Wychowanie wspierające i rola pedagoga w szkole: Anna Jankowska

W jaki sposób rodzice mogą wspierać rozwój swoich dzieci?

Jaka jest rola szkolnego pedagoga i psychologa?

Czy jako rodzice też potrzebujemy wsparcia?

W 27. odcinku podcastu Ania Jankowska z bloga Tylko dla mam pokazuje nam na czym polega wychowanie wspierające. A bazując na swoich doświadczeniach zawodowych opowiada o roli, jaką ma do spełnienia szkolny pedagog i czy powinniśmy się bać, gdy wzywa nas na rozmowę do swojego gabinetu.

Aby wysłuchać podcastu na tej stronie, użyj poniższego odtwarzacza. Zobacz jak słuchać podcastów wygodniej.

10 książek dla rodziców

Specjalnie dla słuchaczy podcastu Ania przygotowała listę książek, które warto przeczytać, a które nie sa typowymi poradnikami rodzicielskimi.

Pobierz prezent

Dołącz do newslettera Ojcowskiej Strony Mocy, a już za chwilę otrzymasz go na swojego mejla

Gość odcinka

Anna Jankowska

Pedagog, autorka książek dla nauczycieli, rodziców i dzieci, promotorka wychowania wspierającego. Mama, blogerka i podcasterka.

   

Spis treści

Wychowanie wspierające i rola pedagoga w szkole. Transkrypcja.

Czym jest wychowanie wspierające

Jarek Kania: Cześć Aniu!

Anna Jankowska: Cześć Jarku!

Na swoim blogu i podcaście promujesz i bardzo dużo mówisz o wychowaniu wspierającym. I tak sobie myślałem, czytając te twoje teksty, słuchając, a także czytając twoje książki, czy tak naprawdę nie jest to tak, że każde wychowanie polega na tym, że wspieramy nasze dziecko, że każdy rodzic, z założenia, czy to podtrzymując je, kiedy ono sobie zaczyna chodzić, czy potem tłumacząc mu świat wspiera dziecko w rozwoju, czy jednak jest jakaś większa różnica, większa jakaś część która zespala to, że jakiś zespół metod możemy nazwać wychowaniem wspierającym?

Bardzo dobrze to ująłeś, bo tutaj chodzi o to, że każde wychowanie może nazwać wychowaniem wspierającym. Absolutnie nie zależy mi na tym, żeby mówić o jakimś takim wiesz zawężonym rodzaju wychowania, albo żeby wrzucać do wychowania wspierającego jakieś takie idee, które dzisiaj są aktualne, a jutro już niekoniecznie będą, więc idealnie praktycznie w pierwszym zdaniu to ująłeś, to jest każdy rodzaj wychowania , bo nam jako rodzicom chodzi o to, żeby wspierać nasze dzieci i tyle.

I tak naprawdę gdybym miała zdefiniować czym dla mnie jest to wychowanie wspierające, to mogłabym mówić o takich ogólnych wartościach i zawsze mi się wydawało, wiesz co, że jak ktoś tak mówi o takich ogólnych wartościach, takich wiesz które są zawsze aktualne, typu szacunek i odpowiedzialność, to mi się wydawało że to będzie nudne, że to nie tak powinno wyglądać, ale z perspektywy pedagoga, który jest w zawodzie już prawie 13 lat, wydaje mi się że to właśnie to do tego wszystkiego to się sprowadza. Czyli do tych ogólnych wartości i tak to, z mojej perspektywy, wychowanie wspierające jest dokładnie tym.

Czyli w jaki sposób możemy to określić tak naprawdę, że my wspieramy dziecko, jakie rzeczy musimy robić, albo czego nie powinniśmy robić, żebyśmy mogli tak naprawdę powiedzieć, że dobrze wspieramy nasze dziecko w rozwoju?

Dobre wspieranie dziecka w rozwoju polega na obserwacji i aktywnym podążaniu za nim.

Dobrze wspieramy nasze dziecko w rozwoju wtedy, kiedy obserwujemy to dziecko i podążamy za tym dzieckiem, ale nie tak ślepo jak to czasami dzisiaj robią rodzice. To znaczy, jeżeli obserwujesz swoje dziecko i uczysz się jak żyć z tym małym człowiekiem od samego początku, to tak naprawdę wiesz, jesteś w stanie powiedzieć co jest dla niego dobre, a co nie jest dobre.

Więc wsparcie tutaj polega na tym, że podążasz za nim i sprawdzasz i zobacz, że znowu tutaj jeżeli mówimy o wychowaniu wspierającym mówimy o takim szerszym kontekście, jeżeli chodzi o rodzicielstwo, bo jeżeli sprawdzasz różne rzeczy, no to tak naprawdę możesz sprawdzać to czy rzeczy które podpowiadała babcia, albo mama, albo twój tato, czy one się sprawdzają, czy to co robili nasi rodzice jest dobre dla naszego dziecka, dla naszej rodziny tu i teraz, czy może właśnie to co proponuje, nie wiem, jakaś słynna celebrytka, mówiąca o tym jak wychowywać dziecko, czy może jeszcze 5 innych rzeczy.

Sprawdzasz i czasami rodzice mówią, że tak nie do końca chcą sprawdzać na swoim dziecku i na swojej rodzinie najróżniejsze metody i to co może być dla nich ważne, ale ja z kolei jestem za tym i też często a propos właśnie wychowania wspierającego mówię o tym, żeby dać sobie wybór, to znaczy jeżeli założysz na samym początku, że będziesz wychowywać w jakiś konkretny sposób, no to możesz się zdziwić dlatego, że po pierwsze jeżeli nawet założysz, to bardzo często rodzice mówią coś takiego, że na niby miałam dziecko ja dokładnie wiedziałam jak chcę je wychowywać.

Najwięcej się wie o wychowaniu dzieci zanim się je ma.

Tak, tak. Najwięcej się o tym wie, dokładnie, masz takie super wyobrażenia i wiesz, jak to będzie. I masz jakieś założenia, tak naprawdę i najczęściej są to założenia wynikające z tego jak zostałeś sam wychowany, to znaczy są dwie drogi, albo idziesz w kierunku takim, że powielasz to, bo ci się to podobało, bo uznajesz, że to było dobre i chcesz, żeby twoja rodzina mniej więcej też tak żyła, albo z kolei, jeżeli ktoś miał trudne doświadczenia jako dziecko i chce coś zmienić to bardzo często właśnie idziemy w zupełnie odwrotnym kierunku.

Oczywiście zdarza się też tak że żyjemy w takim środowisku, gdzie nie mamy szansy stwierdzić, że to co nam było robione na przykład bardzo często tak jest z przemocą psychiczna, że to jest złe. A my to uznajemy za takie naturalne za coś zupełnie normalnego i powielamy natomiast właśnie najlepsze co możemy zrobić to jednak sprawdzić to znaczy dać sobie wybór i dać dziecku wybór i tu też nie chodzi mi o to żeby wiesz w tym tygodniu wychowywać używając metody pozytywnej dyscypliny, a jutro idziemy w kompletnie w self-reg a jeszcze pojutrze w coś tam innego, tylko powoli wprowadzać zmiany które uważasz że są dobre dla twojego dziecka i takie które widzisz że wprowadzają pozytywne zmiany, bo zmiana to jest też coś o czym bardzo często mówię a propos wychowania, bo z kolei my tak też wyobrażając sobie nas jako rodziców, bardzo często zakładamy że wymyślimy coś i to będzie sprawdzone albo nawet jak już jesteśmy rodzicami i coś nam się sprawdza to chcemy się tego trzymać.

Bardzo często ludzie życzą sobie, żeby wszystko było tak jak jest. Ja też bardzo często właśnie od mojej teściowej dostaje takie życzenia, nie zmieniaj się, bo jesteś fajna, tak, jesteś fajną synową więc się nie zmieniaj. I ja zawsze od lat jej powtarzam, że ja się chcę zmieniać, że zmiana to jest coś dobrego i uważam to za coś bardzo, bardzo pozytywnego i właśnie ciężko będzie wspierać dziecko w momencie, kiedy my się nastawimy na to, że to nasze życie będzie takim stałym elementem ze stałymi zasadami i że nic nie będziemy zmieniać, dlatego że jeżeli uznamy zmianę za coś trudnego i niedobrego, tak naprawdę, w wychowaniu, no to trochę jesteśmy na równi pochyłej do konfliktu, do najróżniejszych konfliktów.

Zmiany są nieuniknione, ale są dobre. Trudno będzie wspierać dziecko nastawiając się, że w życiu wszystko będzie stałe.

Więc zmiana to jest fajna rzecz. Więc widzisz w tym moim wychowaniu wspierającym chodzi o testowanie różnych możliwości, o otwarcie na zmianę, bardzo dużo też mówię o szacunku, bo uważam, że to są rzeczy które wspierają, a zobacz, że nie jest to nic takiego wiesz wydumanego.

To są takie trochę takie rzeczy, jak się doczyta, na przykład, czy słucha, że niemalże oczywiście, że okej, no przecież to normalne, że powinniśmy ten sposób postępować, czyli okazywać szacunek, albo zrozumienie, albo posłuchać dziecka, które no jest odrębnym człowiekiem, należy mu się szacunek samo przez się, ale jednak jedno jest ta potrzeba mówienia o tym, więc o tym wiedzą.

 Wiesz co, ja myślę, że my o tym wiemy I teorię bardzo dobrze znamy, ale od wiesz rozmawiania sobie tak jak my sobie tutaj rozmawiamy, że o, zmiana jest fajna, super, od takiej teorii do

do dziecka ryczącego na korytarzu w Ikei.

No dokładnie, albo tej histerii w tej słynnej na podłodze w supermarkecie, to są dwie różne rzeczy, ale no od czegoś trzeba wyjść. To znaczy to też nie może być tak i ja bardzo często to też, że powtarzam w rozmowach z rodzicami, że my po prostu rzucamy się jako rodzice i tak płyniemy z falą i tak rzucamy się na wiatr i po prostu co będzie, to będzie, niech się dzieje wola nieba.

Bo dużą działką w tym moim mówieniu o wychowaniu wspierającym jest odpowiedzialność również i dla mnie to jest niezmiernie ważne, żeby stając się rodzicem wziąć odpowiedzialność za małego człowieka, co jest oczywiste, no jakby nie masz wyjścia, ale też za to jak z nim rozmawiasz, jak właśnie wychowujesz, jak podchodzisz do wychowania i też wziąć odpowiedzialność za siebie, to znaczy nie płyniesz z prądem i zobaczymy co się stanie, tylko nawet jeżeli testujesz różne możliwości, jeżeli wprowadzasz najróżniejsze zmiany, to masz to przemyślane w jaki sposób. I jasne, że nie da się wszystkiego zaplanować i nie o to chodzi, żeby sobie wiesz tutaj znów usiądziemy, pogadamy, rozpiszemy plan jak to zrobić i na pewno to się da wprowadzić w życie, bo ludzie są ludźmi, życie jest życiem, a dziecko zawsze gdzieś tam ma te swoje potrzeby i nam zakomunikuje o tych potrzebach prędzej czy później.

Niemniej jednak ta odpowiedzialność, moim zdaniem, polega na tym żebyśmy planowali i świadomie wprowadzali najróżniejsze zmiany, czy to w komunikacji, czy to w naszych codziennych relacjach, czy to właśnie w drobiazgach.

Odpowiedzialny rodzic planuje zmiany w życiu rodzinnym i wprowadza je powoli.

I a propos zmian to też bardzo mocno wspieramy nasze maluchy w momencie, kiedy te zmiany wprowadzamy drobnymi krokami. Zresztą siebie też wspieramy wtedy jako rodzice. Bo pewnie Sam dobrze wiesz, że jak chcesz coś zmienić w swoim życiu, nie wiem, niech to będzie rzucanie papierosów, chociaż nie, ten przykład rzucanie papierosów jest taki, że niech to, że to robią tak z dnia na dzień, a niektórzy coraz mniej, coraz mniej, coraz mniej, ale ogólnie są coś zmienić w życiu

Jak chcesz przestać podjadać słodycze, na przykład to jest właśnie mój konik, znaczy nie konik, tylko raczej właśnie moja pięta achillesowa.

Że próbujesz, ale się nie udaje?

Zawsze przychodzi taki moment, że jednak

Że jednak sięgasz. No widzisz, witaj w klubie. Po co się mądrzymy o wprowadzanie zmian, a sami wiesz, tylko patrzymy, gdzie jest czekolada.

Dobrze jest dzieciom powiedzieć słuchaj, nie wolno tyle jeść i tak dalej, kiedy dzieci idą spać, to trzeba tylko bezszelestnie ten papierek otworzyć.

Dobra, dobra. To jest bardzo dobra metoda, ale jak już jesteśmy przy tych słodyczach, to bądźmy i zobacz, że jeżeli chcesz, żeby twoje dzieci jadły mniej słodyczy, to trudniej będzie do tego doprowadzić, kiedy im powiesz okej, dobra, to jest ostatnia czekoladka, pożegnaj się z nią, naciesz się, od jutra zero słodyczy.

O wiele łatwiej wprowadzić takie zmiany, czyli zmniejszenie ilości tam, nie wiem, cukru, czy właśnie łakoci, kiedy będziesz dawkować i coraz mniej dawał każdego dnia. Kiedy umówicie się na konkret, no dobra, po obiedzie jedna tam jakaś czekoladka czy cukierek, więcej nie. Do tej pory jadłaś po kolacji jakieś tam słodycze, bo miałaś ochotę, od dzisiaj tego nie robisz. Rozumiesz, mniejszymi krokami łatwiej to zrobić i tak jest ze wszystkim.

Tak jak niemal codziennie prowadzę konsultacje, takie online z rodzicami i powiem ci, że większość spraw sprowadza się do tego, że wprowadzamy zmiany małymi krokami, że najczęściej rodzice wiedzą co chcą zmienić, bo jeżeli ktoś zgłasza się do pedagoga z problemem, no to po pierwsze już widzi ten problem, po drugie podjął już decyzję, że chcę coś zmienić, to już jest fajne, odpowiedzialne i takie przemyślane, tylko teraz właśnie jak to zrobić, czyli od tej teorii o której sobie tutaj pogadaliśmy, tak, trzeba przejść do praktyki i dla mnie te małe kroki, to jest podstawa.

Jeżeli chcesz dziecko zachęcić do tego, żeby jadło więcej warzyw i owoców, bo twoje dziecko kompletnie tego nie robi, a wiesz, że powinno, że to dla niego zdrowe, no to też nie może, znaczy teorię znacie oboje, tak sobie myślę, natomiast też nie możesz do niego przyjść i powiedzieć ,no dobra ,od dzisiaj marchewka i ogórki na śniadanie, ale to co możesz zrobić, to przemyśleć sprawę i jak wprowadzić zmiany małymi krokami w moim życiu i to co możesz zaproponować dziecku, to na przykład wspólne gotowanie. Wspólne spędzanie czasu w kuchni, gdzie kompletnie nie musi jeść tej marchewki, ale obiera ją jakoś tam kroicie na różne fajne rzeczy, układzie jakieś stwory na kanapkach i po prostu bawicie się tym, co chcesz brzydko mówiąc oswoić, tak. Jeżeli są to owoce i warzywa, to też ta zmiana nie nastąpi z dnia na dzień, ani chwili na chwilę, bo dziecko nie, co to jest, nie zna tego smaku i kompletnie nie chce tego poznać.

Natomiast jeżeli małymi krokami, właśnie przez zabawę wprowadzicie samo poznanie tego, czyli oswojeniu materiału, powiedzmy sobie, niech to będzie marchewka czy ogórek, to jest naprawdę spora szansa, że za jakiś czas, kiedy ty poprosisz dziecko o to, żeby spróbował, o mały plasterek, może wypluć, nic na siłę, ono chętniej to spróbuje, bo to zna, bo już wie, to już jest oswojony, to już nie jest obce. Więc o takich małych krokach mówię i uważam, że to jest największe wsparcie, jakie możemy dać i sobie, i swoim dzieciom.

I potwierdzam to, bo mam taki mały sukces wychowawczy, co prawda nie na dziecku, tylko kiedy jeszcze razem mieszkaliśmy w akademiku z moją obecną żoną Jolą, ona schodziła dwie łyżeczki herbaty, dwie łyżeczki cukru w herbacie, ja piłem gorzką kompletnie i kiedy raz się po niej napiłem to stwierdziłem, że to jest to niemożliwe, co ona pije, więc zacząłem jej robić tę herbatę, kiedy mamy Prosiła i sukcesywnie zmieszałem jej te dawkę i kiedyś tam akurat tak wypadło, że nie mogłem jej zrobić, doszedłem chyba do jednej łyżeczki i ona sobie wsypała dwie i mówiła Boże, jakie słodkie. No i trochę mi się oberwało, ale pomogło.

Widzisz, to jest taki sukces, ale nie chcę Cię tu sprowadzać na ziemie   

I już działa sobie 15 lat.

Rozumiem, że działa, natomiast jeżeli chodzi o dzieci, to może jednak lepiej zamiast takie wiesz, robić podchody i tak się przyczajać, nie twierdzę że nigdy nie można tego zrobić, no bo różnie w życiu bywa, ale jednak lepiej z dzieckiem porozmawiać i pokazywać i niech to będzie jawne, bo sam sobie nie dajesz wsparcia w tym momencie, no bo zauważ, że musiałeś żonie robić herbatę przez cały czas, przez jakieś tam długi czas, żeby osiągnąć ten sukces i tak naprawdę to wszystko spadało na ciebie,

No miłość wymaga poświęceń,

No ja rozumiem, natomiast lepiej jednak jak już mówimy o wspieraniu w wychowaniu, niech dzieci wezmą na siebie tą odpowiedzialność. Ja wiem że odpowiedzialność to jest duże słowo, ale naprawdę jeżeli no już jesteśmy przy temacie oswajania marchewki z trzylatkiem, jeżeli dajesz dziecku taką odpowiedzialność, oczywiście robimy to w czasie zabawy, tak jak mówiliśmy gdzieś tam spędzamy razem czas w kuchni, to to w przyszłości da lepsze efekty, to znaczy to wszystko będzie jawne, więc z dorosłymi, a zresztą z dziećmi też można czasami coś takiego zrobić, ale dla ciebie będzie lepiej jak będziesz to robił jawnie, dlatego że bawiąc się tak z trzylatkiem i pokazując jak doprowadzasz do zmiany małymi krokami, zawsze warto brać pod uwagę że ten trzylatek za chwilę będzie 6 latkiem, potem 9 latkiem, a potem 15 latkiem, więc no już tutaj wiesz robienie tej herbaty za jego plecami trochę się mija z celem, prawda?

Jak zmienia się wychowanie, gdy dziecko staje się nastolatkiem?

Zgadza się, a skoro wspomniałaś już 15 latków, to tak zauważyłem taką tendencję, że bardzo dużo książek, artykułów, blogów, również jest o maluszkach i to też o tych maluszków wyszliśmy, a im dzieci robią się starsze, tym tych pozycji jest coraz mniej, domyślam się dlatego też, że to jest to coraz trudniejszy temat i jest coraz też mniej przyjemny, bo jednak półroczny berbeć no to jest fajny. Możemy z nim gadać, gaworzyć, wrzucać ładne zdjęcia, a z 15 latkiem jednego, że jest trudno. Moja córka co prawda ma 10 lat, ale już widzę, to najstarsza ma 10 lat, już widzę, no że będzie ciężko za lat parę. Jak w tym momencie wygląda wspieranie takiego nastolatka w rozwoju? Jak to robić dobrze? Żebym ja to przetrwał i żona to przetrwała i żeby cała nasza rodzina nie osiwiała.

Wiesz co, powiem ci tak, podoba mi się jedna taka teoria już nawet nie pamiętam czyja, gdzieś to kiedyś przeczytałam, że dziecko wychowujesz tak bardzo mocno wychowujesz, czyli wpływasz na nie do 12 roku życia, a potem po 12 roku życia już tylko zbierasz żniwo i to wiesz, nie chodzi o to, że tego 15-latka już w ogóle nie wychowujesz, że po 12 roku życia mówimy dobra, no dzięki, to ja zrobiłem co mogłem, a teraz jakoś musimy dotrwać do osiemnastki, chodzi o to i ja bym się zgodziła z tą teorią, że to co włożysz, prawda, do tego 12 roku życia, to co włożysz do tego wychowania, do głowy tego dziecka, to co wypracujesz, potem już tylko zbierasz żniwa, owoce, jakkolwiek to nazwiemy i naprawdę bardzo, bardzo podoba mi się ta teoria, bo faktycznie tak jest, że jeżeli wychowujesz dziecko przez, powiedzmy sobie, te 12 czy 13 lat i naprawdę macie dobrą relację, dobrą komunikacje, może są wzloty i upadki, no jasna sprawa, ale potem dziecko wchodzi w ten wiek, powiedzmy sobie, dojrzewania i już wtedy ta komunikacja z rodzicem ona wygląda zupełnie inaczej.

Jeżeli chodzi o nastolatki, to tak naprawdę komunikacja z rodzicami oparta jest na konflikcie.

Jeżeli chodzi o nastolatki, to tak naprawdę komunikacja z rodzicami oparta jest na konflikcie, pewnie może pamiętasz ze swojego gdzieś tam nastolatkowego czasu, ja ze swojego pamiętam bardzo dobrze te konflikty, zresztą pracując w szkole jako pedagog no też mierzyłam się z tymi konfliktami, jeżeli chodzi o starsze klasy i uczniów właśnie starszych klas, którzy przychodzili do mnie na tak zwany dywanik z rodzicami, więc faktycznie to tak wygląda, z tym że konflikt, no my się boimy tego słowa, no bo boimy się tego buntu nastoletniego i jak to będzie wyglądało. Ale jak się nad tym zastanowić i tak zgłębić tą całą sytuację rozwojową, no to to, gdzie ma to dziecko nauczyć się samodzielności, gdzie ma powiedzieć, co myśli tak od początku do końca, gdzie ma być sobą, gdzie mają mu puścić nerwy, jak nie właśnie w domu?

Więc to jest ten moment, kiedy rodzice są tymi, brzydko mówiąc, workami treningowymi. No i tutaj od naszej dojrzałości emocjonalnej, naszej, rodzicielskiej, zależy to jak będzie wyglądała wasza, nasza relacja z dziećmi w wieku nastoletnim. Ja też mam 10 letnią córkę i też widzę, że będzie ciężko, ale ja się z tego cieszę, dlatego że ja ją uczę tego, żeby potrafiła mówić nie, żeby umiała argumentować, jeżeli na czymś jej zależy, żeby szukała najróżniejszych rozwiązań, jeżeli wkładasz to dziecku do głowy przez 12 – 13 lat, a potem ono się staje nastolatkiem, a ty mówisz nie, nie, no to teraz to nie, bo ja się obawiam, że będą jakieś wybryki, no to nie da się tak.

Jeśli chcesz by Twoje dziecko było odważne i odważnie stawiało czoła światu, to stań w nim szranki zostań jego sparingpartnerem.

Albo chcemy mieć to dziecko właśnie takie, które jest odważne i odważnie stawia czoło światu, albo chcemy mieć dziecko potulne i używamy tutaj już zupełnie innych metod, więc to co możesz zrobić, to stawać w szranki, to znaczy być sparingpartnerem.

I mi tutaj nie chodzi o to, żeby dziecko przyszło i po prostu na tym treningu boksowało ciebie, a ty się kulisz w narożniku, tak, czyli, nie wiem, może cię wyzywać, może być dla ciebie jakieś super niemiłe, a ty powiesz okej, okej, bo ty jesteś tam w okresie dojrzewania, spoko.

Wręcz przeciwnie, tłumacz, cały czas komunikuj, już rozmawiaj tak jak rozmawiasz z równymi sobie. I z 15 latkiem ja uważam, że spokojnie można porozmawiać o odpowiedzialności i szacunku na zupełnie innym poziomie, niż wiadomo, z dzieckiem ośmio czy siedmioletnim i tak to powinno wyglądać, to znaczy no ścieracie się i jesteście w konflikcie i teraz znowu wracamy do tego akceptowania zmiany, bo jeżeli nie to nie klikniemy sobie w głowie nie poustawiamy klocków i nadal będziemy chcieli mieć w domu takiego, wiesz słodziaka ośmioletniego, dziewięcioletniego, który ma swoje zdanie, ma jakieś tam swoje widzimisię, ale jeszcze nadal rodzice są całym światem, są ogromnym autorytetem i ta komunikacja trochę inaczej wygląda i jeżeli my się sami dla siebie buntujemy, kiedy nasze dziecko wchodzi w ten okres dojrzewania i nie chcemy się z tym pogodzić i nie pozwalamy się też jemu z tym pogodzić, no to wszystkim będzie ciężko, a jeżeli uznamy że tą zmianą, która nas czeka w tym momencie jest konflikt i życie w konflikcie, ale takim właśnie ogarniętym, przemyślanym i odpowiedzialnym i tą odpowiedzialność za konflikt jakby biorą w dużej mierze rodzice na siebie.

Znaczy ja wiem, że bardzo często dzieci, praktycznie za każdym razem, dzieci będą zarzewiem tego konfliktu i one będą zaczynały w jakiś sposób, ale to jest takie zrozumiałe, to jest ich sposób na to, żeby dojrzały, żeby się oderwały od nas i emocjonalnie i właśnie w tej swojej samodzielności. Bo jak tak się nad tym zastanowimy no to wiesz, no wyobraź sobie, że chcesz mieć samodzielne dziecko i co i ono przychodzi do ciebie mając lat 16 czy 17 i mówi mamo, tato jesteście kochani, ale od dzisiaj ja idę na swoje.

Raczej tak to nie wygląda, raczej ona musi się zbuntować przeciwko temu wszystkiemu, czego my zazwyczaj oczekujemy, żeby sprawdzić co jest po tej drugiej stronie, więc ja bym się cieszyła, że twoja córka tak się zapowiada na taki trudny, buntowniczy moment, bo ja się z tego co mnie w tym momencie tak też trochę przeraża, no bo wiem że będzie ciężko, staram się, wiesz już przygotować i już cieszyć, bo chcę być właśnie przygotowana do tego, że będziemy w konflikcie i ja już zresztą o tym z nią rozmawiam i ostatnio jej nawet powiedziałam, ona ma wiesz teraz 10 lat, więc trochę jej się to w głowie nie mieści, nie możesz też dziecka 10-letniego przygotować na to, że będzie nastolatkiem, więc jej powiedziałam, że przyjdzie taki moment, że absolutnie nie będziesz się ze mną zgadzać, że będziesz się ze mną kłócić i że w ogóle uznasz że za każdym razem, albo w większości przypadków ja mówię jakieś tam bzdury i faktycznie widziałam po jej reakcji, że ale jak, ale co ty, no a no ale co ty, więc super, jeszcze nie jesteśmy w tym momencie kiedy ona się zaczęła buntować, no ale trzeba się na to przygotować i warto nawet jeżeli dziecko w tym momencie kompletnie tego nie ogarnia, ja jej to mówię nie po to żeby ją w jakiś sposób, wiesz poruszyć, zdenerwować czy sprawić że ona się poczuję zakłopotana, tylko ja chcę, żeby ona wiedziała, że to będzie normalne i to będzie w porządku. że jak będzie wyglądało nasze życie przez jakiś czas i okej ja nie mam z tym najmniejszego problemu i uważam, że to jest też jakiś tam pewien rodzaj odpowiedzialności i przygotowania na zmianę.

Jaka jest rola pedagoga w szkole?

Wspomniałaś już o tym, że byłaś pedagogiem w szkole, ja mam takie wspomnienie, mojego pedagoga z podstawówki jako pana, który miał prawie 2 metry wzrostu, chodził w szarym garniturze, wszyscy się go bali, bo kiedy tylko się odezwał to wszystkim ciarki przechodziły po plecach, więc jaka jest rola pedagoga w szkole, czy on ma nas wspierać? No bo z naszej perspektywy to on nas straszył. Czy coś się zmieniło w tej kwestii, czy no właśnie, kim jest pedagog w szkole?

Piękny opis dałeś pedagoga. Dla mnie to jest tak i dlatego między innymi już nie pracuję w szkole, że moje wyobrażenie o tym jak powinien wyglądać pedagog, w sensie pracy prawda, trochę mijało się z tym, co było w tej mojej pracy i co było praktyką i tak dla mnie bycie pedagogiem to jest bycie takim trochę łącznikiem, jeżeli chodzi o komunikację między właśnie światem dzieci, a światem dorosłych, czyli światem uczniów, jeżeli mówimy o pedagogu szkolnym, a światem nauczycieli i rodziców, bo nauczyciele są skupieni na edukowaniu i to jest prawda, z którą się zgadzam, że szkoła nie jest od tego, żeby wychowywać nasze dzieci, szkoła jest od tego żeby nasze dzieci uczyć, tak ogólnie mówiąc i zrzucanie całego tego właśnie wychowania na szkołę, ja się z tym nie zgadzam.

Więc nauczyciele skupieni na tym, żeby też to trochę zmuszeni przez system, na tym, żeby uczniowie mieli odpowiednią ilością ocen, odpowiednią ilość tam wiesz sprawdzianów i tak dalej, sam wiesz, jak to jest to jest. To jest trochę co innego, niż pedagog który jest, a właściwie powinien być skupiony głównie na tym, żeby pomóc się komunikować w trudniejszych przypadkach, bo jeżeli nie ma trudności między ludźmi, jeżeli ta komunikacja w żaden sposób nie jest zaburzona, no to ten pedagog nie jest do niczego potrzebny, jako taki pomost, natomiast no właśnie u pedagoga, sam wiesz jak to jest, że nie przepadałeś za chodzeniem, przepuszczam, do pedagoga, bo do niego się chodzi z jakiegoś powodu konkretnego i najczęściej 

Jest to źle.

Tak, najczęściej są to kłopoty. No i takim popularnym powiedzeniem jest to, że się ląduje na dywaniku u pedagoga, albo u psychologa szkolnego. Czyli bardzo często w tej praktyce, którą ja miałam w szkole, może trafiłam na taką szkołę, nie wiem.

W każdym razie to było tak, że dzieciaki lądowały u mnie za karę. W takim sensie, że wszyscy rozumieli, że idziemy do pedagoga w momencie, kiedy jest jakiś problem, ale jeżeli te dzieci wiedziały, że idą do mnie za karę, zanim w ogóle jeszcze weszły do mojego gabinetu, zapukały, otworzyły drzwi i cokolwiek jakiekolwiek jedno słowo zamieniliśmy, no to już ja byłam na takiej trochę straconej pozycji prawda, no bo jak ktoś przychodzi do mnie za karę, to jest już wycofany, bo on się stresuje, on się czasami boi, nawet bardzo często, on nie wie co się wydarzy, więc tak to nie powinno wyglądać, a w praktyce no mniej więcej tak to wygląda i to wyobrażenie o pedagogu szkolnym myślę, że w wielu przypadkach, nie chcę generalizować, no bo wiadomo, że w różnych szkołach jest różnie, ale w wielu przypadkach, których nadal tak, że jest właśnie to wyobrażenie tego dwumetrowego faceta, który jest gburem i po prostu przychodzisz, a on ci tam palnie jakąś pogadankę, ty odsiedzisz swoje. Bardzo często dzieciaki właśnie tak miały, że one były przygotowane na to, że przyjdą nikt im nawet nie zaproponuje, żeby usiadły, ja tam im powiem co mam do powiedzenia.

Takie przesłuchanie?

Nawet nie przesłuchanie, czasami. No bo nawet jakby co tu przesłuchiwać, no kolega rzucił w kolegę tam nie wiem, papierkiem albo cię tam wygłupiał, albo przeklinał na lekcji, więc został wysłany do pedagoga no pogadankę. I te dzieciaki są przygotowane na to, że tak to właśnie będzie wyglądało, więc jak próbowałam z nimi rozmawiać, to były w szoku.

Nie poddawałam się, oczywiście i bardzo fajnie już tam sobie wypracowałam i fajnie mi się pracowało tymi dziećmi, ale faktycznie, i z rodzicami, ale faktycznie trzeba sobie było by dreptać ścieżkę, trzeba było otworzyć te drzwi i nie zamykać ich, to znaczy one faktycznie w pewnym momencie były ciągle otwarte w moim gabinecie szkolnym i wszyscy byli w szoku, że po pierwsze że mi to nie przeszkadza, a po drugie że zawsze tam można wejść i to jest taki drobiazg, taki znowu mały krok, taki mały zabieg, ale faktycznie tak było, że jak ja miałam cały czas otwarty ten gabinet, to te dzieci choćby z ciekawości zajrzały i to było super.

Do jaskini lwa.

Tak, do jaskini lwa, dokładnie i to było super i teraz zobacz jak to pięknie nam się to złoży do tej historii z marchewką, one sobie oswoiły mnie, bo wiedziały, jak wyglądam, choćby tylko przez to, że dojrzały do mojego gabinetu przebiegając na przerwie przez korytarz, prawda, tylko zerknęły. Ja nic do nich nie miałam, nawet na niej nie patrzyłam, ale one wiedziały, jak ja wyglądam, one wiedziały co ja robię, więc to już było trochę łatwiej jak do mnie przychodziły, no bo umówmy się, no jak szkoła ma tam nie wiem, 500 uczniów, to nie wszyscy znają pedagoga szkolnego, taka jest prawda, no nie stoisz na środku i nie przedstawiasz się jako pedagog szkolnym więc naprawdę znają pedagoga bardzo dobrze tylko te dzieci, które mają problem.

Więc jak miało do mnie przyjść jakieś nowe dziecko, ono od razu się stresowało, bo wchodzi do gabinetu obcej osoby, więc to otwieranie drzwi, czy to takie naprawdę dosłowne, czy to takie symboliczne, że po prostu pokazujesz się, jesteś, nie gryziesz, idziesz do ludzi, rozmawiasz, no to ja uważam, że to jest rewelacyjne i faktycznie próbowałam być tym pedagogiem otwartym na różne sposoby. Jako pedagog byłam też odpowiedzialna na przykład za gazetkę szkolną, to są takie techniczne sprawy nauczycielskie, które trzeba wykonać.

Za gazetkę taką, wiesz wiszącą przed moim gabinetem, nie że za jakąś tam drukowaną i ja na tej gazetce któregoś razu zostawiłam taką informację, że dzisiaj rozmawiamy o tolerancji, taki duży karton i możecie wpisywać co chcecie i oni mogli tam wpisywać jakie chcą hasła i jasne jest, że czasami zdarzyły się jakieś śmieszne hasła, a czasami jakieś głupkowate hasła, czasami jakieś bardzo mądre hasła, tam jakieś rysunki, które wkurzały innych nauczycieli i znowu zdarzyło się tak, że kazali mi zdjąć ten plakat, bo tam uczniowie za dużo mówią, czujesz to?

Tak to mniej więcej wygląda, że masz jakieś wyobrażenie, idziesz i musisz przecierać szlaki, no ale też nie zawsze, nie wszędzie te szlaki da się przetrzeć, no i nie zawsze nie wszędzie każdy ma na to ochotę, więc z mojej perspektywy pedagog szkolny powinien być łącznikiem między dorosłymi, a dziećmi, no i powinien robić wszystko, żeby szukać takich dróg, więc to też nie jest tak, że wiesz ja jestem tylko po stronie dzieci i to co mówią dorośli, około nauczyciele, jako no ogólnie kadra, ciało pedagogiczne, czy tam rodzice, którzy się ze mną kontaktowali, że ja ich nie słucham, bo ja chcę być po stronie dzieci, bo ja chcę, żeby mnie dzieci polubiły, no nie do końca tak to działa właśnie.

Trudność polega na tym, że musisz znaleźć ten kompromis i tutaj wypracować sobie nie to, to coś innego. Więc jeżeli faktycznie, wiesz ja zrobiłam plakat, na którym dzieciaki się wypowiadały, ale przeszkadzało to wielu nauczycielom, no to też nie ma się co upierać, że i a ja tupnę nóżką i niech zostanie, bo znowu nie o to chodzi, więc tutaj szukanie tego kompromisu, gotowość na zmianę i szacunek dla zdania każdego, tak naprawdę, człowieka, to jest chyba to jest moim zdaniem wychowanie wspierające.

Różnice między psychologiem i pedagogiem szkolnym

Wspomniałaś jeszcze jedną osobę, przed chwilą, psychologa szkolnego. Czym się różni albo Jakie są inne kompetencje psychologa i pedagoga? Czy można to połączyć w jedno?

Wiesz to jest tak, że bardzo często jest albo psycholog, albo pedagog w szkole, więc tak to wygląda. Psycholog najczęściej zagłębia się w tematy emocjonalne i rozbija problem na części, żeby dotrzeć do jego źródła i wiesz, do tego potrzeba bardzo dużo czasu, natomiast z mojego punktu widzenia, praca pedagoga, zresztą bardzo często nawet nauczyciele, bardziej niż uczniowie mówili mi o tym, że jejku jak super, że właśnie ty działasz w ten sposób.

Widziałam, że to im było potrzebne bardziej niż rozmowa z psychologiem, to znaczy pedagog działa tu i teraz. Czyli jeżeli jest jakiś problem, ja staram się dać jakieś narzędzie, podpowiedzieć konkretne rozwiązanie, nie doszukując się tego, jakie ty miałeś relację ze swoją matką, że w tym momencie tak się zachowujesz, bo jak pracujesz jako pedagog szkolny no to tak naprawdę powinieneś rozwiązywać problemy tu i teraz.

I oczywiście że nie zawsze się da i bardzo często zdarzało się tak, że jak już wiesz, jakby ugasiłam pożar, no od tego jest pedagog, że ugasi pożar, to bardzo często wysyłałam ludzi do psychologa, jak nie było szkolnego, to jakiegokolwiek innego, odsyłam ich do poradni psychologiczno-pedagogicznej, żeby dostali więcej, żeby ktoś jeszcze im pomógł, bo widziałam że ten problem jest ogromny, ale ogólnie tak w największym skrócie pedagog szkolny różni się od psychologa tym, że pedagog musi zadziałać tu i teraz, musi dać ci konkretne narzędzie, żeby ugasić konkretny pożar, żebyś ty przetrwał najbliższe chwilę albo żebyś nauczył się rozwiązywać jakąś sytuację, no i w momencie kiedy ta sytuacja, czy ten twój problem jest na tyle trudny, że potrzebny ci jest psycholog, no to idziesz do psychologa i już dalej pracujesz jakby dłużej, a pedagog tak jak mówię, no raczej taki krótki dystans, tak to przynajmniej wyglądało jak ja pracowałam w szkole i właśnie zmierzam do tego, że nauczycielom to się bardziej podobało, to znaczy oni w większości nie potrzebowali jakiejś długiej terapii, oni nie chcieli rozkładać swoich problemów na czynniki pierwsze, oni chcieli dostać konkret, narzędzie, które na przykład zmotywuje moją klasę do tego, żeby zrobiła coś tam, czy wprowadziła właśnie jakąś zmianę, a nie do rozkminiania każdego ucznia z mojej klasy, jaką ma sytuację i tak dalej.

Nie wiem, czy to jest dobre, czy złe, w każdym razie no nauczyciele dawali mi takie sygnały, że to dla nich było bardzo użyteczne i że właśnie tego oczekiwali, więc no to starałam się im dać.

Jeszcze takie pytanie jedno mam, odnośnie do pedagoga, bo nie miałem jeszcze takiej sytuacji, ale to różnie się może zdarzyć, że przychodzi córka, czy też sen do kogoś „mamo, musimy iść do pedagoga szkolnego” i próbuję sobie teraz wyobrazić jakie myśli mogą się pojawić w głowie rodzica. Po pierwsze takie kurczę, nie daje sobie rady, coś zawaliłem, pójdę do jakieś teraz babki, czy też faceta, który będzie mnie pouczał, jak ja mam wychowywać swoje dziecko. I z punktu widzenia rodzica po pierwsze taki wstyd, że kurczę, że aż takie jakieś, muszą przejść reperkusje. Po drugie obawa, że zaraz ktoś mnie będzie pouczał. W jaki sposób powinniśmy się nastawić, jeżeli taka no taka rzecz, że się zdarzy, że pedagog szkolny i czy to w ogóle jest obowiązkowe, że musimy się stawić, jeżeli pedagog szkolny mówi proszę przyjść z mamą, czy tam jeszcze z tatą?

Nie, nie musisz się stawić. Pedagog szkolny cię zaprasza, to nie jest policja, żeby dać ci jakiś nakaz, więc oczywiście możesz się nie stawić, ale no powiedzmy sobie w 95% przypadków jest tak, że jednak ci rodzice przychodzą, chyba że są to rodzice nie wiem z problemem alkoholowym, czy jakimkolwiek innym, którzy w tak naprawdę olewają swoje dziecko i kompletnie ich nie obchodzi, że mają jakieś tam wezwanie do szkoły, ale faktycznie masz rację, że nawet ja też, będąc tutaj w Anglii, też dostałam takie zaproszenie na rozmowę z pedagogiem szkolnym i dokładnie przeżywałam te same emocje, które teraz tutaj opisałeś, że co się stało, coś zawaliłam, że wiesz masz stres, masz nerwy, nie wiesz co będzie.

I tutaj cała odpowiedzialność jest po stronie pedagoga, odpowiedzialność za to jak będzie wyglądała ta rozmowa, dlatego że no jakby będą z tym rodzicem, który nie wie, nie zna i idzie do obcego, ty faktycznie masz prawo czuć to wszystko co czujesz i nie negować tego w sobie.

Masz prawo do tego stresu, natomiast moim zadaniem, jeżeli chce cokolwiek wskórać w tej rozmowie, jest wprowadzenie takiej atmosfery, żebyś ty się poczuł dobrze, to znaczy po pierwsze kameralnie, to jest najważniejsze. Bo czasami zdarzało się nierzadko, szczerze mówiąc, że wiesz tu czekają rodzice, tutaj rozmawiamy, zresztą często tak jest na wywiadówkach, że ktoś ma jakiś problem z dzieckiem i nauczyciel opowiada o tym problemie przy wszystkich, albo przy tam jednym, czy dwójce obcych ludzi, nie powinno tak być.

Więc kameralna atmosfera jest po mojej stronie, żebyśmy mieli prywatność, no i po drugie, jakby zdjęcie tej nierównowagi pomiędzy nami, bo faktycznie najczęściej tak jest że ten rodzice się czuje, że idzie na dywanik, bo został wezwany, a ja jestem tą osobą która ma informacje, która wie, że dziecko coś przeskrobało, czyli ten na tej takiej lepszej pozycji wyjściowej i nie ma się co oszukiwać i właśnie moją rolą jest to, żebyśmy się zrównali, żebyśmy byli partnerami w tej rozmowie i jeżeli ja do tego nie doprowadzę tym, żeby ci powiedzieć żebyś, usiadł, że wporzo, że wszystko dobrze, że to nie jest wielki problem, że coś tam coś tam, rozumiesz.

Żeby wziąć ciebie ten stres, zaproponować ci herbatę, często mi się zdarzało i to jest mój taki patent, który miałam jak pracowałam w szkole, że miałam takie ciastka, którymi mogłam poczęstować rodziców, bo bardzo często wzywany rodzic przybiega do pedagoga szkolnego po pracy zaraz, czyli jest głodny i tym bardziej wkurzony i tym bardziej zestresowany. Więc ja mogłam ich poczęstować i powiem ci, że to działało czasami cuda, że to rozładowywało atmosferę. No ale wracając do twojego pytania, to jest wszystko po mojej stronie.

To jest moja odpowiedzialność, żeby rodzic poczuł się dobrze. Ja muszę sprawić, że będziemy różnymi partnerami. Wtedy możemy zacząć rozmowę i wtedy rodzic może się otworzyć, choć nie musi. I ta rozmowa oczywiście też powinna wyglądać w określony sposób, nie na zasadzie tak jak tutaj w tych swoich obawach powiedziałeś, że ktoś cię będzie pouczał, jak masz wychowywać swoje dziecko, bo właśnie w tym momencie, w tych takich rozmowach z rodzicami bezpośrednich, zresztą robię to podczas konsultacji również, ja się jak najwięcej dowiedzieć o rodzinie, bo skąd ja mogę w ogóle wiedzieć jak kogokolwiek pouczać na jakikolwiek temat i ogólnie nie mam ochoty nikogo pouczać na żaden temat.

Skąd ja to mogę wiedzieć, jeżeli ja nie znam ciebie, nie wiem kim jesteś, nie wiem, gdzie pracujesz, nie znam środowiska w jakim żyjesz. Co ja mogę ci powiedzieć? Także tutaj to wspieranie, to wychowanie wspierające to jest też właśnie wspieranie się rodziców, w sensie dorosłych, no bo to nie chodzi tylko o rodziców, pedagog szkolny może nie mieć dzieci i też może być świetnym pedagogiem, tak jak ginekolog nigdy nie rodził dziecka, może być wspaniałym ginekologiem.

Więc wiesz, tutaj chodzi o to, żeby znaleźć ten moment w komunikacji, to jest to szczerze mówiąc, to jest ciężka praca. To nie przychodzi tak po prostu, no bo ludzie są różni i też mają różne historie za sobą i jeżeli nie poznasz tej historii i nie poznasz kontekstu, no to tak naprawdę nie macie ze sobą o czym rozmawiać, bo no tak jak na początku mówiliśmy o tym, że teoria teorią, prawda, a w praktyce to wygląda bardzo różnie.

A mogę ci to powiedzieć na takim przykładzie, że właśnie czasami nam się wydaje, że my mamy teorię i wygarniemy komuś tą teorię i wszystko będzie dobrze, że ten ktoś po prostu to przyjmie, wprowadzi w życie i już. I zobacz, że ja miałam kiedyś taką sytuację, jakieś 2 lata temu, kiedy zobaczyłam, jak odbierałam córkę ze szkoły, tutaj już też właśnie w Anglii jest tak, że wszyscy kończą o jednej godzinie i rodzice nie wchodzą do szkoły, nie pękają się, nie pamiętają się tam po szkole, tylko wszyscy stoją na boisku szkolnym o tej 15:00 i czekają aż dzieci wyjdą. Więc o 15:05 są i rodzice, i dzieci na tym boisku szkolnym i na tym boisku szkolnym jeden tata zaczął tam tak popychać, uderzać w głowę tak wiesz, tak wiesz, tak strzelać, żeby doprowadzić do porządku, że tak powiem swojego 11-latka. No i powiedz mi teraz, Jarku, jak widzisz taką sytuację, co robisz?

No, patrzę się z niedowierzaniem i szczypie się chyba, czy to na pewno nie jest prawda, ale no chyba podszedłbym do tego taty, ale ewentualnie potem, chyba nie wiem, czy miałbym na tyle odwagi zareagować w trakcie.

Ale potem, przepraszam, że ci przerwę, potem, czyli kiedy?

Jak nie będzie już z tym synem, nie no jakoś znaleźć tą sytuację. Ewentualnie mu powiedzieć, to jest bardzo idealistyczne, no bo raczej, kiedy on, no chyba że leje to dziecko,

Tak wiesz, uderza w głowę.

Wiem, że powinienem się, że powinienem się sprzeciwić temu, wiem.

Ale robisz coś, czy po prostu pozostajesz na tym, że wiesz? I pamiętaj, że jesteś w tym momencie pedagogiem szkolnym i gasisz pożar, czyli musisz podjąć jakąś decyzję szybko.

Ja podchodzę i się pytam, może, co się stało? Próbuję zagadać.

No dobra, tu jest jakaś reakcja, tak. No i w teorii wszyscy mamy taką gdzieś tam właśnie z tyłu głowy, że dobra facet bije dziecko, więc ja muszę zareagować.

Ale sam zobacz, że jak cię zapytałam i postawiłam się przed tą sytuacją, a tak naprawdę jest to tylko teoria i wirtualnie, i wcale to się nie działo, to już się tak długo zastanawiasz, no ale dobra wiemy i musimy jakoś zareagować i ja w tej sytuacji podeszłam i powiedziałam, no bo wiesz, no teoria jest taka, no dorosły jesteś, nie bij dziecka, tak, więc podeszłam i powiedziałam mu, zwróciłam uwagę, że bije dziecko, żeby tego nie robił, że nie powinno się bić dzieci. I co się wydarzyło?

Ten gość uspokoił się, po czym odszedł 5 metrów dalej i zaczął jeszcze bardziej krzyczeć na to dziecko i powiedział mu, że w domu się policzą. Więc widzisz ja zareagowałam tak jak powinnam, zgodnie z teorią, no trzeba zwrócić uwagę, bo inaczej będzie go bił na oczach, wiesz tam 150 innych rodziców.

Nikt więcej nie zareagował, ale to inna sprawa, może mieli rację, może nie, nie wiem. W każdym razie, nie wiem czy on się tam z nim policzył, czy nie policzył, czy tam mu przeszło, jak jechali do domu. Nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, że czasami jak działamy zgodnie z teorią, nie znając historii i szerszego kontekstu, to niechcący możemy zrobić krzywdę i bardzo często to wychowanie wspierające właśnie też polega na tym, że ja bardzo często rodzicom powtarzam już w takich, gdzie rozmawiamy w dużych grupach, że dajcie sobie spokój.

Jeżeli ktoś nie prosi was o poradę, już abstrahuję od tego dziecka, które no jakby nie mogło nikogo poprosić o pomoc, ale jeżeli was nikt nie prosi o poradę to nie dzielcie się tą teorią. Tak po prostu, jeżeli ktoś na przykład tylko mówi, że „oooo mam problem, bo moje dziecko nie chce robić siku do nocnika, już powinno, bo niedługo idzie do przedszkola”, to po prostu wysłuchajmy czasami, to jest największe wsparcie, a nie mówmy co ja bym na twoim miejscu zrobiła albo nie mówmy „o, takie duże a jeszcze robi siku do nocnika”, albo nie mówmy „a moje to już w wieku siedmiu miesięcy świetnie sobie radziło”.

Na tym też wsparcie polega. Nie tylko teoria, ale też cały ten kontekst, który stoi za sytuacją. Powiem ci jeszcze, żebyśmy nie zostali tak z tym nieuratowanym dzieckiem, jak zobaczyłam, że ten facet ma zamiar się mścić, poszłam po prostu do właśnie pedagoga szkolnego, bo tam zawsze jest też otwarty gabinet i powiedziałam kto, co, jak i jak wygląda sytuacja i zostawiłam to w rękach fachowców. I to jest najlepsze co można zrobić w tym momencie, bo no już dzisiaj to wiem, bo no co no, jak zaczepisz kolejny raz faceta no to się kolejny raz zemści na swoim dziecku albo wiesz, no może różnie zareagować.

Może też tobie przyłożyć, różnie bywa, a myślę, że jeżeli zajmą się nim ludzie, którzy go znają, no jakby mają go w papierach i znają historię jego rodziny, no to coś z tego może być. Może zostanie wezwany na, został wezwany na dywanik prawda łóżku pedagoga szkolnego tutaj w tej szkole.

Niezłe

No niezłe, bo to właśnie tak jest z tą teorią, że my wszyscy znamy teorię i dzieci najczęściej też znają teorię, w sensie jak się powinny zachowywać, czego my od nich oczekujemy i tak dalej. No ale teoria jest zawsze teorią, a jak nie stoi za tym wiedza o tym co się dzieje z tym drugim człowiekiem, no to teoria tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. I tutaj też w tym kontekście nie ma znaczenia czy wychowujesz tak czy siak, czy podążasz takim torem czy innym, czy karmisz wiesz tam 6 miesięcy czy 2 lata, czy ile, bo jak ktoś, no jakby mówię o karmieniu, bo to jest też taki pewnie wiesz, bo działasz w parentingu, to jest taki temat zapalny tak samo jak szczepionka i cokolwiek innego.

Ale faktycznie no, jak nie znasz tego kontekstu i usłyszysz „ona karmi tylko 6 miesięcy” czy „karmiła tylko 6 miesięcy”, to rany, no powiedz coś takiego na odpowiednim forum to będziesz przez 4 dni dostawał wiadomości, prawda? Ludzi nie interesuje najczęściej jaki jest kontekst, to znaczy, jeżeli nie zdobędą tego w toku doświadczenia, tak jak ja ci opowiadam teraz o tym gościu, który był dziecko, ja już wiem, że 50 razy się zastanowię zanim zwrócę uwagę osobie, która bije swoje dziecko. A tak naprawdę jak zapytasz kogokolwiek „Co zrobisz jak zobaczysz, że ktoś bije dziecko?”, każdy ci powie „zareaguję”.

Tylko że to jest teoria, sam się też zastanawiałeś nad tą reakcją, prawda? Czy byś zareagował czy nie, czy od razu. Zanim byśmy się tak zastanowili oni już by dawno doszli do tego samochodu i w ogóle można by było nie reagować, nie? 

Potem bym tylko żałował, że czegoś nie zrobiłem.

No właśnie, ale jak nic nie robisz to chyba najbardziej żałujesz, więc ja zawsze jestem za tym, żeby jednak coś spróbować zdziałać.

Jak wspierać samych siebie w byciu rodzicem?

A trzymając się jeszcze tego ojca, tylko z innej perspektywy na to patrząc. Mówimy o wspieraniu dzieci, ale tak naprawdę, jeśli my dorośli, którzy nie jesteśmy przeszkoleni w wychowywaniu dzieci, w pewnym momencie no pali nam się grunt pod nogami, czasami nie wiemy co zrobić, nie wiemy, jak zareagować, dziecko się zmienia, tu o zmianie też dużo mówiłaś, to gdzie my możemy szukać wsparcia? W jaki sposób wychowanie wspierające możemy odwrócić tak, żebyśmy to my byli również wspierani, a nie zostawieni samymi sobie? Bo możemy, z pustego no nawet i Salomon nie naleje. 

Jasne. To właśnie super, że o tym też powiedziałeś dlatego, że ta odpowiedzialność i to wsparcie to jest też szukanie informacji. To co ci mówiłam na początku, nie płyniemy z prądem, bo to się źle skończy. Dla dziecka głównie się to źle skończy, ale dla naszych nerwów również. To co możemy dla siebie zrobić, to szukać informacji, z tym, że dzisiaj, jeżeli chcielibyśmy mówić o tym co było kiedyś, a co było dzisiaj, a co jest dzisiaj, to dzisiaj współcześni rodzice mają naprawdę, jest taki wybór informacji, że do absurdu jest to doprowadzone i tak naprawdę szukając informacji nie masz nic.

Bo jeżeli wychodzisz od zera i zadajesz pytanie, powiedzmy sobie, że nie wiem, na jakiejś grupie parentingowej, grupie wsparcia. Ja próbowałam taką grupę kiedyś na Facebooku prowadzić, bardzo kameralnie, i powiem ci, że zrezygnowałam właśnie dlatego, że było tyle odpowiedzi na jedno pytanie, że tak naprawdę ja wiedziałam, że ten pytający nie dostał takiej pomocy jakiej by oczekiwał. Znaczy nasz problem, współczesnych rodziców, polega na tym, że jest za dużo informacji i my nie wiemy co jest prawdą. Nie możemy też uciec, wiesz no może powiedzieć tak: „Dobra jest tyle informacji i jest taki szum informacyjny, że ja nie wiem co zrobić, więc ja będę wychowywać tak jak wychowywali mnie moi rodzice”.

Z tym, że to było, zakładam 30,40 lat temu i nasi rodzice nie mieli absolutnie szansy do poznania współczesnych badań nad nie wiem, rozwojem mózgu, rozwojem psychiki. Ogólnych badań dotyczących człowieka, tak? Więc to nie jest droga. Więc tutaj też mamy to zamknięte, to znaczy można spróbować w ten sposób wychowywać, ale wtedy świadomie odcinasz się tego wszystkiego do czego możesz mieć dostęp i co może pomóc twojemu dziecku, bo dzieci dzisiaj, a dzieci 40 lat temu to jest przepaść.

To jest kompletnie inny świat, od mediów zaczynając, a kończąc właśnie na tych wszystkich informacjach, które rodzice mają i jednocześnie nie mają. To co ja zawsze podpowiadam, bo często mnie ktoś pyta „Gdzie ja mam zacząć? Stoję i nie wiem, gdzie mam zacząć”.

Kup sobie jakąkolwiek książkę, która przeprowadzi cię przez rozwój dziecka od zera, do powiedzmy tam sobie dziesięciu lat. Potem sobie, jak już mamy ogarnięte tych pierwszych dziesięć lat, to już jest łatwiej, bo jesteśmy doświadczonym rodzicem i już tam w te nastolatkowe sprawy jakoś się też przygotujemy do tych spraw. Ja nie proponuję żadnych poradników. Ani wychowania wspierającego, ani jakiegokolwiek innego, tylko normalny taki, no nie chcę powiedzieć naukowy, ale jakikolwiek tytuł, który ci mówi: „Z twoim dzieckiem na przestrzeni tego czasu dzieje się to, to, to i to”.

Zaczynając od tego, kiedy mu rosną zęby, kończąc na jego potrzebach psychicznych. Takie po prostu narzędzie. I jak już masz coś takiego to jesteś spokojniejszy, naprawdę. 

Tylko problem jest taki, że nasze dzieci nie czytają tych książek.

Ale nasze dzieci nie muszą czytać tych książek.

I one się nie wychowują według tych książek.

Jeżeli wiesz co się dzieje z twoim dzieckiem rozwojowo, to jesteś w stanie zrozumieć wszystkie inne rzeczy.

Jeżeli wiesz co się dzieje z twoim dzieckiem rozwojowo, to jesteś w stanie zrozumieć wszystkie inne rzeczy.

Bo jeżeli ty przeczytasz w takiej książce, że 2-latek zaczyna, z jednej strony odrywa się, to znaczy to jest dziecko, które zaczyna chodzić, więc odrywa się od rodzica i zaczyna poznawać świat, i z drugiej strony to jest dziecko, które jeszcze się dobrze nie komunikuje z tobą i nie rozumie wielu rzeczy i to jest dziecko które nie jest w stanie sobie wyobrazić zagrożeń i przewidzieć swoich czynów i jeszcze do tego zaczyna rozumieć, że dzieją się z nim różne emocje, z tym że nie umie tych emocji nazwać, określić, więc on czuje, że coś się z nim dzieje, ale tak naprawdę nie wie co się z nim dzieje. Jeżeli ty to wszystko przeczytasz i będziesz to wiedział i patrzysz na tego dwulatka, to naprawdę możesz powiedzieć

Luz, damy radę.

Wiem, że nie wiesz o co teraz chodzi, dlatego leżysz na tej podłodze w hipermarkecie, ale ja tu jestem i sobie spokojnie przez to przejdziemy”. Druga książka, którą, znaczy książka, no jakby taka porada, którą bym podpowiedziała właśnie w kontekście rodziców, to jest poszukanie jakiejkolwiek książki, która mówi o tym, że na świecie dzieci wychowuje się w bardzo różny sposób. To naprawdę może uspokoić skołatane nerwy rodzica. Bo to, że my mamy takie ciśnienie, żeby kłaść dzieci nie wiem, tam po godzinie 20:00.

Bo do 00:00 tylko rosną.

Tak. I uważam, że to jest bardzo fajne i ogólnie starałam się zawsze tak robić, ale to nie znaczy, że w Hiszpanii dzieci również się kładzie o 20:00, bo tam się o 20:00 wiesz, idzie jeść kolację i dopiero życie się zaczyna, więc te dzieci się kładą, jak padną i tyle. I też to jest w porządku. Więc mając taką świadomość, nie wiem czy tylko mi to pomaga, ale nie, nie tylko mi, bo od wielu rodziców słyszę, że to właśnie pomaga.

Mając taką świadomość, że nie ma jednej dobrej drogi, już tak trochę wrzucasz na luz. Że okej, no że ja nie muszę po prostu. Trzecia sprawa, to poradziłabym wypisać się ze wszystkich właśnie tego rodzaju forów internetowych i różnych takich grup społecznościowych, gdzie cokolwiek powiesz, zawsze będzie źle, bo jakby, rodzicielstwo w mediach społecznościowych to ja myślę, że to jest w ogóle temat na osobną, na osobne spotkanie, na osobne bardzo długie rozmowy, bo to jest szkodliwe, to jest po prostu szkodliwe.

My nie jesteśmy na to przygotowani, bo nie mieliśmy szansy się na to przygotować, bo media społecznościowe to jest bardzo nowy element naszego życia. Nasi rodzice nie byli w stanie nas do tego przygotować, więc wszyscy się tego uczymy i naprawdę mocno się ślizgamy. Ciężko jest, jest ciężko, więc ja bym wróciła do takich podstaw. Jak masz podstawy to mniej więcej ogarniesz swoją rzeczywistość. 

Trudne tematy dla mamy i taty

Nasi rodzice wychowywali nas w zupełnie inny sposób niż my wychowujemy nasze dzieci. Ciekawe jak nasze dzieci zareagują na nasze pomysły wychowawcze za 20, czy też 30 lat, bo nawet w swojej książce „Trudne tematy mamy i taty” piszesz o tym, że jest to już kolejne wydanie i przez te kilka lat, nie pamiętam już 8 czy 10, system się zmienił. Zmieniło się podejście do wychowania i tak naprawdę książka jest w dużej części uzupełniana bądź napisana na nowo. Więc jaką mamy pewność, że wybierzemy jakąś metodę wychowawczą, ona jest dobra?

 No nie mamy takiej pewności. Znaczy ja bym szła za taką intuicją, że wybierajmy taką metodę, która jest naszym zdaniem dobra dla naszej rodziny tu i teraz. I nic więcej nie jesteś w stanie zrobić. Oczywiście bardzo fajnie jest myśleć przyszłościowo, no ale to też, jak myślisz o swoim dziecku, jak ono będzie dorastać, jakie chcesz mu spróbować zapewnić życie, co też różnie bywa i to naszej wyobraźni to wszystko pozostanie. Ja bym się raczej skupiła na tym co jest dobre tu i teraz. Jeżeli mamy dostęp do badań różnego rodzaju naukowych, to sięgajmy.

Sięgajmy do nich i czytajmy i dowiadujemy się, w ogóle dowiadujemy się najróżniejszych rzeczy, ale od tej właśnie takiej naukowej perspektywy. Nie na zasadzie „a podpowiedzcie mi, może ktoś ma jakiś pomysł”, bo założę się, że ktoś ma jakiś pomysł, co nie znaczy, że ten pomysł jest dobry dla naszego dziecka, czy tam dla naszej rodziny. Więc faktycznie no nie wiem, jak ocenią to co robimy nasze dzieci.

Ja jestem gotowa założyć się o dużą fajną czekoladę, że ocenią nas krytycznie. To znaczy właśnie to, co wspomniałeś, na podstawie tej książki właśnie myślę tak, że ocenią nas krytycznie, dlatego że sama wzięłam do ręki coś, co napisałam 10 lat temu i w wielu momentach łapałam się za głowę. I jak to pisałam wtedy, pisałam to z najlepszą wiedzą jaką miałam, robiąc najlepszy research jaki mogłam zrobić wtedy, 10 lat temu

 Od tego czasu zmieniło się tyle, że faktycznie tak jak mówisz, napisałam połowy książki od nowa. Bo nie chciałam, żeby ona wyglądała tak, bo mam inne doświadczenia, mam inną wiedzę, mam inne informacje, mam dostęp do kolejnych rzeczy, więc chciałam żeby ona była współczesna i nie mam wątpliwości, że za 10 lat, gdybym miała jeszcze kolejny raz wznawiać to wydanie, ona będzie wyglądała zupełnie inaczej i nie mam też wątpliwości, że nasze dzieci ocenią ogólnie, znaczy może nie nasze, personalnie nasze, ale ogólnie pokolenie, oceni to co my dzisiaj robimy bardzo krytycznie, bo takie jest przywilej zmiany pokoleń.

Więc będą w ogóle zdziwieni, że mieliśmy w domu telewizory i że pozwalaliśmy im przez tyle czasu oglądać bajki i w ogóle, w ogóle będą zdziwieni, że pozwalaliśmy, że nie zachęcaliśmy ich bardziej do tego, żeby dbali o przyrodę, że nie zrobiliśmy wszystkiego, żeby szkoła wyglądała inaczej. Będą mieli o to pretensje, jestem o tym przekonana, przygotujmy się na to. 

Ojej, to już jestem przerażony.

A ty tak nie uważasz? Nie myślisz, że tak będzie?

Myślę, myślę, że pewnie tak będzie. Że zaczną nam wytykać, znaczy może nie no, ja tak sobie myślę na przykładzie moim, że widzę jakie rzeczy pewne moi rodzice mogli zrobić lepiej, ale wiem, że oni chcieli jak najlepiej dla mnie. Jestem tego niemalże pewien i myślę, że dzieci, mam nadzieję, że nasze dzieci też spojrzą „no, tu schrzaniliście, tu mogliście być bardziej empatyczni, tu mogliście nam dać więcej luzu, tu mogliście nam czegoś zabronić”, no ale no wiecie, wy nie wiedzieliście tego co wiemy teraz my. 

Dokładnie, dokładnie tak będzie, a też wspomniałam o tym, że może personalnie nam dzieci nie wytkną, no bo zdarzają się też i takie relacje między dorosłymi dziećmi, a właśnie rodzicami, że dzieci są zachwycone zadowolone i mówią miałam cudowne dzieciństwo, nie ma się do czego przyczepić. Natomiast ogólnie w kontekście pokolenia, zmiany warty, to jednak się przyczepią, to jednak będzie się do czego przyczepić.

To już się dzieje od kilku tysięcy lat więc tym się nie ma co martwić.

No właśnie, więc nie mam wątpliwości, że tak będzie i trudno, trudno, ale faktycznie to, że tak będzie nie upoważnia nas dzisiaj do tego, żebyśmy powiedzieli a i tak się przyczepią, olejmy to, nie musimy się starać, prawda? Bo to nie o to chodzi z tym wspieraniu i w tej odpowiedzialności. No ale no nie oszukujmy się, pewnie też tam coś tam wytkną.

Może ustawmy im po prostu wysoko poprzeczkę.

O! Bardzo dobry pomysł, niech przeskoczą.

Mam takie pytanie na koniec, do moich gości, zawsze w podcaście, jaką książkę polecą swojemu dziecku, kiedy to dziecko samo stanie się mamą, tatą, rodzicem. Taką jakąś książkę, która najbardziej twoim przypadku, na przykład, wpłynęła na twoje, na twoje podejście do rodzicielstwa. 

Polecę książkę, która wcale nie jest poradnikiem, a mimo to wpływa na moje podejście do rodzicielstwa i to jest książka pod tytułem Obsesja piękna i to jest taka nowa książka, nawet nie wiem w którym roku została wydana, ale jestem przekonana, że jeżeli nie znajdę innej, która pobije to co znalazłam w tej książce, jestem przekonana, że mojemu dziecku polecę właśnie tę książkę. Dlatego, że uważam, że to jest ogromne wsparcie usłyszeć, czy tam przeczytać, te wszystkie informacje, które są w niej zawarte

 A jest w niej pokazany obraz kobiety na przestrzeni wielu, wielu lat i takiej kobiety, która właśnie wspiera drugą kobietę i w ogóle jest wspierana i jest traktowana z szacunkiem i oczywiście nie mówię, że dzisiaj współczesne kobiety wszystkie są traktowane bez szacunku, bo wiadomo, że to się zmienia, ale faktycznie ta książka otwiera oczy na mnóstwo spraw i tytuł Obsesja piękna może wskazywać na to, że tam będziemy mówić tylko o tym, żeby tam być może chodzić bez makijażu, prawda, bo teraz skręćmy właśnie w taką stronę, poniekąd o tym też mówimy, ale mówimy o tym, żeby czuć się dobrze w swojej skórze i to jest dla mnie klucz.

Jeżeli moje dziecko, jako rodzic w sumie, już przyszły, nie będzie się dobrze czuło ze sobą, nie będzie rozumiało siebie, a ta książka pozwala zrozumieć siebie, no to nie da rady, no to będzie w stałym konflikcie ze sobą, to jak ma być pogodzona z całą resztą świata, nie da się tego zrobić i też niech cię nie zmyli tytuł, czy tam treść, że to jest o kobietach i ogólnie o wizerunku kobiety i o zrozumieniu kobiet.

Mężczyźni też ją mogą przeczytać? Czy to jest ta mityczna książka jak zrozumieć kobiety?

Jak najbardziej. Ale nie, takiej nie ma i nie będzie nigdy. Może będzie. W każdym razie ona naprawdę, powiem ci, że przeczytałam ją i zbieram szczękę z podłogi przez 3 dni, a rzadko kiedy zdarza się taka książka, która aż tak mocno na mnie działa, a drugą jeszcze którą bym jej poleciła, zresztą każdemu, to jest no znana, no bestseller, Sapiens, czyli od zwierząt do bogów.

Pewnie o niej słyszałeś, bo bardzo dużo się o niej teraz mówi i faktycznie super, mam nadzieję, że bardzo dużo osób o niej usłyszy, bo to jest z kolei książka, która odziera nas takiej pychy, jako wiesz, człowiek, coś takiego najwyższego, najważniejszego, my wszystko wiemy, my ingerujemy w genetykę, my naprawdę wymyśliliśmy lot w kosmos i tak dalej. I to jest wszystko prawda, natomiast ta książka tak cudownie tłumaczy i sprowadza człowieka do zwierzęcia, tak naprawdę i tak bardzo pomaga ułożyć sobie głowie, to co jest ważne na świecie, ogólnie i że nie ja jestem pępkiem świata, że faktycznie przydałaby się, mam wrażenie, większej części ludzkości.

Mam nadzieję, że przeczyta ją większa część ludzkości.

Super, dziękuję ci za te pomysły, a już tak na koniec powiedz mi, gdzie można cię znaleźć w sieci, gdyby ktoś chciał z twoją twórczością i działalnością się zapoznać?

Gdyby ktoś chciał mnie znaleźć, to zapraszam. Jestem na blogu Tylko dla mam. Tam właśnie bardzo, bardzo dużo piszę o różnych aspektach wychowania i bardzo często używam tego hasła wychowanie wspierające, no bo chcę żebyśmy się wspierali jako rodzice. Jestem też na Instagramie, tam z kolei trochę więcej mówię, pod tą samą nazwą Tylko dla mam, ale tam z kolei trochę więcej mówię o książkach właśnie i to książkach głównie dla dzieci, ale również, że dla dorosłych ostatnio staram się podrzucać się mnóstwo rzeczy.

A tak najbardziej aktywnie ostatnio działam w grupie Aktywne czytanie, gdzie rozmawiamy o książkach dla dzieci i zauważyłam, że to jest po prostu super, super miejsce, gdzie wiele osób właśnie znajduje wsparcie w najróżniejszych problemach wychowawczych, mimo tego, że ja się staram bardzo mocno pilnować żebyśmy rozmawiali tylko o książkach dla dzieci, to jakoś tam się odnajdujemy i jakoś tam się wspieramy.

Więc w tych trzech miejscach obecnie działam najmocniej. Wszystkie te miejsca podlinkujemy w notatkach do tego odcinka, a tymczasem, no dziękuję ci bardzo, bardzo serdecznie za rozmowę i życzę no wszystkiego dobrego i jak najlepszego rozwoju twojej działalności w sieci i nie tylko.

Dziękuję ci bardzo i też życzę ci wszystkiego dobrego.

Dzięki, pa.

Pa.

Zgadzasz się? Chcesz coś dodać?
A może gadam bzdury?

 Podziel się swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej, napisz do mnie

i puść ten post dalej w świat:

Skoro doczytałeś do końca, to chyba Ci się podobało 😉 Pozwól zapoznać się z tym wpisem także Twoim znajomym:

Twoje dziecko ma już telefon? A może dopiero planujesz taki zakup? Dołącz do specjalnej grupy dla rodziców:

O mnie

Nazywam się Jarek Kania i pokazuję jak stać się rodzicem, jakiego sam chciałbyś mieć.

Zobacz więcej

Gość odcinka

Anna Jankowska

Pedagożka, autorka książek dla dzieci i rodziców. Prowadzi blog TylkoDlaMam.pl. Tam mówi o wychowaniu i aktywnym czytaniu, polecając wartościowe książki dla dzieci. Nagrywa podcasty tematyczne. „Aktywne czytanie – książki dla dzieci” i drugi, „Tylko dla Mam”, gdzie rozkłada na czynniki pierwsze rodzicielskie potyczki i problemy.  

     

Książka dla rodzica

Napisana przez Anię

Trudne tematy dla mamy i taty, czyli jak wychować dziecko na człowieka

Książki dla rodzica

Polecane przez Anię

dr Renee Engeln

Obsesja piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety

Yuval Noah Harari

Sapiens. Od zwierząt do bogów.

Zobacz więcej polecanych książek

Spis treści

Więcej w temacie

Polub - to nie boli

Więcej inspiracji

Lubisz niespodzianki?

t

Kliknięcie znaku zapytania przeniesie Cię na losowo wybrany artykuł.

Daj się zaskoczyć 😉

Poznaj 6 zaskakujących sposobów, by Twoje dziecko mniej korzystało z telefonu.

Podaj swój adres email i już dziś zacznij zmieniać technologiczne nawyki w swojej rodzinie.

Udało się! Zgadnij kto właśnie napisał do Ciebie mejla ;)