiście jest wierzchołek góry lodowej. No i teraz odpowiadając na to twoje pytanie, dlaczego młode osoby szukają pomocy w telefonie zaufania dla dzieci i młodzieży, a nie w rodzinie, w szkole, wśród przyjaciół i znajomych, tutaj odpowiedź jest bardzo prosta, na podstawie 10 lat działania telefonu 116 111 możemy powiedzieć, że teraz dzieci i nastolatki bardzo poważnie mylą samotność z samodzielnością.

Wydaje im się, że jeżeli będą same ze swoimi problemami, będą starały się je rozwiązywać nie mówiąc o tym nikomu, to że będą samodzielne, a tej samodzielności wszyscy od nich oczekują. Ten świat, o którym mówiłeś, że jest światem społecznym, to ja go tak nie widzę.

To jest świat, który jest przepełniony kontaktami, natomiast nie rozmową. Przepełniony znajomymi na Facebooku, natomiast nie przyjaciółmi. Przepełniony takim myśleniem ze strony rodziców, że gdyby coś się działo, to moje dziecko na pewno do mnie przyjdzie, natomiast to jest świat pusty o te komunikaty. Rodzice nie mówią swoim dzieciom, jeżeli coś się będzie działo, to możesz na mnie liczyć, nie mówią, że życie składa się z dobrych i złych chwil, z sukcesów i z porażek, myślą, że dzieci będą to wiedziały.

Czasami się zastanawiam skąd w rodzicach, w nauczycielach takie przeświadczenie, że nagle jakaś przeświadczona, bardzo ważna wiedza pojawia się w głowach dzieci czy nastolatków tak po prostu. Wszystko co dzieci i nastolatki wiedzą o świecie, co my jako dorośli wiemy o świecie, bierze się z tego, że ktoś inny nam powiedział albo pokazał. Jeżeli nie będziemy mówić do dzieci, do nastolatków, jeżeli coś się będzie działo to do mnie przyjdź, możesz na mnie liczyć, mogę nie znać rozwiązania, ale będę jego razem z tobą szukał, nie zostawię cię samego, jesteś dla mnie ważny, to dziecko czy nastolatek takiej wiedzy w głowie nie będzie miało.

Jak nie będzie miało tej wiedzy w głowie, to w sytuacji wystąpienia problemu w relacjach rówieśniczych, stresu czy napięcia związanego ze szkołą, stresu czy napięcia związanego z relacjami z nami, że swoimi rodzicami, to ono może zacząć ukrywać ten problem. Może myśleć, że to nie jest coś o czym dorośli chcielibyśmy słyszeć. Może pomyśleć, że my oczekujemy, że sobie poradzi samo. Może nie chcieć dokładać nam problemów, ponieważ my mówimy o problemach, ale o swoich problemach.

Nie mówiąc o tym dziecku, że ono też może mieć problemy, jesteśmy gotowi je wspierać i razem z nim rozwiązywać te problemy. Może być tak, że dziecko myśli, że oczekujemy od niego tego, że będzie idealne i bezproblemowe, tylko dlatego może tak myśleć, że widzi w swoim otoczeniu bezproblemowych ludzi, uśmiechniętych, szczęśliwych, zadowolonych z życia.

Widzi ich w tym społecznym świecie, tak jak to nazwałeś, czyli widzi tylko ludzi w internecie, na Instagramie, na Snapchacie, widzi w serialach, widzi w mediach. Nie pokazujemy problemów, nie lansujemy takiej kultury rozwiązywania tych problemów, pokazujemy, że wszystko się innym udaje. Nie mówimy przy tym, że to jest tylko wycinek życia, że żeby zrobić jedno fajne zdjęcie na Instagramie trzeba mieć sztab fotografów i spędzić pół dnia na planie.

Nie mówimy o tym, że gwiazdy, aktorzy też cierpią na zaburzenia psychiczne, że towarzyszy im często depresja, niskie poczucie własnej wartości. No i w takim świecie, jeżeli dziecko, nastolatek jest pozostawiony samo sobie, to ono stara się tymi swoimi dostępnymi środkami jakoś przetrwać. Natomiast dziecko bez rodzica czy opiekuna, ma niewielkie możliwości poradzenia sobie w trudnych sytuacjach. To problemy się nawarstwiają.

Od problemów z nieśmiałością możemy dojść do doświadczenia odrzucania rówieśniczego i przemocy. Pojawia się cyberprzemoc, pojawia się poczucie zagrożenia, niskie poczucie własnej wartości, myśli rezygnacyjne, myśli depresyjne i mogą pojawić się myśli samobójcze. I tak naprawdę to, że tak wiele dzieci do nas w tej chwili dzwoni i pisze z już takim najtrudniejszym problemem, czyli z tymi myślami samobójczymi, czy po próbach samobójczych, jest to związane z tym, że one kiedyś, dwa miesiące, trzy miesiące, rok temu, nie dostały troski czy zainteresowania, że nikt nie rozpoznał tego, że pojawia się jakiś problem, albo jeżeli zostało to rozpoznane, albo jeżeli idzie to samo powiedziało, to że ta pomoc, której chcieliśmy udzielić, była nieskuteczna.

Mam na myśli takie sytuacje w których dziecko mówi o tym, że na przykład, no nie wiem, czuje się nieakceptowane w klasie i słyszy, to spróbuj się bardziej otworzyć. Kiedy dziecko mówi, że, no nie wiem, jakoś jest przezywane, wyśmiewane, to słyszy ignoruj ich. To które słyszy musisz się bardziej postarać, albo przestań się lenić, w momencie, kiedy dziecko opuszcza się w nauce w związku z tym, że pojawia się u niego depresja. I te wszystkie komunikaty, które przytoczyłam, ja rozumiem ich intencję, one są po to, żeby jakoś dziecko zmotywować, żeby no nie wiem ono sobie jakoś poradziło z tym problemem, wydaje nam się, że to będzie skuteczne.

Natomiast to nie będzie skuteczne i taki prosty sposób na rozpoznanie przez rodzica, co będzie skuteczne dla dziecka, a co będzie nieskuteczne dla dziecka, jest to, żeby pomyśleć sobie, czy jak ja bym, mając problemy, coś takiego usłyszał, usłyszała, to czy to by było dla mnie pomocne?

Czyli jeżeli powiedziałabym do mojego męża albo partnera, słuchaj, bo ja mam takie poczucie, że w moim zespole to się na mnie uwzięli i że oni mnie wyśmiewają i co ja nie zrobię to oni tylko śmichy-chichy. I czy dla mnie byłoby skuteczne, jeżeli mój mąż albo partner powiedziałby do mnie: spróbuj to ignorować. Albo jeżeli bym powiedziała, że właśnie mam poczucie, że mnie niesprawiedliwie szef traktuje, to czy skuteczne byłoby dla mnie to, żeby usłyszeć: wiesz co, no postaraj się myśleć o czymś innym jak jesteś w pracy. No nie byłoby to wszystko skuteczne.

A natomiast bardzo często, kiedy dzieci do nas przychodzą z problemami i nam o tym mówią, to z jednej strony wchodzimy w taką rolę osoby, która w ogóle musi teraz ten problem rozwiązać i natychmiast dać jakąś gotową radę, a z drugiej strony bardzo często mamy taką tendencję do tego, żeby uznawać, że te nasze dobre rady to one są w ogóle rozwiązaniem i remedium na całe zło, bo te problemy dziecka to one nie są tak poważne, jak te nasze dorosłych problemy.

 I to są dwa niestety takie pójścia na skróty rodzicielskie, 

bo bardzo często, jeżeli zapytamy dziecko czego od nas oczekuje, to ono może tylko powiedzieć: no chciałam ci tylko o tym opowiedzieć, chcę żebyś wiedziała co się dzieje, albo może dziecko powiedzieć: chcę żebyś poszła do szkoły i coś z tym zrobiła, a nie żebyś powiedziała mi: weź się w garść, spróbuj ignorować.

I niestety, jeżeli pójdziemy tak na skróty, kiedy dziecko ma jakiś relatywnie mały problem, to ono może mieć już o wiele niższe zaufanie dla nas, jako dla osób, które mogą pomóc, bo może mieć takie wspomnienie bycia niezrozumianym, bycia dla rodzica nieważnym, bycia osobą, którą się bagatelizuje. I to może sprawić, że kiedy to problemy się nawarstwią, to nie będzie miało tej gotowości, żeby nam o tym powiedzieć.

Z drugiej strony też, jeżeli już ten problem jest bardzo złożony, jeżeli są myśli depresyjne, rezygnacyjne, to dziecko w obawie przed tym, że zostanie zbagatelizowane czy odtrącone, nie powie nam o tym wprost, nie usiądzie przed nami, nie powie mamo, tato, bo ja nie chcę już żyć. Tylko powie nam taka ostatnio jestem smutna, nic mi się nie chce, tak straciłam do wszystkiego motywację.

I jeżeli w tym momencie my naszą znaną technikę zastosujemy, czyli postawimy się w roli osoby, która natychmiast daje gotowe rozwiązanie, daje jakąś poradę i powiemy do dziecka, ah, no to jak taka jesteś smutna to może idź do kina, spotkaj się ze znajomymi, albo idź pobiegać, to to dziecko powie nam aha, wróci do pokoju, rozpłacze się i zadzwoni do telefonu 116 111 i powie, bo ja nie mam siły żyć a moi rodzice nie chcą mi pomóc.

Oczywiście trudno jest oczekiwać, że rodzic przy każdym taka jestem smutna będzie zakładał, że są te myśli samobójcze, bo to nie o to chodzi żebyśmy my zakładali i czytali dzieciom w myślach. Ważne jest to, żebyśmy zapytali co się dzieje, na czym to polega, od czego to się wzięło, kiedy się zaczęły te myśli, od kiedy one występują, czy dziecko już próbowało czegoś zrobić, czyli żebyśmy zabrali trochę taki wywiad, żebyśmy się dowiedzieli, czy to jest tak że dziecko jest smutne, bo coś się wydarzyło w jego relacjach rówieśniczych, czy to jest tak, że ten komunikat jestem taki smutny, to jest komunikat sprawdzający tą reakcję rodzica.

Czyli to jest tak, z tego co mówisz w dużym dość skrócie, jakbym miał zebrać to co powiedziałaś, to jest po prostu brak codziennej, zwyczajnej rozmowy. W dużym, dużym skrócie oczywiście, bo tego się nie da tak zgeneralizować, ale tak jakby między nami w domach brakowało takiego normalnego rodzinnego kontaktu.

Pewnie w dużym skrócie, ale na pewno bardzo jest celne to co powiedziałeś, bo rzeczywiście wszystko zaczyna się od rozmowy i od wspólnie spędzonego czasu. I to nie jest tak, że powinniśmy zacząć się zastanawiać, nie wiem, jak dziecko ma 12 lat, czy ono przypadkiem nie ma depresji i zastanawiać się jak możemy to rozpoznać, tylko takie budowanie więzi i relacji z dzieckiem, no ona się zaczyna od pierwszego dnia dziecka, od tego, że jestem kontakt skóra-skóra, że śpiewamy dziecku, nosimy je na rękach, że czytamy mu bajki, że bawimy się z nim, że spędzamy z nim czas.

I jeżeli nie zawiążemy tej pierwotnej więzi z dzieckiem, to ono nie będzie miało poczucia ważności, poczucia bezpieczeństwa i zaufania do nas, jako do swoich rodziców. I w momencie kryzysowym może nie pomyśleć o nas jako osobach dla siebie bezpiecznych.

Natomiast mam może być później trudno zwracać uwagę na charakterystyczne objawy depresyjne u dziecka, jeżeli my nie znamy takiego typowego wzorca zachowania naszego dziecka.

Że się zmienia.

Jeżeli my nie wiemy, tak, że no nie zauważymy zmiany, jeżeli my nie wiemy, jak dziecko funkcjonuje, z kim się przyjaźni, jakie ma pasje, co jest dla niego ważne, jeżeli my po prostu dziecku nie towarzyszymy w życiu. No bo trudno jest zauważyć, że dziecku towarzyszy smutek, przygnębienie i płaczliwość, jeżeli dziecko widzimy 20 minut w ciągu dnia, kiedy ono zabiera kanapki z blatu w kuchni i potem, jeżeli wieczorem jakoś bierze te kanapki, które mu zrobimy na kolację i idzie do swojego pokoju.

Trudno jest zauważyć, że dziecko jest zobojętniałe, że no nie wiem jest w apatii, albo że wycofało się z życia towarzyskiego, jeżeli my nie wiemy z kim ono się przyjaźni, jeżeli my nie wiemy, jak dziecko spędza czas, co jest dla niego ważne, jakie ma hobby. To my nie zauważymy, że ono to wszystko porzuciło.

Różnica między przemęczeniem a depresją

Wspomniałaś o 20 minutach w ciągu dnia i no to jest tak że dzieci mają dużo zajęć szkolnych, teraz jeszcze doszła ta reforma, która powoduje, że 7- 8-klasiści mają dołożonych tych godzin, w liceum pewnie jest ich jeszcze więcej, mówię pewnie, bo nie mam jeszcze takich doświadczeń, natomiast dochodzą jeszcze zajęcia dodatkowe, jakieś korepetycje, nie ma czasu odpocząć, nie ma czasu się wyluzować często. My też jesteśmy przemęczeni jako dorośli pracą, obowiązkami rodzinnymi. Więc jak zauważyć różnice między zmęczeniem, takim zwyczajnym ludzkim zmęczeniem, a tym, że zaczynają się jakieś zmiany, które prowadzą już w pewną niepokojącą stronę, czyli depresję?

Przede wszystkim ja bym jakoś jasno chciała to przekazać rodzicom, bo ja często słyszę te argumenty.

My nie jesteśmy niewolnikami życia, tylko jesteśmy kreatorami naszego życia. I to, że mamy tak mało czasu jest bardzo często związane z tym, że się na to godzimy.

I to od nas zależy, czy będziemy przynosić pracę do domu, czy będziemy wybierać aerobik, czy siedzenie z komórką, czy przed komputerem jak jesteśmy już w domu, czy będziemy ten czas spędzać razem z naszym dzieckiem.

W tym całym dokładaniu zajęć dodatkowych, korepetycji ogólnorozwojowych dziecku, rzeczywiście możemy dziecko bardzo przeciążyć. Czego efektem też może być pojawienie się depresji. Więc to już nawet nie chodzi o to, że my dokładamy dziecku i sobie różnych zadań i obowiązków i to dziecko tylko i wyłącznie przytłacza i przeciąża i sprawia, że ono jest zmęczone, ale już sam fakt, że to robimy może doprowadzić do depresji.

Bo dziecko może mieć poczucie utraty kontroli nad swoim życiem, to że ono nie ma, kiedy odpocząć, to że jest taka ogromna presja, żeby ono było najlepsze, żeby potrafiło, umiało, że ono nie ma wytchnienia od tej nauki, natomiast im więcej się dziecko będzie uczyło, im więcej będzie miało obowiązków, to efekt może być gorszy. I to wiadomo od dziesiątek lat, że aby się móc nauczyć, trzeba mieć dobry sen, trzeba być odpoczynek, trzeba mieć też no po prostu przestrzeń na to, żeby nie wiem się rozerwać, popatrzeć w ścianę.

Natomiast my jakoś dokładamy tak bardzo często bezmyślnie nawet można powiedzieć, ale tak no po prostu bez zastanowienia dzieciom różnych zadań i to rzeczywiście może być bezskuteczne. Dokładamy też sobie różnych zadań, które sprawiają, że nie spędzamy czasu z dzieckiem.

Może część tego czasu, który poświęcamy na własną rozrywkę, moglibyśmy poświęcić na rozrywkę razem z dzieckiem i to pozwoliłoby nam na to, żebyśmy zobaczyli co się z dzieckiem dzieje, jak ona się zachowuje, jak ona funkcjonuje czy jest coś co nas rzeczywiście nie niepokoi.

Natomiast jeżeli pojawia nam się taka myśl, że o to tylko zmęczenie, to to jest w ogóle taki dzwonek ostrzegawczy, bo to znaczy, że my dziecko męczymy.

I to jest coś czemu powinniśmy w ogóle przeciwdziałać, zaprzestać. Znaczy też tak że my tylko męczymy dziecko i to może doprowadzić do depresji, czy może dziecko tak funkcjonować, bo ma już depresję. To co to jest naprawdę nieważne, ważne jest to żebyśmy przestali, żebyśmy pozwolili dziecku być dzieckiem, w ogóle człowiekiem który ma też odrobinę czasu wolnego, czasu na odpoczynek, na relaks.

Oczywiście to brzmi naprawdę świetnie, ale patrząc z takiej perspektywy, że no dajemy dzieciom te zajęcia dodatkowe, żeby miał lepszą przyszłość, więc no jest to pewnego rodzaju inwestycja i rodzica i pewnie dziecka, w przypadku dziecka jeszcze dosyć nieświadoma, bądź nawet niechętna, po to, żeby ono, kiedy dorośnie, no to lepiej zarabiało, było szczęśliwsze, to to nie jest takie pędzenie w kozi róg, że my próbując to zapewnić im szczęśliwsza przyszłość, możemy ich jej całkowicie pozbawić?

No trochę niestety tak jest. Nie rozpoznając potrzeb dziecka, nie rozpoznając problemów jakie występują w jego życiu, dokładanie takie imię lepszej przyszłości zadań dodatkowych, to może być niestety przeciw skuteczne. Dziecko nie jest w stanie się nauczyć 3 języka albo poprawić ocenę z matematyki na korepetycjach, jeżeli ma myśli samobójcze. To jest po prostu niemożliwe.

Jeżeli dziecko ma niskie poczucie własnej wartości, jeżeli ma niską samoocenę, jeżeli ma poczucie, że nic nie potrafi, nic nie umie, jeżeli całą jego taką poznawczą możliwość zajmuje myślenie o tym, żeby nikt się tylko nie dowiedział jaki jestem beznadziejny, jaka jestem beznadziejna, to naprawdę te nasze zajęcia dodatkowe do niczego nie doprowadzą.
A jak daleko jest od myśli, które się zaczną pojawiać typu „mam już dość, nie chcę żyć” do realizacji tego?

Jest to w ogóle kwestia indywidualna. I na każdy taki komentarz „Mam dość”, „nie mam już siły”, „nic mi się nie chce”, powinniśmy zareagować, natomiast nie jest tak że powinniśmy natychmiast, nie wiem, powiedzieć dziecku natychmiast jedziemy do szpitala w tej chwili, ubieraj się, ponieważ no takie myśli rezygnacyjne, depresyjne mogą występować u 20 nawet 30% nastolatków i ważne jest to, żeby porozmawiać z dzieckiem o tym co się dzieje, co znaczą te myśli, zapytać jak długo występują, czego od nas potrzebuje, co jest dla niego najtrudniejsze i co sprawia że te myśli się pojawiają.

Jeżeli w tej rozmowie coś nas będzie niepokoiło, to warto jest poszukać dla siebie jako dla rodzica rozmowy ze specjalistą o tym, co nas zaniepokoiło, jak to wygląda, zdobyć więcej informacji, nie stawiać się w roli psychiatry czy psychologa, bo to naprawdę nie jest nasza rola, żeby zewaluować stan psychologiczny dziecka. Poszukać trzeba dla siebie takiego wsparcia, takiej konsultacji, no i dla dziecka również warto poszukać takiej pomocy, zapewnić możliwość kontaktu z psychologiem, z terapeutą, żeby dziecko zobaczyło, że jak ona nam zgłasza problem, to my tego nie bagatelizujemy.

Ja bardzo dużo rozmawiam też z rodzicami na temat stanu psychologicznego dzieci, tego właśnie czy reagować, czy nie reagować na różne trudne sytuacje w życiu dziecka i to co mnie bardzo niepokoi to to, że rodzice często stawiają się w roli właśnie specjalistów od zdrowia psychicznego, nie mając do tego odpowiedniego przygotowania. Jest to dla mnie o tyle niepokojące, że jeżeli dziecko ma zapalenie płuc, łamie sobie rękę, bądź ma anginę, to rodzić idzie do specjalisty, do lekarza, do lekarza pierwszego kontaktu, do laryngologa, albo do chirurga ortopedy i oddaje twoje dziecko domu specjaliści który poświęcił wiele lat swojego życia, żeby zdobyć kompetencje do pomocy temu dziecku. Do nastawiania kości i włożenia ich w gips, do sprawdzenia czy to jest zapalenie płuc czy oskrzeli i podanie odpowiednich leków, dalszej kontroli.

Natomiast w momencie, kiedy chodzi o zdrowie psychiczne, to nagle ci specjaliści, którzy poświęcili wiele lat swojego życia na to, żeby zdobyć te kompetencje jakby nie są jakoś w takim bardzo dużym zaufaniu tego rodzica. No i rodzic często mówi a nie, to jest tylko, to minie. Albo to ona chce zwrócić na siebie uwagę, to nic, nie potrzebne są leki, niepotrzebny jest pobyt w szpitalu i psychoterapia. Ona musi po prostu wziąć się w garść.

Czy rodzice mogą rozwiązać wszystkie problemy swoich dzieci?

Znaczy ja bym widział trzy powody takiego postępowania. Pierwsze częściowo to o czym mówi, że no rodzic wie lepiej, bo w końcu my na przykład też byliśmy nastolatkami, też się zakochaliśmy, mieliśmy swoje problemy, doły, zwyżki, więc no poradzimy sobie, to wszystko przechodzi. Drugi to jednak jest też kwestia taka, że jest w świadomości społecznej trochę wstyd iść do psychologa, no bo to jednak okazuje się, że powiesz jesteśmy słabi, a może jesteśmy nienormalni. I trzecia rzecz, no z dostępnością też jest problem. Specjalistów w dziedzinie psychologii czy też psychiatrii, z tego co czytałem, no to dość długo się czeka na taką wizytę, a specjalistów jest bardzo mało. Więc to jest trochę takie zamknięte koło.

Trochę tak, tylko że podnoszenie takiego tego ostatniego argumentu dotyczącego tego no nie idę, bo nie ma do kogo, to jest trochę takie wprost zakłamywanie tego, że ta pomoc jest potrzebna. Bo tak samo jest trudno się dostać do dermatologa, tak samo trudno jest dostać się do neurologa, czy do jakiegokolwiek innego lekarza, nie wiem, reumatologów też jest bardzo mało, natomiast nie poddajemy się, tylko ustawiamy się grzecznie w kolejce, tak na konsultacje okulistyczne trzeba czekać prawie rok.

I nie dzieje się tak, że nagle umówimy okej, no nie korzystam z tej pomocy, ona jest potrzebna, ale jednak uznaję, że moje dziecko może tracić wzrok, no bo jest tak mało i nie będziemy tak długo czekać. Nie robimy tego, prawda? Więc bardzo bym zachęcała do tego, żeby jak się pojawia nam taka myśl no nie szukam tej pomocy, bo jest trudno o tą pomoc, to żebyśmy się zastanowili jako rodzice, czy na pewno byśmy zrobili to samo, jeżeli byłoby tak, że dotyczy to jakiegoś schorzenia takiego natury fizycznej.

Rzeczywiście jest tak, że może pojawić się takie myślenie związane ze wstydem, czy co inni powiedzą. Natomiast trochę nie do końca się to dzieje tak jak ty powiedziałeś, że ojej, co ludzie pomyślą? Że może ja jestem nienormalny. Częściej ja się spotykam z takim myśleniem ze strony rodziców, ludzie pomyślą, że ja nie jestem dobrym rodzicem.
I nie radzę sobie.

Że ja sobie nie radzę, albo że nam się takie dziecko właśnie tu przytrafiło i dalej jest tak, że ja się zastanawiam jak to się dzieje, że jeżeli u dziecka się pojawia depresja, która jest chorobą, to jest bardzo trudno przyznać się do tego, że dziecko choruje na depresję, a nie jest jakoś trudno przyznać się do tego, że nie dopilnowaliśmy dziecka i ono się przewróciło i złamało sobie rękę, albo taki bardzo klasyczny przykład, niedopilnowania takiego mówiąc oczywiście w cudzysłowie, że bardzo małe dziecko ściąga na siebie kubek z zalaną herbatą, to znaczy z taką wrzącą prawie wodą i się parzy.

Żaden rodzic nie siedzi z tym dzieckiem w domu, bo co pomyślą inni, że ja nie dopilnowałem, tylko natychmiast wzywane jest pogotowie, tak i dziecku jest zapewniana pomoc i opiekujemy się tym, żeby dziecko jak najszybciej powróciło do tego swojego stanu zdrowia na tyle na ile jest to możliwe wyjściowego.

I nikt nie pomyśli o tym, że nie powiadamiajmy nikogo, bo sąsiedzi powiedzą, że myśmy nie dopilnowali i dziecko się zalało wrzątkiem. Natomiast kiedy u dziecka się pojawia depresja, która jest chorobą, to nagle pojawia się takie myślenie, a ktoś pomyśli, że nie dopilnowaliśmy.

Jest to skąd inąd takie trudne do zaakceptowania w ogóle dla każdego rodzica, że właśnie w momencie jak jest naruszone zdrowie fizyczne to, że nie reagujemy, no i bardzo przykre jest to, że kiedy stan zdrowia psychicznego dziecka się pogarsza, to pojawiają się te myśli na nie, no może jeszcze nie.

Też mówiłeś o tym, że czasem pojawia się to myślenie o tym, że no ja też kiedyś byłem młody i też kiedyś miałem jakieś problemy i to przeszło i nie ma się co przejmować. Pamiętajmy o tym, że każdy człowiek jest inny, że to z czym my sobie jakoś poradziliśmy, to może być nie do przejścia dla innych osób i nasze dziecko nie jest naszym klonem, nie ma naszych umiejętności, nie ma naszego temperamentu, cech charakteru i to co dla nas było czymś czego w ogóle nie zauważyliśmy będąc dziećmi, czy nastolatkami, może być dla naszego dziecka trudne, może być dla niego kłopotliwe, może nie wiedzieć jak sobie z tym poradzić też dlatego, że pamiętajmy o tym, czasy się bardzo zmieniły, to nie jest teraz tak, jak to było 10, 15, 20 czy 30 lat temu.

 

Teraz presja, która jest nakładana na dzieci i nastolatki jest nieporównywalnie większa. Presja płynie z internetu, presja płynie z telewizji, presja płynie od rówieśników i presja płynie od rodziców i ze szkoły.

I to często jest taki rodzaj presji, która nie jest nakładana wprost, natomiast to bombardowanie informacjami, do których nie mieliśmy dostępu my, aktualni rodzice dzieci kilku czy kilkunastoletnich, to jest coś czego po prostu my nie będziemy w stanie w tej chwili zrozumieć i nie można przekładać swoich doświadczeń do tego, jakie teraz mają dzieci doświadczenia.

Bo też do tego dochodzi ten brak spędzania razem czasu, brak poczucia bezpieczeństwa w relacji z rodzicem, jeżeli jest także no ta więź nie została zawiązana. Wcześniej tej więzi nie widzieliśmy w sposób, że tak powiem taki nie robiliśmy tego specjalnie, tak nasi rodzice zapewnili nam poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości, poczucie znaczenia rodziny przez sam fakt, że się bardzo dużo czasu spędzało w rodzinie.

Te rodziny były też liczniejsze i poziomo, i pionowo.

Tak i też po prostu było tak, że no, nie wiem, nie było tych wszystkich zajęć dodatkowych, na których my teraz dzieci wysyłamy, tylko dziecko siedziało w domu i odrabiało lekcje albo samo albo z nami, było angażowane do różnych takich sytuacji domowych, nie wiem, sprzątanie, gotowanie, majsterkowanie, prasowanie. To był czas, w którym byliśmy w jednym pokoju i po prostu ze sobą rozmawialiśmy.

Teraz nawet jak jesteśmy w jednym pokoju, to każdy siedzi ze swoją komórką, albo oglądamy telewizję, co też nie jest takim sposobem na, no nie wiem, transmisje wartości czy budowanie poczucia bezpieczeństwa, czy znaczenia. Teraz zdarza się tak, że na przykład dzieci słuchają audiobooków, tak, znaczy, że bajki czytają aktorzy i aktorki, bo rodzic mówi, no to jest takie, o wiele lepiej oni to zrobią niż ja. No natomiast to nie jest dalej głos matki.

Ja jestem wielką fanką takiej książki Dzieci z Bullerbyn i ostatnio ściągnęłam sobie audiobooka i Edyta Jungowska czyta, no i ona rzeczywiście super czyta pod względem aktorskim, natomiast wątpię, żeby to aktorstwo było w stanie zastąpić któremukolwiek dziecku to, że on o przerwie mamie, kiedy ona czyta i zacznij rozmawiać o tym co mama przeczytała. Że zada pytanie o to, bo nie zrozumiało tego co się wydarzyło, że będzie mogła podzielić się ten co mu się przypomniało, albo co przeżyło w przedszkolu, albo w szkole podstawowej.

A my często myślimy, że to będzie lepiej jak puścimy tego audiobooka. Nie będzie lepiej, oczywiście tutaj nie chciałabym robić złej prasy audiobookom, możemy słuchać razem z dzieckiem audiobooka i o tym rozmawiać, a nie zostawiać dziecko samo w pokoju, żeby ona sobie słuchało bajki.

U nas audiobooki też są obecne, też ich słuchamy, przy czym jednak głównie przy podróży samochodem, na przykład, jedziemy sobie na wakacje i słuchamy sobie Mikołajka i wszyscy się razem śmiejemy, sobie to opowiadamy potem, natomiast w domu rzeczywiście czytamy głównie książki i moje córki w tej chwili mają 10, 8 i 2 lata i to co mnie naprawdę niezwykle cieszy, to to że dalej chcą żebym ja im czytał i dalej to cieszy i kiedy wieczorem przychodzę do pokoju i sobie czytamy jakąś książkę, czy to jest lektura, czy to nie lektura, czy to jest coś co już przeczytaliśmy kiedyś, te wspomniane Dzieci z Bullerbyn także już mamy za sobą, to muszę przyznać że to czytanie naprawdę robi niesamowitą robotę, bo to buduje naprawdę silną więź, uspokaja trochę przed spaniem, buduje relacje i jest potem o czym rozmawiać, także taki wniosek dla mnie płynie z tego, że ta praca rodzicielska, którą my musimy włożyć, to tak naprawdę nie zaczyna się w momencie, kiedy zaczynają się jakieś problemy, kiedy dziecko dorasta jako nastolatek, czy kiedy idzie do szkoły podstawowej, tylko no od małego i jeśli od małego zaczniemy budować relacje z dzieckiem, to to później będziemy zbierać tego owoce.

Mhm. W ogóle za pojawienie się depresji nie odpowiada jakaś jedna grupa czynników, tylko współdziałanie takich trzech najważniejszych grup czynników i ta grupa o której teraz powiedziałeś, czyli ta praca od pierwszych chwil życia dziecka nad budowaniem jego wysokiego poczucia własnej wartości, jego umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach, jego poczucia bezpieczeństwa, to są tak zwane czynniki psychogenne, a one są związane z taką indywidualną konstrukcją psychiczną, tym czy pojawiają się czy nie depresyjne schematy myślenia, czy jest taka u dziecka skłonność do automatycznego interpretowania faktów i wydarzeń na swoją niekorzyść, czy jest wręcz przeciwnie to dziecko wynosi z relacji z rodzicem i to też możemy zmienić w relacji rodzic-dziecko.

Czyli jeżeli widzimy, że dziecko ma taką tendencję, żeby właśnie nie umniejszać swoim dokonaniom, żeby właśnie cały czas się spodziewać, że wszystko nie wyjdzie, to możemy dziecku pokazywać, że jest inaczej, tak jakby zmieniać do niego depresyjny schemat myślenia, możemy wpływać na jego umiejętności radzenia sobie w stresujących sytuacjach, czy słabe umiejętności społeczne.

Więc jeżeli te czynniki psychogenne będą na niskim poziomie, bo dziecko będzie pod względem konstruktu psychicznego swojego silne, to ono może się nie poddać temu, że te czynniki biologiczne, czyli uwarunkowania genetyczne czy nieprawidłowe działanie neuroprzekaźników, że one nie będą tak znaczące. Bo my wszyscy mamy mniejsze bądź większe uwarunkowanie do zachorowania na depresję i jeżeli te nasze czynniki biologiczne nie zostaną aktywowane tymi psychogennymi albo środowiskowymi, to po prostu nie zachorujemy.

Natomiast jeżeli będziemy mieć tą tendencję biologiczną do tego będziemy mieć niskie poczucie własnej wartości, depresyjne schematy myślenia, nieumiejętność radzenia sobie w sytuacjach stresujących i do tego wystąpił jakiś środowiskowe trudności, na przykład trudna sytuacja w rodzinie, nie wiem, śmierć bliskiej osoby, rozwód rodziców, wyjazd rodzica za granicę za pracą, problemy szkolne, doświadczenie przemocy czy odrzucenie przez grupę rówieśniczą no to wtedy za depresja się pojawi.

Natomiast my możemy na przynajmniej jedną z tych grup, czyli na te psychogenne oddziaływać. Oczywiście możemy na te środowiskowe też oddziaływać jako rodzice w sytuacji kłótni czy rozwodu, czy konieczności wyjazdu za granicę, możemy też zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa. Natomiast jak my rozmawiamy z dziećmi o trudnych sytuacjach właśnie w rodzinie, to okazuje się, że to często jest tak, że rodzice uznają, że to trudna sytuacja nie dotyczy dziecka, czyli że oni się kłócą, ale niczego nie wyjaśniają dziecku, nie zapewniają o tym, że dalej oboje je kochają, że to dziecko jest ważne, że rodzice mogą się rozejść, albo jedno musi wyjechać za granicę, ale dalej dziecko jest dla niego ważne, tylko że to jest tak jakby to nie dotyczy ciebie, to jest takie odcięte. I to nie jest tak, że my jesteśmy w stanie odciąć dziecko od naszych problemów jako rodziców i ja nie mówię żebyśmy całkowicie dziecko zapraszali do omawiania tych problemów, natomiast pozwólmy dziecku być dalej naszym dzieckiem wspólnym.

Nawet jak się rozchodzimy, kłócimy albo jeżeli jedno z rodziców musi wyjechać za granicę. Tak samo możemy oddziaływać na te czynniki środowiskowe, przez to, że wiemy o tym, że dziecko doświadczyło przemocy rówieśniczej, bądź odrzucenia rówieśniczego, bo dziecko nam o tym mówi, albo sami zauważamy. Natomiast żebyśmy zauważyli znowu wracamy do początku naszej rozmowy, to my musimy nasze dziecko znać. My musimy wiedzieć, jak ono funkcjonuje, z kim się przyjaźni i jak ono zachowuje, żeby zauważyć zmianę niezbędne jest dla nas znajomość wzorca zachowania dziecka.

Dzieci szukają pomocy na telefonie zaufania dla dzieci i młodzieży, bo nie znajduje jej w domu. Ale część dzieci też może szukać gdzie indziej i czy na przykład takie sceny, czy historia jak z filmu Sala Samobójców to jest prawda? Są takie miejsca, są takie fora dla dzieci młodzieży, które opisują sposób popełnia samobójstw, bądź radzenia sobie z depresją w sposób taki, no nie do końca dobry?

Rzeczywiście, jeżeli dziecko nie ma możliwości uzyskania pomocy, bądź nie widzi tej możliwości, bo ona tam jest, tylko dziecko nie widzi w rodzicu takiego oparcia, to będzie szukało gdzie indziej. No i prawdopodobniej nie odważy się na szukanie wśród swoich rówieśników, ponieważ pewnie się już od nich odcięło, oddaliło, a być może oni są źródłem pojawienia się tych myśli depresyjnych czy samobójczych, do szkoły nie pójdzie bo

44% polskich szkół nie ma psychologa ani pedagoga szkolnego, więc takie oczekiwanie, że tam jest ktoś kto zauważy, że jest jakiś problem u naszego dziecka, no też jest trochę takim myśleniem magicznym,

bo to jest po prostu fizycznie niemożliwe w części szkół, a tam gdzie są, no to jest jeden pedagog na 400 dzieci, blisko 500 i 1 psycholog na 2000 dzieci.

No i to jest po prostu fizycznie niemożliwe, alby ktoś zauważył, ale też, żeby się nawet nasze dziecko samo gdzieś tam do kogoś dostało. No i zostaje internet i internet jest oczywiście oknem na świat i bardzo fajnym narzędziem zdobywania informacji, uczenia się, rozwijania pasji, natomiast jest też miejscem, w którym znajduje się bardzo dużo szkodliwych treści i nawołujących do samobójstwa, promujących samookaleczenia, pokazujących, że jeżeli masz problemy to znaczy, że nie powinieneś żyć, że powinniśmy wyeliminować twoje geny z puli genetycznej.

To jest cytat, który ja ostatnio znalazłam pod rozmową o działaniu telefonu zaufania i rzeczywiście może być tak, że młoda osoba, która będzie szukała dla siebie informacji jak poradzić sobie z depresją, znajdzie zachęta do tego, żeby się samo okaleczać jako sposób na rozładowanie napięcia, oderwanie się od tych depresyjnych myśli.

Czyli na przykład cięcie żyletkami?

Tak, może być to cięcie żyletkami, może być to przypalanie, może być to wyrywanie włosów, może być to trzymanie w rękach kostek lodu, drapanie się do krwi, wbijanie pod paznokciem cyrkla, uderzanie głową…

To już jak tortury brzmi.

Jak tortury, natomiast osoba, która się samo okalecza która podejmuje takie zachowanie autodestrukcyjne, ona w momencie kiedy to robi to jest tak silnie zajęta swoim stanem emocjonalnym, że ona nie czuje tego bólu, natomiast ona oczywiście czuję później ten ból, kiedy napięcie spada, rany po cięciach bolą, siniaki się oczywiście pojawiają, tutaj nie ma żadnego że tak powiem to nie jest tak że dzieci czy nastolatki, które się samo okaleczają że ona mają upośledzone receptory bólu, nie, nic bardziej mylnego.

Tylko po prostu nie są wychwytywane przez mózg te sygnały. One są wychwytywane po jakimś czasie, w momencie, kiedy osoba samo okalecza bądź podejmuje inne działanie autodestrukcyjne, to po prostu tego przekazu nie ma, to to jest też takie charakterystyczne na przykład jak jest wypadek samochodowy, tak, znaczy ktoś ma złamaną rękę i tego nie zauważa, bo jest na takiej adrenalinie, że dopiero po jakimś czasie ten ból się pojawia. Przecież ból był od samego początku, tak, to nie jest tak że ręka złamana nie boli przez pierwsze 15 minut, boli cały czas. Natomiast po prostu jest coś ważniejszego i akurat przy samookaleczeniach jest ważniejsza ta ulga, która się pojawia w związku z podjęciem tego zachowania autodestrukcyjnego.

No natomiast samookaleczanie się nie jest sposobem na rozwiązywanie problemów, ono jest sposobem na chwilową ulgę. Problemy są takie, jakie były. Samookaleczenia są też oczywiście bardzo niebezpieczne, bo można nie chcąc popełnić samobójstwa je popełnić i znane są takie niestety przypadki, no i to coś trzecią sprawą taką negatywną mówiąc o zachowaniach autodestrukcyjnych to one uzależniają.

Czyli to jest tak, że młoda osoba ma depresję, bardzo duże napięcie, smutek, chce zagłuszyć myśli samobójcze i sięga po samookaleczenia, natomiast z biegiem czasu musi sięgnąć po samookaleczenie, ponieważ sam fakt, że ona się nie samo okalecza wywołuje tak silne napięcie. Jeżeli mówimy o takim w ogóle klasycznym rozróżnieniu między podejmowaniem prób samobójczych a podejmowaniem samookaleczeń, to samookaleczenie są po to, żeby przeżyć, czyli żeby sobie ulżyć w tym cierpieniu na tu i teraz i móc dalej funkcjonować, natomiast próba samobójcza jest po to, żeby już niczego nie czuć.

Żeby się uwolnić od tego co się dzieje w życiu młodej osoby. Natomiast na oba i na samookaleczenia, i na próby samobójcze, na oba te dwa zjawiska trzeba oczywiście reagować. Reagować w taki sposób, że zapewniamy dziecku pomoc specjalistów. Psychologów, terapeutów, lekarzy psychiatrów. Nie jest sposobem na samookaleczenia powiedzenie dziecku, jeżeli jeszcze raz to zrobisz, to pójdziesz do psychologa. Bo to właśnie trzeba pójść do psychologa.

My mamy takie sygnały od dzieci, które dzwonią do nas na 116 111, że one ujawniły to, że się samo okaleczają psychologowi bądź pedagogowi szkolnemu i usłyszały obiecaj mi, że więcej tego nie zrobisz, bo jak jeszcze raz to zobaczę albo do mnie z tym jeszcze raz przyjdziesz, to powiem twojej mamie. No właśnie trzeba powiedzieć mamie o tym, że dziecko się samo okalecza, trzeba powiedzieć co powinno zostać zrobione dla dziecka i trzeba dalej dziecko wspierać i je przede wszystkim obserwować.

I tak samo niestety dzieje się, jeżeli dziecko mówi o myślach samobójczych, słyszy, żeby obiecało, że już nie będzie tak myślało.

Myśli samobójcze to są takie myśli, nad którymi nie da się zapanować. One nie są przez nas wymyślane. To nie jest tak, że wstajemy rano i sobie myślimy: A dzisiaj sobie pomyślę o tym, że chcę się zabić, tylko to są takie myśli nieintencjonalne. One po prostu z nami są i dziecko nie może obiecać dorosłemu tak, już nie będę tak myśleć. Ponieważ jeżeli dorosły mu mówi obiecaj mi to, to znaczy, że mu mówi nie chcę ci pomóc.

I dziecko nie będzie brnęło i walczyło o siebie, dziecko, które ma depresję, obniżony nastrój, które ma myśli samobójcze, one nie będzie przekonywało tego dorosłego, że on powinien zrobić coś innego, bo ona po prostu nie ma na to siły. I jeszcze jedną rzecz chciałam powiedzieć, bo często się dzieje tak, że dziecko, które podejmuje próbę samobójczą która jest próbą nieudaną, szczęśliwie, czyli dziecko przeżyło, że ona nie dostaje pomocy psychologicznej, bo jest taki komunikat ze strony otoczenia dziecka no, przecież nic się nie stało, no bo ona żyje.

Trudno byłoby cokolwiek robić, gdyby jednak coś się stało, bo dziecko, mówiąc bardzo brutalnie, by już nie żyło. Natomiast to, że dziecko podjęło próbę samobójczą, to znaczy, że ono jest już po takiej stronie, że ono już nie żyje, dla siebie ono już nie żyje. Ono już pokonało tą barierę związaną z tym, że jesteśmy ludźmi i nie dążymy do autodestrukcji, że ona już się poddało, ono już nie ma siły walczyć i jeżeli my mówimy: No przecież nic się nie stało, bo przecież sobie nic nie zrobiła, no to to jest bardzo złe myślenie.

Myślenie takie, no ale to jest nic poważnego, bo ona tylko próbuje zwrócić na siebie uwagę, to też jest złe myślenie. Bo to jest fajna diagnoza, dziecko rzeczywiście stara się zwrócić uwagę na swój problem, ono krzyczy i woła: pomóż mi. I w momencie, kiedy my bagatelizujemy to, mówiąc jednocześnie, bo ona chce zwrócić na siebie uwagę to jest trochę tak jakbyśmy popełniali taki bardzo poważny błąd logiczny, bo diagnozę to mamy świetną.

Bo dziecko potrzebuje naszej uwagi, a my mu nie dajemy tej uwagi, tylko mówimy przestań na siebie zwracać uwagę. No to nie jest w porządku, bo to my dorośli jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby dziecku pomagać, żeby je wspierać, żeby zapewniać mu pomoc. I jak znowu taką analogie powiedzmy do jakiego zdrowia fizycznego. Jeżeli dziecko przychodzi nam i mówi, że go boli ząb, to my nie mówimy oj ich starasz się na siebie zwrócić uwagę, że cię boli ząb. Tylko idziemy do dentysty. A kiedy dziecko otwarcie, bądź różnymi swoimi objawami, czy zachowaniami ryzykownymi pokazuje nam, że coś złego dzieje się u niego w życiu, to my mówimy, okej stara się zwrócić na siebie uwagę i koniec. Nie rozpoznajemy co się takiego wydarzyło, że dziecko zaczęło wagarować, że opuściły się oceny, że sięga po narkotyki, że nie wychodzi z pokoju tylko gra całe noce w gry i całe dnie w gry, tylko mówimy no próbuje na siebie w ten sposób zwrócić uwagę. No to dajmy dziecku tą uwagę. Świetnie, że to zauważyliśmy.

Do dzieła.

Zgadza się.

Pomoc psychologiczna dla rodziców i nauczycieli

Rozmawialiśmy o dzieciach i wyobrażam sobie, że wiesz, że dla rodzica, który no kocha swoje dziecko fakt odkrycia samookaleczania, czy też próby samobójczej nieudanej, to musi być dramat, to musi być szok, niedowierzanie i no, dlaczego, dlaczego ja, dlaczego my. Gdzie taki rodzic, któremu takie coś się przydarzyło może szukać pomocy?

No rzeczywiście, to jest na pewno bardzo szokujące, przerażające i wywołujące bardzo dużo takich myśli, gdzie popełniłem błąd, jak mogłem zostawić moje dziecko tak długo same, czy jestem dobrym czy złym rodzicem?

To jest ważne, żebyśmy w tym momencie, kiedy to się dzieje, kiedy to odkrywamy, kiedy widzimy albo dziecko nam ujawnia, żebyśmy nie pogrążyli się w tych myślach o sobie, tylko żebyśmy starali się zrobić wszystko dla dziecka, żeby zobaczyło w nas takiego przyjaciela, osobę godną zaufania osobę silną, osobę potrafiącą poradzić sobie z tymi problemami. Natomiast nie zaprzeczajmy temu, że jesteśmy przerażeni, że nie wiemy co mamy z tym zrobić, że zastanawiamy się nad tym, gdzie popełniliśmy błąd.

Warto wtedy szukać dla siebie pomocy, czy to pomoc bezpośrednio konsultacji psychologicznej takiej twarzą w twarz, ale można też zadzwonić do naszej fundacji na telefon 800 100 100, to jest telefon dla rodziców i nauczycieli w sprawie bezpieczeństwa dzieci, żeby z jednej strony uzyskać dla siebie wsparcie emocjonalne, ale też dowiedzieć się co jest najlepsze, najbardziej adekwatne w sytuacji, która się nam i naszemu dziecku przytrafiła.

Czyli żeby upewnić się i zmotywować do tego, żeby zapewnić dziecku pomoc psychologiczną, żeby samemu też się otworzyć na taką pomoc psychologiczną, bo to naprawdę jest tak, że może nas ta sytuacja całkowicie przerażać. To, że nasze dziecko ma depresję, że się samo okalecza, to nie jest związane z tym, że my jesteśmy złym rodzicem, że nie zrobiliśmy wielu rzeczy dla dziecka, bo możemy robić dla dziecka wszystko, a ono może i tak doświadczyć przemocy, wykorzystania. Może aktywować się u niego ta pula czynników biologicznych związanych z większym prawdopodobieństwem pojawienia się depresji.

Czyli my możemy wspierać dziecko, możemy mieć z nim bardzo dobry kontakt, możemy zapewnić mu możliwość rozwoju, okazywać mu wsparcie, a dalej ono może doświadczyć przemocy rówieśniczej i może sięgnąć po samookaleczenia. Nie dlatego że my dla niego nie zrobiliśmy wszystkiego, tylko dlatego że ono bało się, wstydziło opowiedzieć o swoim problemie. Że nie chciało nam dokładać.

 

To, że dzieci  dzwonią do telefonu zaufania nie oznacza, że rodzice nie chcą im pomagać. Pamiętajmy, że to jest po prostu ważne, żeby dziecko mogło wybrać, czy chce rozmawiać w tej chwili z nami rodzicami, czy chce zadzwonić do telefonu zaufania. My nie konkurujemy nigdy z rodzicami, nauczycielami. Nie zastępujemy ich.

Bardzo często my jesteśmy taką drogą dla dziecka czy nastolatka do zdobycia motywacji do ujawnienia swojego problemu właśnie rodzicowi. Czasem te nasze rozmowy zaczynają się od tego, że dzieje się u mnie coś takiego, co ja tak nie do końca wiem, czy to jest już problem czy nie. I czy mam już o tym mówić mamie, czy nie, więc może mi pani pomoże zrozumieć, czy to jest ten moment, że już mam mówić mamie, czy jeszcze nie? I najczęściej jest tak, że to jest ten moment.

Natomiast jeżeli dziecko nie mogłoby się do nas dodzwonić, albo by pomyślało, że to nie jest dla mnie ten telefon zaufania, to ono mogłoby zostać tym swoim problemem i zacząć budować wokół tego problemu taki mur i w pewnym momencie może nie mówić nam rodzicom o swoich problemach, dlatego że myśli sobie tak długo ukrywałem to przed rodzicami, że teraz jak im powiem, to usłyszę albo pomyślę sobie, że ich zawiodłem, bo ich oszukiwałem tak długo.

Czar pryśnie, że nie jestem idealny.

Tak, znaczy czar pryśnie, że nie jestem idealny, rodzice będą mieć pretensje, że mogłem wcześniej przyjść i powiedzieć o tych moich kłopotach, albo mogę usłyszeć, że to wcale nie jest kłopot. Więc są bardzo różne te myśli dzieci, które przeżywają różne problemy i kłopoty. Jeżeli nie rozmawiamy z dziećmi o problemach, kłopotach, nie pokazujemy im w jaki sposób możemy sobie z nimi radzić, nie pokazujemy różnych opcji kontaktu, że jestem ja, są inne osoby w naszej rodzinie, jest telefon zaufania, gdzie też możesz zadzwonić i nie poczuje, nie pomyślę, że coś jest nie tak z naszej relacji, skoro nie wybierasz mnie tylko wybierasz telefon zaufania.

To to będzie sprawiało, że dziecko będzie miało taki szeroki wachlarz i osób i miejsc do których może się zwracać, kiedy ma kłopoty. Natomiast też nie jest naszą rolą jako rodziców takie bierne czekanie, aż dziecko przyjdzie i nam powie, że coś się dzieje, tylko żebyśmy też sami rozmawiali z dzieckiem interesowali się tym na bieżąco co się u niego dzieje, no bo to nam pozwoli zobaczyć, że dziecko nie chce na przykład na jakiś temat z nami rozmawiać, albo że w ogóle nie wiem właśnie jest coraz bardziej apatyczne, nic go nie cieszy, nic go nie interesuje.

I wtedy musimy przejąć kontrolę jako osoby dorosłe, tak jak dzieje się to, kiedy dziecko boli ząb. Tak dziecko może się bać pójścia do dentysty, może nie chcieć tego, no ale to każdy rodzic wie, że jednak trzeba jakoś wziąć, że tak powiem dziecko pod pachę i poprowadzić po prostu do dentysty, bo udawanie, że ząb nie boli nie sprawia, że on nie będzie bolał.

Telefon zaufania dla dzieci działa od 12:00 do 2:00 w nocy i czy to nie jest tak że powinien działać całą dobę, że dzieci tak naprawdę no problemy nie mają tylko w tym w tym czasie wyznaczonym?

Rzeczywiście jest tak, że telefon zaufania dla dzieci i młodzieży powinien działać 24 godziny na dobę. My działamy już 10 lat i ta nasza oferta przez te 10 lat znacząco się rozszerzyła, bo kiedy uruchomiliśmy linie w 2008 roku ona była dostępna 5 dni w tygodniu od 12:00 do 20:00. Mieliśmy 2 jednocześnie dostępne stanowiska.

I już pierwszego dnia 6 listopada 2008 roku okazało się, że to jest za mało. I zaczęliśmy rozszerzać działanie o kolejne dni, o kolejne godziny i o kolejne stanowiska. I w tej chwili działamy od 12:00 w południe do 2:00 w nocy mamy maksymalnie 5 dostępnych stanowisk w ciągu dnia, a w nocy trzy stanowiska. Świadczymy też pomoc online od 9:00 do 2:00 w nocy, natomiast my cały czas wiemy, że to jest za mało, bo codziennie są dzieci, które wybierając numer 116 111 słyszą w tej chwili wszystkie linie są zajęte.

Bardzo byśmy chcieli mieć możliwość otworzenia kolejnych stanowisk konsultanckich i pracy 24 godziny na dobę nie tylko dlatego, że bardzo lubimy tą pracę i wierzymy w jej sens, ale dlatego, że my po prostu codziennie to słyszymy od dzieci, dlaczego jest tak trudno się do was dodzwonić, że codziennie dostajemy wiadomości, próbowałem dzisiaj do was się dodzwonić przez dwie godziny i cały czas wszystkie linie są zajęte, więc piszę do was wiadomość, ale wolałbym, wolałabym porozmawiać.

Z tego powodu wystartowaliśmy z kampanią Wspieraj Telefon. To jest taka kampania, w której zwracamy uwagę rodziców, babć, dziadków, cioć, wujków, wszystkich na to, jak ważną rolę dla nas, nie tylko dla dzieci, pełni telefon 116 111.

Bo to jest bardzo ważne, żeby w tym świecie, w którym tak strasznie pędzimy i w którym na wszystko brakuje nam czasu, w którym może być nam trudno zauważyć, że coś złego dzieje się z naszym dzieckiem, że jest takie miejsce, do którego dziecko zawsze może się zwrócić o pomoc i dzięki temu zmotywować się do rozmowy z nami. Przygotować się do tego, żeby powiedzieć o jakim w swoim kłopocie czy trudności, żeby po prostu dostać możliwość rozmowy zawsze wtedy, kiedy dziecko tego potrzebuje.

I na stronie wspierajtelefon.pl można przekazywać darowiznę, indywidualne albo cykliczne na działanie telefonu 116 111, można przekazać też 1% podatku Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, która prowadzi telefon 116 111, tak żeby zapewnić dzieciom i nastolatkom ten kontakt zawsze wtedy, kiedy tego potrzebują. Bo to jest nasza wspólna odpowiedzialność, to nie jest odpowiedzialność tylko fundacji Dajemy dzieciom siłę, która podjęła się prowadzenia tego telefonu.

My niestety od 2016 roku nie mamy możliwości uzyskania środków z budżetu państwa, ponieważ nie są ogłaszane konkursy na zapewnienie dzieciom możliwości anonimowego i bezpłatnego kontaktu z telefonami zaufania, tak jak mówiłam taka wiara w to, że dziecko uzyska pomoc w szkole, od psychologa bądź pedagoga szkolnego jest niestety nieprawdziwa. Trochę myli nam ten obraz, bo w szkołach po prostu nie ma takich specjalistów, a jeżeli są, to jest ich za mało w stosunku do liczby dzieci, które potrzebują tej pomocy.

Kontakt z naszym telefonem jest anonimowy i całkowicie bezpłatny dla dzieci i dla wielu z nich to jest jedyna szansa na podzielenie się swoim smutkiem, na opowiedzenie o swojej złości, ale też na to, żeby poszerzyć swoją perspektywę widzenia sytuacji i zobaczyć w tej perspektywie rodzica, nauczyciela, sąsiadkę, matkę chrzestną, osoby które są gotowe do tego, żeby pomoc i wspierać w trudnej sytuacji.

Natomiast wiemy, że bez rozmowy z konsultantami 116 111 dzieci nie zobaczą takich osób, bo mówią nam o tym na początku rozmowy, mówią o tym, że są kompletnie sami, pozostawieni sami sobie, że próbowali już wszystkiego, że nikt nie chce im pomóc. Natomiast jeżeli zajmiemy się stanem emocjonalnym dziecka, przeanalizujemy jego sytuację, zobaczymy co jest dla niego najtrudniejsze, przywrócimy jego wiarę w świat dorosłych, to okazuje się bardzo często, że tam są ci dorośli, tylko dziecku było trudno te osoby zobaczyć.

Książki o depresji dla rodziców i nastolatków

Te linki do tych miejsc, które wspomniałaś w sprawie telefon fundacji, będą umieszczone w notatkach do tego podcastu, także gorąco zachęcam słuchaczy do tego, żeby wesprzeć te akcję, bo ona jest tak naprawdę dla no dla dobra naszych dzieci, ale tak jak mówisz nie tylko, to jest tak naprawdę dla wszystkich. I na koniec chciałbym cię zapytać jeszcze o taką rzecz, gdyby ktoś chciał zgłębić temat, o którym dzisiaj rozmawialiśmy, czy są jakieś książki, które rodzic mógłby poczytać, które mogłyby go jakoś otworzyć oczy, bądź też zapewnić, że no że trzyma rękę na pulsie i w razie czego będzie przygotowane na jakiś wydarzenia które mogą się wydarzyć?

Oczywiście, ja polecam zawsze zgłębianie, szukanie tych informacji, czy to w internecie można wejść na stronę fundacji rodzice.fdds.pl albo 800100100.pl. No i zachęcam też, że jeżeli chodzi o osiągnięcie na przykład po jakieś książki, to są dwie bardzo fajne pozycje Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego, „Depresja nastolatków jak ją rozpoznać, zrozumieć i pokonać” i „Nastolatek a depresja. Praktyczny poradnik…„to są dwie książki autorstwa Konrada Ambroziaka, Artura Kołakowskiego i Klaudii Siwek.

Bardzo Zachęcam do sięgnięcia, bo pokazują i rodzicowi co się dzieje z nastolatkiem, ale też są do posunięcia nastolatkowi, żeby on bardziej zobaczył co się z nim dzieje, żeby zrozumiał różne objawy i zobaczył też w jaki sposób może sobie z nimi radzić, ponieważ jedna część to jest taka bardziej część wiedzowa, a druga część to jest taki praktyczny poradnik dla rodziców i młodzieży jak wspierać nastolatka w depresji, jak sam nastolatek może sobie z nią radzić.

Jeżeli interesują rodziców problemy dotyczące, takie najbardziej charakterystyczne problemy dotyczące dzieci i nastolatków, to też zachęcam do sięgnięcia po książki wydawnictwa Zielona Sowa autorstwa Eve Ainsworth książka „7 dni” to jest książka pokazująca zjawisko przemocy rówieśniczej z perspektyw różnych osób, które są w tą przemoc uwikłane, pokazujące o tym że nic nie jest czarno-białe i że dzieciom jest też trudno zobaczyć osoby dorosłe w swoim otoczeniu, które mogłyby im pomóc, mimo tego że my na przykład zachęcamy, prosimy, pokazujemy siebie, to pokazują też dlaczego dzieciom jest trudno nas zobaczyć czy nam zaufać.

Jest też książka o samookaleczeniach „Krzywda, historia moich blizn” tej samej autorki Eve Ainsworth i „Zadurzenie” książka o tym w jaki sposób młoda osoby wikłają się w związki, takie partnerskie jak są manipulowane w tych związkach, bardzo fajne są te książki, ponieważ one pokazują w jaki sposób dzieci przetwarzają tą rzeczywistość, czyli nie tak jak my często sobie myślimy

ah, co to takiego, też kiedyś byłem nastolatkiem i byłem zakochany

tylko bo jakby pozwalają nam wrócić do tego momentu, kiedy rzeczywiście my byliśmy tym zakochanym nastolatkiem, kiedy byliśmy tym nastolatkiem niepewnym, z niskim poczuciem własnej wartości. Bardzo zachęcam do sięgania po te pozycje.

Dziękuję, dziękuję ci serdecznie za rozmowę. Życzę, żeby telefon zaufania otrzymał jak najwięcej tych dotacji, żeby mógł funkcjonować. Ale z drugiej strony może to trochę przewrotne, ale życzy, żeby kiedyś powinno tego, że będzie działał 24 na dobę, żeby pojawił się taki dzień, żeby on nigdy nie zadzwonił, żeby nie było takiej potrzeby wśród naszych dzieci, wśród naszych wnuków później, że będą takie rzeczy potrzebne.

Bardzo za to dziękuję, wydaje mi się, że to drugie życzenie jest w bardzo dużej sferze marzeń, oczywiście dążymy do takiego świata, ale też pamiętajmy o tym, że dzieci mają prawo do szukania pomocy tam, gdzie chcą i telefon zaufania nie jest tu żadną dla nikogo konkurencją, jest po prostu jednym z miejsc, gdzie można uzyskać pomoc, rozmowę wsparcie, motywację.

Dziękuję serdecznie.

Zgadzasz się? Chcesz coś dodać?
A może gadam bzdury?

 Podziel się swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej, napisz do mnie

i puść ten post dalej w świat:

Skoro doczytałeś do końca, to chyba Ci się podobało 😉 Pozwól zapoznać się z tym wpisem także Twoim znajomym:

Twoje dziecko ma już telefon? A może dopiero planujesz taki zakup? Dołącz do specjalnej grupy dla rodziców:

O mnie

Nazywam się Jarek Kania i pokazuję jak stać się rodzicem, jakiego sam chciałbyś mieć.

Zobacz więcej

Gość odcinka

Lucyna Kicińska

Koordynatorki Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111 oraz Telefonu dla Rodziców i Nauczycieli w sprawie Bezpieczeństwa Dzieci 800 100 100. Członkini Polskiego Towarzystwa Suiscydologicznego. Autorka narzędzi edukacyjnych dotyczących bezpieczeństwa dzieci i młodzieży.

    

Książki dla rodzica

Polecone przez Lucynę

Artur Kołakowski, Klaudia Siwek, Konrad Ambroziak

Depresja nastolatków. Jak ją rozpoznać, zrozumieć i pokonać

Artur Kołakowski, Klaudia Siwek, Konrad Ambroziak

Nastolatek a depresja. Praktyczny poradnik…

Dla rodzica i młodzieży

Polecone przez Lucynę

Eve Ainsworth

7 dni

Eve Ainsworth

Krzywda. Historia moich blizn

Eve Ainsworth

Spis treści

Więcej w temacie

Polub - to nie boli

Więcej inspiracji

Lubisz niespodzianki?

t

Kliknięcie znaku zapytania przeniesie Cię na losowo wybrany artykuł.

Daj się zaskoczyć 😉

Poznaj 6 zaskakujących sposobów, by Twoje dziecko mniej korzystało z telefonu.

Podaj swój adres email i już dziś zacznij zmieniać technologiczne nawyki w swojej rodzinie.

Udało się! Zgadnij kto właśnie napisał do Ciebie mejla ;)